Za jakieś dwie godziny przyjedzie Tymon i zabierze mnie na weekend do państwa Karasiów.
Będziemy wąchać wiosnę w lesie.
Zupełnie niespodziewanie zadzwoniła do mnie do redakcji Irena Radwanowicz, czyli wciąż jeszcze żona Tymona. Chce się spotkać. W pierwszej chwili miałam odruch, żeby ją spławić, ale jakoś nie potrafię tak całkiem spławiać ludzi. Zaprosiłam ją do redakcji, ale nie chciała. No więc umówiłyśmy się w moim ulubionym miejscu, w kawiarni na dwudziestym drugim piętrze wieżowca Pazimu. Kiedy już się zgodziłam, powiedziała wyniośle, że ona już dzisiaj nie może. Dla samej zasady oświadczyłam, że jutro ja nie mogę żadną miarą. W czwartek też mi nie pasuje. Trochę to było masochistyczne, bo teraz będę musiała wytrzymać do tego piątku, ale baba była wyraźnie niezadowolona. I bardzo dobrze. Niech pęknie.
Ostatecznie spotykamy się w piątek po południu.
Ciekawe po co?
Usiłowałam dodzwonić się do Tymona, żeby skonsultować z nim to moje piątkowe spotkanie, ale nie mogłam go złapać. Facet w komórce powiedział mi, że jest poza zasięgiem. Albo jakoś tak. Wysłałam mu sms-a z prośbą, żeby zadzwonił.
Tymona mi wcięło.
Wieczorem zrobiłam sobie specjalną maseczkę kosmetyczną na twarz i okłady ze świetlika na oczy. Jak również kunsztowny manikiur. Zamierzam wyglądać tak dobrze, jak dobrze może wyglądać baba w ósmym miesiącu.
Pod koniec ósmego miesiąca!
Nareszcie!
Sam zadzwonił i przepraszał, że był dwa dni w rozjazdach, przy czym udało mu się zapomnieć komórki w domu. Dziś rano wrócił do Świnoujścia, odsłuchał i dzwoni.
– Potrzebuję konsultacji – powiedziałam. – Twoja żona chce się ze mną spotkać; nie wiesz przypadkiem po co?
– Po pierwsze, moja prawie była żona. Po drugie, pojęcia nie mam. Spotkasz się z nią?
– Tak. Jesteśmy umówione dzisiaj o piątej w kawiarni z widokiem. Słuchaj, naprawdę nie masz żadnej koncepcji?
– Naprawdę. Wika, ja bym nie chciał wypaść w twoich oczach na złośliwca, a w ogóle o byłych żonach nie powinno się mówić źle, ale to nie jest dobra dziewczynka. Nie wiem, co wymyśliła, ale mogę się założyć, że będzie ci przykro po tej rozmowie. Ty rzeczywiście chcesz się z nią spotkać?
– A co, myślisz, że można mnie zmusić do tego? Chcę. To znaczy, wolałabym, żeby mnie o to nie prosiła, ale kiedy już poprosiła, chciałam po prostu wiedzieć, o co jej chodzi. Rozumiesz moje mętne wyjaśnienia?
– Mniej więcej. Ale wolałbym przy tym być.
– Nie martw się o mnie, porozmawiamy zapewne jak kobieta z kobietą.
– Raczej jak kobieta ze żmiją. – Westchnął.
– Poza tym – kontynuowałam – przy tobie zapewne nie dowiedziałabym się, co jest na rzeczy.
– Możliwe – przyznał. – A w ogóle dobrze się czujesz?
– Doskonale. Nie martw się o mnie. Na razie.
Jakoś chłodno nam się ta rozmowa zakończyła. Zazwyczaj pod koniec słyszałam, że on mnie kocha albo całuje, albo coś z tych rzeczy, a dzisiaj nic. Ja też jakoś nie miałam ochoty mu się oświadczać. Nie wiem dlaczego. Kocham go, tęsknię za nim i chciałabym z nim być. I ani słowa na ten temat.
Ona źle działa, nawet na odległość.
W Cafe 22 byłam pierwsza. Specjalnie przyszłam wcześniej, żeby sobie popatrzeć na Szczecin z góry, tak dla przyjemności, której w jej obecności już bym nie miała. Poza tym, po co baba ma widzieć z satysfakcją, z jakim wysiłkiem wbijam moją nową figurę w fotelik w kącie?
Przyszła punktualnie. Szczupła, piękna i wydrowata. Jakaś taka złość i nienasycenie z oczek jej wyzierało, to chyba u niej fizjologiczne, innego wyrazu jej twarzy nie widziałam. A znam ją jak zły szeląg, przecież od lat wywiadów mi udziela.
