Zygmut Miłoszewski - Gniew

Здесь есть возможность читать онлайн «Zygmut Miłoszewski - Gniew» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 0101, Издательство: WAB, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Gniew: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Gniew»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Gniew — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Gniew», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Owszem. Ale jak pan popełni błąd, to w tirze jadącym do Augustowa zagra Beyoncé zamiast Rihanny. Gdy ja popełnię błąd, jeśli nie dostrzegę zagrożenia albo nie wyeliminuję sprawcy zagrożenia ze społeczeństwa, to czyjeś życie może się zakończyć.

– Rozumiem pański punkt widzenia – dziennikarz poprawił modne okulary, w końcu zainteresowała go rozmowa – ale w takim myśleniu jest pułapka. Czynnik ludzki to najsłabszy, najbardziej awaryjny element każdego systemu. Ale zazwyczaj niezbędny. Gdyby przyjąć pański sposób myślenia, to strach przed błędem może się stać tak paraliżujący, że nikt nie będzie chciał być prokuratorem, sędzią albo neurochirurgiem. Nie da się wyeliminować błędów, ponieważ nie da się wyeliminować człowieka.

– Da się – powiedział Szacki. – Wystarczy wyłączyć autopilota i uważnie rozważać każdą z decyzji, jakie podejmujemy każdego dnia. Dzięki temu unikniemy błędów. – Szacki uśmiechnął się i postanowił zrobić prezent swojemu asesorowi. – To logiczny wybór.

Realizator dawał ręką znaki znane z meczów koszykówki: czas. Szacki udał, że tego nie zauważa.

– Skoro już o tym rozmawiamy, chciałbym poruszyć jeszcze jedną istotną sprawę. Zwracam się do państwa jako do sąsiadów swoich sąsiadów. Pamiętajcie, że jeśli za ścianą albo za płotem dzieje się coś złego, to możecie być dla tej kobiety albo dla tego dziecka ostatnią deską ratunku. Na pewno siedzicie wieczorem i uważacie, że to nie wasza sprawa, że przecież ci ludzie mają rodzinę, pracę, że ktoś coś zauważy. Że sąsiadka jest rozgarnięta, poszłaby na policję przecież. To nie jest prawda. Ofiary przemocy nie idą na policję, ponieważ czują się winne. Zrywają kontakty z rodziną ze wstydu. Są mistrzyniami maskowania, żeby nikt nie zauważył niczego w pracy. Ten moment, kiedy siedzicie w domu i oszukujecie się, że małe dziecko płacze, bo ma pewnie znowu zapalenie ucha, to jest moment, kiedy możecie ocalić kogoś, czyjeś zdrowie, czyjeś życie. Proszę, żebyście pamiętali, że nikt inny tego nie zrobi i że to jest wasza odpowiedzialność i obowiązek.

– Czyli kończymy pochwałą donosicielstwa – zażartował dziennikarz.

Szacki poczuł, jak przed oczami opada mu czerwona kurtyna.

– Nazywa pan donosicielstwem informowanie wymiaru sprawiedliwości w państwie prawa, że komuś dzieje się krzywda? – warknął.

Dziennikarz podniósł ręce w obronnym geście.

– To był prokurator Teodor Szacki, u nas za chwilę wiadomości regionalne, a przedtem jeszcze zdążymy posłuchać dla odmiany czegoś radosnego, w Radiu Olsztyn Aerosmith i utwór w sam raz dla tych, którzy jeszcze nie do końca się przebudzili: Janie’s got a gun !

Czerwone światełko zgasło, Szacki położył na stole słuchawki, z których dochodziły charakterystyczne pierwsze akordy evergreenu faceta o zbyt dużych ustach.

Pożegnał się szybko i wybiegł z rozgłośni.

Daleko nie ujechał. Na alei Wojska Polskiego utknął w korku, wpatrzony w światła stopu stojącego przed nim nissana, i myślał, że Olsztyn to małe miasto. I że wcześniej czy później ścieżki osób odpowiedzialnych za organizację ruchu w warmińskiej biedametropolii przetną się z jego ścieżkami. A wtedy on, prokurator Teodor Szacki, zamieni się w straszliwego anioła zemsty.

4

Dwieście metrów dalej Teresa Zemsta miała ochotę na xanax. O kurwa, ale miała ochotę na xanax. I postanowiła, że go po prostu weźmie, bez żadnego rozważania o uzależnieniach. W swoim wieku i ze swoim doświadczeniem doskonale wiedziała, że gdyby miała się od czegoś uzależnić, dawno by się to stało. I choć w jej środowisku nie było to popularne, a wręcz wyśmiewane, wierzyła w lansowaną przez niektóre ośrodki teorię, że aby się uzależnić, trzeba mieć to coś. Może gen, może jakieś białko, może ćwierć kropli jakiegoś hormonu więcej. Teresa Zemsta tego czegoś nie miała. Dlatego jej życie było podporządkowane tylko i wyłącznie jej. Nie wierzyła w Boga, była przekonana, że miłość to mądra przyjaźń dwóch ludzi, a nie jakieś mistyczne połączenie dusz, a popularnej substancji zmieniającej świadomość o symbolu chemicznym C2H5OH używała rekreacyjnie.

