Jacek Dukaj - CÓRKA ŁUPIEŻCY
Здесь есть возможность читать онлайн «Jacek Dukaj - CÓRKA ŁUPIEŻCY» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2009, Издательство: Wydawnictwo Literackie, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:CÓRKA ŁUPIEŻCY
- Автор:
- Издательство:Wydawnictwo Literackie
- Жанр:
- Год:2009
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
CÓRKA ŁUPIEŻCY: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «CÓRKA ŁUPIEŻCY»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
CÓRKA ŁUPIEŻCY — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «CÓRKA ŁUPIEŻCY», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Nie dostrzegła na przykład ani jednej ruiny. Zwierzęta w wodzie na wysokościach i rośliny wiszące - pnącza jakieś puszyste, falujące na ciepłym wietrze, wyciągnęła rękę, by dotknąć, zabrakło pół metra - i ten dzwon nieubłagany, od uderzeń którego serce wpada w arytmię, a myśli rwą się w połowie... Było to miasto opuszczone, ale jednak bez wątpienia jakoś żywe, i mijając każde skrzyżowanie, wychodząc zza rogu budynku, naprawdę spodziewała się natknąć na Nich, na Mieszkańców. Wstrzymywała oddech, rozglądała się z szeroko otwartymi oczami. Co zobaczy? Kogo zaskoczy? Potwora? Anioła?
Co jakiś czas unosiła głowę, by sprawdzić, jakie niebo jej patronuje w tej wędrówce - czy jeszcze ziemski błękit? Bo szczerze już wierzyła, iż jest to metropolia wyrwana z obcej planety, dokonany został nagły przeszczep przestrzeni (a może i czasu), zszyto brutalnie dwa odległe fragmenty wszechświata, szew może w każdej chwili puścić, ale póki co - rrrrdummmm!
Póki co, Zuzanna zwiedza Miasto.
- A jeśli zniknie razem z tobą? - niepokoiła się Malena. - Nie wchodź tak głęboko.
- Może już zniknęło - mruknął Światomił, oglądając się na przebytą drogę. Zuzanna starała się iść na północ, lecz ulice nie układały tu się w liniach prostych: w perspektywie między budynkami nie wiedzieli już łąki ni lasku.
- Nie bój się, telefon jest w zasięgu - zapewniła Zuzanna, poklepując kieszeń sukienki, w której pobipywał włączony aparat.
- I co, ostrzeże cię z dziesięciominutowym wyprzedzeniem? Jak szybko przebiegniesz pięćset metrów?
- Skąd wiesz, że -
Rrrrdummmm!
Kolejny budynek był jednym wielkim akwarium, przez szklaną ścianę widzieli wielkie, węgorzowate cielska, wijące się w różowawej wodzie. Ściana zakręcała łukowato i musieli zakręcić wraz z nią. Ula podbiegła, przycisnęła nos do szyby. Kiedy jednak Zuzanna sama podeszła i dotknęła, odkryli, że żadnych ścian, żadnego szkła tu nie ma, miliony ton wody stoją w geometrycznej formie związane samą siłą kształtu, zimne krople zostały Zuzannie na opuszkach palców.
Zbliżyła je ostrożnie do nosa, powąchała. Żadnego zapachu. Wystawiła język.
- Zwariowałaś! - zdenerwował się Niewyraźny. - To może być wszystko! To mógł być żrący kwas, nie dotykaj tu niczego!
Tylko spojrzała nań krzywo. Nie odwracając wzroku, powoli polizała palce.
- Słodkie - mruknęła.
- Idę przekupywać Wernerowców - rzekł sucho Światomił i wylśnił się.
Malena wydęła policzek.
- Ty naprawdę sądzisz -
Rrrrdummmm!
- To chyba gdzieś pod ziemią... - Malena uklękła i przyłożyła ucho do chodnika, nie był to ani kamień, ani metal, ani szkło, ale jakieś sztuczne tworzywo perłowej barwy, może kroniczne, nieskazitelnie gładkie i niepokojąco chłodne pod stopami Zuzanny.
Zakręt dalej na fontannie jak rozdarte płuco przysiadł wróbel. Fontanna była czynna, wachlarze zimnych kropel spadały na plac, woda spływała rzeźbionymi w posadzce rowkami ku asymetrycznym basenom. Zuzanna obeszła plac dokoła i wtedy dojrzała koślawe litery nasprayowane czerwoną farbą na białym kamieniu wodotrysku. POSZEDŁEM SPRAWDZIĆ F, DZWOŃ NA ZAMEK - głosił angielski napis. Niżej, drobnymi literami: ROZ. CIĘ SZUKAŁ, NADAL WISISZ MI DWA PATYKI.