Nigdy jej nie lubiłam.
Nikt znajomy jej nie lubi.
Fotogeniczna jest, to prawda. Kamera ją kocha. Oczywiście mam na myśli figurę, sylwetkę, twarz (z wyjątkiem tej zajadłości w oczkach). No, ale głos ma obrzydliwy. Skrzeczy, nie da się tego ukryć, jak sroka. Ciekawe, czy to od papierosów, czy zawsze tak miała? Zawsze chyba nie, bo czyżby Tymon był głuchy, jak się z nią żenił?!
Miała na sobie przepiękną kreację utrzymaną w kilku odcieniach czerwieni. Wciętą w pasie jak diabli. Nigdy w życiu nie miałam figury, żeby nosić ten fason. I nie jest mi dobrze w czerwonym, zresztą dla mnie to za odważny kolor, nie czułabym się pewnie.
A ona wyraźnie się czuła i pragnęła mi to zademonstrować.
Niech sobie demonstruje.
Nie wstałam i nie podałam jej ręki. Gestem (mam nadzieję, że pańskim) wskazałam jej fotel naprzeciwko. Będzie ją słońce raziło w te ślepka wymalowane. Może się popłacze czarnymi łzami.
– Czyżbym się spóźniła? – zapytała fałszywie. Założę się, że specjalnie postarała się o akuratność. Siadła na wskazanym jej miejscu, a wielką torbę położyła na fotelu między nami. Wyjęła okulary słoneczne i zostawiła torbę otwartą.
– Nie, to ja przyszłam wcześniej – powiedziałam łagodnie. – Lubię tu siedzieć i oglądać miasto z góry.
– Och, czyżby moja obecność miała w tym przeszkodzić?
– Myślę, że spotkałyśmy się w jakiejś konkretnej sprawie, a nie dla oglądania landszaftów?
– Och, można połączyć piękne z pożytecznym.
Nadużywa ochów. Jednak w środku się denerwuje. Bardzo dobrze.
Założyła ciemne okulary – Boże, jakie to słońce intensywne.
– Tak? A już myślałam, że to dla kamuflażu.
Zdjęła. Zmrużyła oczy i pokazały się zmarszczki.
– Ta kelnerka przychodzi, czy trzeba za nią wysyłać patrol policyjny?
Pomachałam ręką. Kelnerka przyszła. Irena zamówiła sobie kawę i drinka. Jeździ po alkoholu, czy weźmie taksówkę? Poprosiłam o lody. Irena spojrzeniem dała do zrozumienia, że na moim miejscu nie jadłaby tak tuczącego smakołyku.
– Wysokogatunkowy produkt, mleczny – wyjaśniłam. – Duża zawartość wapnia. Jest mi teraz potrzebny w zwiększonej ilości. Pani Ireno, czemu zawdzięczam spotkanie z panią? W tak pięknym miejscu, nawiasem mówiąc?
– Pani Wiko… – Spojrzała mi w oczy. Za mocno się maluje, te zmarszczki jej się uwydatniają. – Porozmawiajmy jak kobieta z kobietą, dobrze?
– Trudno by nam było rozmawiać jak mężczyzna z mężczyzną.
– Ja rozumiem, że pani odnosi się do mnie nieufnie. Ale proszę postarać się przezwyciężyć uprzedzenia. Negatywne uczucia rzutują negatywnie na naszą własną osobowość. Czy może pani spróbować potraktować mnie dzisiaj jak przyjaciółkę?
Na to bym nie wpadła.
– A dlaczego miałabym panią traktować jak przyjaciółkę? O idą moje lody. I pani napoje. Dziękuję, proszę tu postawić. No więc, pani Ireno, dlaczego? A czy pani jest moją przyjaciółką?
Zawahała się.
– Pani zdrowie. Szczerze to było, proszę mi wierzyć. I dziecka. No więc, w pewnym sensie jestem pani przyjaciółką.
– Jakże się cieszę. I co dalej?
– Bez ironii, pani Wiko. Niech pani weźmie pod uwagę, że obie jesteśmy kobietami, obie kochamy tego samego mężczyznę. Tak tak. Próbowałam z sobą walczyć, ale nie ma się co oszukiwać. Kocham Tymona. I niestety wiem, że on kocha panią. Czy pani na moim miejscu oddałaby ukochanego mężczyznę innej kobiecie?
– Ja bym raczej nie traktowała ukochanego mężczyzny jak gadżet, który można komuś oddać albo nie.
Читать дальше