Zygmunt Miłoszewski - Ziarno prawdy

Здесь есть возможность читать онлайн «Zygmunt Miłoszewski - Ziarno prawdy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2014, ISBN: 2014, Издательство: WAB, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ziarno prawdy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ziarno prawdy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ziarno prawdy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ziarno prawdy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Zgodził się chętnie i zaczekał, aż Basia złoży zamówienie, po czym zaciągnął ją z powrotem pod kołdrę. Nie na seks, tak po prostu chciał się przytulić, wygadać.

– A ta sprawa z Wilczurem? – spytała. – To jakaś ściema? O co chodzi? Wypuścili go w ogóle?

– Wypuścili, wypuścili. Powiedział mi, że ma nieskończenie dobre serce, dlatego nie zgłosi swojego zatrzymania do Ligi Przeciwko Zniesławieniu i nie zrobi ze mnie naczelnego antysemity Rzeczpospolitej. Jedynie dlatego, że „Fakt” zrobi to za niego.

Parsknęła śmiechem.

– Uroczy starszy pan. A to w ogóle Żyd tak naprawdę?

– Naprawdę, naprawdę. Zresztą cała ta historia jest prawdziwa, tyle tylko, że Wilczur nie wiedział o niej aż tyle, ile nam się zdawało, na przykład nie miał pojęcia, że Elżbieta była wnuczką tej nieszczęsnej położnej, której córka przestraszyła się beczki. Budnik wiedział najwięcej. Sprawa doktora Wajsbrota i tego, co się wydarzyło zimą czterdziestego siódmego, była pilnie strzeżoną rodzinną tajemnicą. Którą Budnik poznał dopiero wtedy, kiedy zakochał się w pannie Szuszkiewiczównie. Jego ojciec, jak pamiętasz, naczelnik ubeckiego aresztu, który nie pozwolił Wajsbrotowi odebrać porodu żony, przerażony tym zbiegiem okoliczności, wyjawił wszystko synowi na łożu śmierci. Staruszek bał się klątwy, bał się, że to wszystko nie dzieje się przez przypadek, że to doktor Wajsbrot zza grobu upomina się o sprawiedliwość.

– Coś w tym jest – szepnęła Sobieraj. – Jakkolwiek patrzeć, coś w tym upiornego jest, że te losy połączyły się po raz kolejny. Zwłaszcza teraz, kiedy Budnik dożyje swoich dni w więzieniu.

Szacki wzdrygnął się. Nie myślał o tym w ten sposób, ale Sobieraj miała rację. Wygląda na to, że krążąca po Sandomierzu klątwa wykorzystała także jego, aby się dopełnić. Przypomniał sobie nagranie ze znikającym we mgle Żydem – to był jedyny aspekt śledztwa, którego nie udało się wyjaśnić. I który zamierzał zachować dla siebie, nie ma potrzeby, aby ślad tego nagrania pozostał w jakichkolwiek aktach.

– Tak – mruknął. – Jakby jakaś opatrzność…

– Antyopatrzność raczej…

– Masz rację, jakby jakaś antyopatrzność pomagała Budnikowi. Dziwne.

Przez chwilę milczeli, przytuleni do siebie, za oknem zegar na ratuszowej wieży wybił dwudziestą trzecią. Uśmiechnął się na myśl, jak bardzo brakowałoby mu teraz tych dźwięków. Pomyśleć, że jeszcze niedawno go irytowały.

– Szkoda tego łazika – westchnęła smutno, mocniej wtuliła się w Szackiego. – Jego, jak rozumiem, żadna klątwa nie dotyczy.

– Nie, chyba, nie mam pojęcia, na pewno nic o tym na razie nie wiemy.

– Boże, nie powinnam tego powtarzać, bo umrzesz przygnieciony własnym ego, ale jesteś takim geniuszem kryminalistyki, wiesz?

Wzruszył ramionami, choć jego ego faktycznie z przyjemnością schrupało ten komplement.

– Taa, kolejne rzeczy, na które powinienem zwrócić uwagę: laptop i zdjęcia rodzinne.

– Jaki laptop?

– Taki styropianowy, do jakiego pakują jedzenie na wynos w knajpach.

– Ty to „laptop” nazywasz?

– No, a co?

– Nieważne, opowiadaj.

– We wtorek kamera złapała Budnika, jak wychodzi z dwoma obiadami z Trzydziestki. To był totalny bezsens, Budnikowej już wtedy nie było, i nie było też żadnego wytłumaczenia, dlaczego potrzebne mu dwa obiady. Należało to dopiero połączyć z innymi faktami. Z tym, że jeśli Budnik ma być mordercą, to musiał kto inny zostać nabity na hak w dworku na Zamkowej. Z tym, że pewien sandomierski menelik uporczywie poszukiwał swojego zaginionego kolegi włóczęgi. No i ze zdjęciami rodzinnymi.

– Nie rozumiem, jakimi zdjęciami?

