Zygmut Miłoszewski - Gniew

Здесь есть возможность читать онлайн «Zygmut Miłoszewski - Gniew» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 0101, Издательство: WAB, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Gniew: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Gniew»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Gniew — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Gniew», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Bardzo pragnął, żeby w tym roku też spadł śnieg. Choć na chwilę.

– Nie no, tato, jak chciałeś sobie pomyśleć w samotności, to naprawdę trzeba było powiedzieć.

Spojrzał na córkę siedzącą po drugiej stronie restauracyjnego stolika. W ustach rosła mu riposta, że nie mógł przewidzieć, że rozładuje jej się telefon, przez co nie będzie mogła pisać SMS-ów i nieoczekiwanie zażąda kontaktów z ojcem. I że chętnie skoczy po ładowarkę, żeby mogła spędzać z nim czas tak, jak lubi najlepiej.

– Przepraszam. Myślałem, że chciałbym, żeby spadł śnieg.

– Tutaj to niebezpieczne. Czytałam wczoraj, że wilcy w okolicy podchodzą pod ludzkie siedziby, na inwentarz polują. Jeszcze by do miasta przyszły, niebezpiecznie by mi było brnąć do szkoły przez zaspy, omijając dzikich zwierząt hordy.

– Odpuść, Żeni nie ma.

Zamiast odpowiedzi zrobiła minę, która bardzo jasno wyrażała myśl, że to bardzo wyjątkowa sytuacja, kiedy nie musi dzielić czasu swojego ojca z jego irytującą wybranką. Odczytał komunikat w stu procentach trafnie i sięgnął po menu, żeby zrobić to, co zawsze robił w takich sytuacjach: zmienić temat i udawać, że wszystko jest w porządku i że nie ma pojęcia, o co chodzi.

Przypomniał sobie powtarzane do znudzenia słowa Żeni, że dla niego nie ma to znaczenia, ale Heli wyrządza krzywdę, uciekając od każdego trudnego tematu, traktując ją albo jak samodzielną, niewymagającą żadnej atencji kobietę, albo jak małą dziewczynkę, w zależności od tego, co akurat bardziej było mu na rękę i co pozwalało uniknąć konfrontacji.

Odłożył menu.

– Powiedz to.

– Nie rozumiem.

– Zamiast patrzeć na mnie wymownie, powiedz to słowami. Na pewno słyszałaś, że ludzie czasami stosują taki sposób komunikacji.

– Nie rozumiem. Co mam powiedzieć słowami?

– Że chociaż odczuwasz niewysłowioną ulgę, że nie ma tutaj Żeni, to nie jesteś w stanie mi zapomnieć, że to są chwile wyjątkowe rzadkie, kiedy zmuszam się, żeby poświęcić uwagę tobie i tylko tobie.

Zagryzła wargę.

– Jezu, nie musisz być od razu agresywny.

– Nie jestem agresywny – odpowiedział spokojnie. – Chcę ci tylko ułatwić rozmowę na interesujące cię tematy.

– Nie interesują mnie rozmowy na te tematy.

– Ale mnie interesują.

– To porozmawiaj o nich z kimś. Z Żenią albo z jakimś specjalistą najlepiej.

Zajebię gówniarę, pomyślał, i tyle będzie z traktowania jej poważnie.

– Bałaś się mnie kiedyś?

– Słucham?

– Bałaś się kiedyś, że cię uderzę? Popchnę, spoliczkuję, zrobię fizyczną krzywdę.

– Teraz się boję, że zwariowałeś.

– Poważnie pytam.

Spojrzała na niego. Miał wrażenie, że po raz pierwszy od bardzo dawna normalnie. Nie z odrzuceniem, nie z wystudiowaną, fałszywą normalnością. Tylko normalnie, tak po prostu, jak jeden przyjaciel patrzy na drugiego w czasie rozmowy.

– Państwo już wybrali? – Kelnerka stanęła przy stoliku z notesikiem w dłoni.

– Dwa razy kołduny w rosole? – spytał Szacki, patrząc na córkę.

Hela skinęła głową. Kelnerka zabrała karty i zniknęła.

– Poważnie pytam – powtórzył. – Mam taką sprawę, to znaczy nadzoruję, nieważne. Normalna rodzina, we wsi, jak się jedzie na Gdańsk. Wiesz, jak to wygląda. Osiedle na klepisku, małe kwadratowe działki, nowe domy, na podjeździe fura, za domem grill i trampolina dla dziecka, w środku plazma na ścianie. On, ona, trzylatek. Ona siedzi w domu z małym, on zasuwa w Olsztynie, żeby mogli spłacić kredyt. W wakacje pewnie jadą nad morze na dwa tygodnie. Sto procent normalności, dzień do dnia podobny. Tylko że ona się boi. Teoretycznie nic się nie dzieje, ale ona i tak się boi, z dnia na dzień coraz bardziej. On pewnie jest tradycyjny, może władczy, dumny z domu, drzewa i syna. A ona się boi. W końcu nie może wytrzymać i mu mówi. Cięcie. A potem ja ich znajduję. Jego nie ma. Ona leży z dziurą w głowie, w kałuży krwi i rozlanego mleka. Dziecko bawi się przy niej, w kółko te same dwa kawałki układanki ze sobą łączy.

