Тадеуш Бой-Желеньский - Słówka

Здесь есть возможность читать онлайн «Тадеуш Бой-Желеньский - Słówka» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 101, Жанр: vers_libre, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Słówka: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Słówka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Słówka — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Słówka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Ja go w sromotne pędzę lupanary, Rwąc się ku piękna wiecznego świątyni, I patrzeć

muszę, na domiar mej kary,

Co on tam czyni. . .

Poeta oblizuje się przez sen.

I jedno tylko pragnienie tajemne, I jedno tylko przyświeca mi hasło: Rozżarzać tchem

mym to płomię nikczemne,

By rychlej zgasło. . . I czekam, marzeń nić snując leciuchną, I pytam z drżeniem

co chwilę, azaliż Nie przyjdzie moment wreszcie, że to próchno

Zmiecie paraliż? . . . Wówczas skrzydłami zatrzepocę i nad Ziemskie padoły zapieję

radością, Że już się skończył śmieszny konkubinat

Prochu z wiecznością! . . .

Poeta chrapie przeciągle i przewraca się na drugi bok, wypinając się ku publiczności

gestem mimo woli i niewinnie prowokacyjnym.

Pisane w r. 1913

30 KŁOSKI

Utwór dydaktyczny Nie wiem, czy to lat mych skutek, Czy mi co innego wadzi, Dość,

że coraz częściej smutek Na mym czole się gromadzi.

Taki smutek jakiś mętny, Potocznie mówiąc „ kosmiczny ” , Jakiś dziwnie beznamiętny,

Jakiś ultraplatoniczny. . .

Myśli coraz wstecz mi biegą Ogarniając życia całość, Tak się plączą wkoło niego W

jakąś mglistą, głupią żałość. . .

Coraz częściej roję o niem, Dumam nad jego „ urodą ” – Gdybym nie był starym koniem,

Myślałbym, że umrę młodo. . .

Jakoś mi się zaprószyły Świadomości mej organy I na świat ten, piękny, miły, Patrzę

wpół jak zabłąkany;

Po ziemi patrzę, po niebie, Po zielonych łąk kobiercu I coś szepcę sam do siebie,

I coś mnie tak pika w sercu. . .

Kiedy ulubionej mojej Spazmatycznie ściskam żebra, Naraz w głowie mi się troi: Co

ma znaczyć ta algebra? . . .

Gdzie ma sens swój to zrównanie, W którym znaczków gramy rolę, My w prabytu oceanie

Biedne oka na rosole? . . .

Tak raz szedłem sobie miedzą Wśród łanów pszenicy źrałej, Której kłosy nic nie wiedzą,

Co to ludzkie komunały.

31 Jak im Bóg przykazał, rosną,

Ot, bez próżnego hałasu, Kiełkują skwapliwie z wiosną, Aby wydać plon zawczasu.

Nic nie dbając, co je czeka, Dojrzewają wnet, a potem W łakome kiszki człowieka Pchają

się chlebusiem złotym.

Wchodzą w nie, wychodzą, ano Znów wracają z przyszłym rokiem, Znów się złocą w cudne

rano Pod słoneczka czujnym okiem.

I żal chwycił mnie ogromny, I w sercu stałem się cichy, I uczułem się tak skromny

Jak ten ziemny kłosek lichy;

I w dumy mojej pogrzebie, Nazbyt późno zrozumiałem, Że żyć trzeba, ot, przed siebie,

Nie szukając dziur na całem;

Że w bytu poczuciu zdrowym Każdy twór swe lokum znajdzie: Choć raz tym jest, a raz

owym, W końcu, gdzie potrzeba, zajdzie;

Więc notuję me wrażenia, Może gdzieś, za lat choć trzysta, Z mojego tu doświadczenia

Kto inny bodaj skorzysta. . .

Pisane w r. 1913

32 UWIEDZIONA

Dialog ( ! ) sceniczny Osoby: ONA, piękna, wykształcona i ozdobnie mówiąca. ON, naturalnej

wielkości, wypchany, wszelako uzdolniony do wykonywania pewnej ilości automatycznych

poruszeń.

Siedzą obok siebie na kanapce buduaru; za sceną akompaniament gra cichutko jakiegoś

marzącego walca.

Ona Och, nie, proszę się na mnie w ten sposób nie patrzeć. . . Pan ma w oczach dziwnego

coś. . . Och, ja się boję. . . Nie, nie, potem zbyt trudno mi w pamięci zatrzeć Ten

wyraz, jaki mają oczy pańskie. . . twoje. . . Kiedy tak patrzysz, patrzysz, coś się

budzi we mnie. . . Nie zmysły – och, , nie, na to warciśmy zbyt wiele – Ale coś,

coś, co schwycić silę się daremnie, Coś jak ptak, co o klatkę tłucze się nieśmiele

