Zygmunt Miłoszewski - Uwiklanie
Здесь есть возможность читать онлайн «Zygmunt Miłoszewski - Uwiklanie» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2011, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Uwiklanie
- Автор:
- Жанр:
- Год:2011
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Uwiklanie: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Uwiklanie»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Uwiklanie — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Uwiklanie», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Szacki obejrzał wcześniej pozostałe pokoje - wszystkie wyglądały tak samo. W drodze na Łazienkowską myślał, że może coś go natchnie, zobaczy jakiś szczegół, intuicja podpowie mu, kto był mordercą. Nic z tego. Z dziedzińca - teoretycznie zamykanego na noc, ale Szacki nie wierzył, żeby ktokolwiek tego pilnował - wchodziło się przez brzydkie brązowe drzwi do holu. Z holu można było przejść do refektarza, do salki, w której znaleziono trupa, lub pójść dalej wąskim korytarzem, prowadzącym do pokoi (w sumie było ich siedem) i łazienki. Dalej znajdował się następny hol i łącznik do innej części klasztoru. Choć Szacki nie był pewien, czy słowo „klasztor” było właściwe. Kiedy patrzyło się na budynek z zewnątrz - tak. Jednak w środku było to raczej zapuszczone, nieremontowane od wielu lat biuro. Ciemne i ponure. Łącznik przegradzały dwuskrzydłowe sosnowe drzwi, których nigdy nie otwierano.
Beznadzieja, pomyślał Szacki. Kiedy policja przeszukiwała te pomieszczenia - a także osobiste rzeczy wszystkich świadków - zaraz po znalezieniu zwłok, nie znaleziono kompletnie nic, co mogłoby mieć związek ze sprawą. Nic, co można by potraktować jak poszlakę czy chociaż cień poszlaki. Beznadzieja. Jeśli jutro nic nie wyniknie z wizyty u biegłego, trzeba będzie od poniedziałku usiąść nad narkotykami.
Podskoczył, kiedy drzwi otworzyły się gwałtownie i stanął w nich ksiądz Mieczysław Paczek. Kuzniecow miał trochę racji, mówiąc, że wszyscy oni wyglądają jak onaniści pasjonaci. Księża, jakich Szacki spotkał w swojej karierze, zawsze wydawali się lekko nieostrzy, o mglistym spojrzeniu i pewnej miękkości, zupełnie jakby za długo siedzieli w wannie z gorącą wodą. Ksiądz Paczek ze swoim dobrotliwie zatroskanym uśmiechem nie wyróżniał się na ich tle. No, prawie się nie wyróżniał. Mówił szybko, bez księżowskiego namaszczenia, w trakcie rozmowy sprawiał wrażenie konkretnego i bystrego. Szacki uznał, że duszpasterz nie ma do powiedzenia nic, co mogłoby pomóc. Kolejne rozczarowanie.
- Odkrył pan coś? - zapytał ksiądz.
- Niestety, nic, proszę księdza - odpowiedział Szacki, wstając z łóżka. - Wygląda na to, że tylko cud może pchnąć to śledztwo do przodu. Jeśli może ksiądz coś zdziałać w tej sprawie - wskazał wymownie ręką do góry - będę wdzięczny.
- Stoi pan po właściwej stronie, panie prokuratorze. - Ksiądz splótł palce, jakby od razu chciał paść na kolana i pomodlić się w intencji śledztwa. - A to oznacza, że ma pan potężnych sprzymierzeńców.
- Może są tak potężni, że nawet nie wiedzą, że gdzieś tam w okopach kilku żołnierzy sojuszniczej armii próbuje stawić czoło przeważającym siłom nieprzyjaciela. Może uznali, że ten odcinek frontu i tak już jest stracony i trzeba raczej skierować posiłki gdzie indziej?
- Nie jest pan jednym z kilku żołnierzy, panie prokuratorze, lecz porucznikiem wielkiej armii, siły wroga wcale nie są takie przeogromne, a pański odcinek frontu zawsze będzie jednym z najważniejszych.
- A czy mógłbym przynajmniej dostać karabin, który się nie zacina?
Ksiądz Paczek się roześmiał.
- O to niech pan prosi sam. Ale mogę dać panu coś innego. Nie wiem, czy się przyda, znaleźliśmy to wczoraj w kaplicy. Miałem dzwonić na policję, ale pomyślałem, że skoro pan tutaj będzie, to mogę przecież oddać to panu. Sądzę, że należało do tej nieszczęsnej ofiary, bo na odwrocie jest wyryte nazwisko Henryk Telak, a z gazet pamiętam, że biedak nazywał się Henryk T.
To mówiąc, podał Szackiemu niewielki, srebrno-czerwony cyfrowy dyktafon.
Prokurator wziął go do ręki i spojrzał mimowolnie na krzyż wiszący nad drzwiami.
Wierzyć się nie chce, pomyślał.