Zuzanna odruchowo rozejrzała się po placu i otaczających go budynkach. (Jeden z nich był trójkątną wieżą wysoką na pół kilometra, kręciło się w głowie od patrzenia ku jej szczytowi). W istocie ten napis mógł mieć kilkadziesiąt lat. Kiedy wynaleziono spray? Było głupotą sądzić, że jest pierwszym człowiekiem, jaki postawił nogę w Mieście. Choć to bardzo romantyczna myśl.
- Możesz porównać? - spytała Malena.
- Co?
- Jeśli masz -
Rrrrdummmm!
- Co mówiłaś?
- Eee...
- To nie jest charakter pisma mojego ojca - stwierdziła Zuzanna, wyjmując pobipujący wciąż telefon. - Ale nasz detektyw samorodny z łatwością zbierze próbki pisma wszystkich pracowników Instytutu Wernera.
O tych, co z Ludluma.
Zuzanna i wszechświat
Trzydzieści godzin później Miasto nadal stało. Przyjechali trzema samochodami. Oczywiście przebrała się w elfi garnitur, od razu myśli ułożyły się w eleganckie zdania i Książę wzniósł dumnie głowę. Ula popatrywała przez paluszki, zasłaniając obiema dłońmi smutną twarzyczkę. Dłonie Zuzanny były bardzo uległe, nawet nie próbowały sięgać ku amuletowi. Trzydzieści godzin później klejnot nadal nie zmienił formy.
W nocy wysokie światła Miasta zwabiły kilkoro starców z pobliskiej wioski, obchodzili Miasto dokoła, paląc papierosy i opowiadając sobie ponurym głosem historie równie efektownych absurdów, jakie przeżyli za czasu rządów Tych i Tamtych. Zuzanna okrążyła Miasto jeszcze przed zmierzchem, starając się wytyczyć dokładne granice metropolii, a raczej wpisać na mapę okolicy ten szew, tę bliznę niewidzialną, linię transplantacji niemożliwego w możliwe. Zadanie okazało się zaskakująco łatwe; spodziewała się jakichś wyrafinowanych przeszkód, kolejnych cudów na drodze, tymczasem był to spokojny godzinny spacer. Rzecz w tym, że Miasto oczywiście nie zamykało się w tym kilkukilometrowym okręgu, jaki zakreśliła między laskiem, ugorem, rzeczką i zarosłymi mleczem łąkami. Bo kiedy się weszło na białe ulice, podążyło alejami tajemnic - kilometr, dwa, dziesięć... Miasto nie miało kresu, mogła tak iść i iść, żadnych oznak końca, żadnych wzgórz spłowiałej zieleni na horyzoncie, to nie był okrąg, to była nieskończoność przyszyta do starego PGR-u trzystusześćdziesięciostopniowym łukiem. Malena podpowiadała topologiczne eksperymenty. Przecinaj Miasto po cięciwie, coraz dłuższej, aż odkryjesz próg załamania przestrzeni. Zapisz z zewnątrz budynki graniczne, by, wszedłszy, pójść ich śladem po wewnętrznym okręgu: Miasto nie będzie miało okazji rozwinąć się w nieskończoność. - Albo tak - ekscytowała się przedurodzona, przeskakując z jednej mechanicznej rzeźby na drugą (szklane potwory zmieniały się za każdym dotknięciem, wielotonowe masy zatrzaskiwały się w coraz to nowe formy ze zgrzytem, od którego cierpła skóra) - albo tak: na Ariadnę. Ciągniesz za sobą... - Kamil ma w wozie GPS - ucięła Zuzanna. Kamil miał w wozie GPS, ale, zaklajstrowany ubikiem na amen, zabrał arafata i pojechał do Krakowa po jakichś znajomych z Sidhe Inc. Dzwonił do Zuzanny co godzinę, dopytując się, czy „fenomen nie minął” - po głosie sądząc, lekko obrażony, jakby to ona była odpowiedzialna za pojawienie się Miasta. (A nie była?) Zuzanna przyniosła z domu Kamilowego dziadka koce i ułożyła sobie posłanie na sterylnym bruku Miasta, pięć metrów od granicy łąki pachnącej gorącym sianem, pod lewym skrzydłem garbatego wieżowca (ten wieżowiec miał skrzydła w sensie jak najbardziej ornitologicznym, po zmroku zapaliły się krawędzie białych piór, wiatr szumiał w nich i gwizdał). Ula, usiadłszy po turecku na piersi Zuzanny, gryzła końcówkę swojego warkocza. - Nie podoba mi się to wszystko - mamrotała. - Na co właściwie czekasz? Zniknie, musi zniknąć. - Istotnie, trudno było sobie wyobrazić, iż Miasto pozostanie tu na wieki wieków, świat nie akceptuje takich cudów, o Yeti i potworze z Loch Ness słyszy się bez przerwy, istnieją, nie