Zygmut Miłoszewski - Gniew

Здесь есть возможность читать онлайн «Zygmut Miłoszewski - Gniew» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 0101, Издательство: WAB, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Gniew: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Gniew»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Gniew — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Gniew», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Takim słowem jest „paździerz”. Proszę zwrócić uwagę na wielowymiarowość tego rzeczownika. Po pierwsze, jest on fonetycznie arcypolski, każdy obcokrajowiec musiałby poświęcić tydzień, aby nauczyć się wymawiać to słowo. Dzięki czemu staje się ono elitarnie, endemicznie polskie, samymi głoskami broni przed obcymi dostępu do skrywanych w nim treści. Po drugie, w swoim pierwotnym znaczeniu oznacza zdrewniałe, suche części łodyg konopi, oddzielone od włókien za pomocą trzepania. Czujecie panowie, że jest w tej scenie coś z Reymonta. Słońce zachodzi nad polami, a czerstwe chłopki międlą i trzepią łodygi lnu. Trzeba pozbyć się paździerzy, żeby móc utkać koszule na te wspaniałe biusty.

Szacki był pewien, że Klejnocki właśnie widzi przed oczami nową narzeczoną. Biegnie do niego w lnianej koszuli i z daleka widać, że jej staropolska, jurna dusza nie akceptuje stanika.

– Ale paździerz nie umiera w czasie trzepania – dodał Klejnocki i zawiesił dramatycznie głos. – Jego odpadowe życie dopiero się zaczyna, kiedy staje się częścią płyty paździerzowej.

Spojrzał na słuchaczy, ale Szacki i Falk siedzieli cicho i nieruchomo jak posągi.

– Ten odpad zdrowej kultury ludowej w Polsce ponowoczesnej zyskuje na znaczeniu. Paździerze po przepoczwarzeniu się w płytę stają się pożądane, poszukiwane jako niezbędny element każdej narodowej prowizorki, wszystkiego, co tanie, byle jakie i na odpierdol. Paździerz, szanowni panowie, we wszystkich swoich znaczeniach jest nie tylko budulcem, ale też fundamentem Rzeczpospolitej. Ponieważ to właśnie z płyty paździerzowej zbudowano stół, przy którym w osiemdziesiątym dziewiątym roku odebrano poród nowej Polski. Oklejono go dębowym fornirem, ale prawda jest taka, że Najjaśniejsza urodziła się na paździerzach.

Zrobił ruch, jakby chciał przeczesać dłonią włosy, ale w ostatniej chwili musiał sobie przypomnieć o żelu i cofnął rękę. Zamiast tego zjadł trochę kiełków, typowe kompulsywne zachowanie człowieka, który niedawno rzucił palenie.

– Przysłałem panu MMS-a – powiedział z pełnymi ustami.

– Fontanna?

Klejnocki skinął głową.

– Dlatego przyjąłem pańskie zaproszenie. Normalnie nie byłoby mowy, żebym się tłukł PKP cały dzień do tej krainy wiecznej mgły i marznącej mżawki.

Falk poruszył się niespokojnie, a Szacki ku swojemu zdumieniu poczuł się urażony.

– Myślałem, że wyjazd z krainy smogu, zaduchu i strasznego mieszczaństwa dobrze panu zrobi. Nawet wy chyba musicie czasami odetchnąć czymś innym niż kurz z kotar i zapach brytyjskich wymiocin.

Klejnocki spojrzał zaskoczony.

– Jedenaście jezior w samych granicach administracyjnych miasta – powiedział Szacki, nie mogąc uwierzyć, że wypowiada te słowa. – Dwa miesiące mgły to niewielka cena za mieszkanie w wakacyjnym kurorcie. Nie sądzi pan?

– Sądzę, że reumatyzm to straszliwe cierpienie. No, ale to już sam się pan przekona.

– To może przejdźmy do rzeczy – zaproponował Falk.

– Właśnie! Otóż fontanna! – Klejnocki albo nie zrozumiał, albo nie chciał zrozumieć. – Musiałem ją zobaczyć, ponieważ szukając różnych zastosowań słowa „paździerz”, trafiłem na taki oto fragment z olsztyńskiej prasy, dotyczący remontu fontanny. – Wyciągnął iPada i odblokował ekran. – Proszę posłuchać: „Ani wczoraj, ani dzisiaj wodotrysków nie zobaczymy. Fontannę przykrywa bowiem obudowa z płyt paździerzowych, a pod nią schnie beton. I dojrzewał będzie jeszcze kilka dni”.

Odłożył iPada.

– Słyszycie to, panowie? Niestety nie będzie wodotrysków, ponieważ pod paździerzem dojrzewa beton. Sto lat bym myślał i nie wymyślił lepszej metafory na opisanie naszej ojczyzny. A teraz ad rem .

