“Więc to już osiem lat”, pomyślał. Osiem lat ruiny ich małżeństwa, którego nawet nie można było rozwiązać. Mężczyzna, który porzuca żonę z ułomnym dzieckiem, traci dobrą opinię. Nie wolno mu było tracić dobrej opinii, jeśli chciał utrzymać dobrą reputację wśród ludzi z branży.
Urodziny Myszki… Już ósme, ale po raz pierwszy sobie o nich przypomniał. Dlaczego? Dlaczego właśnie dziś, w urodziny córki, przypłynął do niego tamten obraz spokojnej mazurskiej wsi…?
Nacisnął dzwonek na biurku i weszła jego asystentka.
– Co kupiłaby pani w prezencie ośmioletniej dziewczynce? – spytał.
Asystentka nie namyślała się długo. Spojrzała na niego wyrozumiale i z szacunkiem. (Wszyscy wiedzieli, że ma niedorozwinięte dziecko, choć nikt go nie widział i nie zdawał sobie sprawy ze stopnia upośledzenia; wiedzieli, że solidarnie trwa przy żonie i dziecku).
– Osobiście kupiłabym jej lalkę Barbie. Nie znam dziewczynki, która by nie pokochała tej lalki. Jest doskonała – odparła asystentka z miłym uśmiechem.
– Więc proszę kupić najpiękniejszą i najdroższą Barbie, jaką pani znajdzie – polecił.
– Kupiłabym jeszcze Kena – podpowiedziała sekretarka, Adam zaś kiwnął głową. Nie wiedział, kto to jest Ken, ale to nie miało znaczenia.
Najpiękniejsza lalka Barbie miała długie blond włosy i doskonałe rysy twarzy, które zastygły w grymasie – pomiędzy erotycznym wydęciem ust a półuśmiechem. Ubrana była w suknię balową z szeleszczącej tafty. Ken był szatynem ubranym we frak, o ujmującej twarzy i gładko zaczesanych włosach. Adam przyjrzał się tej eleganckiej parze i pomyślał z ironią, że on i Ewa byli kiedyś do niej podobni (Ewa była blondynką, on miał włosy takie jak Ken). Nagle przypomniał sobie charytatywny bal, na którym byli przed narodzinami Myszki. O ironio, to był bal na rzecz niepełnosprawnych dzieci. Ewa miała suknię w tym samym pąsowym kolorze co Barbie. On miał na sobie frak. Pierwszy frak w swoim życiu. Był z niego bardzo dumny; bardziej niż z trzech markowych fraków i dwóch smokingów, które wisiały dziś w jego szafie.
“Ładna lalka”, pomyślał, patrząc jeszcze raz na Barbie. “Nic dziwnego, że wymyślono jej męża. To nie jest lalka, to mała kobietka…”
Przywiózł pudło do domu. Wieczorem Barbie z Kenem zostali położeni w holu, w kącie, w którym najczęściej bawiła się Myszka. I leżeli tam teraz, jakby wyczekując zaproszenia na bal.
Adam odruchowo nasłuchiwał kroków córki. Czekał wyjątkowo długo. W końcu się zjawiła.
Mimo uszczelnionych drzwi gabinetu Adam odróżniał lekkie kroki Ewy od ciężkiego stąpania Myszki. Dziewczynka wydawała też nieartykułowane dźwięki, które go irytowały. Mruczała w dziwaczny i monotonny sposób. Mówiła chrapliwie i bełkotliwie, co urażało jego wrażliwe na dźwięki uszy. Adam kochał muzykę. Umiał bezbłędnie zanucić frazy z dzieł ulubionych kompozytorów. Ale gdy ich słuchał, pomrukująca za drzwiami córka była przykrym dysonansem.
– Koooo… ppp… – usłyszał ten denerwujący głos, gdy uchylił drzwi, aby sprawdzić, czy znalazła nowe lalki. Rozszyfrował większość dźwięków wydawanych przez to stworzenie, a jednak nie odgadł, że tym razem jest to pierwsza sylaba słowa “Kopciuszek”. Nie wiedział, że Ewa przez długie lata czytywała Myszce właśnie tę bajkę. Nie pojął, że Myszka, patrząc na obie lalki, w pierwszej chwili uznała, że widzi Kopciuszka idącego z księciem na bal. Kopciuszka po czarodziejskiej przemianie przez wróżkę.
Patrzył przez wąską szparę w drzwiach. Jego córka stała nad lalkami leżącymi na podłodze w eleganckich, szeleszczących opakowaniach. Wpatrywała się w nie z usilną uwagą, która zmarszczyła jej grube brwi i jeszcze bardziej zdeformowała nawisłe nad oczami powieki. Wreszcie kucnęła i ostrożnie dotknęła połyskliwego opakowania. Gdy wzięła je do rąk, Adam zamknął drzwi. Prezent trafił we właściwe ręce.
