Robert Wegner - Północ-Południe
Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Wegner - Północ-Południe» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2010, ISBN: 2010, Издательство: Powergraph, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Północ-Południe
- Автор:
- Издательство:Powergraph
- Жанр:
- Год:2010
- ISBN:9788361187080
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Północ-Południe: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Północ-Południe»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Północ-Południe — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Północ-Południe», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Czternasta bitwa. – Delikatnie dotknął kamienia. – Podczas trzeciego przejścia.
– Tak, można to i tak nazwać. Choć nie była to ani bitwa, ani przejście. Nieważne. W każdym razie, kiedyś była tu żyzna dolina, którą co wiosnę nawadniały wylewy rzeki. W gorszych latach pszenicę zbierano tu zaledwie dwa razy w roku. Spichlerz całego kontynentu, mawiano o tym miejscu. A wystarczyła jedna przestraszona bogini i w ciągu dwudziestu lat wszystko wyschło na pył, zaś okolicę zaczął wypełniać piach. Dziś mało kto o tym pamięta.
– Po co mi to mówisz?
– Żebyś wiedział, że wy również zapomnieliście tak wiele. Nawet o miejscu, gdzie żyjecie, nie wiecie wszystkiego. Tu wszędzie, pod piaskiem, tkwią na wpół skamieniałe pnie drzew, szkielety domostw, resztki ulic. Jeśli wy tak mało pamiętacie, to co wiedzą inni? Ci... Meekhańczycy, którzy władają połową kontynentu. Ile pamiętają, ile się domyślają? Ich język przypomina trochę języki danw i gallehi, co oznaczałoby, że są potomkami ludów, które kiedyś zostały wygnane na wschód. Tyle stuleci to dużo, bardzo dużo, zwłaszcza że Imperium wchłonęło setki nowych plemion i ludów, i języki oraz krew coraz bardziej się mieszają. Trudno powiedzieć, skąd dokładnie pochodzą.
– Po co ci ta wiedza?
Nie odpowiedziała. Potrząsnęła tylko głową, aż ciemna grzywka spadła jej na oczy.
– Wykop dołek po obu stronach muru. Dłużej będzie tam cień. Odpoczniemy. – Spojrzała na północ. – Jutro wyruszymy krótszą drogą. Musimy się spieszyć. Hel’zaav jest już na tropie.
Nie usłyszał od niej nic więcej. Leżeli w cieniu rzucanym przez mur, a gdy słońce znalazło się w zenicie, dziewczyna wyciągnęła skądś kawałek płótna i rozłożyli prymitywną osłonę. Do wieczora mieli jeszcze kilka godzin.
To było najgorsze, co mogło go spotkać. Leżenie. Gdy szli, skupiał się na drodze, gdy rozmawiali, na tym, co mówiła, gdy kopali w poszukiwaniu wody lub schronienia, na wykonywanej pracy. Do tej pory po całonocnej wędrówce zawsze był tak zmęczony, że zasypiał natychmiast i budził się dopiero wieczorem. Teraz jednak sen nie przychodził. Ten mur... rzeka płynąca przez pustynię... duchy uwięzione w wypełnionej skamieniałym mułem piwnicy... Jego lud, jego były lud także nie wiedział wszystkiego. Przybyli na te ziemie dopiero kilka lat po skończeniu Wielkich Wojen, gdy góry wypiętrzone przez Laal Szarowłosą miały już ponad pół wieku, a pustynia pożarła żyzną dolinę. Jak każde plemię gromadzili głównie wieści dotyczące własnej historii, cudze nieszczęścia i tragedie pojawiały się w ich opowieściach jak przelotne błyski i to tylko wtedy, kiedy były jakoś związane z ich własnym losem. Ilu rzeczy nie wiedzieli? Ile rzeczy było przekłamanych, z powodu niewiedzy lub z rozmysłem? Harudi dał im Prawa prawie tysiąc lat po Wojnie, gdy już zaczęto zapominać historię. Mówiło się, że Wiedzący sięgnęli głęboko do pamięci ludzi, aby odzyskać jej prawdziwy obraz. Ale... nic nie mówili o pszenicy rosnącej tam, gdzie teraz królował piach. Leżenie bez ruchu, gdy słyszał tylko wiatr i własne myśli, było najgorszą rzeczą, jaką mógł teraz robić.
Nazwała go skorpionem, zabójcą niepotrafiącym przegrywać, niepotrafiącym się poddać. W miejscu, do którego kiedyś należał, ceniono takich wojowników. Walczących do ostatniego tchu, w chwili śmierci rzucających się jeszcze z zębami do gardła wroga. Ale jej nie chodziło o to, wiedział, czuł, że odsłoniła jego ducha bardziej niż ktokolwiek przedtem. Wtedy, gdy przeglądała jego wspomnienia, gdy wyciągała je na wierzch, jak wstydliwie skrywane zakrwawione szaty, dowody morderstwa. Oceniła go i stwierdziła, że będzie dla niej zabijał. Dała mu nowe miecze, żeby mógł to lepiej robić. Dała mu nowe imię, jedyne, na które zasłużył, determinujące jego przeznaczenie i określające osobę. Keru’weln. Noszący Miecze.
