Joanne Harris - Czekolada

Здесь есть возможность читать онлайн «Joanne Harris - Czekolada» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czekolada: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czekolada»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Do małej mieściny na francuskiej prowincji, gdzie czas się zatrzymał, przyjeżdża tajemnicza młoda i piękna kobieta z córeczką. Mieszkańcy Lansquenet ze zdumieniem obserwują, jak Vianne z Anouk odnawiają starą piekarnię na rynku, by urządzić tam sklep z czekoladą. W dniu otwarcia właścicielka ofiarowuje zaglądającym do niej ciekawskim takie słodycze, jakie każdy z nich lubi najbardziej, jak gdyby znała ich najskrytsze myśli i pragnienia. Czyżby ta dziwna kobieta była czarownicą?
Dla wielu mieszkańców miasteczka przyjazd Vianne jest prawdziwym darem losu, ale są i tacy, którzy zrobią wszystko, by opuściła Lansquenet. Zbliża się Wielkanoc i Vianne zamierza urządzić dla dzieci "festiwal czekolady", lecz jej wrogowie za wszelką ceną chcą jej w tym przeszkodzić…

Czekolada — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czekolada», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Kocham cię! – woła.

I wlokąc torbę, odlatuje w tę mgłę jak szkarłatny proporczyk. Wiem, że za pół minuty czapka znajdzie się na wygnaniu w torbie wśród książek, zeszytów i innych niechcianych przypomnień o świecie dorosłych. Przez sekundę znów widzę Pantoufle'a, jak kica za nią, i odpędzam ten niechciany obraz pośpiesznie. Nagła samotność, poczucie utraty – przede mną cały dzień bez Anouk. Z trudem zdławiłam impuls, przecież jej nie zawołam, żeby wróciła.

Sześcioro klientów dziś rano. Jednym z nich jest w drodze powrotnej od rzeźnika Guillaume z kawałkiem boudin zawiniętym w papier.

– Charly lubi boudin – mówi mi z powagą. – Ostatnio raczej nie ma apetytu, ale to będzie mu smakowało.

– Niech pan nie zapomni, że pan też musi jeść – upominam go łagodnie.

– Oczywiście. – Uśmiecha się do mnie po swojemu, miło i przepraszająco. – Ja jadam jak koń. Naprawdę. -I nagle już się dręczy. – Oczywiście jest wielki post. Myśli pani, że zwierzęta też powinny pościć?

Potrząsam głową, widząc przerażenie na jego twarzy o delikatnych rysach. To człowiek z gatunku tych, którzy przełamują herbatnik na pół i drugą połówkę chowają na później.

– Myślę, że obaj powinniście bardziej o siebie dbać.

Guillaume drapie Charly'ego za uchem. Pies wydaje się apatyczny, niezbyt zainteresowany paczką z kaszanką w koszyku przy nim.

– Dajemy sobie radę. -Teraz uśmiech Guillaume'a jest tak machinalny jak to kłamstwo. – Naprawdę. -Wypija do dna chocolat espresso.

~ Doskonałe – mówi jak zawsze. – Gratuluję, madame Rocher.

Przestałam go prosić, żeby mnie nazywał Yianne. Po prostu by nie mógł w swoim poczuciu stosowności. Zostawia pieniądze na ladzie, wkłada stary pilśniowy kapelusz i otwiera drzwi. Charly z wysiłkiem wstaje i trochę kulejąc, idzie z nim. Widzę, jak zaraz po zamknięciu drzwi Guillaume się pochyla, podnosi psa i niesie.

W porze obiadowej jeszcze ktoś przyszedł. Rozpoznałam ją od razu pomimo luźnego męskiego palta; tę inteligentną twarz jak zimowe jabłko, czarny słomkowy kapelusz, długą czarną spódnicę i ciężkie robocze buty.

– Madame Yoizin! Obiecała pani, że wpadnie. Przygotuję czekoladę.

Z uznaniem powiodła bystrymi oczami po sklepie. Wyczułam, że widzi wszystko. Zatrzymała wzrok na menu napisanym przez Anouk.

Chocolat Chaud 10 F

Chocolat Espresso 15 F

Chococcino 12 F

Mocha 12 F

Pokiwała głową aprobująco.

– Od lat nie piłam nic takiego – powiedziała. – Już prawie nie pamiętałam, że takie cukierenki istnieją. – Energia w jej głosie, siła w ruchach zadaje kłam starości. Jej usta z podniesionymi kącikami przypominają mi usta matki. – Kiedyś ogromnie lubiłam czekoladę – oświadczyła.

Nalałam mocha w wysoką szklankę dla niej, pianę zakropiłam odrobinką likieru. Ona tymczasem nieufnie przyglądała się barowym stołkom.

– Chyba nie muszę się wdrapywać tak wysoko? Roześmiałam się.

