Zygmunt Miłoszewski - Ziarno prawdy

Здесь есть возможность читать онлайн «Zygmunt Miłoszewski - Ziarno prawdy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2014, ISBN: 2014, Издательство: WAB, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ziarno prawdy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ziarno prawdy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ziarno prawdy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ziarno prawdy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Nie bluźnij.

– Nie bluźnię. Na Boga złego słowa nie powiedziałem, a na czarnych i na scenarzystów mogę gadać, ile chcę. Polski kryminał, jak Boga kocham, takie kryminały jak wszystko inne. Co to za kryminał, w którym się gówno dzieje, na dodatek od początku wiadomo, o co chodzi. O, spójrz, Maliniak. Jak on się nazywa?

– Kłosowski. To po co oglądasz?

– Oglądam, bo chcę zobaczyć swoje miasto w telewizji. I oczywiście nie mogę, bo oni to podobno gdzieś pod Warszawą kręcą, tutaj ani kościoła, ani zakrystii, tylko rynek i rower. A komenda w urzędzie skarbowym, to akurat dobre. Poza tym pamiętasz, jak byliśmy na kawie i akurat kręcili? Trzeba oglądać, nie wiadomo, w którym odcinku będziemy, wszystkie nagrywam na wszelki wypadek. O, spójrz, Turecki.

– Turecki to był Gajos, a to jest Siudym.

– Nawet nieźle się trzyma, nie rozumiem, czemu go ci grafomani wsadzili do domu starców.

– Jest dyrektorem.

– Aha. Myślisz, że nas dzieci też oddadzą do domu starców? Ja wiem, to nie jest przyjemny temat, ale może sami powinniśmy zaproponować? Ja wiem, że czujemy się młodo, ale ja już mam siedemdziesiątkę, ty sześćdziesiąt siedem, nie wolno uciekać od takich tematów. Dla mnie codzienne wchodzenie na nasze drugie piętro to jest wyzwanie. A i im by pewnie łatwiej było, ktoś by się opiekował nami, byliby spokojni. A tak naprawdę ten dom starców mi niestraszny, bylebyśmy razem byli.

Rojska złapała męża za rękę, poczuli to samo wzruszenie. Na ekranie Artur Żmijewski w swoim sandomierskim kościele pod Warszawą prosił wiernych, żeby modlić się o samotnych i cierpiących, żeby zaznali miłości, że nigdy nie jest za późno, aby kochać i być kochanym. Rojski pogłaskał żonę po przedramieniu, czasami zastanawiała się, dlaczego mąż bez przerwy do niej gada, skoro potrafią się idealnie porozumieć bez słów. Ot, zagadka.

– Wiesz, pomyślałam o Zygmuncie.

– Tym z serialu? – Tamten denat miał na imię Zygmunt.

– Nie, naszym Zygmuncie…

– Swoją drogą, to dziwne, że wszyscy o tym imieniu mają minimum siedemdziesiątkę. Nawet w serialach. Wyobrażasz sobie w ogóle Zygmunta niemowlaka? Nie, zawsze jakieś zgrzybiałe dziadki.

– Pomyślałam, że może byśmy poszli się pomodlić za samotnych, żeby jeszcze kogoś pokochali. Zygmunt jest taki dziwny, jak mu Ania odumarła, to się postarzał chyba z piętnaście lat, martwię się o niego. I pomyślałam, że wielu jest takich ludzi.

Przez chwilę oglądali w milczeniu serial. Rojska myślała o wszystkich samotnych przyjaciołach, Rojski, że dobre serce jego żony nigdy nie przestanie go zaskakiwać i że jest największym szczęściarzem na świecie, bo go kiedyś zechciała ta córka piekarza z warkoczem do pasa.

– To może dziś pójdziemy? Pomodlimy się i będziemy mieli mszę z głowy, jutro nie będziemy musieli iść.

– Nie, dziś chyba nie. Chciałam jeszcze zrobić roladę na jutro, może Krysia wpadnie, poza tym wiesz, co o tym sądzę, do kościoła trzeba chodzić w niedzielę. Nie jesteśmy jakimiś Żydami, żeby szabas święcić.

Pokiwał głową, co prawda, to prawda. Najbardziej przekonała go jednak rolada, jego żona potrafiła wyczarować z wołowiny prawdziwe dzieła sztuki, gdyby krowa je zobaczyła, byłaby dumna, że oddała życie dla czegoś tak cudownego. Rojski przy każdej sposobności powtarzał wyświechtany bon mot, że jeśli zabije go cholesterol, to będzie odchodził z uśmiechem na ustach. Bo było warto.

– Pozornie uśpione sumienie nagle budzi się – mówił na ekranie sandomierski biskup głosem Sławomira Orzechowskiego. – Nie jest to przyjemne, bo prowadzi do uczucia bezradności, rozgoryczenia, bólu. I wtedy On pomaga nam się podnieść z kolan.

Irena i Janusz Rojscy nie poszli dziś do kościoła, u niej zadecydowały względy światopoglądowe, u niego – rolada. Przytuleni do siebie oglądali piękne ujęcie Sandomierza z lotu ptaka w ostatniej scenie odcinka, myśląc, jak spokojne, niewinne jest ich miasto.

