Zygmut Miłoszewski - Gniew

Здесь есть возможность читать онлайн «Zygmut Miłoszewski - Gniew» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 0101, Издательство: WAB, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Gniew: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Gniew»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Gniew — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Gniew», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– No i proszę. – Lopez zaśmiał się, klękając nad zwłokami. – Pierwszy podejrzany już jest.

– Z jej rozmowy z matką wynikało, że wybiera się do koleżanki, Luizy, i tam zanocuje. – Szacki zignorował zaczepkę.

– To pierwszy kierunek – powiedział Falk. – Czy faktycznie była umówiona z Luizą, czy z kimś innym. Kiedy wyszła, czy dotarła do koleżanki, co koleżanka wie, co wiedzą rodzice. Plus oględziny miejsca plus oględziny zwłok. Śnieg nas niestety pozbawił śladów na zewnątrz.

Bierut pokiwał głową, lustrując wzrokiem miejsce zbrodni. Coś mu nie pasowało.

– Dziwne – powiedział. – Głowę bym dał, że tutaj pachnie kawą.

Z tyłu jeden z techników parsknął śmiechem. Bierut wariat. Kawą mu na miejscu zbrodni pachnie.

Skończono rozstawiać lampy, na zewnątrz zamruczał niewielki generator i pomieszczenie zalało jaskrawe, białe światło. Nagle wszystko stało się niewygodnie widoczne, przede wszystkim młodość i piękno leżących na podłodze zwłok. Gdyby nie wybroczyny na szyi, mieniące się odcieniami granatu i bordo, dziewczyna wyglądałaby jak ofiara choroby, a nie zabójstwa. Spokojna, porcelanowa twarz, zamknięte oczy, czarne włosy rozsypane na podłodze, elegancki brązowy płaszczyk.

Lopez wyciągnął ze swojej walizeczki coś, co wyglądało jak niewielki modelarski pistolet do farb, i zaczął rozpylać jakąś substancję nad szyją denatki. Bierut nagle poczuł się żółtodziobem. Nie pamiętał wykładów z daktyloskopii aż tak dobrze. Czy można zdjąć odciski z ciała? Chyba tak, w nielicznych przypadkach, chyba właśnie za pomocą specjalnej żywicy epoksydowej. Wstydził się zapytać.

– Drugi kierunek to ten dom zły – mruknął Lopez, nachylając się nad twarzą ofiary, jakby chciał zacząć ją reanimować. – Byłem tu dziesięć lat temu, też zimą, może późną jesienią. Jak z korytarza skręcicie w lewo, to macie spalone pomieszczenie. W tym pomieszczeniu jest okno z kratą. Zamontowana dla bezpieczeństwa pewnie. Pożar był, przez tę kratę kobieta się spaliła, nie miała jak uciec. Nie zapomnę tego, żeśmy ją z tych prętów zeskrobywali, jak spalonego kotleta od grilla. Dom zły, mówię wam.

Nikt się nie odezwał. Stali w ciszy, słuchając syku rozpylacza i pomruku generatora. Drgnęli, kiedy tuż obok rozległ się głośny, przejmujący krzyk.

3

Falk ruszył w stronę drzwi, ale Szacki dał mu znak, żeby został. Ktoś musiał pilnować techników i nadzorować śledztwo. Domyślił się, kto krzyczał, i rozumiał, że jego obowiązkiem jest porozmawianie z rodzicami Wiktorii.

Spojrzał na zwłoki i dłonie mu się spociły, wróciło wspomnienie minionej nocy. Schował szybko ręce do kieszeni, wytarł je o podszewkę. Bezsensowny ruch, jakby ktoś mógł zobaczyć z daleka, czy mu się dłonie spociły. Ze zdumieniem zauważył u siebie typowe dla sprawców zbrodni zachowania. Zawsze uważał, że przestępcy są słabi, mało inteligentni, wręcz nierozgarnięci. Stąd wszystkie ich histeryczne, nielogiczne ruchy, które pchały ich prosto do więziennych cel, dla oskarżenia warte równie wiele, co przyznanie się do winy.

No i proszę, koniec końców okazuje się, że on sam niczym się nie różni.

Wyszedł przed dom i zmrużył oczy. Słońce co prawda nie wyszło zza chmur, ale było jasno, odbite od śniegu światło oślepiało oczy, przyzwyczajane od wielu tygodni do półmroku.

Przy bramie klęczała w śniegu Agnieszka Sendrowska, schylony mąż obejmował ją niezręcznie, jakby pomagał jej się podnieść. Kobieta patrzyła w kierunku Szackiego nie z bólem, ale z wyrzutem. Zrobił kilka kroków w jej stronę i zrozumiał, że jej nieruchomy wzrok nie był utkwiony w nim, lecz w ruinie za jego plecami.