Musiał się zdrzemnąć, bo kiedy otworzył oczy, słońce chyliło się właśnie ku zachodowi. Wstał. Ona już nie spała, siedziała na murku, patrząc na ognisty krąg powoli połykany przez horyzont. W powietrzu ciągle czuć było żar dnia, a kamienna konstrukcja musiała być nagrzana jak piec, ale dziewczynie to najwyraźniej nie przeszkadzało. Przeciągnął się, poruszył barkami. Oderwała wzrok od słońca i spojrzała na niego z wytężoną uwagą.
– Jutro staniemy do walki – powiedziała nagle. – Ty i ja. Być może będą tam i inni, ale tylko my będziemy się liczyć w tym starciu.
– Gdzie idziemy?
– Mam dług. Ktoś kiedyś bardzo mi pomógł, a niewiele brakowało, żebym umarła lub oszalała. Moi wrogowie zbliżają się do tej osoby.
– Chcesz, żebyśmy ją ocalili?
Skinęła głową.
– Lub zabili, jeśli będzie za późno.
—— • ——
Przyszła do niej rozchichotana, gotowa opowiedzieć, jak z Ceweną podglądały chłopców kąpiących się w rzece. Zanim zdążyła otworzyć usta, padł cios.
– Muszę odejść.
Dziewczyna wyglądała dziwnie. Miała oczy wielkości spodków, wargi jej drżały, ręce zaciskała tak, że prawie słychać było trzeszczenie kości.
– Dlaczego?
Nie doczekawszy się odpowiedzi, Nealla podeszła do Kanayoness, złapała ją za ramiona i potrząsnęła. Teraz była wyraźnie szczuplejsza i lżejsza od przyjaciółki, ale gniew i rozczarowanie dodały jej sił. Zatrzęsła nią jak szmacianą lalką.
– Dlaczego teraz?
– Nie... nie mogę ci powiedzieć. Muszę uciekać, oni przyj... przyjdą po mnie.
– Nie, to nieprawda, nikt tu nie przyjdzie. Nikt nie wie, że tu jesteś. Ja... jutro będą trzy miesiące, jak cię znalazłam. Jutro kończę dziesięć lat. Mama ma mi dać nową sukienkę, tatko korale, ch... chciałam... ci zrobić niespodziankę, chciałam, żebyś mnie zobaczyła w nowej sukience, chciałam ci przynieść py... szny placek...
Coś gorącego kapnęło jej na dłoń. Uniosła głowę. Kanayoness płakała, po raz pierwszy, odkąd się spotkały.
– Nie czujesz tego? – spytała cicho. – Coś nadchodzi, przebija się... Nie boli cię głowa, brzuch? Nie widzisz źle?
– Boli mnie głowa, mamę też, ale mówi, że to na zmianę pogody. Idzie burza, ty głupia! Zostań, nie odchodź!
– Dlaczego?
– Co „Dlaczego”?
– Mam zostać.
Wzruszyła ramionami. Jak to powiedzieć? Jak powiedzieć, że nigdy nie miała starszej siostry, tylko pięciu braci, których kochała, ale którzy byli głupsi niż wataha pijanych szczeniąt.
– Bo... bo będzie mi smutno.
Och, to przebudzenie było jak lodowy sopel wbity w pierś.
Smutek.
—— • ——
– Dlaczego tu? Dlaczego nie zbadacie ruin wioski?
– Zbadaliśmy. Niewiele zostało, nawet drzewa w sadach wykarczowano i spalono. Studnie zasypano, rowy nawadniające też. Każdą chatę, stajnię i oborę zrównano z ziemią, a fundamenty zaorano. Ktoś postarał się, żeby po wiosce zniknął najmniejszy ślad. Za pięć, góra dziesięć lat wszystko pokryje las i nawet pamięć o Glewwen-On zniknie. Sprowadziliśmy też jasnowidzów. Dwóch oszalało, jeden się zabił. Kapłan Wielkiej Matki, którego poprosiliśmy o pobłogosławienie terenu, stracił wzrok. Moich ludzi nawiedzały tam koszmary, po których bali się zasypiać. Aspektowana Moc jest tam tak wypaczona, że tylko najwięksi mistrzowie ośmielają się otworzyć umysł, żeby rzucić jakiś czar. – Velgeris pochylił się, napełnił puchar i szczęknął zastawą, przestawiając kilka naczyń. Bez wahania nałożył sobie kolejną porcję kaszy i zaczął jeść, nie przerywając mówienia. – To nie był zwykły atak bandy najemników. Choćby napastnicy mieli w swoich szeregach kilku Arcymagów, nie zdołaliby zrobić czegoś takiego z wioską. Ona nie została wypaczona w zwykły sposób, tylko odmieniona. W żadnym z królestw znanego nam świata nie spotkałem się nawet z legendami o kimś z taką Mocą. Poza bogami, oczywiście.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Północ-Południe»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Północ-Południe» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Północ-Południe» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.