Ryszard KAPUSCINSKI - Szachinszach
Здесь есть возможность читать онлайн «Ryszard KAPUSCINSKI - Szachinszach» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2011, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Szachinszach
- Автор:
- Жанр:
- Год:2011
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Szachinszach: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Szachinszach»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Szachinszach — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Szachinszach», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Weszli do restauracji i zajęli stolik na środku sali. Jeszcze czekali na kelnera, kiedy Mahmud zauważył, że przy sąsiednim stoliku siedzi dwóch krzepkich, rozleniwionych typów. Savakowcy! przebiegło mu przez myśl. Wiecie, powiedział do brata i Ferejduna, chodźmy bliżej drzwi. Zmienili miejsca, zaraz podszedł kelner. Ale w czasie, kiedy brat zamawiał dania, wzrok Mahmuda trafił na siedzących obok dwóch zalotnie ubranych przystojniaków, trzymających się za ręce. Savakowcy, którzy udają pedałów! pomyślał z lękiem i obrzydzeniem. Wolałbym usiąść pod oknem, zaproponował bratu, chcę zobaczyć, jak żyje bazar. Przeszli do nowego stolika. Ledwie jednak zaczęli jeść, kiedy na salę wkroczyło trzech mężczyzn. Bez słowa, jakby z góry mieli to ustalone, rozlokowali się przy tym samym oknie, z którego Mahmud miał widok na bazar. Jesteśmy obserwowani, odezwał się szeptem i jednocześnie zauważył skierowane w swoją stronę podejrzliwe spojrzenia kelnerów, których uwagę zwróciło, że Mahmud i jego towarzysze już trzeci raz zmienili miejsca. Pomyślał, że być może ich właśnie kelnerzy uważają za Savakowców przesiadających się z jednego końca sali w drugi w poszukiwaniu swojej ofiary. Stracił apetyt, jedzenie rosło mu w ustach. Odstawił talerz i dał głową znak do wyjścia.
Dotarli do domu brata i stamtąd postanowili udać się samochodem w góry, żeby na chwilę wydostać się z męczącego miasta i odetchnąć świeżym powietrzem. Jechali na północ, przez pachnącą jeszcze cementem dzielnicę nowobogackich — Shemiran, mijali luksusowe okazałe wille i pałacyki, komfortowe restauracje i domy mody, przestronne ogrody, ekskluzywne kluby z basenami i kortami. W tym miejscu każdy metr kwadratowy pustyni (bo wokół rozciągała się pustynia) kosztował setki, jeśli nie tysiące dolarów, a i tak trudno było go kupić. Był to zaczarowany świat elity dworskiej, inna ziemia, inna planeta. W pewnej chwili utknęli w kolumnie znieruchomiałych aut. Gdzieś w przodzie, ale nie było widać gdzie, musiała powstać jakaś przeszkoda. Stali długo, bez widoków na dalszą jazdę.
Znowu wojna buldożerów! stwierdził brat. Zaparkowali samochód na chodniku i dalej poszli piechotą. Po kwadransie powolnego marszu zobaczyli w perspektywie ulicy wznoszące się pod niebo tumany pyłu. Wzdłuż ulicy stały zakratowane wozy policyjne, a dalej widać było czarny, poruszający się tłum. Mahmud usłyszał krzyki i jęki. Przejechała ciężarówka i zobaczył, że wiezie ona przykryte szmatami zwłoki dwóch ludzi. Dobiegł go suchy odgłos strzałów. Kiedy podeszli bliżej, zobaczył ponad głowami tłumu, jak pięć żółtych, masywnych buldożerów tratuje dzielnicę lepianek. Potem zobaczył kobiety, które z krzykiem rzucały się pod buldożery, bezradnych kierowców zatrzymujących co chwilę maszyny i policjantów odpędzających pałkami ludzi, którzy własnym ciałem zastawiali swoje liche lepianki.
(„To jest właśnie wojna buldożerów, powiedział mi wówczas brat, trwa od kilku miesięcy. Wypędzają biedotę, ponieważ elita chce się tu budować. Tu jest najlepsze powietrze w mieście i tę dzielnicę ochraniają koszary. Działki, na których stoją te slumsy, zostały już rozdzielone, trzeba tylko wygonić mieszkańców i zburzyć ich domy. W ten sposób Shemiran rozbije otaczający go pierścień nędzy i superdzielnica będzie mogła rozwijać się dalej ku pożytkowi ludzi stojących najbliżej tronu. Ale mimo wszystko, dodał brat, nie idzie im to łatwo. Wśród mieszkańców tych lepianek fedaini zorganizowali prawdziwy ruch oporu. Przekonasz się, że stąd właśnie zacznie się pierwszy szturm na pałac”).