– Tutaj cały trik polegał na upodobnieniu się w miarę do włóczęgi, tego nieszczęsnego Fijewskiego. Z wyjaśnień wynika, że Budnik do zbrodni przygotowywał się wiele tygodni, miesięcy nawet. To oczywiście brzmi jak bezmiar szaleństwa, ale pamiętaj, że dopóki nie popłynęła żadna krew, mógł to traktować jako perwersyjną zabawę, sprawdzenie, jak daleko potrafi się posunąć. Budnik musiał się chorobliwie zapuścić, schudnąć, rozjaśnić trochę włosy z rudych na ryże, wyhodować brodę. Sztuczka z opatrunkiem była genialna: po raz kolejny odwrócenie uwagi godne iluzjonisty, ale na nic by się nie zdała, gdyby ktoś zaczął mieć wątpliwości, czy trup na Zamkowej jest trupem Budnika.

Dlaczego nie mieliśmy wątpliwości, a zwłaszcza ja? Widziałem na przesłuchaniu tego samego chudzielca z ryżą brodą i plastrem. Hak w policzku dodatkowo utrudniał sprawę. Widziałem tę samą twarz w dowodzie, który wyciągnąłem z portfela leżącego przy zwłokach. Tylko nie dało mi do myślenia, niestety, to, że nie ma tam prawa jazdy, a dowód został wydany dwa tygodnie wcześniej. Nie dało nikomu do myślenia, bo przez ostatnie godziny widzieliśmy wszyscy w telewizji twarz Budnika wziętą skąd? Ze zdjęcia zrobionego w czasie przesłuchania. A czy mogliśmy zobaczyć gdzie indziej jego twarz? Gdybyśmy poszukali, oczywiście. Ale w miejscu najbardziej oczywistym, czyli w jego domu, nie było żadnego zdjęcia gospodarza. Tylko Budnikowej. Wiedział, że dokładnie przeszukamy posesję po jego zniknięciu. Wiedział, że jeśli wszyscy napatrzymy się tam na jego prawdziwą twarz, możemy mieć wątpliwości. A tak mieliśmy pod powiekami tylko chudą gębę z opatrunkiem na czole.

Dzwonek przerwał wyjaśnienia Szackiego, chwilę później zajadali się pizzą i pieczywem czosnkowym, które – jak na ironię – zostało przywiezione właśnie w białym styropianowym laptopie, dokładnie takim, jaki ostatnio prokurator widział w dłoniach mordercy na niewyraźnym filmie nagranym przez kamerę na ratuszu. To sprawiło, że stracił ochotę na to akurat danie. Sobieraj chyba też, bo ani razu nie sięgnęła do pojemnika. Zresztą na pyszną jak zwykle pizzę też chyba nie miała ochoty. Zjadła jeden kawałek, drugi dziubnęła dwa razy i odłożyła.

– Przepraszam, nie mogę jednocześnie jeść i myśleć o tym wszystkim: te lochy, Szyller. Teraz oczywiście rozumiem więcej, sposób w jaki zginął… To potwierdza słowa Klejnockiego. Szyller został najbardziej okrutnie zamęczony, nienawiść do niego była największa. To też wskazywało na Budnika, prawda?

Potwierdził skinieniem głowy.

– Łazika też trzymał w tych lochach? I jak? Wchodził do nich z piwnicy? Ja nawet nie wiedziałam, że tu jest coś więcej niż ta pieprzona trasa turystyczna, a zaraz się okaże, że z każdej kamienicy można tam wejść.

– Nie można. Budnik wiedział trochę więcej od innych przez przypadek, interesowała go historia miasta, dzięki niemu Dybus z kumplami mógł prowadzić swoje badania. Innych polityków sprawa przestała obchodzić, kiedy się okazało, że nie zrobią z tego nowej atrakcji turystycznej, dla Budnika był to konik. Konik, który w kluczowym momencie okazał się bardzo przydatny. Oczywiście nie jest tak, że w każdym miejscu można zejść do podziemi. Jest znane ci wejście w Nazarecie i jak wyjaśnia Budnik, i co trzeba będzie sprawdzić, drugie obok zamku, przy tej łące na dole, stoi tam taka rudera. To by się zgadzało, przy odrobinie szczęścia można stamtąd niezauważenie dojść krzakami do synagogi i też krzakami do dworku na Zamkowej, a jak mykniesz przez ogród katedry, to lądujesz na tarasie domu Budników. Stąd wysadzenie chodnika, który prowadzi do tego wejścia. Wskazywałoby ono na Budnika, moglibyśmy wtedy zacząć go szukać. Co prawda, zamierzał być już daleko dzięki paszportowi Fijewskiego, ale wiadomo: strzeżonego…

– Przyznaj się, z tym paszportem strzelałeś?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ziarno prawdy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ziarno prawdy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Zygmunt Miłoszewski
Zygmut Miłoszewski - Gniew
Zygmut Miłoszewski
Dean Koontz - Ziarno demona
Dean Koontz
Zygmunt Zeydler-Zborowski - Kardynalny Błąd
Zygmunt Zeydler-Zborowski
Jodi Picoult - Świadectwo Prawdy
Jodi Picoult
Zygmunt Bauman - Identitat, (2a ed.)
Zygmunt Bauman
Zygmunt Bauman - Dialektik der Ordnung
Zygmunt Bauman
Zygmunt Bauman - Europa
Zygmunt Bauman
Aleksander Świętochowski - Tragikomedya prawdy
Aleksander Świętochowski
Krasiński Zygmunt - Nie-Boska komedia
Krasiński Zygmunt
Zygmunt Krasiński - Moja Beatrice
Zygmunt Krasiński
Отзывы о книге «Ziarno prawdy»

Обсуждение, отзывы о книге «Ziarno prawdy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x