Тадеуш Бой-Желеньский - Słówka

Здесь есть возможность читать онлайн «Тадеуш Бой-Желеньский - Słówka» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 101, Жанр: vers_libre, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Słówka: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Słówka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Słówka — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Słówka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Nieco już nerwowy przebiega ulice, Coś, gdzieś, kiedyś słyszał o „ cygarfabryce ”

; Zatem w tamtą stronę szybko zwraca chód, Patrzy: dobra nasza, jest towaru w bród.

Zajął pod latarnią dogodną pozycję; Zwraca do dziewczęcia grzeczną propozycję, Lecz

nim jeszcze zdążył w rozmowę się wdać, Tak ci go zwołała, że psia jego mać! . . .

Zwabił do cukierni wreszcie dwie kobietki: Pannę Salczę z Ryfczą, polskie midinetki;

Zjadły czekoladę, po sześć ciastek tyż – Cóż, kiedy tapen jo, aber sztyken nysz !

Ulice już puste, więc z resztką nadziei Pospiesza co żywo na dworzec kolei; Może

tam przynajmniej będzie jakiś ruch: „ Cholera nie miasto ” – powiada nasz zuch.

. Podsuwa się chyłkiem do jakiejś kobity, Wtem go łapie za kark dama świętej Zyty,

Rozjuszonym głosem krzyczy prosto w twarz: „ K a t o l i c k i c h dziewcząt tknąć

się ani waż! ”

„ Dobryś, mówi sobie, diabli wzięli randkę; 7 Pragnąc, aby niniejsze wydanie mogło

się stać definitywnym, krytycznym i naukowym, przywraca wydawca [ autor ] oryginalny

tekst, dotąd w druku zastępowany słowami: „ Pewien gość z Warszawy. . . ”

127 Gdzież ja o tej porze znajdę protestantkę? .

Lecz umykać trzeba, to niezbity fakt, Pójdę do teatru na ostatni akt ” .

Gość nasz, który zwiedzał cudzoziemskie kraje, Widywał w teatrach lekkie obyczaje,

Zatem zakupiwszy cukrów cały stos Śmiało za kulisy idzie wściubić nos.

Rozpoczyna z lekka wstępną galanterią; Dama robi na to minę bardzo serio, Płomień

oburzenia bije jej do lic: „ U nas, proszę pana, małżeństwo lub nic ” .

Wypadł biedny Krzywosz 8 trzęsąc się jak w febrze, Pędzi do hotelu, o rachunek żebrze;

Aż do Oderbergu łamała go złość: Tak z Krakowa zniknął j e d e n d o b r y g o ś

ć! !

Pisane w r. 1907 8 Wariant: Wypadł gość z teatru etc.

128 DZIEŃ P. ESIKA W OSTENDZIE

( Na podstawie korespondencji do „ Kuriera Warszawskiego ” i na wszelką odpowiedzialność

autora tychże korespondencji skreślony i pod muzykę podłożony. ) Motto: Des Lebens

ungemischte Freude

War d o c h e i n e m Irdischen zuteil.

( Schiller ) Gdy skwar dopieka Biednego człeka, Pot po nim ścieka, Topnieje już,

Gdzież Esik będzie, Godniej zasiędzie, Jak nie w Ostendzie, Królowej mórz. . .

Uroczy pobyt, Tłum pięknych kobit, Wkoło dobrobyt, Wszystko aż lśni; Rozkosz przenika

Ciało Esika, Nóżkami fika, Ze szczęścia rży.

Pierwsze śniadanko: Kawusia z pianką, Przegryza grzanką I pędzi w cwał Prosto na

plażę, Gdzie w słońca żarze Błyszczą miraże Kobiecych ciał.

Strojna dziewczyna Kibić przegina, LUXUS- kabina Rozkoszą tchnie; Ruchem pantery

Zrzuca jegiery I gdzie hetery, Tam Esik mknie.

Barwne półświatki, Pulchne mężatki,

129 Obcisłe gatki

Śmieją się doń; Esik się nurza, Szczypie w odnóża, To znów jak burza Wciąga je w

toń.

Lecz dość na dziś z tym, Na piasku czystym Jeszcze „ mój system ” Przez minut sześć;

Potem swobodnie Nakłada spodnie I nim ochłodnie, Pędzi coś zjeść.

Ostryga tłusta Wpada mu w usta, Potem langusta, Potem chablis: Otwiera paszczę, Językiem

mlaszcze, W brzuszek się głaszcze I dalej ji.

Znikł potraw szereg, Mały szlumerek, Potem spacerek Przez pyszną sień; Przybił do

portu W cieniach abortu; Co tu komfortu: Uroczy dzień!

Wychodzi letki Z cichej klozetki, Znów na kobietki Popatrzeć rad; Z tłumem się miesza,

Gdzie strojna rzesza Gwarnie pośpiesza – Pięknym jest świat!

Koncert w kurhauzie: Esik zdrzymał się, Budzi go w pauzie Oklasków szum; Potem nos

wetka,

130 Kędy ruletka,

Stara kokietka, Przywabia tłum.

Złoto się toczy, Wszystko się tłoczy, Wyłażą oczy, W piersiach brak tchu – Lecz Esik

nie gra, Bo niechże przegra, Dałaby świekra Ruletkę mu!

Tak niespożycie To szczęścia dzicię Studiuje życie I jego brud, Gdy wtem latarnie

Gasną i gwarnie Wszystko się garnie Do tinglu wrót.

Włazi i Esik W ten interesik; Figlarny biesik Jakiś go prze, Umoczyć usta Tam, gdzie

rozpusta Najskrrrrytsze gusta Zgadywać śmie.