I chciałby hen, daleko, ulecieć w przestworze, Do jasności, do słońca. . . Ach, co

ja znów baję! Pana to nudzi, prawda? Nie przecz pan. Mój Boże, Ja jestem mniej naiwna,

niż się panu zdaje; Wiem, że co dla mnie może stać się życiem nowym „ Mym odrodzeniem,

wszystkim, jest dla pana tylko Epizodem, rozrywką, sportem salonowym, W najlepszym

razie wrażeń migotliwą chwilką. . . Ale co mi tam: mniejsza! Dość bogata jestem,

By chociażby na marne rzucić duszy kawał – To ma g e s t! Pan uśmiecha się? Pan gardzi

gestem? . . . Pan jest mniej zajmujący, niż się pan wydawał – Ach, jakie to banalne,

ta ironia pańska! Jakie to łatwe, tanie! Jakie nowoczesne! Lecz we mnie jakaś dusza

czai się pogańska, Umiłowanie życia namiętne, bezkresne, Co mi pozwala płynąć wśród

waszych małostek I niesie mnie ku szczytom niby pieśń świetlana, Że mi szarzyzna

wasza nie sięga do kostek! Co panu? Pan posmutniał. . . czy dotknęłam pana? . . .

Nie, ja tak nie myślałam. . . pan przecież jest inny, W tobie nie ma małego nic –

pan mnie rozumie – No, proszę mi darować ten wybryk niewinny – – O, dać rękę, popatrzeć,

tak jak to pan umie. . . Ja chcę wszystkiemu wierzyć – ja wszystkiemu wierzę – Och,

tak, przytul, przygarnij dzieciaka. . . twojego. . .

33 Tak, czujesz moje serce przy twoim? . . .

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

. . . . Och! – – zwierzę! ! ! ! . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Zdaje się, że pan wziął mnie za kogo innego?

! Moja wina, wyznaję: zapomniałam o tem, Że mimo wszystko w panu tkwi zawsze – mężczyzna.

. Pan mnie otrzeźwił. Dzięki serdeczne. Tym zwrotem Oddał mi pan ogromną przysługę.

Pan przyzna, Ze najlepiej, jeżeli zapomnim oboje, Żeśmy się kiedykolwiek znali. Żegnam

pana. Tak, żegnam. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

. . . . . . . . . . . . . .

. . . zostań. . . . . . ktoś ty? . . . Ja się ciebie boję. . . Och, co się ze mną

dzieje. . . czym ja obłąkana? . . . Nie, nie, to nic, to przejdzie. . . o czymśmy

mówili? . . . O Xiędzu Fauście , prawda? Cóż pan o tym sądzi? Co do mnie, to czas

spędzam przy książce najmilej, Gdy mi wypadnie z ręki, a myśl błądzi, błądzi, Ot,

tak, samopas, nisko, niby mgła wieczorna, Co snuje się w księżycu przez ściernie,

ugory, To jak dzwonek kapliczki wioskowej pokorna, To znów żałosna niby cmentarne

upiory. . .

To dziwne, jak mi dobrze się rozmawia z panem. . . Pan tak umie rozumnie słuchać.

Mam wrażenie, Że choćbym się wyrwała, ot, z czymś niesłychanym, Z czymś potwornym,

wariackim, zawsze przebaczenie Znalazłabym u pana. . .

Och, mów do mnie jeszcze. . . Ukołysz mnie jak do snu. . . oczy mrużę senne, Pragnę

twych słów, a w myśli usta twoje pieszczę Mymi ustami, w myśli całunki płomienne

Składam na nich. . .

. . . w tej chwili naga jestem cała, Kołyszę się na fali jakichś grań anielich I

otwieram, ach, tobie, kwiat mojego ciała Niby jakiś upojny, przenajczystszy kielich.

. . Ach, jakam bardzo twoja. . .

Ha, com ja wyrzekła! Pan to zapomni, musi pan zapomnieć o tem. . . I ja zapomnę,

choćby wszystkie moce piekła Ciągnęły mnie do ciebie. . . Co potem, co potem? . .

. Potem? Och, prawda, potem. . . umrzeć można przecie! Czyż to cena zbyt wielka za

szaleństwa chwilę? . . . Pan się zawahał. . . słusznie – pan widzisz w kobiecie Obiekt,

z którym przepędzić czas można dość mile,

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Słówka»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Słówka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Тадеуш Бреза
libcat.ru: книга без обложки
Тадеуш Бреза
ТАДЕУШ КОНВИЦКИЙ - ЧТИВО
ТАДЕУШ КОНВИЦКИЙ
Тадеуш Доленга-Мостович - Кар’єра Никодима Дизми
Тадеуш Доленга-Мостович
Леон Островер - Тадеуш Костюшко
Леон Островер
Тадеуш Шиманьский - Серебряные звезды
Тадеуш Шиманьский
Тадеуш Ружевич - Стихи Тадеуша Ружевича
Тадеуш Ружевич
Тадеуш Голуй - Дерево даёт плоды
Тадеуш Голуй
libcat.ru: книга без обложки
Тадеуш Боровский
Тадеуш Доленга-Мостович - Мир госпожи Малиновской
Тадеуш Доленга-Мостович
Тадеуш Ружевич - Избранное
Тадеуш Ружевич
Тадеуш Доленга-Мостович - Щоденник пані Ганки = Pamiętnik pani Hanki
Тадеуш Доленга-Мостович
Отзывы о книге «Słówka»

Обсуждение, отзывы о книге «Słówka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x