Zygmut Miłoszewski - Gniew
Здесь есть возможность читать онлайн «Zygmut Miłoszewski - Gniew» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 0101, Издательство: WAB, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Gniew
- Автор:
- Издательство:WAB
- Жанр:
- Год:0101
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Gniew: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Gniew»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Gniew — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Gniew», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Postawił szklankę na blacie i odkręcił zakrętkę, pod spodem kwitła puszysta biała pleśń. Czyli otwierał.
Wylał sok do zlewu, nalał sobie wody i usiadł przy stole w kuchni.
I poczuł, że jest głodny, i dopiero wtedy zrozumiał, że nie czuje zapachu ciepłego posiłku. Nauczony doświadczeniem ubiegłego tygodnia nie zaczął się drzeć, tylko sprawdził, czy nie ma żadnych SMS-ów od córki, a potem zadzwonił do Żeni. Dowiedział się, że bachor nie meldował się u niej, nie usprawiedliwiał, nie prosił o wybaczenie. W ogóle nic.
Może to i lepiej, pomyślał, tym razem nie umknie karzącej ręce sprawiedliwości.
Zaczął do niej wydzwaniać, nie mogąc wyjść ze zdumienia, że mimo wszystko wczorajszy wieczór potraktowała jako zwolnienie z jedynego obowiązku domowego. Wprost się pytała, wprost zaprzeczył, a ona i tak olała sprawę. O co chodzi? To jakiś rodzaj upośledzenia? Może coś zbroiła, o czym nie wiedział, i podświadomie robi wszystko, aby zasłużyć na karę i awanturę? A może hormony sprawiają, że traci nad sobą kontrolę do tego stopnia?
Oczywiście nie odbierała. Niewiarygodne. Wysłał jej przykrego SMS-a i postanowił zrobić makaron z pesto, żelazny punkt w menu wszystkich tych, którzy nie lubią gotować, ale śmierć głodowa im się nie uśmiecha.
Dziewiętnasta.
Żenia wróciła tuż przed Faktami, co przyjął z ulgą, ponieważ nie mógł sobie poradzić z narastającym niepokojem. Wcześniej w ramach czynności zastępczych trochę sprzątał, trochę zajął się gotowaniem. Znalazł w zamrażarce pęczek zielonych szparagów, ugotował je na parze, pokroił i dodał do makaronu z pesto. Do tego trochę startego bursztynu, który cenił bardziej od parmezanu, wygrzebana ze spiżarki butelka hiszpańskiego wina na czarną godzinę i voilŕ , ekskluzywna kolacja gotowa.
– Zadzwoń do niej, niech zje z nami – powiedziała Żenia, siadając do stołu.
– Są tylko dwie porcje.
– Przestań, zadzwoń.
– Nie.
– To zadzwoń, żeby przynajmniej wiedzieć, że wszystko okej.
– Dzwoniłem, nie odbiera.
Oczywiście brew powędrowała jej do góry jak na kreskówce.
– Aha. A jak myślisz: dlaczego?
Myślał przez chwilę, mieszając kluski. Mało to było światowe, ale lubił, jak się duża ilość sera rozpuszczała w makaronie.
– Czekaj, spróbuję sobie przypomnieć kilka najpopularniejszych ściem. W Warszawie zwykle nie mogła odebrać, bo akurat była w metrze, właściwie prawie zawsze była w metrze, zapewne chodziła na piechotę tunelami. Tutaj nawet tramwaju nie ma, więc odpada. Czyli że bateria jej się rozładowuje albo wyciszyła telefon, jako grzeczna uczennica, i zapomniała, albo schowała głęboko do torby, żeby jej źli olsztynianie nie napadli, nie skradli cacuszka. Często też się przytrafiają najrozmaitsze awarie. Ostatnio popularna jest metoda „na mżawkę”. Coś się takiego dzieje, jak dzwoni z dworu, że się jej telefon zawiesza. Zawsze jak tego słucham, jedna rzecz mnie zastanawia.
– No?
– Czy ona nie wie, czym ja się zajmuję? Że po dwudziestu latach słuchania przeze mnie najróżniejszych złoczyńców i rzezimieszków przynajmniej z szacunku wobec ojca powinna przygotować jakieś przemyślane kłamstwo? Najbardziej mnie chyba to rani, że chce mnie okłamać na odpieprz się. Myślę wtedy, że nie szanuje mnie jako prokuratora.
Rozdzwoniła się jego leżąca obok komórka. Zerknął na wyświetlacz. Nie Hela, nikt z jego listy kontaktów, ale też nie zastrzeżony numer.
– No i proszę – powiedział, sięgając po telefon. – Dam na głośnik, żebyś słyszała, jak ściemnia, że jej się telefon rozładował, najpierw szukała ładowarki, nie znalazła i teraz dopiero od koleżanki dzwoni, wcześniej nie chciała, bo koleżanka ma tylko grosze na koncie. Zobaczysz.
