· 355 ·
Andrzej Pilipiuknawet śmiertelnie ranna i stojąca nad grobem Hanza jest jeszcze w stanie ująć i ukarać tego, kto złamał jej prawa.
Jak stary pies chapiący złodzieja za nogawkę ostatnimi trzema zębami...
Aresztant schylił głowę i wcisnął ją w ramiona.
– Jakby obawiał się rozpoznania – powiedział pół-
głosem kroczący obok mnie Staszek. – A przecież wszyscy jego przyjaciele, którzy spotkali nasz pochód, musieli go rozpoznać od razu...
– Jakoś wcale mi go nie żal – mruknąłem.
– Ja nie o tym. Grot mi kiedyś powiedział, że lęk przed hańbą publicznej egzekucji niejednego powstrzymał przed popełnieniem przestępstw.
– Grot jest mądry – przyznałem. – Tylko jakoś cho-lernie tego bydlaka nie lubię!
Nikt nie podjął próby odbicia więźnia. Odprowadziliśmy ceklarzy aż do bramy zamku. Zdrajca odszedł, powłócząc nogami. Łańcuch wlokący się po bruku hur-kotał ponuro.
Zagryzłem wargi. Z pozoru zwykły człowiek, a za garść złota gotów był zabijać... Nie minie kilka dni, a wyprowadzą go gdzieś za miasto i powieszą.
– I po co mu to było? – zadumał się Staszek. – Miał
dom, okręt... Wystarczyło siedzieć na zadku i robić pieniądze.
Przypomniała mi się rzeź na wrakowisku. Trupy piratów leżące pokotem na pokładzie.
– Sam nie wiem, dlaczego zrobiłem wiele rzeczy –
westchnąłem. – Przejdźmy się trochę. Takie chwile ruj-nują psychikę, trzeba się uspokoić...
· 356 ·
Sfera ArmilarnaPożegnaliśmy się z Arturem i Mariusem. Oddali-
śmy im maski, a potem powędrowaliśmy ulicą w stronę dawnego centrum.
– W naszych czasach istnieli turyści – powiedział
Staszek.
– Co masz na myśli?
– Łazimy bez celu po mieście, w którym nie mamy ani pracy, ani nie prowadzimy interesów. Jesteśmy pierw-szymi w dziejach turystami!
– Upraszczasz – mruknąłem. – Popatrz, ilu ludzi chodzi na pielgrzymki. Często po kilkaset kilometrów.
Jedni idą w intencji. Podziękować za coś, prosić o coś, ale są przecież i tacy, których gna ciekawość. Dotrą na miejsce, pokłonią się przed świętymi obrazami, uczczą relikwie i wracają. Ale ważniejsze dla nich jest to, że się z domu choć na parę tygodni wyrwali. I to właśnie są praturyści.
– To ty upraszczasz...
Staliśmy na rynku. Obok widniały ruiny katedry.
– Relikwii ani świętych obrazów już tu nie ma, ale może popatrzymy sobie na okolicę z góry? – zaproponowałem. – Z pewnością są tam schody na piętro... Skoro jesteśmy turystami, zwiedzajmy zabytek...
Weszliśmy przez kamienny portal i znaleźliśmy się w nawie. Ściany były okopcone. W wysokich ostrołuko-wych oknach zapewne znajdowały się niegdyś witraże.
Ocalałe żebra sklepień przypominały mi trochę szczątki okrętów na wrakowisku.
Nisza w murze kryła wąskie, strome schodki. Wdra-paliśmy się po nich. Na wysokości pierwszego piętra była
· 357 ·
Andrzej Pilipiukjedna z bocznych kaplic. Jej dach runął częściowo, na ścianach dostrzegliśmy resztki fresków. Pośrodku ru-mowiska stał kamienny tron ze strzaskanym oparciem.
– Tu kiedyś siadał biskup, może arcybiskup lub kardynał zgoła – westchnąłem. – A teraz...
– Ohyda spustoszenia – mruknął Staszek.
Przejście prowadzące na chór zawaliło się, ale moż-
na było wdrapać się jeszcze wyżej kolejnymi schodkami.
Niestety, za skrętem okazało się, że kończą się w powietrzu.
Wróciliśmy do zrujnowanej kaplicy. Chciałem usiąść na tronie i odpocząć, lecz pod naszą nieobecność na sie-dzeniu rozwaliło się wielgachne rude kocisko. Poczułem lekkie, znajome mrowienie w głowie. Staszek chyba też, bo spojrzał na mnie zaskoczony.
