Zygmut Miłoszewski - Gniew
Здесь есть возможность читать онлайн «Zygmut Miłoszewski - Gniew» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 0101, Издательство: WAB, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Gniew
- Автор:
- Издательство:WAB
- Жанр:
- Год:0101
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Gniew: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Gniew»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Gniew — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Gniew», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Au – powiedziała halucynacja. – Błagam, powiedz, że jesteś samochodem.
Pokiwał głową, nie będąc w stanie wykrztusić słowa.
– Super. To wsiadajmy do tego grata i uciekajmy stąd. Nie masz pojęcia, co mi się przydarzyło.
Pogłaskał ją po włosach, jego ręka była mokra od płatków śniegu. Spojrzał na dłoń i zobaczył, że jeden z płatków nie rozpuścił się, tkwił w zagłębieniu pomiędzy linią życia i linią rozumu, jakby był ciepłoodporny. Nowy rodzaj śnieżnych płatków, importowanych z Chin, żeby centra handlowe łatwiej mogły sterować magią Bożego Narodzenia?
Spojrzał na włosy swojej córki, która tymczasem odzyskiwała pomału swój wyjściowy, lekko skrzywiony wyraz twarzy, mówiący: „Okej, ale o co chodzi?”. Miała we włosach więcej sztucznych płatków śniegu. Miała je też na swoim czarnym golfie. Wziął jeden z nich, chwycił między kciuk i palec wskazujący, ścisnął.
I zrozumiał.
– Tato? Wszystko okej? Bo ja naprawdę bym chętnie usiadła w cieple.
Kulka styropianu.
Rzucił ją na ziemię i poszedł z Helą w stronę samochodu, nie oglądając się za siebie.
Później
Rozdział 8
czwartek, 5 grudnia 2013
Międzynarodowy Dzień Wolontariusza. Urodziny obchodzą Józef Piłsudski (146), Walt Disney (112) i Dworzec Centralny (38). W wieku 95 lat umiera Nelson Mandela. Inny legendarny światowy przywódca Lech Wałęsa tryska zdrowiem. Uczestniczy w premierze filmu o sobie na Kapitolu w Waszyngtonie, a po projekcji komentuje, że nie może się doczekać, jak jego życie pokażą inni filmowcy. Komisja Europejska blokuje budowę nowego gazociągu, który przez Morze Czarne miał omijać Ukrainę. Watykan powołuje komisję do zwalczania pedofilii wśród księży. Tymczasem w Polsce ciekawie. Sąd najwyższy uchyla rejestrację Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej, tłumacząc w uzasadnieniu, że nie ma takiego narodu. W Poznaniu uniwersytecka dyskusja o gender kończy się awanturą i interwencją funkcjonariuszy policji. Pomorze atakuje przybyły z Niemiec orkan „Ksawery”. Warmia i Mazury pod śniegiem. W Olsztynie pierwszy dzień zimy. Całe miasto stoi w korkach. Raz, że śnieg. Dwa, że znienacka remont newralgicznego punktu przy placu Bema postanowiono przesunąć na godziny szczytu. Kierowcy mdleją z wściekłości, a prezydent mówi o centrum zarządzania transportem publicznym, zapowiadając, że kiedy nastanie złota era tramwaju, specjalne kamery będą sterować światłami. Cieszą się pasażerowie, cieszą się też studenci, bo uniwersytet zapowiada, że na kampusowej górce powstanie wyciąg narciarski.
1
Polska jest brzydka. Oczywiście nie cała, żadne miejsce nie jest całkowicie brzydkie. Ale jak wyciągnąć średnią, to Polska jest brzydsza niż jakikolwiek kraj w Europie. Nasze piękne góry nie są ładniejsze od czeskich czy słowackich, o Alpach nie wspominając. Nasze pojezierza to daleki cień skandynawskich. Plaże lodowatego Bałtyku rozśmieszają każdego, kto odwiedził kiedykolwiek te nad Morzem Śródziemnym. Rzeki nie przyciągają podróżujących jak Ren, Sekwana czy Loara. Reszta to nudny, płaski teren, częściowo zalesiony, ale też żadne puszcze Śródziemia to to nie są, w porównaniu z dzikimi ostępami Norwegii czy krajów alpejskich wypadamy blado.
Nie ma cudów natury, które zdobiłyby okładki międzynarodowych albumów podróżniczych. Niczyja to wina, po prostu osiedliliśmy się na nudnych, rolniczo obiecujących terenach i tyle. Co wyglądało sensownie w epoce trójpolówki, w czasach międzynarodowej turystyki już takie oczywiste nie jest.
Nie ma też miast ładnych w całości. Nie ma Sieny, Brugii, Besançon, Bazylei czy chociażby Pardubic. Są miasta, w których jak dobrze spojrzeć i za bardzo nie obracać głowy, a już broń Boże nie iść przecznicę dalej, można zobaczyć ładny fragment.