Sięgnął znowu po iPada. Zwlekał z odblokowaniem wystarczająco długo, żeby mogli zobaczyć zdjęcie pulchnej brunetki w bluzce na ramiączkach. Cóż, Marlena Dietrich to nie była, ale w międleniu i trzepaniu na pewno nie miała sobie równych.

– Zapoznałem się ze wszystkimi materiałami, jakie dostałem, i mam kilka hipotez, które mogą panom pomóc. Ale muszę zadać kilka dodatkowych pytań.

Przez następne pół godziny Szacki drobiazgowo precyzował dotychczasowe ustalenia śledztwa, czasami wspierany przez Falka, który potrafił wykazać się analitycznym umysłem. Do tego stopnia, że Szacki poczuł zazdrość, że nie był tak błyskotliwy w wieku asesora.

Kiedy skończyli, Klejnocki zamyślił się i zamiast zapalić fajkę, podjadł trochę kiełków. Zajrzał do prawie pustego pudełka z miną palacza, któremu został tylko jeden papieros w paczce, i odsunął resztkę bardzo zdrowej przekąski na później.

– Moją odpowiedzią jest stos – powiedział.

Spojrzeli pytająco.

– Pan, rozumiem, pochodzi z tych nietkniętych cywilizacją okolic? – zwrócił się do Falka, a kiedy ten skinął głową, kontynuował: – To zapewne pokazywali panu mama i tata zamek w Reszlu, to raptem sześćdziesiąt kilometrów stąd w stronę Kaliningradu. Pokazywali?

Falk potwierdził.

– Otóż na tym zamku na początku dziewiętnastego wieku pruskie władze, znane ze swego oświecenia, więziły przez cztery lata w strasznych warunkach niejaką Barbarę Zdunk, podobno stręcząc ją na prawo i lewo, aby umilić sobie oczekiwanie na wyrok. Wyrok ten ostatecznie zapadł w Królewcu, gdzie najbardziej oświeceni sędziowie Prus Wschodnich skazali kobietę na spalenie na stosie. Tak, szanowny panie Warmiaku, ostatni stos w Europie zapłonął na Świętej Warmii. – Wygrzebał sobie z pudełka maleńkiego kiełka i zjadł. – Dlaczego o tym mówię? Bo uważam, że to, co się stało z waszym denatem, to dzisiejszy odpowiednik stosu. Nowoczesny stos, chemiczny, bez dymu i ognia. Jeśli przyjmiemy taką hipotezę i spojrzymy na historię stosów, możemy per analogiam wnioskować na temat waszego sprawcy. Nadążacie panowie?

– Tak – odparł Szacki.

– Co nie znaczy, że się zgadzamy – dodał Falk.

Klejnocki uśmiechnął się z politowaniem.

– Proszę, proszę, książę rozumu we własnej osobie. Pan pewnie wierzy w twarde dowody, analizy DNA, bezsporne zeznania i odciski palców zostawione na framudze. A moją domenę uważa za szamaństwo, bajania wariata, któremu nie chciało się pracować w szpitalu, a na prywatną praktykę jest zbyt szajbnięty i musiał sobie znaleźć jakąś niszę. Mam rację?

Falk wykonał uprzejmy gest, wyrażający, że nie ma innego wyjścia, niż zgodzić się z przedmówcą.

– Nie mam żalu, mało kto myśli inaczej. Proszę jednak pozwolić mi skończyć, skoro już podatnik zapłacił za moją podróż z Krakowa.

Szacki postanowił, że jeśli Falk jeszcze raz sprowokuje Klejnockiego do dygresyjnych wynurzeń, to wyrzuci gówniarza za drzwi.

– Niech pan to potraktuje jako ćwiczenie intelektualne – powiedział jeszcze naukowiec, trochę naburmuszony, widocznie rzadko kwestionowano jego rolę tak otwarcie. – Tylko tyle. Nie boli, a być może sprawi, że wpadniecie na trop, który okaże się ważny.

– Panie doktorze – nie wytrzymał Szacki. – Do rzeczy, proszę.

– Znalazłem kilka analogii. Pierwsza to taka, że ci, którzy podpalali stosy w Europie, byli przekonani o słuszności swojego postępowania. Oczywiście byli zaburzonymi, morderczymi świrami, tak jak wasz sprawca, to nie ulega wątpliwości. Ale w tym zaburzeniu była logika. Baza ideologiczna, prawna, proceduralna. Prokuratorzy i sędziowie szli spać w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku, a rano cieszyli się, że pomogą społeczeństwu, oczyszczając świat z czarnoksięskich szumowin.

– Jak w Siedem – skomentował Falk.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Gniew»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Gniew» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Gniew»

Обсуждение, отзывы о книге «Gniew» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x