istnieją lub coś pomiędzy, ale przecież nie można po prostu pojechać i zobaczyć ich, dotknąć; Miasto musi zniknąć. Tymczasem spała pod gwiazdami i pod białym skrzydłem, na perłowej alei. Budził ją dzwon i telefony od Światomiła Niewyraźnego. Detektyw pojawiał się i rozpływał w ciepłej ciemności, ledwo rzuciwszy kilka słów. Na przykład: - Zna niektóre miejsca z tych zdjęć, przyznał się sam, trzymam go za jaja, będziemy jutro wieczorem. - Gwiazdy były gwiazdami Ziemi, Zuzanna rozpoznała Wielką Niedźwiedzicę, akurat jedyną konstelację, jaką była w stanie rozpoznać. Ula, wtulona między szyję i obojczyk Zuzanny, szeptała swoje kołysanki, bezsensowne aliteracje. Klajn budziła się i zasypiała. Sen - jawa - sen - jawa - zawsze Miasto. Rrrrdummmm, rrrrdummmm, rrrrdummmm! O świcie pojawił się miejscowy proboszcz, nie wchodząc do Miasta, robił jego fotografie i rozmawiał przez starożytny telefon komórkowy. Minęła go, idąc do wioski; wymienili krótkie uprzejmości, z jakiegoś powodu oboje skrępowani. Przebrawszy się w elfi garnitur, wróciła do Miasta - teraz spoglądała na nie już nie jak ofiara monstrualnego cudu, lecz jak zdobywca. Mało brakowało, a uniosłaby ramiona i zakrzyknęła: - Moje! - Zaczynała powoli rozumieć skrupulatną tajemniczość ojca. Każda ulica, każdy budynek Miasta stanowiły sekret oczekujący swego odkrywcy. Wstępując na perłową aleję, czuła gorączkę kolekcjonera. Każda rzecz ma tylko jednego odkrywcę, podobnie jak tylko raz traci się dziewictwo; nie można uczynić znanego i pospolitego na powrót tajemniczym. Jest w tej nieodwracalności coś barbarzyńskiego, nieludzka brutalność. Wchodziła do wnętrza opuszczonych domów/maszyn/rzeźb z szeroko otwartymi oczyma, ostrożnie stawiając stopę za stopą, kręcąc głową na wszystkie strony aż do bólu karku - widok za widokiem zaraz obracane w zwarte binaria i, dzięki libarytowi w jej krwi i mózgu, rejestrowane na chtonicznych serwerach. Nawet Ula i Malena szanowały milczenie Zuzanny. Jeszcze się znudzą, jeszcze będą wchodzić w cień obcych monumentów z żartem na wargach i spojrzeniem nieskupionym, niecierpliwością w ruchach. Tymczasem - tymczasem każde wnętrze budynku, do którego Zuzanna odnalazła wejście, obiecywało nowy dreszcz podniecenia i nowe cuda. Chociaż raz za razem znajdowały pustkę: nikt tu nie mieszkał, czy w ogóle były przeznaczone do zamieszkania, cóż, być może, nic przecież nie wiedziała o tych istotach - krwiożercze ośmiornice! insekty dwumetrowe! małe zielone ludziki! organiczne błoto! potwory, potwory, potwory! - nic nie wiedziała i w konsekwencji spodziewała się wszystkiego. W jednej z asymetrycznych wież (nadal bała się wspiąć ponad poziom parteru, widziała więc jedynie pierwsze kondygnacje) natknęła się na skomplikowaną sieć różnokolorowych strun, przecinających wnętrze we wszystkich kierunkach i pod wszelkimi możliwymi kątami. Uniosła dłoń, dotknęła, struna zawibrowała, zmieniło się wpadające przez szczeliny w ścianach światło, dotknęła drugiej, Malena już krzyczała na cały głos, lecz Zuzanna dotknęła, i znowu: wibracja, zmiana światła, kurz w powietrzu - okazało się, że przeskoczyła kilka godzin, te struny wprawiają w drgania nie tylko powietrze, czyżby była to sieć jakiegoś pająka czasu, bestii chronopatycznej, czy żył on kiedyś w owej wieży? W następnym zigguracie znalazła, zmięte opakowanie po snickersie. Myślała sobie: byli tutaj, byli tutaj przede mną, piętnaście, dwadzieścia lat temu, gdy nie upowszechniły się jeszcze „żywe” materiały przemysłowe na kabalistycznym DNA, bo to jest plastik z czasów mojego ojca, Miasto zostało już raz odkryte i ja teraz -
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «CÓRKA ŁUPIEŻCY»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «CÓRKA ŁUPIEŻCY» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «CÓRKA ŁUPIEŻCY» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.