Zygmut Miłoszewski - Gniew

Здесь есть возможность читать онлайн «Zygmut Miłoszewski - Gniew» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 0101, Издательство: WAB, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Gniew: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Gniew»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Gniew — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Gniew», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Pieprzenie.

– Logiczny wybór.

Nie skomentowała. Może dlatego, że wcześniej w jego głosie brzmiała determinacja, a w ostatnim zdaniu jedynie smutek.

3

Czwarta.

Gapił się na zakreślony kilkakrotnie napis „KOŚCI” i myślał, czy można jakoś wpasować pojedyncze kości w schemat warmińskiego inkwizytora (mediom spodobałaby się ta ksywka) i czy istnieje jakikolwiek sposób, żeby zidentyfikować te szczątki. Klucz, który pozwoliłby mu zawęzić grupę osób, których DNA trzeba porównać.

Dwie męskie dłonie. Interpretacja się narzucała. Jakiś damski bokser trafił na czarną listę inkwizytora. I szybko stracił swoje ulubione narzędzia. Tylko to czy też życie? Nie wiadomo. Do tej pory zakładali, że życie. Że bezręki umarł w ten sam sposób, co Najman, rozpuszczony żywcem w ługu, wskazywały na to ślady żelaza na palcach, dowody, że za wszelką cenę próbował się wydostać z żeliwnej rury.

Ta myśl sprawiła, że zamarł. Do tej pory cały czas udawało mu się odsuwać od siebie myśli o Heli. O tym, w jakiej sytuacji się teraz znajduje. Bał się, że wpadnie w histerię, a wtedy zacznie tracić czas. Ale teraz, kiedy pomyślał o żeliwnej rurze, nagle wyobraził sobie swoją córkę, której towarzyszył od minuty zero, zamkniętą w takim w miejscu, i momentalnie stracił oddech, łzy stanęły mu w oczach.

Chwilę trwało, zanim się uspokoił.

Histerią jej nie pomożesz, powtarzał sobie, histerią jej nie pomożesz.

Uznał, że jeśli właściciel dłoni zginął, ustalenie jego tożsamości jest praktycznie niemożliwe. Ale jeśli tylko pozbawiono go dłoni, być może wcześniej trzymając w rurze jakiś czas – to by tłumaczyło, że w paroksyzmie strachu usiłował się z niej wydostać i doprowadził swoje palce do takiego stanu. Taka wersja dawała nadzieję. Zarówno na oddziałach chirurgii, jak i u dostawców protez powinni pamiętać faceta, który nagle stracił obie dłonie.

I kosteczki słuchowe. To dopiero była zagadka. Komplet damski i komplet męski. Nie rozumiał, w jaki sposób narząd słuchu może stać się elementem przemocy. Ktoś słuchał niewystarczająco aktywnie? Był głuchy na emocjonalne problemy swojej żony? To jakaś bzdura, poza tym jeden komplet jest damski. Może chodzi o dzieci? Rodzice, którzy nie słuchali swoich dzieci, bo woleli robić grilla. Szacki nie potrafił się zmusić do podążenia tym tropem.

Musi chodzić o coś innego.

Wstał, stanął przy oknie. Idealna czerń ciągle była czarna, ale miasto powoli budziło się do życia, dawno już zauważył, że ludzie wstawali tu wcześniej, wcześniej też kończyli pracę. Zganił się za to, że mu myśli uciekają ku nieważnym sprawom.

Ktoś ginie. Bo doprowadził do czyjejś śmierci.

Ktoś traci głos, bo kogoś poniżał.

Ktoś traci dłonie, bo bił.

Wszystko jasne.

Ktoś traci słuch, bo?

Odwrócił się od okna, zaczął chodzić po gabinecie, zrobił kilka kółek wokół biurka, usiadł, nerwowo poprawił powyciągane z akt protokoły, żeby równo leżały.

I wtedy doznał olśnienia.

Sam przecież dopiero co o tym mówił w radiu. Sam dopiero co apelował do świadków przemocy, żeby pozostali czujni, żeby nie liczyli, że sprawa rozwiąże się sama. Że od ich postawy może zależeć czyjeś nawet nie szczęście, ale zdrowie i życie.

Widocznie właściciele kosteczek nie zareagowali na czas. Mleko się wylało, a warmiński inkwizytor uznał, że należy im się za to kara. Dotkliwa, ale nie bardzo dotkliwa, bo jednak stracili słuch tylko w jednym uchu.