Przelotnie wzruszył się własnym gestem.
*
Myszka rozerwała przejrzystą folię i wyrwała lalki z kolorowego pudła. Rwanie, ciągnięcie, darcie na strzępy – to były czynności, które wykonywała najchętniej. Gdy lalki znalazły się w jej rękach, wysiłkiem woli zmusiła się, by nie podrzeć od razu ich ubranek (“dzieci z DS mają naturalny odruch niszczenia”). Najpierw chciała im się przyjrzeć. Oglądała je w skupieniu, biorąc każdą do rąk i przysuwając do krótkowzrocznych oczu (“dzieci z DS często cierpią na wady wzroku – krótkowzroczność, astygmatyzm, dalekowzroczność; równie często zdarza się im katarakta”).
Bliższe przyjrzenie się Barbie zniweczyło przekonanie Myszki, że do holu zstąpił zminiaturyzowany Kopciuszek po czarodziejskiej przemianie. Kopciuszek nie mógł mieć takiej twarzy. Ta twarz nie spodobała się Myszce, mimo że trochę przypominała mamę. Jednak mama śmiała się, płakała, krzywiła, a lalka miała piękne, ale obce i doskonale nieruchome oblicze. Myszka obejrzała teraz Kena. Tak, pasował do tej lalki.
“Mama i tata?”, pomyślała. “Pan i pani z telewizora”, poprawiła się zaraz.
Postanowiła, że sprawdzenie, co w nich jest w środku, zostawi na inną porę. Lalki nie uciekną. Są tu. Obie. I na razie niech sobie leżą. Na nią czekał.strych. Usilnie starała się nie zapominać o strychu lub przekazać tę pamięć mamie.
Mama pamiętała za nią wiele rzeczy. To dobrze. Ale o strychu już sama nie mogła zapomnieć.
*
“Stych” stał się słowem-kluczem w rozmowach Ewy z Myszką. W zamian za obietnicę pójścia na “stych” Myszka była gotowa zrobić wiele rzeczy, do których Ewa wcześniej nie mogła jej zmusić. Zgadzała się nawet na znienawidzone ćwiczenia wymowy zalecone przez logopedę, które, zdaniem Ewy, i tak niewiele dawały. Myszka posługiwała się jedno-, najwyżej dwusylabowy-mi słowami, których znaczenia Ewa czasem się domyślała, lecz było to za mało, by wysłać ją do szkoły. Nawet specjalnej.
Ewa, tak jak Adam, choć z innych przyczyn, nienawidziła określenia: “szkoła specjalna”. Adam wstydził się, że jego dziecko mogłoby tam chodzić, Ewie było żal Myszki. Adam odruchowo myślał o reakcji znajomych, Ewa wierzyła głęboko, że we wnętrzu tej małej dziewczynki drzemie coś, co szkoła zniszczy. Nieodwracalnie. Dlatego Ewa usiłowała nie myśleć o przyszłości, gdyż przyszłość przerażała ją. Adam o niej myślał i widział tylko jedną możliwość: zakład opieki dla upośledzonych umysłowo. Dożywotnie miejsce dla takich istot jak Myszka.
Pewnego poranka Adam i Ewa zderzyli się ze sobą w kuchni. Ona wstała wcześniej niż zwykle i robiła Myszce kakao. On zaspał i wstał później. Myszka plątała się między nimi, usiłując schodzić ojcu z drogi. Czuła, że mu przeszkadza; że on nie lubi, gdy zmniejsza się między nimi odległość, że unika jej dotyku. I że mama się przy nim zmienia.
– Jak długo chcesz przy niej tkwić? – usłyszała nagle głos ojca.
Mama nie odpowiedziała. Myszka wystraszyła się, że skoro mama milczy, być może pytanie skierowane jest do niej, a ona nie rozumie jego sensu i nie umiałaby odpowiedzieć. Na szczęście ojciec mówił dalej, nie czekając na niczyją odpowiedź.
– Do końca życia?
Tym razem mama kiwnęła głową.
– Do końca twojego życia, a co potem? – spytał Adam z brutalną szczerością.
Ewa wciąż milczała, mieszając kakao (Myszka zauważyła, że kakao już dawno się rozmieszało i pewnie teraz “zamieszuje” się na nowo; była ciekawa, czy sypki, puszysty proszek wypłynie na wierzch i wyskoczy z kubka na łyżeczkę). Adam ciągnął z półuśmiechem, który Ewa znienawidziła, ledwie ujrzała go pierwszy raz:
Читать дальше