Zygmut Miłoszewski - Gniew

Здесь есть возможность читать онлайн «Zygmut Miłoszewski - Gniew» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 0101, Издательство: WAB, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Gniew: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Gniew»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Gniew — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Gniew», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Miał wielką ochotę zadziałać w ten klasyczny sposób, każdy neuron w jego głowie krzyczał, żeby właśnie tak postąpić. Każdy? Prawie każdy. Garstka broniła się, twierdząc, że sprawca musiał przewidzieć takie rutynowe działania. Więcej, zapewne ich oczekiwał. I dlatego właśnie on musiał postąpić odwrotnie. Ukryć przed światem fakt porwania, nie informować nikogo, samemu rozwiązać zagadkę i dopiero wtedy uderzyć.

Myślał o sporze Falka i Klejnockiego. Asesor twierdził, że nie można porównywać tej sytuacji do stosów, zabójstwa dokonanego w jakiejś leśnej chacie do publicznej egzekucji, która miała przyciągnąć tłumy i poinformować, co wolno, a czego nie wolno. Klejnocki argumentował, że może cała sprawa ma się stać publiczna i widoczna dopiero wtedy, kiedy sprawca uzna to za stosowne. I wygląda na to, że miał rację. Budowanie stosu przedwcześnie wzięli za egzekucję.

Płomień miał zapłonąć, kiedy publiczność będzie odpowiednio podniecona i odpowiednio przygotowana. To miało sens. Stos trzeba podpalać wtedy, kiedy tłum wypełnił rynek i nie wyjdzie, dopóki nie dostanie swojej dawki krwi i sensacji. Kto przy zdrowych zmysłach spaliłby czarownicę mimochodem i bez promocji, tak, że większość miasta byłaby przekonana, że jakiś mały pożar wybuchł w centrum, ale chyba szybko go ugasili.

Pytanie, jak się zachowa sprawca, jeśli zobaczy, że wbrew jego oczekiwaniom nie zostaje rozpętana wielka histeria w związku z zaginięciem dziecka prokuratora.

Tak, to było dobre pytanie. Szacki wstał i zaczął chodzić wokół swojego biurka. Za oknem rządziła najczarniejsza noc. W czarnej zielonej dziurze nie migały żółte światełka maszyn budowlanych, dawno wyłączono iluminację katedry. Czerń i nic więcej.

Jak się zachowa?

Na początku pewnie będzie czekał. Popijał yerba mate czy co tam popijają zaburzeni, coś zdrowego pewnie, gapił się w Polsat News, słuchał Radia Olsztyn i odświeżał co pół minuty główną stronę lokalnego portalu informacyjnego. Do południa będzie spokojny, po południu zacznie się zastanawiać, o co chodzi, a wieczorem uzna, że zachowanie Szackiego i organów ścigania musi stanowić element strategii. Jeśli ma jakieś dojścia (co podejrzewał Klejnocki) w policji albo w prokuraturze, spróbuje się dowiedzieć, jaka to strategia. Jeśli się nie dowie, poczuje niepokój.

I wtedy może uznać, że trzeba przeorganizować plan. I że lepiej zrealizować go z okrojoną publicznością, niż nie zrealizować w ogóle.

Prokurator Teodor Szacki doszedł do takiego wniosku, wrócił do biurka i usiadł ciężko.

Jego wewnętrzne przekonanie zgadzało się z wynikiem logicznego wnioskowania: jeśli chce ocalić Helę, musi to zrobić dzisiaj i musi to zrobić sam. Wtajemniczenie kogokolwiek w jego sytuację i jego zamiary jest zbyt ryzykowne.

Miał kilkanaście godzin. Może mniej, na pewno nie więcej.

Trzecia.

Wybór odpowiednich czynności wydawał się kluczowy. Mógł przypuszczać, że najbardziej oczywiste rozwiązania zostały przewidziane przez jego przeciwnika i nie przyniosą żadnego rezultatu. Czyli rzucenie się do gardła żonie Najmana i jego wspólniczce nie ma sensu. Jest nadzieja, że Bierutowi uda się znaleźć kochankę widmo, ale nie mógł sobie teraz pozwolić na nadzieję. Oczywiście to pomoże, jeśli ją znajdzie, ale teraz musi założyć, że to się nie stanie.

Co może zrobić, czego nie zrobił, a co jest na tyle nieoczywiste, że ten cholerny świr tego nie przewidział?

Dłuższą chwilę rozważał wariant, że sprawa kata z Równej i Najmana się wiążą, że faceta bez strun głosowych trzeba dopisać do listy ofiar obok samego Najmana oraz właścicieli dłoni i kosteczek słuchowych. Intuicja mu podpowiadała, że marnuje czas, tego faceta z Równej nikt nie rozpuścił, nikt nawet nie próbował rozpuścić, po prostu ktoś spuścił mu srogi wpierdol za znęcanie się nad żoną, nie pierwszy to taki przypadek i nie ostatni. Pewnie rodzina ofiary, jakiś brat albo szwagier. Ale to nie był zwykły wpierdol. Został poważnie okaleczony, a mimo to zadbano o to, żeby nie umarł.

