Manuela Gretkowska - Polka

Здесь есть возможность читать онлайн «Manuela Gretkowska - Polka» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Polka: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Polka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Prowokacyjny dziennik szczęśliwej miłości, najbardziej intymna z książek pisarki. Za sprawą jej talentu, łączącego siłę wyrazu z wyrafinowaniem, osobiste wyznania nabierają wartości uniwersalnych. Polka zawiera, co w prozie Manueli Gretkowskiej najlepsze: celne obserwacje paradoksów współczesności, błyskotliwe eseje, zmysłowe relacje z podróży oraz pełne ironii i poezji opisy codzienności.

Polka — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Polka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Baby!

Ktoś w końcu zauważył. Nie poklepuje się nieznajomych, pieści się cudze dzieci. Mój brzuch stał się publiczny na te kilka wystających poza mnie centymetrów.

Pierwsza zabawka Poli – wodne bąbelki. Po którymś okrążeniu basenu dostaję się pod bombardujące od dołu gejzery.

21 XI

Wieczór autorski w księgarni. Środkowoeuropejskie twarze – zmasakrowane przez historię, inteligentne. Swojskie. Niewytresowane cywilizacją. Można się po nich spodziewać wyszlifowanego uśmiechu albo kłów.

Sensowne pytania z sali i od prowadzących wieczór. Bez tej głupawej polskiej agresji, poczucia wyższości, kasującego rozmowę. Pozwalającego co najwyżej na knebel riposty.

Zostaję węgrofilem? Hungarofilem? W knajpie, gdzie Joszka sprosił młodych pisarzy i krytyków, powrót do przeszłości. Nostalgiczne Węgry, tęskniące za wspaniałością Austro – Węgier, wywołują wspomnienia – dla mnie studiów w galicyjskim Krakowie. Kawiarnianych nasiadówek, pomysłów, entuzjazmu. Gdy towarzystwo nie rozlazło się jeszcze na prawicę i lewicę, nie zatkało poczucia humoru forsą.

Janos – młody, zabawny wydawca i poeta, skręcający notorycznie z wierszy w powieść historyczną. Kimś takim mógł być Tekieli, gdyby nie okopał się w „prawdziwej historii Trójcy Świętej”.

Joszka planuje wydanie Namiętnika. Tłumaczymy mu z Lajosem „nieprzetłumaczalność” tytułu. Wolne żarty, nie ma waluty nie dającej się zamienić na dolary i nie ma nieprzekładalnych słów. Z kombinacji węgierskich skojarzeń „Namiętność” i „Pamiętnik” wychodzą „Manewry miłosne”. Genialne, ale już było, podobnie jak piąty kieliszek wina. Słowiańsko jasnowłosy Janos przysuwa się i nieśmiało pyta, czy naprawdę jestem w ciąży.

– Da – rozmawiamy po rosyjsku.

– Wyobraźcie sobie węgierskiego jasnowidza z lat pięćdziesiątych – przygaduje Lajos. – Widzi w nowym tysiącleciu Polkę i Węgra, gadających w wolnym Budapeszcie po sowiecku, zawał serca.

– Jak to jest nosić w sobie człowieka? Musi być niesamowite, nie mógłbym się przyzwyczaić – Janos zajada sałatkę i usiłuje wczuć się w rolę ciężarnego z pełnym żołądkiem tego czegoś, obcego.

– Myślisz, że ja mogę? Też nie rozumiem, czasem czuję, ale nie rozumiem. Co z tego, że jestem kobietą i to powinno być naturalne, wymoszczone hormonami. Równie dobrze ty mógłbyś być w ciąży i pytałabym cię, jak to jest.

– Przerażająca jest oczywistość tajemnicy.

Strasznoje.

22 XI

Wstaję o czwartej rano Joszka odwozi mnie na lotnisko i jedzie na pogrzeb do Transylwanii. Kiedy w knajpie balowaliśmy nocą, umarła jego babcia.

Podaję na odprawie bilet.

– Sztokholm – Budapeszt, zgadza się, ale nie powrotny.

– Jak to? – robi mi się słabo. Bilet kupowali Węgrzy. Nie mam już na telefon, ostatnie forinty dałam żebrakowi. Nie brałam karty Visa w obawie przed własnym roztargnieniem.

– Tu jest napisane Budapeszt – Sztokholm – pokazuję niepewnie.

– Bez powrotu – paniusia wie lepiej.

Nie ruszam się z miejsca. Trwam w banieczce pewności, oddzielającej od wątpiącego we mnie świata.

– Sprawdzę – leniwie wstaje i wkręca bilet w maszynkę. – A nie, powrotny też – ogłasza zdziwiona.

Otwierają się przede mną niebiosa, skrzydlaty anioł Malewi (My Levi?) przenosi mnie do czekającego Pietuszki.

25 XI

Obrzydzenie do siebie, do roboty. Czytam trzy dni, czekam na zmartwychwstanie rozsądku.

26 XI

Dzień, jakby słońcu nie chciało się otworzyć powieki, zaropiałej chmurami. O drugiej już zmierzch. Sarny od tej pogody głupieją, wyłażą pod domy. Pozwalają się podejść na pięć metrów, zanim z gracją wypną biały kuperek i spokojnie odejdą. Mają kolor igliwia. Nie przychodzą po jedzenie (nie ma przymrozków ani śniegu), więc po kiego? Popodglądać ludzi, co robią w dziwaczną zimę?