Szacki złapał się na myśli, że jeśli jego przypuszczenia są trafne, to chyba potrafiłby zrozumieć motywy szalonego sprawcy. Ba, jego niewielka część się nawet z tymi motywami solidaryzowała. Świadkowie przemocy, którzy stali i dłubali w nosie, zamiast donieść policji, że dzieje się coś złego, byli w świetle prawa bezkarni, ciążący na nich obowiązek złożenia doniesienia był obowiązkiem moralnym, a takie zazwyczaj wszyscy mają w dupie. Szacki oczywiście chętnie włączyłby do kodeksu przynajmniej grzywny za niereagowanie, ale skoro już tych grzywien nie ma, cóż, okaleczenie może wydawać się ekstremalne, ale jeśli czyjaś bierność doprowadziła do śmierci...

Naprawdę, od biedy mógł się z tym zgodzić.

Tylko jak znaleźć kogoś, kto został pozbawiony słuchu? Wysłać kogoś, żeby obdzwonił oddziały laryngologiczne w regionie?

– Kurwa – powiedział do siebie.

Jak mogłem tego nie zauważyć, pomyślał. Starzeję się chyba.

Piąta.

Uznał, że potrzebuje sojusznika, nawet jeśli ten sojusznik nie będzie we wszystko wtajemniczony. Sam nie da rady przeprowadzić planu, który ułożył w głowie.

Chwilę się wahał, obracając w ręku telefon. W końcu podjął decyzję i zadzwonił do Jana Pawła Bieruta.

4

Przekonanie o własnej śmiertelności to nie jest rzecz wrodzona, lecz nabyta, nabywa się ją około trzydziestki, czasami wcześniej, jeśli rodzą nam się dzieci i nagle zaczynamy się bać, że nie będziemy mogli zawsze z nimi być. Bezdzietna szesnastolatka oczywiście intelektualnie pojmuje i akceptuje fakt, że wcześniej czy później będzie musiała umrzeć, ale emocjonalnie nie potrafi się tym przejąć. Może odrobinę, na tej samej zasadzie, na jakiej przejmujemy się wojną w Syrii, oglądając wiadomości. No tak, jest to straszne i w ogóle, te dzieci pozabijane i ci uchodźcy, ale trzeba sprawdzić lazanię w piekarniku, bo za chwilę przychodzą goście. Dlatego prokuratorówna Helena Szacka po początkowym etapie zdezorientowania i przerażenia z apetytem pałaszowała śniadanie, przywiezione jej z McDonalda przez porywaczy. Zwykle stroniła od takiego jedzenia, ale uznała, że tym razem jest w stu procentach rozgrzeszona. Dlatego zjadła jakieś bułkodziwolągi, które w fast foodach pojawiają się w ofercie śniadaniowej, zapiła ogromnym czekoladowym shake’iem i walnęła się na pryczę z dużym kubkiem mlecznej kawy.

Starała się myśleć logicznie. Przez całe życie słyszała od taty: „Najpierw myślimy, potem robimy”. Zwykle albo o tym nie pamiętała, albo miała to w dupie, ale teraz uznała, że jeśli czyjeś rady mogą się przydać w jej sytuacji, to rady doświadczonego prokuratora.

Nie pamiętała momentu porwania. Wracała do domu koło parku nad Łyną i zapewne została w jakiś sposób pozbawiona przytomności, bo następne, co pamiętała, to przebudzenie w środku nocy w tym pomieszczeniu. Z kacem i nieprzyjemnym smakiem w ustach, co zapewne wskazywało na to, że użyto jakiegoś chemicznego środka. Nie miała żadnych ran, śladów brutalnego obchodzenia się, odcisków po więzach, siniaków. Na szczęście nikt się też do niej nie dobierał, a to była pierwsza paniczna myśl, jaka ją wypełniła po przebudzeniu.

Bilans w sumie pozytywny jak na ofiarę porwania.

Nie nosiła zegarka, telefon jej zebrali, ale od jej przebudzenia do świtu musiało upłynąć około trzech godzin. Co oznaczało, że od chwili porwania do przebudzenia upłynęło około ośmiu, dziewięciu godzin. Co oznaczało, że może być wszędzie. Pod Olsztynem, pod Ostródą albo pod Wrocławiem. Raczej w Polsce, ponieważ całe wyposażenie jej celi pochodziło z kraju lub z firm popularnych w Polsce.

Pomieszczenie znajdowało się na parterze jednorodzinnego domu, nie starego, ale też niezbyt nowego. Pachniało niezamieszkaniem. Za zakratowanym oknem widziała kawałek zapuszczonego trawnika i ścianę mieszanego lasu. Miejsce musiało być odludne, ponieważ mogła uchylić okno, nie pozwolono by na to, gdyby krzykiem mogła wezwać sąsiadów.

Dlatego nie krzyczała. I sił szkoda, i jeszcze mogłaby kogoś zdenerwować.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Gniew»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Gniew» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Gniew»

Обсуждение, отзывы о книге «Gniew» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x