– To niemożliwe – powiedziała. – To nie mogło wydarzyć się tutaj. Co to jest za klątwa. Przecież on nie żyje, to nie ma żadnego sensu. To nie jest Wika, to musi być pomyłka.

– Przykro mi – powiedział.

Dopiero teraz spojrzała na niego i na jej twarzy pojawił się grymas rozpaczy. Zrozumiała, że jeśli on był w środku, niepodobna, że to pomyłka.

– Czy wiecie, co się wydarzyło? – zapytał jej mąż głucho.

Szacki widział, że próbuje sprawiać wrażenie tego silniejszego, ale to w jego oczach była niepokojąca pustka kogoś gotowego skończyć ze sobą. Zobaczył to i pojął, że Wiktoria nie musi być wcale ostatnią ofiarą. Była to świadomość straszna, zachwiał się i prawie ukląkł obok Sendrowskiej. Chwycił się przekrzywionego metalowego słupka, pozostałości po ogrodzeniu.

Pomyślał, że więź ojca z adoptowanym dzieckiem może być silniejsza niż u matki. Macierzyństwo wykuwa się od dnia zero, kiedy zmęczona seksem para pada na poduszki. I jest to relacja bardzo biologiczna, pradawna, trochę pasożytnicza, pisana krwią, niedostępna dla mężczyzn i przez to wyjątkowa i tajemnicza. Dla ojca z kolei każde dziecko jest na swój sposób adoptowane, obce. Niezależnie od tego, czy widział, jak żona wypycha z siebie stworzenie, które wedle deklaracji ukochanej zawiera trochę jego genów, czy też wyszedł z domu dziecka, trzymając za rękę małą dziewczynkę, musi włożyć wysiłek w to, aby obcą istotę pokochać.

W oczach Sendrowskiego zobaczył to samo, co sam czuł wczoraj, widząc umierającą Helenę Szacką. Mężczyzna stracił swoją dziewczynkę i został z niczym. Bezcelowo funkcjonujący organizm, w którym komórki z przyzwyczajenia robią swoje, chociaż nikt tego od nich nie oczekuje.

– Nie wiemy – odpowiedział w końcu Szacki, mając wrażenie, że mówi to ktoś inny. – Kolega prowadzi śledztwo. Przepraszam, wiem, że to brzmi strasznie, ale musi z państwem porozmawiać jak najszybciej.

Sendrowski pokiwał głową, po czym utkwił w Szackim martwy wzrok. Prokurator włożył całą siłę woli w to, aby nie cofnąć się przed tym spojrzeniem.

– Ona jaśniała, wie pan? – powiedział. – Trudno to inaczej ująć. Ja wiem, że każdy rodzic powtarza, że jego dzieci są niezwykłe i jedyne w swoim rodzaju, ale umówmy się, mało które jest. Ona naprawdę była niezwykła, każdy to powie. Jakim trzeba być człowiekiem, jakim diabłem, żeby zgasić to światło? Jak to możliwe, żeby tyle zła zgromadziło się w jednym człowieku?

Szacki nie odpowiedział.

– Niech pan go złapie, dobrze? Nie po to, żeby wymierzyć sprawiedliwość, sprawiedliwość w tej sytuacji to puste słowo. Ale po to, żebym mógł spojrzeć mu w oczy i przekonać się, jak wygląda zło.

Szacki tylko pokiwał głową.

4

Udało mu się dotrzeć do głównej drogi, tam zawahał się chwilę i w końcu zamiast skręcić w lewo w stronę Olsztyna, skręcił w prawo, na Gietrzwałd i Ostródę. Przebył kilkaset metrów i korzystając z małego ruchu, złamał przepisy, przeciął podwójną ciągłą i zajechał na stację po przeciwnej stronie szosy.

Zaparkował przy reklamie nowych bawarskich hot dogów, zrobił sobie największą kawę w samoobsługowym ekspresie, zapłacił i wyszedł na zewnątrz. Za budynkiem stały dwa drewniane stoły z ławami, odgarnął rękawem śnieg i usiadł. Papierowy kubek postawił po prostu na zaśnieżonym blacie, śnieg wokół kubka szybko się stopił, wyglądało to jak animacja.

Szacki wszystko zauważał bardziej, każdy detal. Jakby chciał się nasycić, zanim pożegna się ze światem małych, śmiesznych rzeczy, których normalnie nie zauważamy, bo jesteśmy zbyt zaaferowani, zbyt poirytowani albo zbyt odkładający na później.

Musiał się przyznać, to nie ulegało wątpliwości. Rozwiązanie eleganckie, oczywiste, uwalniające go od wszystkich rozterek. Zbudował swoje życie na poszanowaniu prawa, to wymagało, żeby wyznał swoją winę. Proste rzeczy są proste.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Gniew»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Gniew» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Gniew»

Обсуждение, отзывы о книге «Gniew» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x