Niczyja to wina. Tak jest i tyle.
Ale są chwile, kiedy Polska jest najpiękniejszym miejscem na świecie. To majowe dni po burzy, kiedy zieleń jest soczysta i świeża, chodniki lśnią wilgocią, a my wszyscy zdjęliśmy po raz pierwszy od pół roku płaszcze i czujemy, że udziela nam się potęga sił natury.
To sierpniowe wieczory, rozkosznie rześkie po całym dniu żaru, kiedy zapełniamy ulice i ogrody, żeby zaczerpnąć powietrza, złapać końcówkę lata i czekać na spadające gwiazdy.
Ale przede wszystkim to pierwszy prawdziwy zimowy poranek, kiedy wstajemy razem z dniem po całonocnej śnieżycy i widzimy, że świat za oknem zamienił się w bajkową scenerię. Wszystkie mniejsze defekty zostały zakryte, te większe ciut przysłonięte, a najgorsze brzydactwa zyskały szlachetną w swojej prostocie, białą, lśniącą oprawę.
Jan Paweł Bierut siedział na ławeczce w kwaterze dziecięcej cmentarza komunalnego przy ulicy Poprzecznej. Oddychał głęboko mroźnym powietrzem i rozkoszował się zimowym porankiem, który zamienił ponurą nekropolię w fantastyczny pejzaż, krzyże wystawały z niepokalanego białego puchu jak maszty statków żeglujących po obłokach.
Nie chciał psuć tej kompozycji, dlatego zmiótł z małego nagrobka tylko tyle śniegu, żeby można było przeczytać nazwisko dwuletniej niespełna Olgi Dymeckiej. Zapalił lampkę, przeżegnał się, zmówił modlitwę za zmarłych i dodał parę słów od siebie, prosząc jak zwykle moce niebieskie, aby nie zapomniały o placu zabaw jak należy. Jeśli te brzdące po śmierci nie rosną, to pewnie nudzi im się w towarzystwie rozmodlonych dorosłych, a wypasiona zjeżdżalnia i karuzela nie powinny chyba obrazić boskiego majestatu.
Policjant nie był spokrewniony z małą Olgą, nie była ona mu też w inny sposób bliska. Podobnie jak kilkanaścioro innych dzieci, do których regularnie przychodził w rocznicę ich śmierci.
Wiedział, że ludzie albo się śmiali z niego, albo dziwili temu, że absolutnie nic na nim nie robiło wrażenia. Zwykle żółtodzioby w dochodzeniówce rzygały jak koty przy pierwszych wzdętych utopcach czy wtopionych w tapczan staruszkach, odnalezionych po trzech tygodniach rozkładu w upalnym lipcu. Zdarzały się zwłoki, kiedy nawet doświadczeni dochodzeniowcy robili się bladzi i wychodzili na papierosa. Bierut nie. On potrafił funkcjonować na miejscu odnalezienia zwłok tak samo jak w miejscu kradzieży telefonu komórkowego. Po prostu trzeba wykonać określone czynności i on je wykonywał. Nawet mroczna historia o roztopieniu żywcem Piotra Najmana nie poruszyła w nim żadnej struny. Rozumiał, że to wyjątkowo ponura zbrodnia, ale nie przeżywał tego tygodniami, apetytu nie stracił, nie miał przyspieszonego tętna.
Jan Paweł Bierut pracował bowiem dziesięć lat w drogówce i wiedział, że nigdy nie zobaczy nic gorszego niż to, czego musiał się naoglądać na polskich drogach. Widział pięcioosobowe rodziny jadące na wakacje, wymieszane razem z zabawkami, prowiantem i materacami do pływania, jakby ktoś to wszystko wrzucił do blendera. Pamiętał rowerową wycieczkę ojca i dwójki synów, wszyscy rozwleczeni na trzystu metrach drogi, dwa dni zbierali ich szczątki. Obserwował kubełkowe foteliki, w których zostały tylko części pasażera. Zdarzyło mu się wziąć odciętą przez źle zamontowane pasy dziecięcą głowę za piłkę do gry. Widział, jak śmierć zrównuje pasażerów używanych skód i nowych bmw. Ta sama krew, te same białe kości, w ten sam sposób przebijające poduszki powietrzne.
Wychowany na wierzącego katolika i nawet praktykujący, po swoim pierwszym letnim sezonie w drogówce stracił wiarę kompletnie. Świat dopuszczający do takich wydarzeń nie mógł mieć żadnego gospodarza, nigdy żadna prawda nie była dla Bieruta tak oczywista. Bez żalu i bez wyrzutów sumienia odwrócił się od Boga i od Kościoła, z zimną pewnością kogoś, kto wie.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Gniew»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Gniew» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Gniew» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.