Do południa poprawiam Damy i wysyłam z naszej wiejskiej poczty (okienka w sklepie spożyczywczym), otwartej od piętnastej do osiemnastej. Wysłuchałam kilku bekających za mną drwali i zaklejam kopertę z dziewięćdziesięcioma trzema stronami. Przed domem w tył zwrot, coś jakby niewyłączone żelazko, swąd przeczucia: „Nie napisałam ulicy. Nie dojdzie na sam kod, miasto i firmę”. Dopisuję ulicę dwa razy, przed i po Warszawie, na wszelki wypadek. Jestem wolna! Do piątku. Pietuszka zjechał Damy. Trudno, nawet mnie to nie dotknęło. Odwaliłam kawał roboty, kilka dobrych filmowych scen. Nie wezmą, będę sprzedawać na kawałki powieściopisarzom albo dramaturgom, he, he.

Jaka przyjemność stać przy piecu i pichcić. Sos holenderski według przepisu: ubić żółtka. Macham trzepaczką i nic, może „ubić” znaczy „ukręcić”? Dawniej mówiło się „ukręcić kogel – mogel”, język się zmienia. Ktoś trafnie napisał w szwedzkiej gazecie: Język jest wirusem kosmosu”. Sos za rzadki (te ubite jaja).

Wpadamy na pomysł zakończenia Miasteczka: dziesięć ostatnich odcinków – rzeczywistość (romanse, kłótnie, intrygi z planu i produkcji) łączy się z fikcją fabuły i rzeczywistość załatwia fikcję, serial się kończy. Nie do wykonania: pokazanie telenoweli od kuchni to podeptanie telewizyjnej świętości, rozrzucenie figurek z szopki. Telenowela jest z założenia pastiszem. A pastisz pastiszu…

Jestem naraz w dwóch, trzech czasach: teraz, po urodzeniu Poli i kiedyś, kiedyś po wyprowadzce ze Szwecji. W międzyczasie jest też czas i krótsze terminy: oddać artykuł, dialogi, zadzwonić do domu. Nie kłócić się, nie rozdrapywać przyszłości, bo i tak nie wiadomo, co będzie. Tragikomiczne: rozpięcie na krzyżu czasoprzestrzeni. Piotr upiera się zostać w Szwecji.

Kończę Stein, komentującą świętego Jana od Krzyża. Ona sama na parę miesięcy przed drogą krzyżową do Oświęcimia. Trafność myśli, precyzja języka. Rzadko kiedy wyrwie się jej fenomenologiczny szwargot. Wbrew pozorom klarowne komentarze Stein to paradoksy, gdyż są komentarzami zakonnicy będącej nadal filozofką. Filozofia nie komentuje świętości, philosophia miłuje mądrość, do której się wznosi po stopniach dedukcji, a nie windą objawienia. Między zdaniami Stein cisza i w niej miejsce na słowa.

Pola jest cichutka, kiedy chodzę, tańczę. Gdy tylko wyciągnę się wygodnie na fotelu albo łóżku, odczekuje i zaczyna harce. W tych łapinkach ma siłę motyla i stąd trzepotanie skrzydełek pod pępkiem. Nieraz zapominam o niej i nagle delikatne łup – łapię wtedy odruchowo za spód brzucha – żeby nie wypadła.

27 XI

Zawsze pierwszą noc po dyżurze Piotr budzi się i łazi po mieszkaniu. Gadamy więc o Miasteczku, że tak nie może być. Przysyłają nam „prośby i sugestie” nie pod ten adres. Reżyser życzyłby sobie efektownego końca, bo w szkole uczą o wstępie, rozwinięciu i końcu. Gdyby ten koniec był na koniec, ale pojawia się, ile razy stacja zastanawia się nad dalszą produkcją. Efekt: po szesnastym, po trzydziestym drugim odcinku kończymy wątki po to, by zaraz je na nowo rozwinąć. Nie, więcej tego nie zrobimy. Nie mota się akcji, żeby ją zarzynać. Układamy list do Produkcji Miasteczka:

1. Odcinek serialu trwa godzinę. Telenowela jest puszczana dwa – trzy razy w tygodniu. Miasteczko przez trzydziestominutową długość odcinka jest telenowelą, przez częstotliwość nadawania tylko raz w tygodniu – serialem, a tak naprawdę ani tym, ani tym. Pomieszanie gatunków.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Polka»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Polka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Frédéric Dard - San-Antonio polka
Frédéric Dard
Manuela Gretkowska - My Zdies’ Emigranty
Manuela Gretkowska
Manuela Gretkowska - Europejka
Manuela Gretkowska
Manuela Gretkowska - Silikon
Manuela Gretkowska
Manuela Gretkowska - Namiętnik
Manuela Gretkowska
Manuela Kistenpfennig - Hemmungslos durchgevögelt
Manuela Kistenpfennig
Manuela Tietsch - Im Bann des Bernsteins
Manuela Tietsch
Ralph Stüwe - Petticoat-Polka
Ralph Stüwe
Frank Zander - Disco Polka
Frank Zander
Willibald Winkler - Alberliner Polka
Willibald Winkler
Отзывы о книге «Polka»

Обсуждение, отзывы о книге «Polka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x