3
W pokoju przesłuchań komendy na Wilczej znajdowali się: Szacki, Kuzniecow, dyktafon Telaka i zapasowe baterie paluszki.
- Potrafisz to obsługiwać? - zapytał policjant, obracając w wielkiej dłoni elektroniczny gadżet.
Szacki zabrał mu dyktafon.
- Każdy potrafi. To magnetofon, a nie tomograf.
- Taaa? - Kuzniecow odchylił się na krześle i skrzyżował ramiona na piersi. - A gdzie się wkłada kasety?
Szacki uśmiechnął się do niego półgębkiem. Tylko tyle, ile trzeba, aby pokazać, że zrozumiał dowcip. Policjant przewrócił oczami i sięgnął po leżący na stole szesnastokartkowy zeszyt z jamnikiem na okładce. Otworzył go na pierwszej stronie i ładnymi pisanymi literami wykaligrafował: Lekcja 1. Temat: Przesłuchanie magnetofonu bez kasety.
- Już możemy? - zapytał Szacki. - Czy najpierw musimy iść na zetpety?
- Chuj z zetpetami - wyszeptał konspiracyjnie Oleg. - Chodźmy lepiej do szatni. Dziewczyny mają wuef. Anka obiecała, że za batonik pokaże mi cycki bez stanika.
Szacki nie skomentował. Podniósł pytająco brwi. Kuzniecow tylko westchnął i skinął głową.
Szacki wcisnął „play” z takim napięciem, jakby na dyktafonie było nagrane, co najmniej przyznanie się mordercy do winy. Z głośnika najpierw doleciały szelesty, a potem zaskakująco wysoki głos Telaka:
- Dwudziestego trzeciego maja 2005 roku, godzina dziesiąta. Spotkanie przedstawicieli firmy Polgrafex z hurtownią farb drukarskich Kannex. Ze strony Polgrafeksu obecni: Henryk Telak...
Nagranie trwało godzinę, pełne było niezrozumiałych terminów, typu: cmyk, panton, zalewka, knockout fontów itede. Szacki bał się - mimo namów Kuzniecowa - przewijania, żeby nic nie stracić. Policjant ostentacyjnie ziewał i rysował w swoim zeszycie abstrakcyjne wzory i gołe kobiety. Jedno i drugie nieporadnie. Jednak, kiedy się okazało, że następnym nagraniem jest zapis firmowego spotkania na temat marketingu i sprzedaży, Szacki zmiękł i przyśpieszył, sprawdzając, co trzy minuty, czy aby coś się nie dzieje. Wiedział, że i tak będzie potem musiał odsłuchać całość. Być może trafi na jakąś kłótnię o pieniądze, być może dowie się przypadkiem o napięciach w pracy. Takiego motywu nie można wykluczyć.
Jednak w czasie pobieżnego przesłuchiwania tego i kilku następnych nudnych biznesowych spotkań nie znalazł nic, co mogłoby go zaciekawić. Poczuł się śpiący na samą myśl, że będzie musiał to jeszcze raz odtworzyć. Potrzebował kawy. Oleg chętnie uciekł z pokoju i wrócił po kilku minutach z dwiema lurami o kolorze wody w Wiśle.
- Ekspres się zepsuł - wyjaśnił, stawiając przed Szackim plastikowy kubek.
Wyświetlacz pokazywał, że zostały jeszcze trzy nagrania. Szacki już się właściwie pogodził z myślą, że nic na nich nie będzie i dyktafon okaże się taką samą podpuchą jak wszystko inne w tym śledztwie.
Wcisnął „play”.
- Sobota, czwartego czerwca 2005 roku, godzina jedenasta. Terapia ustawień z udziałem...
- Przepraszam bardzo, ale co pan robi? - Szacki rozpoznał głos Rudzkiego, tym razem nie spokojny i terapeutyczny, lecz agresywny i pełen pretensji.
- Nagrywam na dyktafon - odparł Telak, wyraźnie zdziwiony atakiem.
- Proszę to natychmiast wyłączyć - powiedział twardo Rudzki.
- Dlaczego? Skoro pan nagrywa nasze spotkania, to ja chyba też mogę.
- Wykluczone. Nie jest pan tutaj sam, pańskie nagranie byłoby naruszeniem prywatności pozostałych pacjentów. Cała terapia i tak będzie nagrana na wideo, a jedyna kaseta pozostanie u mnie. Powtarzam: proszę to natychmiast schować.
W tym momencie Telak musiał wyłączyć dyktafon. Kuzniecow spojrzał na Szackiego.
- Coś nerwowy nasz doktorek - powiedział.
Faktycznie, Szacki był zdziwiony. Także tym, że nikt z uczestników terapii nie odezwał się słowem.
Jeszcze dwa pliki. Wcisnął „play”.
Cisza, tylko cichy szelest, jakby dyktafon włączył się przypadkiem w kieszeni. Potem wystraszony głos Telaka:
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Uwiklanie»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Uwiklanie» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Uwiklanie» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.