5

Pod pozorem odważnych i kontrowersyjnych poglądów Szyller był niesłychanie płytki, a jego erudycja okazała się zręcznym żonglowaniem stereotypami, niczym więcej. Do takich wniosków doszedł prokurator Teodor Szacki, wysłuchując wywodów przesłuchiwanego o Niemczech. Jako honorowy członek Związku Polaków w Niemczech miał mnóstwo do powiedzenia na ten temat, nic z tego nie było interesujące – nie było też zbyt pozytywne, sugerował, że Polacy to prześladowana mniejszość. Na dodatek Szyller miał specyficzny sposób mówienia, który zapewne podobał się kobietom, ale niezmiernie drażnił prokuratora. Niezależnie od rangi sprawy, wszystko wypowiadał z zaangażowaniem i staranną emfazą, dość podniesionym tonem, co mogło sprawiać wrażenie, że to człowiek męski, pewny siebie i swoich poglądów, który wie, czego chce, i zazwyczaj to dostaje. A tak naprawdę Jerzy Szyller był po prostu skoncentrowanym na sobie egotykiem, uwielbiającym brzmienie własnego głosu, dlatego tyle staranności wkładał w wypowiadane kwestie.

Werbalny onanizm, skomentował w myślach Szacki, słuchając historii rodzinnej Szyllera. Był potomkiem jednego z pierwszych członków Związku, stąd jego wysoka pozycja i honorowe członkostwo. Urodził się w Niemczech, miał mały dom w Nadrenii Północnej-Westfalii, niedaleko Bochum, gdzie mieściły się władze – jak mówił – Bundu. Ale więcej bywał w Sandomierzu lub mieszkaniu w Warszawie, które nazywał w kółko służbówką, jakby to miało być zabawne.

– Czy zna pan ten symbol? – prokurator wyciągnął z teczki wydruk rodła, niechętnie, bał się, że skrzywi się na kolejne emfatyczne „oczywiście”.

– Oczywiście! Przecież to rodło, właśnie symbol Bundu, dla nas nieomalże święty znak. Nie wiem, czy zna pan historię jego powstania, akurat miałem honor usłyszeć ją od samej autorki, Janiny Kłopockiej…

– Znam – przerwał Szacki. – Przepraszam, jeśli moje pytanie wyda się panu głupie, ale w jakiej formie używacie rodła? Sztandary, herby, papier firmowy, koszulki, jakieś znaczki w klapie marynarki?

– Wie pan, nie jesteśmy sektą, oczywiście rodło pojawia się wszędzie tam, gdzie oficjalnie występuje Związek, ale nie wieszamy go obok Orła Białego. Ostentacja nigdy nie jest wskazana.

Szacki wyciągnął zdjęcie znaczka, który trzymała denatka. Specjalnie przygotował dość zwyczajne, które nie sugerowało, że to ważny dowód w sprawie. Podsunął Szyllerowi.

– Czy członkowie Związku często noszą coś takiego?

Szyller oglądał zdjęcie.

– Jedynie działacze, ewentualnie zasłużeni członkowie. Nie kupi pan tego od Turka, można to dostać jedynie od przewodniczącego Bundu.

– Pan oczywiście ma taki?

– Oczywiście.

– Mógłbym go zobaczyć?

– Oczywiście.

Gospodarz wstał i zniknął w głębi domu. Szacki czekał, z trwogą myślał o papierkowej robocie, jaka go czeka po tej rozmowie. Przesłuchać nagranie, wydobyć istotne fragmenty, spisać, dać do podpisania. Osobno protokół okazania. Chryste, dlaczego nie ma asystentki.

– Dziwna sprawa… – Gospodarz stanął w drzwiach, w ciepłym świetle popołudnia jego śnieżnobiała koszula wydawała się brzoskwiniowa.

– Ale nie może pan go znaleźć – dopowiedział prokurator.

– Nie mogę.

– Gdzie go pan trzyma?

– W pudełku ze spinkami, wpinam go tylko na specjalne okazje.

– Ktoś o tym wie? Kochanka? Przyjaciele?

Szyller przecząco pokręcił głową. Wyglądał na autentycznie zdziwionego. To nie był dobry znak, Szacki wolałby, żeby zaczął motać, opowiadać, że jest w marynarce w Warszawie, cokolwiek.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ziarno prawdy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ziarno prawdy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Zygmunt Miłoszewski
Zygmut Miłoszewski - Gniew
Zygmut Miłoszewski
Dean Koontz - Ziarno demona
Dean Koontz
Zygmunt Zeydler-Zborowski - Kardynalny Błąd
Zygmunt Zeydler-Zborowski
Jodi Picoult - Świadectwo Prawdy
Jodi Picoult
Zygmunt Bauman - Identitat, (2a ed.)
Zygmunt Bauman
Zygmunt Bauman - Dialektik der Ordnung
Zygmunt Bauman
Zygmunt Bauman - Europa
Zygmunt Bauman
Aleksander Świętochowski - Tragikomedya prawdy
Aleksander Świętochowski
Krasiński Zygmunt - Nie-Boska komedia
Krasiński Zygmunt
Zygmunt Krasiński - Moja Beatrice
Zygmunt Krasiński
Отзывы о книге «Ziarno prawdy»

Обсуждение, отзывы о книге «Ziarno prawdy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x