Sala stłoczona, Dyszące łona, Nagie ramiona Wśród fraków tła; Tańczą skłębieni W

ciasnej przestrzeni, Szampan się pieni, Muzyka gra.

Dwa biusty śnieżne Trą się, lubieżne, To znów, rozbieżne, Prężą się wstecz – Płoną

oblicza, Idzie m a c z i c z a, Zabawa bycza, „ Baeczna – prosz paa – rzecz! ”

131 Trzęsie się buda,

Pęka obłuda: Cóż to za uda! Esik aż drży; Pyta nieśmiele: „ Ma toute belle. . .

Rajskie wesele. . .

Quel est votre prix? ” Spojrzy dziewczyna: Zamożna mina, Duża łysina I nóżki w „

ix ” ; „ Bez długich krzyków Dla starych pryków Dziesięć ludwików

C' est mon prix fixe ” .

Niegłupi Esik, Swój pularesik Zapina gdziesik, Ochłonął w mig; Płaci co żywo Za małe

piwo, Z miną złośliwą Za drzwiami znikł.

Wśród nocy chłodnej Po plaży modnej Idzie pogodny, Wolny od burz; Jeszcze dwie gruszki

Zjadł do poduszki, Wyciągnął nóżki I chrapie już! . . .

Pisane w r. 1907

132 GŁOS DZIADKOWY O ROBOTACH ZIEMNYCH

PANA PREZYDENTA Chodzi sobie, chodzi biedny dziadek,

Taki jego los; Wpadł do dołu, potłukł se pośladek,

Okrwawił se nos. To robota pana prezydenta, Wszędzie doły kopie, matko święta,

Bidny dziaduś bęc – Dobrze jemu w aksamitnym palcie Paradować sobie po asfalcie

Niby jaki prenc! Kopią cały miesiąc jednym ciągiem,

Aż skończyli raz; Ale ledwie kuniec z wodociągiem,

Trza naprawiać gaz – Pan prezydent długo robił głową, W końcu mówi: „ Kopać trza

na nowo,

Ordnung musi być; Patrzcie, żeby prędko skończyć z gazem, A betuny da się innym razem;

Nie pali się nic ” . Takie sobie robią z nami śtuki:

Prezydent ma czas! Przedtem beły bodaj kiepskie bruki,

Ostał ino śpas; Za to teraz, skoro zeńdzie nocka, W jednym dołku jakaś parka hocka,

W drugim inksza znów – Potem dalejże do prezydenta: Płać, prezydent, teraz alimenta,

Po coś zrobił rów! Pisane w r. 1909

133 OPOWIEŚĆ DZIADKOWA

O CUDACH JASNOGÓRSKICH Niekze to syćkie pierony zatrzasnom: Wybrał się dziadek aż

pod Góre Jasnom, Myślał, że grosik uzbira, tymczasem

Wrócił ciupasem. Tego widoku dożył dziadek stary, W całym klasztorze nic, jeno dziandary,

Sytkie osoby duchowne a świente

Pod klucz zamkniente. Dziwne tu rzeczy bajom sobie ludy, Że się tam działy straśne

jakieś cudy: Niby że ojce porobiły świeństwa

Gwoli męczeństwa. Żył jeden z drugim piknie, bez turbacji, Świątek czy piątek przy

godny kolacji Bluźnił Imieniu Tego, co go stworzył,

I cudzołożył. Jeden najgorszy – patrzcie wymyślnika! ! – Chował pod sobą w sofie

nieboszczyka, Że jak bez tego na ty sofie grzeszy,

To go nie cieszy. Przeor też, mówiom, jucha jest morowa, Ponoć co tydzień ziżdżał

do Krakowa, Jako że tu miał śtyry konkubiny,

Same hrabiny. Co jaki grosik na tackę się wśliźnie, To go dzieliły ojce po starszyźnie,

A zaś do skarbca każdy za swe grzychy

Miał dwa wytrychy. Jak przyszło Xiędzu dla dobra klasztoru Zatłamsić kogo, to mu

bez jankoru, Póki ta zipie, własną dłonią leje

Świente oleje. . . Codziennie rano nabożnym zwyczajem Spowiadały się ojcaszki nawzajem,

By chtóry trafił, jak przyńdzie potrzeba,

Prosto do nieba.

134 Różnie dopuszcza Bóg w mądrości swojej,

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Słówka»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Słówka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Тадеуш Бреза
libcat.ru: книга без обложки
Тадеуш Бреза
ТАДЕУШ КОНВИЦКИЙ - ЧТИВО
ТАДЕУШ КОНВИЦКИЙ
Тадеуш Доленга-Мостович - Кар’єра Никодима Дизми
Тадеуш Доленга-Мостович
Леон Островер - Тадеуш Костюшко
Леон Островер
Тадеуш Шиманьский - Серебряные звезды
Тадеуш Шиманьский
Тадеуш Ружевич - Стихи Тадеуша Ружевича
Тадеуш Ружевич
Тадеуш Голуй - Дерево даёт плоды
Тадеуш Голуй
libcat.ru: книга без обложки
Тадеуш Боровский
Тадеуш Доленга-Мостович - Мир госпожи Малиновской
Тадеуш Доленга-Мостович
Тадеуш Ружевич - Избранное
Тадеуш Ружевич
Тадеуш Доленга-Мостович - Щоденник пані Ганки = Pamiętnik pani Hanki
Тадеуш Доленга-Мостович
Отзывы о книге «Słówka»

Обсуждение, отзывы о книге «Słówka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x