Stephanie James - Diabelska cena
Здесь есть возможность читать онлайн «Stephanie James - Diabelska cena» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Diabelska cena
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Diabelska cena: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Diabelska cena»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Diabelska cena — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Diabelska cena», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
W nagłej ciszy rozległ się głos Juliana.
– Kserkses! Co do diabła?!… Emelina! – zawołał na widok postaci, która pod ciężarem psa ugięła się i upadła na ziemię.
Kserkses zupełnie wytrącił ją z równowagi. Leżała na plecach na trawie, a on stał nad nią uszczęśliwiony. Julian na chwilę zastygł ze zdumienia, po czym ruszył do nich.
– Dobry piesek, dobry piesek – powtarzała Emelina bez tchu, bezskutecznie usiłując wstać. – Siad, mały! Uspokój się, Kserkses. Muszę wstać.
– Kserkses! Siad! – Ton Juliana nie dopuszczał sprzeciwu.
Tym razem pies usłuchał i usiadł obok Emeliny na tylnych łapach.
– Och, Julianie – wymamrotała Emelina siadając i usiłując uporządkować ubranie. – Dziękuję, że zabrałeś tego psa. Chyba miał dobre intencje, ale jest taki agresywny!
Julian patrzył na siedzącą na ziemi postać. Włosy Emeliny wysunęły się ze spinki i opadły jej na ramiona. Sprane dżinsy ciasno opinały krągłe biodra. Żółta koszula była poplamiona trawą. Julian zauważył jej dziwnie błyszczące oczy i uświadomił sobie, że jego słodka Emmy nie jest zupełnie trzeźwa. Margarita, którą trzymała w ręku, gdy jak burza wypadł Kserkses, wylała jej się na spodnie.
Uświadomił sobie, że jest rozdarty między falą rozbawionej czułości i nagłego lęku. Była tutaj. Niezupełnie we właściwym miejscu, o właściwej porze i we właściwym stanie, ale była tu. Wyciągnął rękę i pomógł jej wstać.
– Emmy, ty słodka kretynko. Co ty tu, do diabła, robisz?
– Płacę dług – wyjaśniła grzecznie, patrząc na niego z powagą.
– Oczywiście – przytaknął sucho. – A co innego miałabyś tu robić. Wejdź do środka. George – rzucił szorstko do barmana – zabierz Kserksesa na podwórko i tym razem dopilnuj, żeby był dobrze przywiązany.
– Już, panie Colter -powiedział mężczyzna posłusznie i z wahaniem wyciągnął rękę do obroży Kserksesa.
– Chodź, pies. Kserkses nie poruszył się i nie spuszczał wzroku z Emeliny. Barman znów pociągnął go za obrożę. Pies zupełnie to zignorował.
– Niech idzie z nami, Julianie -westchnęła Emelina.
– On jest bardzo uparty. Prawie tak jak ty. Julian miał wrażenie, że grunt pali mu się pod nogami. Jeszcze nigdy w życiu sytuacja do tego stopnia nie wymknęła mu się spod kontroli.
– Zostaw go, George. Chodź, Kserkses. – Otoczył Emelinę ramieniem i skierował w stronę domu. Pies szedł tuż za nimi. Rozbawiony tłum gości znów pogrążył się w rozmowie.
– Można być pewnym, że niczego nie zrobisz zgodnie z planem – westchnął Julian. Posadził ją w dużym fotelu, podszedł do barku i nalał sobie następną szkocką. Pomyślał ponuro, że jest mu to bardzo potrzebne.
– Czy mogłabym dostać jeszcze jedną margaritę? -zapytała Emelina, rozglądając się po wnętrzu. Pokój był piękny, urządzony w hiszpańskim stylu kolonialnym, z ciemnymi belkami na suficie i białymi ścianami. Meble były ciężkie i większość z nich wyglądała na ręcznie rzeźbione.
– Przykro mi, ale nie mam tu składników do margarity – odrzekł Julian szorstko i natychmiast pożałował swego tonu. Co się z nim działo? Nie chciał na nią krzyczeć, żeby jej nie zdenerwować. Dlaczego, do diabła, musiała przyjechać pijana! Z drugiej strony, to może wszystko ułatwić. – Może chcesz kieliszek wina? – zaproponował przepraszająco.
– Świetny pomysł – uśmiechnęła się radośnie.
– Emmy, jesteś pijana jak szewc, prawda? – stwierdził, nalewając wino.
– Zjadłam świetną kolację w restauracji obok mojego motelu – wyjaśniła.
– Czyżby? Ile margarit? – Podał jej wino i zmarszczył czoło. Musiała przytrzymywać kieliszek obiema dłońmi.
– Nie pamiętam. Ale były jeszcze chrupki. Kelnerka mi przyniosła.
