Zygmunt Miłoszewski - Ziarno prawdy

Здесь есть возможность читать онлайн «Zygmunt Miłoszewski - Ziarno prawdy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2014, ISBN: 2014, Издательство: WAB, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ziarno prawdy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ziarno prawdy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ziarno prawdy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ziarno prawdy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Tu się ciągle coś zmienia, zmieniało raczej. Ela co kilka miesięcy przestawiała meble, zmieniała oświetlenie, dodawała kwiaty i tkaniny, z tych samych klocków tworzyła zupełnie nowe mieszkanie. Twierdziła, że woli wprowadzać kontrolowane zmiany, niż czekać, aż jej dusza się zbuntuje i poszuka sobie zmiany wbrew niej.

Spojrzał na nią przeciągle.

– Tak, wiem, jak to teraz brzmi.

– Ale poza tym, że pomieszczenie wygląda inaczej, ma inny wystrój, niczego ci nie brakuje? Czegoś, co tutaj zawsze było?

Basia Sobieraj rozglądała się przez chwilę uważnie.

– We framudze drzwi do kuchni zawsze wisiał taki drążek do podciągania, Grzesiek na nim ćwiczył. Ale ciągle im odpadał, pewnie w końcu go wyrzucili.

– Coś jeszcze?

– Nie, raczej nie. Dlaczego?

Machnął ręką, że to nieważne, i razem wyszli z małego domku przy Katedralnej, prosto w cień ogromnego z tej perspektywy kościoła, ostre gotyckie kształty odcinały się wyraźnie na tle rozgwieżdżonego nieba. W sieni wisiało zdjęcie Eli Budnik sprzed dziesięciu, piętnastu lat. Była bardzo piękna, bardzo dziewczęca, jak to się mówi – tryskająca życiem. I bardzo fotogeniczna, dopowiedział sobie Szacki, myśląc o zdjęciu na kominku Szyllera.

7

Dochodziła dziewiąta wieczorem. Baśka Sobieraj poszła w końcu do domu, wcześniej opuściła ich szefowa, prokurator Teodor Szacki siedział zgnębiony w biurze, wsłuchany w młodzieżowy harmider i stłumione dźwięki dyskotekowej muzyki, w klubie po drugiej stronie ulicy zaczynała się impreza. Czuł się nieswojo, od paru godzin w fizyczny sposób odczuwał niepokój, fizjologiczny lęk, który nie miał źródła w żadnym realnym zagrożeniu, po prostu był, rozlewał się po całym ciele – bały się jego ramiona, jego szyja, bały się narządy wewnętrzne. Byłoby to nawet śmieszne, gdyby nie było męczące i przewlekłe, jakby znane wszystkim krótkie ukłucie strachu rozciągnęło się na godziny. Im bardziej o tym myślał, tym czuł się gorzej.

Zaczął chodzić po gabinecie.

Spisana pokrótce, przedstawiona Misi – która przyszła z domu z kanapkami i termosem herbaty z sokiem malinowym – i wpięta do akt wersja śledcza wydawała się prawie stuprocentowo pewna. Grzegorz Budnik zostaje porzucony lub dowiaduje się o romansie żony z Jerzym Szyllerem. Wściekłość porzuconego, żal, ból, do tego świadomość, że może to być złamanie jego budowanej przez lata kariery politycznej, zapewne dochodzi do kłótni. W czasie kłótni ściska jej szyję trochę za mocno, Elżbieta Budnik traci przytomność, Budnik wpada w panikę – zabił żonę. Ogląda CSI , wie, że na szyi zostały jego odciski, dlatego decyduje się na upozorowanie poderżnięcia gardła, przy okazji postanawia wzbudzić histerię na tle stosunków polsko-żydowskich, jest z Sandomierza, zna temat. Być może nawet dziwi się, kiedy z jego żony wypływają litry krwi, być może za późno zdaje sobie sprawę z tego, że jeszcze żyła. Zna miasto, każde przejście podwórkami, wie, gdzie wisi każda kamera. Wykorzystuje to, żeby niepostrzeżenie podrzucić zwłoki pod starą synagogą. Jednak kiedy do Sandomierza wraca Szyller – pęka. Wie, że jeśli śledczy dowiedzą się o romansie, stanie się głównym podejrzanym. Jeszcze raz wykorzystuje znajomość miasta, tym razem, żeby z niego uciec pod bokiem pilnujących go policjantów.

Historia miała słabe strony, zagadką było miejsce zabójstwa, sposób przeniesienia zwłok, samo narzędzie zbrodni też nie należało do rzeczy, które trzyma się w kredensie obok widelczyków do tortu. Szackiemu nie dawała spokoju także sprawa znaczka znalezionego w dłoni denatki. Od początku nie sądził, żeby to obciążało Szyllera – takie rzeczy się nie zdarzają w rzeczywistości i prokurator był przekonany, że sprawca z jakichś powodów chciał koniecznie pogrążyć biznesmena. Ale Budnik? Przecież musiał przewidzieć, że skierowanie śledztwa na Szyllera momentalnie rykoszetem trafi w niego.