Dlaczego?

Może dlatego, że jego żona też nie umarła.

Postukał długopisem w kartkę papieru, którą miał przed sobą.

– Okej – powiedział, jego zachrypnięty głos w pustym i idealnie cichym gabinecie zabrzmiał nieprzyjemnie. Szacki wzdrygnął się, jakby odkrył, że ktoś stoi za jego plecami. – Spróbujmy.

Postanowił rozważyć wersję, że jakiś fanatyk sprawiedliwości wymierza karę sprawcom przemocy domowej. I zamierza zaprowadzić porządek nie w sądach, ale rozpalając stosy. Chemiczne stosy, w których płomienie zastępuje wodorotlenek sodu.

Ale ponieważ jest sprawiedliwy, nie morduje ich jak popadnie, tylko wymierza sprawiedliwą karę. Dlatego faceta z Równej okalecza, dbając o to, żeby nie umarł. Cholera wie, dlaczego w taki akurat sposób okalecza, może wie coś, czego oni, jako śledczy, nie wiedzą. Przemoc psychiczna, słowne poniżanie, agresja, krzyk, wmawianie kobiecie, że jest nic niewartym niczym. Zabrano mu narząd mowy, żeby nigdy już więcej nikogo nie skrzywdził słowem.

Skrzywił się.

Wydumane.

Tyle tylko że wtedy śmierć Najmana musiałaby być karą za czyjąś śmierć. Wzruszył ramionami. Żona Najmana żyje i w miarę dobrze się miewa, dziecko tak samo, wspólniczka też. Żadna o dziwnych zdarzeniach z jego przeszłości nie wspominała, a po jego śmierci nie było powodu, żeby strach przed mężem i wspólnikiem je powstrzymywał. Najman nie figurował też w żadnej bazie danych, nie tylko nie został skazany, ale też nie oskarżono go, nie przedstawiono zarzutów w żadnej sprawie.

Nagle do głowy przyszedł mu jeden pomysł. Sięgnął na półkę, ale okazało się, że jeszcze nie ma kpk po ostatniej nowelizacji, szybko znalazł właściwy dokument w komputerze.

Tego się pan szaleniec nie spodziewa.

2

Nie ma mowy, żeby powiedziała to przy nim głośno, ale od lat nie było jej tak dobrze. Przejechała dłonią po tak bujnym, że aż komediowym zaroście na jego klatce piersiowej. Czarne włoski kręciły się mocno; kiedy rozczesywała je palcami, prostowały się, a potem znów skręcały jak sprężynki. Kiedy tańczyli, zawsze miał gładką, wydepilowaną klatę.

Dotknęła wskazującym palcem jego jabłka Adama i esowatym ruchem poprowadziła linię przez zarośnięty mostek wokół pępka (nie cierpiał, jak się go tam dotyka), przez wzgórek łonowy i wzdłuż jego ciągle ciepłego i wilgotnego od jej wnętrza członka.

Miała nadzieję, że się podda jej dotykowi, ale on zamiast tego pocałował ją na odczepnego, wstał i podszedł do okna. Chłopięcej budowy, smukły w sposób charakterystyczny dla tych, którzy w młodości intensywnie trenowali.

– Brakowało mi ciebie – powiedziała.

Edmund Falk pokiwał głową twierdząco, ale nie odwrócił się w jej stronę.

– Coś z tym zrobimy?

– W sensie?

– W sensie, że skoro mieszkamy w jednym mieście, to nie jest szczególnie trudne, żeby nam brakowało siebie mniej.

Wstała i podeszła do niego. Mieszkała na najwyższym piętrze bloku na Jarotach, ze wspaniałym widokiem na miasto. Tym bardziej wspaniałym, że nieoszpeconym blokiem, w którym się znajdowali.

– Myślałem o tym – powiedział, a z jego głosu ulotniła się miękkość wywołana seksem. – Długo myślałem. I to nie ma sensu z bardzo wielu powodów.

– Teraz w prokuraturze obowiązuje celibat? – zapytała z przekąsem, nie chcąc po sobie poznać, jak bardzo ją uraziła ta wypowiedź.

– Wiesz, że nie o to chodzi. Jestem na asesurze, jak zdam egzamin prokuratorski, to może zostanę tutaj, a może mnie wyślą na drugi koniec Polski. Robienie planów życiowych w moim wypadku byłoby nielogiczne. Wiązanie się z kimś wręcz okrutne. Poza tym to, co robię. Mam wrażenie, że to mnie zmienia. Bardziej, niż myślałem. Nie chcę, żeby zmieniało też innych, zwłaszcza ciebie.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Gniew»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Gniew» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Gniew»

Обсуждение, отзывы о книге «Gniew» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x