Zygmunt Miłoszewski - Ziarno prawdy

Здесь есть возможность читать онлайн «Zygmunt Miłoszewski - Ziarno prawdy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2014, ISBN: 2014, Издательство: WAB, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ziarno prawdy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ziarno prawdy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ziarno prawdy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ziarno prawdy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Podszedł do towarzystwa, patrzyli na niego z życzliwą ciekawością w czasie prezentacji. Klara, dziwna rzecz, wydawała się dumna, że taki dziadek znalazł się w ich gronie.

– Boże, prawdziwy prokurator, nie będziemy teraz mogli palić trawki – zażartowała płaska z biodrami, Justyna.

Twarz Szackiego zamieniła się w kamienną maskę.

– Nie będziecie mogli palić trawki, ponieważ nie możecie posiadać trawki. Ustawa o przeciwdziałaniu narkomanii, paragraf sześćdziesiąty drugi, ustęp pierwszy, przewiduje karę pozbawienia wolności do lat trzech dla posiadacza środków odurzających lub substancji psychotropowych.

Towarzystwo zamilkło i patrzyło niepewnie, Szacki upił spory łyk piwa. Szczyny, jak zawsze z nalewaka.

– Ale nie martw się, znam paru dobrych adwokatów, może nawet załatwią ci osobną celę na drugą połowę odsiadki.

Wybuchnęli śmiechem i zaczęła się luźna rozmowa, Klara zaczęła coś opowiadać o otwarciu przewodu doktorskiego – był wstrząśnięty, nie wiedział nawet, że skończyła jakieś studia – ale w pół zdania przerwało jej głośne wejście supportu. Szacki mało nie wypuścił ze zdumienia piwa z ręki i to zdumienie nie opuściło go już do końca imprezy, najlepszej, na jakiej był od lat. Okazało się, że na tej wiosce słuchali i grali zajebistą muzykę. Support zaczął mocno punkrockowo, żeby potem zejść w stronę melodyjnej stylistyki Iron Maiden, następne dwie kapele – z tego, co zrozumiał, obie miały korzenie w Corruption, które jak się okazało, było z Sandomierza – także jechały rockowo, bez żadnych zaśpiewajek, rapowanych wstawek i jęczenia o tym, że ona i on, yeah, baby.

Z każdym kawałkiem ludzi jakby było więcej, wszyscy darli się głośniej i skakali wyżej, pod sklepieniem coraz gęściej zbierały się endorfiny, pot zaczął skraplać się na metalowej kracie, było w tym coś z plemiennego doświadczenia, które przywodziło mu na myśl stare warszawskie kluby, do których chodził przed wiekami na koncerty Kultu. Pierwsza kapela była zdecydowanie lepsza muzycznie, miejscami podchodziła pod Soundgarden, miejscami było to takie megadeathowate, ale bardziej płaskie, bez zaskoczeń. Szackiemu do gustu przypadła druga, emanująca szybką, świeżą energią w stylu Load/Reload Metalliki. Śpiewali po polsku, mieli fajne teksty, wszystko w nich było milion razy ciekawsze i trylion razy prawdziwsze od wypełniających ramówkę Zetki plastikowych gwiazd.

Gdzieś tam na górze kręci się świat. Drogówka sprawdza na moście wyjeżdżające z miasta samochody, patrole pilnie kręcą się po bocznych uliczkach z wygaszonymi kogutami, wypatrując drobnej sylwetki i rudych włosów. Jerzy Szyller stoi w ciemnej kuchni, obserwując mężczyzn czuwających w granatowym oplu vectrze przed jego furtką. Ma na sobie tę samą koszulę z podwiniętymi rękawami i w ogóle nie chce mu się spać. Leon Wilczur ogląda na Polsacie trzecią część Obcego i nie pali, inspektor nigdy nie pali u siebie w domu. Barbara Sobieraj odbywa z mężem zmęczoną rozmowę doświadczonego małżeństwa i choć dotyczy ona emocjonującej sprawy adopcji, to i tak śmierdzi rutyną i przekonaniem, że jak zwykle do niczego nie doprowadzi. Sędzia Maria Tatarska czyta w oryginale Tajemniczy ogród , wmawia sobie, że ćwiczy język, ale tak naprawdę chce to jeszcze raz przeczytać i jeszcze raz popłakać się ze wzruszenia. Maria „Misia” Miszczyk je kabanosa – rzygać już jej się chce od tych ciast, z których zrobiła swój znak rozpoznawczy – i ogląda zdjęcie Budnika w Polsat News. Zdjęcie zrobione przez policję w czasie ostatniego przesłuchania, Miszczyk myśli, że do dupy musi być praca polityka, skoro Budnik wygląda tak mizernie, połowa człowieka, jakiego pamięta z dawnych lat. I jeszcze ten plaster. Małżeństwo Rojskich śpi spokojnie, nie zdając sobie sprawy z tego, jak niewiele jest par, które po czterdziestu latach małżeństwa ciągle śpią pod jedną kołdrą. Dwieście dwadzieścia kilometrów dalej, na warszawskim Grochowie, Marcin Ładoń – w tej samej chwili, co miliony innych czternastolatków – onanizuje się zapamiętale, myśląc o wszystkim, tylko nie o czekającej go w przyszłym tygodniu wycieczce do Sandomierza. A Romanowi Myszyńskiemu znowu się śni, że porcelanowo białe zwłoki sztywnym krokiem manekina chodzą za nim wewnątrz synagogi, a on nie może uciec, ponieważ potyka się o sterty wypisanych cyrylicą akt.