Odebrał.
– Tak?
– Czy pan prokurator Szacki? – zapytał damski głos. Młody, ale nie bardzo młody.
Przełknął ślinę. Dopadła go straszna myśl, że to dzwoni ktoś z policji albo z pogotowia.
– Słucham.
– Nazywam się Natasza Kwietniewska, dzwonię z pisma „Debata”. Chciałam się, po pierwsze, przedstawić, bo na pewno będziemy dużo pracować...
– Ja już nie pracuję.
– Słucham?
– Jest po siódmej. Siedzę w domu i jem kolację. Nie pracuję.
Żenia westchnęła i oparła brodę na splecionych dłoniach, uśmiechając się słodko, najwyraźniej zadowolona, że może sobie posłuchać tej rozmowy.
– No wie pan, ale my pracujemy. W mediach godziny są względne. Chciałam prosić o komentarz do dzisiejszej rozprawy pana Adamasa. Jak pan skomentuje fakt, że artysta jest prześladowany, a jego prace są cenzurowane przez funkcjonariuszy prawa pod pretekstem naruszenia przestrzeni publicznej?
Spojrzał na Żenię i wzruszył ramionami. Nie miał pojęcia, o co chodzi. Wyszeptała do niego „I-wiń-ski”. Coś zaczęło mu świtać, w radiu słyszał, że ktoś przypomniał Iwińskiemu jego przeszłość w PZPR, zawieszając stosownej treści tabliczkę na biurze poselskim polityka.
Właściwie powinien poprosić o telefon nazajutrz. Właściwie.
– Proszę zrozumieć, że treść rzeczonej pracy nie ma tu nic do rzeczy, dlatego nasze działanie trudno nazwać cenzurą – powiedział poważnym tonem. – Chodzi wyłącznie o jej estetykę. Nasz urząd został zobowiązany, wynika to z dyrektyw unijnych, do ścigania osób, które swoimi działaniami oszpecają przestrzeń publiczną. Praca pana Adamasa naszym zdaniem nie była wystarczająco estetyczna.
– Ale jak pan myśli, jakie mogą być efekty restrykcyjnego stosowania takiej dyrektywy?
– Oceniamy, że w Olsztynie będzie to się wiązało z wyburzeniem około dwudziestu procent miejskiej zabudowy – powiedział i rozłączył się.
Żenia popukała się w głowę.
Dwudziesta.
Kalorie, alkohol i towarzystwo Żeni, choć może należałoby to ustawić w innej kolejności, sprawiły, że jego niepokój trochę zelżał. Jednakże Szacki nie potrafił wrócić do rutynowego zniecierpliwienia czy, jak to wczoraj ładnie ujęła jego córka, gniewu. Uznał, że zaczeka jeszcze na Helę, żeby ją opieprzyć, a potem pójdzie spać.
– Myślisz, że powinienem dać jej jakąś karę?! – krzyknął z salonu do Żeni, która wygrzewała się w wannie.
Nie usłyszała, więc wziął kieliszek z winem i poszedł do łazienki.
– Mogę?
– Nie.
– Dlaczego? Chciałem popatrzeć na ciebie na golasa.
– Wyobraź sobie, że nie zawsze jak jestem w łazience, to okładam sobie cycki pianą i czekam na mojego jurnego kochanka.
– Przecież toaleta jest osobno.
– Co ja poradzę, że lubię się czasami zesrać do wanny. Nie bądź głupi, dokonuję czynności kosmetycznych, w czasie których wyglądam bardzo nieatrakcyjnie. Żaden mężczyzna nie może mnie teraz zobaczyć.
Usiadł na podłodze koło drzwi.
– Myślisz, że powinienem dać jej jakąś karę?
– Nie mieszaj mnie do tego.
– Serio pytam.
– Nie mieszaj mnie, serio odpowiadam.
Westchnął. Karanie nie było nigdy jego mocną stroną. Zdawał sobie sprawę, jak to brzmi i że jako prokurator nie powinien mieć takiego motta wyhaftowanego nad biurkiem. Czterokrotnie jako prokurator żądał dożywocia i nawet mu powieka nie drgnęła. Ale nie miał pojęcia, jak ukarać szesnastolatkę. Ma jej dać szlaban? Wyśmieje go, będzie siedzieć w pokoju, a z komputera i telefonu poświęci się aktywności towarzyskiej. Zabrać kasę? Coś ściemni i matka jej przeleje albo Żenia jej da.
– Wymyśl coś, w końcu jesteś złą macochą.
– Ożeń się ze mną, to będę złą macochą. Na razie jestem złą konkubiną. Dżizas, jak to brzmi, jak kronika kryminalna jakaś.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Gniew»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Gniew» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Gniew» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.