– Łasica wróciła? – Rozejrzał się zdezorientowany, usiłując wypatrzyć Inę.
– Łasica nie wróci – odezwał się kot.
Ręka Staszka wyciągnęła się odruchowo ku rękoje-
ści szabli. Ale szabli już tam nie było. Wisiała nadal na rapciach u pasa, ale... po prawej stronie.
– O, choroba! – szepnął.
– Witajcie, turyści – odezwało się zwierzę.
Miałem ochotę parsknąć śmiechem.
– Witaj. Kim jesteś? – zapytałem.
– Tak jak wy, kimś, kogo nie powinno być w tym miejscu i czasie. Jednak w odróżnieniu od was jestem tu dobrowolnie, by badać... – wyjaśnił kocur.
– Przybyłeś z przyszłości? – zapytał Staszek.
– Przybywamy z wielu różnych przyszłości.
· 358 ·
Sfera Armilarna
– Wielu? – zainteresowałem się.
– Rzeczywistość dąży do jedności. W odległej o setki tysięcy lat epoce, gdy od dawna nie ma już ludzi, wasze wybory przestają mieć jakiekolwiek znaczenie. Wasze wojny, nawet śmierć setek tysięcy istot, są równie mało znaczące, co porachunki dwu neandertalczyków tłukących się o przywództwo hordy. Wówczas najbardziej podobne do siebie światy równoległe niepostrze-
żenie sklejają się, tworząc na powrót jedno. Gdy będzie, tak jak na początku, siedem ziem i siedem światów, na-dejdzie kres. Apokalipsa.
– Siedem?
– Tak mówi nasza religia. By jednak zaszło takie po-
łączenie, różnice nie mogą być zbyt duże.
– Różnice po tylu latach?! Po milionach lat?! Chyba geologiczne! – Nie bardzo rozumiałem, co w ogóle mówi.
– Ty powiedziałeś. My nie ingerujemy w wasze wybory. Chyba że efektem są trwałe zniszczenia, których nie jest w stanie zatrzeć nawet dryf kontynentów, gla-cjały i orogeneza nadchodzących epok geologicznych.
W takim przypadku dokonujemy korekty. Prostujemy ścieżki Pana. Przyspieszamy dzień tego, co objawiono wam jako Sąd Ostateczny.
– Świat zniszczony przez Skrata... Mój świat. Moja rzeczywistość alternatywna... – szepnął Staszek. – To przecież ślady, których nie zatrze nic! Nawet miliard lat.
Możecie to naprawić?!
– Tak. To anomalia, której nie możemy tolerować.
Ziemia przetrwała, lecz zniszczenia jej powierzchni
· 359 ·
Andrzej Pilipiuki rozproszenie atmosfery są zbyt wielkie, by nawet mi-liony lat zjawisk geologicznych zdołały je zatrzeć. Musimy to skorygować. Jednak nasze możliwości są ogra-niczone. Prawa, którymi rządzi się czas, są często ślepe i niezrozumiałe. Skrata powstrzymać musicie wy, Zie-mianie. Nie jestem Skratem. Nie jestem Iną. Moja – zawahał się na chwilę, nim znalazł odpowiednie słowo –
moralność jest zbliżona do waszej. Wasze pojęcia dobra i zła, choć czasem w aspektach nieaktualne, są dla mnie zrozumiałe. Powiedzmy, że zaproponuję pewien układ.
– Układ? – pochwyciłem. – Jeśli trzeba zniszczyć Oko Jelenia...
– Jestem tu także po to, by wam pomóc – przerwał
mi.
– Pomóc? – zdziwiłem się.
– Każdy ma jakieś życzenia, marzenia, pragnienia... –
Przeniósł spojrzenie na Staszka.
– Hela – szepnął. – Czy możesz ją wskrzesić?
– Wedle waszej religii wskrzesić może tylko Bóg na końcu czasów. Moja wiara defi niuje to inaczej, ale mieli-
śmy kilka tysięcy lat więcej na przemyślenia teologiczne.
– Odtworzyć. Mam resztki jej scalaka... I włosy.
Cały pukiel.
Zdjął z szyi woreczek.
– Kryształ jest nieodwracalnie zniszczony. – Kot najwyraźniej nie musiał nawet zaglądać do środka. – Zapis uległ uszkodzeniu i częściowemu utlenieniu. Nie da się na jego podstawie odtworzyć świadomej istoty. Nawet w postaci tak okaleczonego strzępu jaźni, jakim była Estera.
Читать дальше