Тадеуш Бой-Желеньский - Słówka
Здесь есть возможность читать онлайн «Тадеуш Бой-Желеньский - Słówka» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 101, Жанр: vers_libre, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Słówka
- Автор:
- Жанр:
- Год:101
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Słówka: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Słówka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Słówka — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Słówka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Ja go w sromotne pędzę lupanary, Rwąc się ku piękna wiecznego świątyni, I patrzeć
muszę, na domiar mej kary,
Co on tam czyni. . .
Poeta oblizuje się przez sen.
I jedno tylko pragnienie tajemne, I jedno tylko przyświeca mi hasło: Rozżarzać tchem
mym to płomię nikczemne,
By rychlej zgasło. . . I czekam, marzeń nić snując leciuchną, I pytam z drżeniem
co chwilę, azaliż Nie przyjdzie moment wreszcie, że to próchno
Zmiecie paraliż? . . . Wówczas skrzydłami zatrzepocę i nad Ziemskie padoły zapieję
radością, Że już się skończył śmieszny konkubinat
Prochu z wiecznością! . . .
Poeta chrapie przeciągle i przewraca się na drugi bok, wypinając się ku publiczności
gestem mimo woli i niewinnie prowokacyjnym.
Pisane w r. 1913
30 KŁOSKI
Utwór dydaktyczny Nie wiem, czy to lat mych skutek, Czy mi co innego wadzi, Dość,
że coraz częściej smutek Na mym czole się gromadzi.
Taki smutek jakiś mętny, Potocznie mówiąc „ kosmiczny ” , Jakiś dziwnie beznamiętny,
Jakiś ultraplatoniczny. . .
Myśli coraz wstecz mi biegą Ogarniając życia całość, Tak się plączą wkoło niego W
jakąś mglistą, głupią żałość. . .
Coraz częściej roję o niem, Dumam nad jego „ urodą ” – Gdybym nie był starym koniem,
Myślałbym, że umrę młodo. . .
Jakoś mi się zaprószyły Świadomości mej organy I na świat ten, piękny, miły, Patrzę
wpół jak zabłąkany;
Po ziemi patrzę, po niebie, Po zielonych łąk kobiercu I coś szepcę sam do siebie,
I coś mnie tak pika w sercu. . .
Kiedy ulubionej mojej Spazmatycznie ściskam żebra, Naraz w głowie mi się troi: Co
ma znaczyć ta algebra? . . .
Gdzie ma sens swój to zrównanie, W którym znaczków gramy rolę, My w prabytu oceanie
Biedne oka na rosole? . . .
Tak raz szedłem sobie miedzą Wśród łanów pszenicy źrałej, Której kłosy nic nie wiedzą,
Co to ludzkie komunały.
31 Jak im Bóg przykazał, rosną,
Ot, bez próżnego hałasu, Kiełkują skwapliwie z wiosną, Aby wydać plon zawczasu.
Nic nie dbając, co je czeka, Dojrzewają wnet, a potem W łakome kiszki człowieka Pchają
się chlebusiem złotym.
Wchodzą w nie, wychodzą, ano Znów wracają z przyszłym rokiem, Znów się złocą w cudne
rano Pod słoneczka czujnym okiem.
I żal chwycił mnie ogromny, I w sercu stałem się cichy, I uczułem się tak skromny
Jak ten ziemny kłosek lichy;
I w dumy mojej pogrzebie, Nazbyt późno zrozumiałem, Że żyć trzeba, ot, przed siebie,
Nie szukając dziur na całem;
Że w bytu poczuciu zdrowym Każdy twór swe lokum znajdzie: Choć raz tym jest, a raz
owym, W końcu, gdzie potrzeba, zajdzie;
Więc notuję me wrażenia, Może gdzieś, za lat choć trzysta, Z mojego tu doświadczenia
Kto inny bodaj skorzysta. . .
Pisane w r. 1913
32 UWIEDZIONA
Dialog ( ! ) sceniczny Osoby: ONA, piękna, wykształcona i ozdobnie mówiąca. ON, naturalnej
wielkości, wypchany, wszelako uzdolniony do wykonywania pewnej ilości automatycznych
poruszeń.
Siedzą obok siebie na kanapce buduaru; za sceną akompaniament gra cichutko jakiegoś
marzącego walca.