Jednak mimo luk brzmiało to wiarygodnie, mimo fizycznego braku podejrzanego wyglądało o niebo lepiej niż jeszcze dwanaście godzin wcześniej, kiedy nie było nic wiadomo i rozważano opcję poszukiwania jakiegoś świra z religijno-narodową obsesją. Jest konkret, mediom można mówić, że poszukują podejrzanego, człowieka z imieniem i nazwiskiem. Można się też spodziewać, że Budnik wpadnie lada dzień, lada godzina.

Tak, tyle teorii. W praktyce Szackiego roznosiło. Próbował siebie przekonać, że miesza dwa porządki, że jego niepokój jest czysto prywatny, że ciało się upomina, aby zapłacił cenę za przeprowadzkę, za rozstanie, za samotność, za wszystkie zmiany – wszystkie na gorsze zresztą – ostatnich miesięcy. Próbował, ale wewnątrz aż skomlił jak gończy pies. Coś było nie tak.

Bardzo nie chciał być tego wieczoru sam. Spławił wcześniej Klarę, która ciągnęła go na jakiś wioskowy dyskotekowy koncert do ratusza, ale teraz zadzwonił do niej i powiedział, że dojdzie. Trzeba jej powiedzieć, że nie będą kontynuować tej znajomości, trzeba trochę uporządkować swoje życie.

8

Wpadł jeszcze do domu, żeby założyć dżinsy i sportową koszulę, ale i tak czuł się jak stary dziad, wchodząc razem z Klarą do podziemi sandomierskiego ratusza, jakby przyprowadził starszą córkę na imprezę. Znał z prokuratorskiej praktyki zagadnienia tabletek gwałtu i crystal meth, ale nigdy nie miał do czynienia z klubowym podziemiem w praktyce. Czy obowiązuje tu jakiś kodeks, niepisane zasady? Co ma zrobić, jeśli jakieś umalowane dziecko zaproponuje, że mu obciągnie? Podziękować grzecznie? Zadzwonić na policję? Odprowadzić do rodziców? A jeśli będą chcieli mu wcisnąć narkotyki? Przedstawić od razu zarzuty? Głowę miał pełną pytań, kiedy znalazł się w niewielkiej nisko sklepionej ceglanej piwnicy.

Miejsce było ciasne, ale malownicze, na suficie wisiała obwieszona jakimiś łańcuchami krata, w kącie kawałek kamiennej rzeźby jakiegoś świątka – stąd pewnie nazwa klubu, Lapidarium – nie mogło być wątpliwości, że to podziemia starego i zacnego budynku. Ludzi było sporo, ale nie tyle, żeby nie móc dopchać się do baru, Szacki wziął piwo dla siebie i dla Klary, jednocześnie oglądając towarzystwo. Cóż, było to towarzystwo zaskakujące. Żadnych plastikowych panien, małolat ze świecącymi od błyszczyka ustami i cyckami na wierzchu, żadnych żelbojów w opalizujących koszulach, żadnych białych stringów połyskujących trupio w ultrafioletowym stroboskopie. Stroboskopu zresztą nie było, ultrafioletu też nie. Mało tego, nawet grupa wiekowa Szackiego była dość licznie reprezentowana, kilka par typu zakola-i-odrosty mogło już mieć dzieci w wieku najmłodszych uczestników imprezy.

Obserwował Klarę, która dołączyła do grupki znajomych. Wszyscy mieli tyle lat, co ona, jakieś dwadzieścia sześć, dwadzieścia siedem. Ktoś opowiedział dowcip, reszta wybuchnęła śmiechem. Wyglądali sympatycznie: gość o wyglądzie administratora sieci w okrągłych okularkach i z przerzedzonymi blond włosami, dwie panny w dżinsach, jedna płaska i szeroka w biodrach, druga cycata i szczupła, śmiesznie wyglądały obok siebie. No i Klara. W dżinsach, bordowej bluzce z dekoltem w serek, z włosami spiętymi w koński ogon. Młoda, śliczna, może nawet najładniejsza na tej sali. Dlaczego miał ją za głupią tipsiarę? Tylko dlatego, że jest bardziej kobieca od jego wymiętej byłej żony, z którą spędził ostatnie półtorej dekady? Czy teraz każdy przejaw kobiecości, każdy but na obcasie i pomalowany paznokieć będą mu się wydawały wulgarne, czy aż tak ma przeoraną psychikę po etapie koszmarnych ikeowskich kapci za 4,99, które walały się koło jego łóżka, odkąd w ogóle Ikea pojawiła się w Polsce?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ziarno prawdy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ziarno prawdy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Zygmunt Miłoszewski
Zygmut Miłoszewski - Gniew
Zygmut Miłoszewski
Dean Koontz - Ziarno demona
Dean Koontz
Zygmunt Zeydler-Zborowski - Kardynalny Błąd
Zygmunt Zeydler-Zborowski
Jodi Picoult - Świadectwo Prawdy
Jodi Picoult
Zygmunt Bauman - Identitat, (2a ed.)
Zygmunt Bauman
Zygmunt Bauman - Dialektik der Ordnung
Zygmunt Bauman
Zygmunt Bauman - Europa
Zygmunt Bauman
Aleksander Świętochowski - Tragikomedya prawdy
Aleksander Świętochowski
Krasiński Zygmunt - Nie-Boska komedia
Krasiński Zygmunt
Zygmunt Krasiński - Moja Beatrice
Zygmunt Krasiński
Отзывы о книге «Ziarno prawdy»

Обсуждение, отзывы о книге «Ziarno prawdy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x