Julian pokiwał głową, słysząc, jak starannie wymawia każde słowo. Pociągnął łyk ze swojej szklanki i usiadł na krześle naprzeciwko niej. Uszczęśliwiony Kserkses rozciągnął się na podłodze między nimi.
– Nie wiem, czy to, że jesteś pijana, ułatwi wszystko, czy utrudni – wyznał Julian, wyciągając nogi i odchylając się na oparcie krzesła.
– Och, to bardzo wszystko ułatwia – wyjaśniła Emelina pogodnie, pociągając łyk wina. – Przydałoby się trochę soli – oznajmiła, patrząc na kieliszek.
– Co twoim zdaniem potrzebuje soli? Wino czy nasza rozmowa? – warknął i znów poczuł drżenie palców. Zacisnął je mocniej na szklance.
– Wino. Jeśli chodzi o naszą rozmowę, nie jestem pewna, czego ona potrzebuje – Emelina zmarszczyła brwi i potrząsnęła głową. – Nie, to nieprawda. Potrzebuje tego, żeby wreszcie ją odbyć.
– Masz rację – zgodził się Julian, usiłując wziąć się w garść. – Ale najpierw powiedz, co oznacza ten twój najazd. Dlaczego przyjechałaś dzisiaj, a nie w czwartek?
– Nie mogłam dłużej czekać. Bardzo się denerwowałam, Julianie. – Spojrzała na niego rozszerzonymi oczami. – Nie znoszę być w długach.
– Emmy, kochanie – zaczął łagodnie, z całego serca pragnąc usunąć z jej oczu to spojrzenie pełne wyrzutu. – Czy myślisz, że to będzie aż tak trudne?
– Spłata długu? – Zamrugała sennie oczami. – To zależy, czego sobie ode mnie zażyczysz, prawda?
– Chyba tak. – Pomimo całej determinacji Julian nadal nie mógł się zdobyć na to, by powiedzieć, czego od niej chce. A jeśli mu odmówi? Nie, pomyślał, nie odmówi. Zapłaci. Kostki jego palców zaciśnięte wokół szklanki zbielały. Oczywiście, że zapłaci. Powiedz jej, czego chcesz, ty głupcze.
– Czy Joe wie, że tu jesteś?
Z niechęcią usłyszał swój głos zadający nieważne pytanie zamiast ważnego.
– Nie. – Emelina potrząsnęła głową. – Myśli, że przylecę jutro lotem o trzeciej dziesięć. Oszukałam go – rzekła z dumą.
– Widzę, że będę musiał z nim pomówić – rzekł Julian sucho.
Emelina oburzyła się.
– Nie! Nie wolno ci się na niego denerwować! To nie jego wina, tylko moja!
– To mnie nie dziwi.
– Julianie – zaczęła stanowczo. – Masz się nie złościć na Joe'ego. Przyrzeknij mi to. Zrobił, co mu kazałeś!
– Dobrze, nie będę się na niego złościł – skapitulował Julian, uświadamiając sobie, że kłótnia z Emelina tego wieczoru nie ma najmniejszego sensu. Poza tym nie chciał teraz jej denerwować.
Następne wybawienie zjawiło się niespodziewanie od strony ogrodu. Barman George z zakłopotaniem przemknął przez pokój.
– Przepraszam, szefie. Zabrakło lodu. Ja tylko na chwilę.
W salonie zapadła martwa cisza. Młody człowiek' pospieszył do kuchni i pojawił się z kilkoma workami lodu. Szybko skinął głową Emelinie, która uśmiechnęła się do niego łaskawie, i znów zniknął w ogrodzie.
– Bardzo miły człowiek – powiedziała Emelina do Juliana. – Spotkałam dzisiaj mnóstwo miłych ludzi. Taksówkarzy, kelnerki, barmanów. Wszyscy byli ogromnie mili. – Podniosła kieliszek w toaście. – Za miłych ludzi na całym świecie.
Kąciki ust Juliana opadły. Przyglądał się, jak Emelina wysącza swoje wino.
– Czy zaliczasz mnie do tych, którzy byli dla ciebie mili, Emmy? – zapytał cicho.
– Och, oczywiście – zapewniła go. – Czy mogłabym dostać jeszcze wina?
– Kochanie, myślę, że wypiłaś już dosyć. Potrząsnęła głową.
– Nie, nie dosyć. Jeszcze trochę mogę myśleć. Bądź dla mnie miły, Julianie, i przynieś mi jeszcze wina. Grzeczny chłopiec.
Podniósł się niechętnie i wziął od niej kieliszek.
– Nie musisz do mnie mówić tak, jakbym był Kserksesem.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Diabelska cena»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Diabelska cena» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Diabelska cena» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.