Tylko raz w życiu zapaliła jej się czerwona lampka. Tylko raz w życiu poczuła strach, że jakaś emocja i substancja mogą przejąć kontrolę nad jej życiem. Emocją tą był spokój, a substancją alprazolam, benzodiazepinowy lek psychotropowy przepisywany na zaburzenia lękowe, znany lepiej pod bestsellerową nazwą xanax. Próbowała w życiu różnych narkotyków w celach naukowych, ale po wzięciu xanaxu po raz pierwszy poczuła się jak święty Paweł na drodze do Damaszku. Doznała objawienia, miała ochotę paść na kolana, popłakać się ze wzruszenia i ruszyć w świat, aby szerzyć nową wiarę, nauczać ludzi za pomocą barokowych metafor, że spokój i szczęście są w zasięgu ręki, że mają gorzki smak i owalny kształt tabletki. Dodałaby do tego trochę seksizmu i ksenofobii, bez których żadna religia nie osiągnie sukcesu, i alleluja, mogłaby zostać prorokiem boga Pfizera.

Dlatego po króciutkim okresie fascynacji odstawiła xanax i od tamtej pory dwadzieścia lat temu sięgnęła po niego tylko kilka razy, w sytuacjach wyjątkowego napięcia i stresu. Bardzo się tym osiągnięciem szczyciła, bo jeśli czegoś tutaj nie brakowało w szafkach, szufladach i fartuchach, to właśnie xanaxu. Rozdawali go pacjentom jak jabłka, sami brali, znajomym przepisywali, szuflami można było go przerzucać, trudniej było w budynku o butelkę wody mineralnej niż o tabletkę xanaxu.

Teraz uznała, że nie poradzi sobie inaczej. Poszła do pokoju lekarskiego, wygrzebała blister z szuflady, łyknęła tabletkę 0,25, włączyła Sapera na komputerze i czekała, aż benzodiazepina zwiąże się z receptorem GABA, dzięki czemu przestaną jej się pocić dłonie.

Pstryknęła radio, usłyszała wycie Stevena Tylera w Janie’s got a gun i od razu wyłączyła. Znamienne było to, że kiedy muzycy rockowi brali się za temat przemocy domowej, zaraz ktoś tam łapał za spluwę i wymierzał srogą sprawiedliwość, tylko taki rozwój wydarzeń pasował do ostrych gitarowych solówek.

Tyle dobrego, że jako ordynatora oddziału nikt jej nie może pogonić. Włączyła przeglądarkę i znalazła na Youtube Can I Hold U Tonight . Chwilę się wahała, w końcu wcisnęła. Bez sensu, zaraz łzy stanęły jej w oczach. Tyle razy to przerobiła, jej superwizorka pewnie rzygała tym tematem. A jak przychodzi co do czego, to rozdrapuje tego strupa, sypie sól do rany i grzebie w niej widelcem. Ale co poradzi. Do końca życia będzie się zastanawiała, razem z Tracy Chapman, czy skończyłoby się inaczej, gdyby znalazła właściwe słowa. Klucz, którym można było go otworzyć.

Piosenka dobiegła końca. Teresa Zemsta wytarła oczy, posłuchała jeszcze kilku piosenek czarnoskórej diwy i nagle poczuła, że ma w płucach więcej miejsca na powietrze. Odetchnęła głęboko kilka razy.

I ogarnął ją spokój.

Wzięła teczkę z biurka, zawiesiła na szyi kartę magnetyczną do drzwi i postanowiła, że zacznie od nowego pacjenta, żeby mieć to jak najszybciej za sobą. Zastukała do pokoju pielęgniarzy.

– Panie Marku – powiedziała – na wszelki wypadek, okej?

Pan Marek odłożył swoje śniadanie i bez słowa poszedł za Zemstą. Był antytezą tego, jak wyobrażamy sobie pielęgniarza na oddziałach psychiatrycznych. Żaden zwalisty dryblas z głupawym uśmiechem, któremu mama robi kanapki z salcesonem do pracy, co to ledwo, ledwo został po tej stronie barykady, oddzielającej zdrowych od chorych. Pan Marek był inteligentny, z poukładanym życie osobistym, pełen empatii, wysportowany. Instruktor izraelskich sztuk walki, nie potrzebował przewagi masy, żeby poradzić sobie z agresywnymi pacjentami. Teresa Zemsta uważała, że byłby z niego doskonały terapeuta, może nawet lekarz. Pochodził jednak z tak głębokich popegeerowskich warmińskich dołów, że mimo wielkiego wysiłku udało mu się wdrapać jedynie na stanowisko oddziałowego. Historia pana Marka stanowiła dla Zemsty koronny dowód, że nie każdy jest kowalem własnego losu. A nawet jeśli, to dużo zależy od tego, czy na początku dostaje nowocześnie wyposażoną kuźnię, czy musi ukraść pierwszy młotek.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Gniew»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Gniew» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Gniew»

Обсуждение, отзывы о книге «Gniew» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x