Gdzieś tam na dole prokurator Teodor Szacki kręcił się zapamiętale w plemiennym rytmie metalowego rock'n'rolla. Sczepieni pod rękę, wirowali razem z Klarą aż do utraty równowagi, pijani piwem i endorfinami, kasztanowe włosy przyklejały się jej do spoconego czoła, twarz błyszczała, bluzka pod pachami była mokra od potu. Zadyszani, znaleźli w sobie resztkę oddechu, żeby wykrzyczeć refren.

– Nie mogę, drogi Boże, czuć się jeszcze gorzej! – darł się zgodnie z prawdą Szacki. – Nie mogę, mój Boże, pamiętać upokorzeń!

Nie czekał na bisy, zarzucił na Klarę swoją kurtkę i zaciągnął do mieszkania na Długosza niczym zdobycz do jaskini.

Pachniała potem, piwem i papierosami, każdy zakamarek jej ciała był rozgrzany, wilgotny i słony, a Szacki po raz pierwszy pomyślał, że jej jęki i krzyki wcale nie są wulgarne.

To był wspaniały wieczór, Szacki, nawet jeśli nie zasypiał szczęśliwy, to zasypiał spokojny, ostatnia jego myśl była taka, że zostawi małolatę rano, po co psuć sobie i jej taki wspaniały wieczór.

Rozdział piąty

niedziela, 19 kwietnia 2009

Joseph Ratzinger obchodzi czwartą rocznicę zostania Benedyktem XVI, on i inni katolicy zamykają obchody Oktawy Wielkanocnej, świętując Niedzielę Miłosierdzia Bożego, w Łagiewnikach kardynał Dziwisz komentuje sytuację polityczną, mówiąc, że warunkiem życia społecznego jest opanowanie sztuki przebaczającej miłości. W tym samym czasie poseł Palikot oskarża Lecha Kaczyńskiego o alkoholizm na podstawie liczby „małpek” zamawianych przez kancelarię. Marek Edelman w milczeniu składa bukiet żonkili przed pomnikiem Bohaterów Getta w 66. rocznicę wybuchu powstania. Zawsze robił to w samo południe, dziś musi czekać, aż skończą oficjalne delegacje. Tymczasem w Czechach przygotowań do urodzin Fuhrera ciąg dalszy, w wyniku podpalenia romskiego domu dwuletnia dziewczynka trafia do szpitala w stanie krytycznym. Policja inauguruje sezon motocyklowy, ostrzegając przed brawurą zgrabnym hasłem: „Idzie wiosna – będą warzywa”. Pod Sandomierzem wypadek samochodowy, auto ścina słup energetyczny i staje w płomieniach, ginie siedemnastoletni chłopak. Słonecznie, ale zimno jak diabli, temperatura nie przekracza 12 stopni, w nocy spada do 0.

1

Prokurator Teodor Szacki nie mógł znaleźć prezerwatywy. Ani opakowania po prezerwatywie. Ani otwartego pudełka po prezerwatywach. Ani w ogóle żadnego śladu po tym, że wczorajszej upojnej nocy użyli zabezpieczenia. A wcześniej używali. Czyli że nie ma spirali. Nie ma pigułek. Są dni płodne i niepłodne, jest uważanie i przede wszystkim pieprzone antykoncepcyjne małomiasteczkowe średniowiecze, opresyjne zakładanie gumy. O ile w ogóle była guma. A to nie jest pewne.

Szacki miotał się po pokoju niczym pan Hilary w wersji dla dorosłych, czując narastającą panikę, chcąc za wszelką cenę upewnić siebie, że nie, nie ma takiej szansy, żeby zapłodnił tę uroczą, młodszą o piętnaście lat sandomierzankę. Którą na dodatek przed zdaniem sobie sprawy z antykoncepcyjnej katastrofy oddalił, przez co zamknęła się w łazience i tam szlochała.

Trzasnęły drzwi. Szacki błyskawicznie wstał z kolan i założył na twarz minę pełną współczucia i empatii. Klara bez słowa zaczęła zbierać swoje ciuchy i przez chwilę nawet miał nadzieję, że obędzie się bez rozmowy.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ziarno prawdy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ziarno prawdy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Zygmunt Miłoszewski
Zygmut Miłoszewski - Gniew
Zygmut Miłoszewski
Dean Koontz - Ziarno demona
Dean Koontz
Zygmunt Zeydler-Zborowski - Kardynalny Błąd
Zygmunt Zeydler-Zborowski
Jodi Picoult - Świadectwo Prawdy
Jodi Picoult
Zygmunt Bauman - Identitat, (2a ed.)
Zygmunt Bauman
Zygmunt Bauman - Dialektik der Ordnung
Zygmunt Bauman
Zygmunt Bauman - Europa
Zygmunt Bauman
Aleksander Świętochowski - Tragikomedya prawdy
Aleksander Świętochowski
Krasiński Zygmunt - Nie-Boska komedia
Krasiński Zygmunt
Zygmunt Krasiński - Moja Beatrice
Zygmunt Krasiński
Отзывы о книге «Ziarno prawdy»

Обсуждение, отзывы о книге «Ziarno prawdy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x