Ale Mahmud uważał brata za entuzjastę i nie wierzył tym przepowiedniom. Wrócili do samochodu i próbowali dojechać do gór bocznymi uliczkami. W końcu dotarli na miejsce i zagłębili się w skalne rumowiska. Usiedli w cieniu pochyłej skały i wtedy Gandżi wyjął z torby mały magnetofon, włożył do niego kasetę i nacisnął plastikowy klawisz. Mahmud usłyszał niski, bezbarwny głos:
„W imię Allacha litościwego, miłościwego!
Ludzie!
Obudźcie się!
Od dziesięciu lat szach mówi o rozwoju. Ale cały naród jest pozbawiony rzeczy najbardziej podstawowych. Szach czyni dziś obietnice na następnych dwadzieścia pięć lat. Ale naród wie, że obietnice szacha są pustym słowem. Rolnictwo zostało zrujnowane, pogorszyła się sytuacja robotników i chłopów, niezależność gospodarki jest fikcją. I człowiek ten ośmiela się mówić o rewolucji! Cóż to za rewolucja, która sparaliżowała siły narodu, która uzależniła naród i jego kulturę od obcej mu dyktatury? Wzywam studentów, robotników, chłopów, kupców i rzemieślników, aby przystąpili do walki, aby tworzyli ruch oporu, i chcę was zapewnić, że reżim ten jest bliski upadku.
Ludzie!
Obudźcie się!
W imię Allacha litościwego, miłościwego!”
W głośniku zapadła cisza. Czyj to głos? spytał Mahmud. To mówi Chomeini, odparł Gandżi.
Gandżi przywołał Mahmudowi świat, który w jego świadomości dawno się zatarł. Meczety, mułłowie, Koran, islam, Mekka. Mahmud, podobnie jak jego przyjaciele i znajomi, od lat już nie był w meczecie. Uważał się za racjonalistę i sceptyka, wszelka bigoteria budziła w nim niechęć, nie modlił się i nie wierzył.
(„W czasie tego spotkania Gandżi powiedział nam, że jest przemytnikiem kaset. Należał do grupy ludzi, którzy trudnili się przemytem kaset z apelami Chomeiniego. Chomeini przebywał wówczas na zesłaniu w małym irackim miasteczku Nadżaf. Był tam wykładowcą w medresie. Tam też nagrywano na kasety jego apele. Nic o tym dawniej nie wiedział, a trwało to od lat, wszystko było dobrze zakonspirowane. W swoich apelach Chomeini atakował każde wystąpienie, każde posunięcie szacha. Były to krótkie, kilkuzdaniowe komentarze mówione prostym, dobitnym językiem, zrozumiałe dla wszystkich i łatwe do zapamiętania. Każdy apel zaczynał się i kończył wezwaniem do Allacha oraz formułą — ludzie, obudźcie się! Kasety te były przemycane przez granicę, często drogą okrężną, przez Paryż i Rzym. Gandżi mówił wówczas, że dla zmylenia Savaku wiele tych apeli było umieszczonych na końcówkach taśm z nagraniami różnych zespołów bitowych. Taśmy były dostarczane umówionym ludziom, jednym z nich był właśnie Gandżi. Oni zanosili je do meczetów i oddawali mułłom. W ten sposób mułłowie otrzymywali instruktaż — co mają głosić w czasie kazań i jak postępować. Można by napisać całą rozprawę o roli kasety magnetofonowej w rewolucji irańskiej. Dla mnie wszystko to było wówczas sensacją, nie zdawałem sobie sprawy z zasięgu szyickiej konspiracji, a myślę, że szach również nie umiał sobie tego wyobrazić, nawet jeżeli dochodziły go na ten temat jakieś informacje. Tego dnia zrozumiałem, że istnieje obok mnie jakiś inny, podziemny świat, którego nie znam i prawie nic o nim nie wiem”).
Wrócili do miasta.
W następnych tygodniach pojawiły się nowe manifesty i listy protestacyjne. Odbywały się tajne odczyty i dyskusje. W listopadzie powstał komitet obrony praw człowieka i podziemne związki studenckie. Mahmud czasami odwiedzał pobliskie meczety, widział w nich tłumy ludzi, ale panujący tam klimat gorliwej nabożności pozostał mu obcy, nie umiał nawiązać z tym światem żadnego emocjonalnego kontaktu. Swoją drogą, mówił sobie, do kogo ci ludzie mają się zwrócić, gdzie pójść? Większość z nich nie umiała nawet czytać i pisać. Przed rokiem, może nawet przed miesiącem, przyszli do wielkiego miasta z zagubionych na pustyni i w górach wiosek, gdzie nic nie zmieniło się od tysiąca, lat. Znaleźli się w świecie niepojętym dla nich i wrogim, który ich oszukuje i wyzyskuje, który nimi pogardza. Szukają dla siebie schronienia, szukają ulgi i obrony. Wiedzą jedno, że w tej nowej i tak całkowicie nieprzychylnej rzeczywistości tylko Allach jest ten sam co na wsi, co wszędzie, co zawsze.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Szachinszach»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Szachinszach» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Szachinszach» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.