Hela patrzyła na niego oniemiała.

– Wiesz, że pierwszy raz opowiadasz mi o pracy?

– Serio?

Potwierdziła skinieniem głowy. Dziwne, nie zdawał sobie sprawy, zawsze miał wrażenie, że rozmawiają o wszystkim.

– I zastanawiałem się, czy ja też jestem zdolny do czegoś takiego. Czy każdy mężczyzna obnosi swoją fizyczną przewagę, gotowość do przemocy, taką niewysłowioną groźbę, że wszystko jest cacy, ale jakby co, to pamiętajcie, kto waży trzydzieści kilo więcej i ma z natury mocniejsze mięśnie szkieletowe. Dlatego pytam.

Milczała przez chwilę.

– Ale nic mi nie zrobisz, jak nie trafię z odpowiedzią?

– Bardzo śmieszne.

– Nigdy się nie bałam, że mnie uderzysz. Nawet jak wyrzuciłeś mi Milusia przez okno.

– Nie mów, że to pamiętasz.

– Jakby to było wczoraj.

– Puściły mi nerwy, ale to było pół żartem. Zaraz go przyniosłem zresztą.

– Wiem, wiem. Ale wtedy się bałam. Nie, że mnie uderzysz, tylko to było takie straszne. Krzyczałeś i machałeś rękami, i w ogóle.

Nie wiedział, co powiedzieć. Dla niego to była zabawna anegdota, opowiadał ją czasami, żeby rozerwać towarzystwo. Myślał, że to koniec, że wyłgał się jednym wydarzeniem i że może odetchnąć z ulgą. Ale Hela mówiła dalej.

– Czasami bałam się, że będziesz krzyczał. W pewien sposób ciągle się boję.

– No fakt, jestem cholerykiem. – Próbował zbagatelizować sprawę.

– Nie wiesz, jak to wygląda z drugiej strony. Jak ktoś nachyla się nad tobą taką wielką twarzą i wydaje głośne dźwięki. Twarz człowieka w złości robi się taka zwierzęca. Pamiętam ten twój grymas, tak blisko, że widziałam, jak ci pod wieczór zarost odrasta na policzkach, takie mikroskopijne włoski. I hałas. Pamiętam, że nie słyszałam słów, tylko hałas, jakby mnie atakowały te dźwięki, trzymały, nie pozwalały uciec. − Mówiła to spokojnie, beznamiętnie, lekko zamyślona, uważnie wyławiając wspomnienia. – Tego się bałam. Czekałam czasami wieczorem, aż wrócisz, i z jednej strony bardzo tęskniłam, chciałam, żebyśmy coś porobili razem. Układali te obrazki z plastikowych koralików, pamiętasz? Ale jak słyszałam dźwięk drzwi od windy i twoje kroki, czułam też lekki niepokój. Zastanawiałam się, czy będziesz zły.

Milczał.

– To znaczy „zły” to złe słowo. Nie jesteś zły, jesteś bardzo dobrym człowiekiem, wiesz? Naprawdę. – Poklepała go po dłoni. – Tylko jesteś... – Zawiesiła głos, szukając właściwego określenia. – ...jak by to powiedzieć, nie poirytowany i nie agresywny. O, wiem, gniewny. Może to kwestia twojej profesji, ale gdybym miała wybrać jedną cechę, która identyfikuje mojego ojca, to powiedziałabym, że jest to gniew.

Na szczęście w tej samej chwili kelnerka postawiła przed nimi dwa parujące talerze rosołu z kołdunami. Oka tłuszczu przepychały się na powierzchni z szatkowaną natką pietruszki, a pierożków było tyle, że faktycznie nazwa „kołduny w rosole” wydawała się bardziej uzasadniona niż tradycyjny „rosół z kołdunami”.

Hela zaczęła jeść z apetytem, jak gdyby nigdy nic. On za to był zdruzgotany.

– Przepraszam, nie wiedziałem. Nie chciałem.

– Jezu, tato, wyglądasz, jakbyś miał się rozpłakać – odparła z pełnymi ustami. – Pytałeś, czy się bałam, to odpowiedziałam. Gdybyś się pytał o fajne rzeczy, tobym też odpowiedziała. Jakiś kryzys masz, czy co? Może znajdź sobie kogoś młodszego. Miałabym w domu rówieśniczkę, Żenia jest jednak starsza ode mnie. Niewiele, ale zawsze.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Gniew»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Gniew» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Gniew»

Обсуждение, отзывы о книге «Gniew» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x