Ona Och, nie, proszę się na mnie w ten sposób nie patrzeć. . . Pan ma w oczach dziwnego
coś. . . Och, ja się boję. . . Nie, nie, potem zbyt trudno mi w pamięci zatrzeć Ten
wyraz, jaki mają oczy pańskie. . . twoje. . . Kiedy tak patrzysz, patrzysz, coś się
budzi we mnie. . . Nie zmysły – och, , nie, na to warciśmy zbyt wiele – Ale coś,
coś, co schwycić silę się daremnie, Coś jak ptak, co o klatkę tłucze się nieśmiele
I chciałby hen, daleko, ulecieć w przestworze, Do jasności, do słońca. . . Ach, co
ja znów baję! Pana to nudzi, prawda? Nie przecz pan. Mój Boże, Ja jestem mniej naiwna,
niż się panu zdaje; Wiem, że co dla mnie może stać się życiem nowym „ Mym odrodzeniem,
wszystkim, jest dla pana tylko Epizodem, rozrywką, sportem salonowym, W najlepszym
razie wrażeń migotliwą chwilką. . . Ale co mi tam: mniejsza! Dość bogata jestem,
By chociażby na marne rzucić duszy kawał – To ma g e s t! Pan uśmiecha się? Pan gardzi
gestem? . . . Pan jest mniej zajmujący, niż się pan wydawał – Ach, jakie to banalne,
ta ironia pańska! Jakie to łatwe, tanie! Jakie nowoczesne! Lecz we mnie jakaś dusza
czai się pogańska, Umiłowanie życia namiętne, bezkresne, Co mi pozwala płynąć wśród
waszych małostek I niesie mnie ku szczytom niby pieśń świetlana, Że mi szarzyzna
wasza nie sięga do kostek! Co panu? Pan posmutniał. . . czy dotknęłam pana? . . .
Nie, ja tak nie myślałam. . . pan przecież jest inny, W tobie nie ma małego nic –
pan mnie rozumie – No, proszę mi darować ten wybryk niewinny – – O, dać rękę, popatrzeć,
tak jak to pan umie. . . Ja chcę wszystkiemu wierzyć – ja wszystkiemu wierzę – Och,
tak, przytul, przygarnij dzieciaka. . . twojego. . .
33 Tak, czujesz moje serce przy twoim? . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . Och! – – zwierzę! ! ! ! . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Zdaje się, że pan wziął mnie za kogo innego?
! Moja wina, wyznaję: zapomniałam o tem, Że mimo wszystko w panu tkwi zawsze – mężczyzna.
. Pan mnie otrzeźwił. Dzięki serdeczne. Tym zwrotem Oddał mi pan ogromną przysługę.
Pan przyzna, Ze najlepiej, jeżeli zapomnim oboje, Żeśmy się kiedykolwiek znali. Żegnam
pana. Tak, żegnam. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . .
. . . zostań. . . . . . ktoś ty? . . . Ja się ciebie boję. . . Och, co się ze mną
dzieje. . . czym ja obłąkana? . . . Nie, nie, to nic, to przejdzie. . . o czymśmy
mówili? . . . O Xiędzu Fauście , prawda? Cóż pan o tym sądzi? Co do mnie, to czas
spędzam przy książce najmilej, Gdy mi wypadnie z ręki, a myśl błądzi, błądzi, Ot,
tak, samopas, nisko, niby mgła wieczorna, Co snuje się w księżycu przez ściernie,
ugory, To jak dzwonek kapliczki wioskowej pokorna, To znów żałosna niby cmentarne
upiory. . .
To dziwne, jak mi dobrze się rozmawia z panem. . . Pan tak umie rozumnie słuchać.
Mam wrażenie, Że choćbym się wyrwała, ot, z czymś niesłychanym, Z czymś potwornym,
wariackim, zawsze przebaczenie Znalazłabym u pana. . .
Och, mów do mnie jeszcze. . . Ukołysz mnie jak do snu. . . oczy mrużę senne, Pragnę
twych słów, a w myśli usta twoje pieszczę Mymi ustami, w myśli całunki płomienne
Składam na nich. . .
. . . w tej chwili naga jestem cała, Kołyszę się na fali jakichś grań anielich I
otwieram, ach, tobie, kwiat mojego ciała Niby jakiś upojny, przenajczystszy kielich.
. . Ach, jakam bardzo twoja. . .
Ha, com ja wyrzekła! Pan to zapomni, musi pan zapomnieć o tem. . . I ja zapomnę,
choćby wszystkie moce piekła Ciągnęły mnie do ciebie. . . Co potem, co potem? . .
. Potem? Och, prawda, potem. . . umrzeć można przecie! Czyż to cena zbyt wielka za
szaleństwa chwilę? . . . Pan się zawahał. . . słusznie – pan widzisz w kobiecie Obiekt,
z którym przepędzić czas można dość mile,
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Słówka»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Słówka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Słówka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.