– Gdybym wiedziała, że pani przyjdzie, sprowadziłabym drabinę. Chwileczkę. -Weszłam do kuchni, wywlokłam pomarańczowy stary fotel spod stołu. – Niech pani spróbuje tutaj.

Armande klapnęła w fotel i wzięła szklankę oburącz. Oczy jej rozbłysły, przymknęła je, zgadując jak dziecko.

– Jest w tym śmietana? I cynamon? I myślę, że coś jeszcze? Tia Maria?

– Ciepło – powiedziałam.

– W każdym razie owoc zakazany zawsze najbardziej smakuje – oświadczyła zadowolona, ocierając pianę z ust. – Ale to – łakomie znów trochę łyknęła – jest lepsze niż wszystko, co wspominam nawet z dzieciństwa. A już kalorii w tym na pewno dziesięć tysięcy albo i więcej.

– Dlaczego to miałby być owoc zakazany? – Zaciekawiła mnie. Mała, krągła jak kuropatwa, tak zupełnie niepodobna do swojej córki.

– Och, ci lekarze – odpowiedziała wymijająco. -Wiesz, jacy są. Będą wynajdywać wszystko. – Umilkła, żeby znów się napić, tym razem przez słomkę. – Och, pyszne. Pyszne. Caro od lat usiłuje mnie namówić na coś w rodzaju domu opieki. Jej się nie podoba, że mieszkam w sąsiedztwie. Nie lubi sobie przypominać, skąd pochodzi. – Zachichotała perliście. – Mówi, że jestem chora. Nieporadna. Przysyła tego swojego doktorzynę i ten mi dopiero dyktuje, co mogę jeść, a czego nie mogę. Wydawałoby się, że oni chcą, żebym żyła po wieki wieków.

Uśmiechnęłam się.

– Ja myślę, że Caroline bardzo dba o panią – powiedziałam.

Spojrzała szyderczo.

– Och, tak myślisz? – Zakaszlała wulgarnym śmiechem. – Nie racz mnie tym, dziewczyno. Wiem doskonale, że moja córka nie dba o nikogo oprócz siebie. Nie jestem idiotką. – Umilkła, patrząc na mnie przymrużonymi, wyzywająco błyszczącymi oczami. – Tylko współczuję temu chłopcu.

– Chłopcu?

– Luc mu na imię. Mój wnuk. W kwietniu kończy czternaście lat. Pewnie go widujesz na rynku.

Niejasno go sobie przypomniałam: bezbarwny, zbyt poprawny w wyprasowanych flanelowych spodniach i tweedo-wej marynarce, oczy chłodne, szarozielone, prosta gładka grzywka. Przytaknęłam.

– Uczyniłam go swoim spadkobiercą – powiedziała Ar-mande. – Pół miliona franków. W powiernictwie do jego osiemnastych urodzin. – Wzruszyła ramionami. – Nigdy go nie widuję – dodała krótko. – Caro nie pozwala.

Widziałam ich oboje, już wiem. W drodze do kościoła chłopiec trzymał matkę pod ramię. On jeden ze wszystkich tutejszych dzieci nigdy nie kupuje czekoladek w La Praline, chociaż czasami patrzy na wystawę.

– Ostatnim razem przyszedł do mnie, kiedy miał dziesięć lat – powiedziała bezbarwnie. – Dla niego to tak jakby przed stu laty. – Skończyła pić czekoladę, odstawiła szklankę na ladę z głośnym ostatecznym stuknięciem. -Tamtego dnia były jego urodziny. Dałam mu książkę z wierszami Rimbauda. Był bardzo grzeczny. – W tych słowach zabrzmiało rozgoryczenie. – Oczywiście widywałam go od tamtego czasu na ulicy, nie uskarżam się.

– Nie może pani tam pójść? – zapytałam zaciekawiona. -Wziąć go na spacer, porozmawiać, zaprzyjaźnić się z nim? Armande potrząsnęła głową.

– Zerwałyśmy ze sobą, Caro i ja. – Przybrała kłótliwy ton. Złudzenie młodości uleciało z jej uśmiechu i nagle wyglądała wstrząsająco staro. – Ona się mnie wstydzi, nie wiadomo co opowiada chłopcu. Poznaję to po jego twarzy… ta grzeczna mina… te grzeczne puste słówka na kartkach gwiazdkowych. Tak dobrze ułożony chłopiec. -Roześmiała się gorzko. – Taki grzeczny, dobrze ułożony chłopiec. – Odwróciła się do mnie i znów zobaczyłam jej dzielny promienny uśmiech. – Gdybym mogła wiedzieć, co on robi – powiedziała – co czyta, jakich drużyn jest kibicem, jakich ma kolegów, jak mu idzie w szkole. Gdybym mogła to wiedzieć…

– Wtedy by pani…?

– Wtedy mogłabym sobie wmawiać. – Przez sekundę była bliska łez. Potem z wysiłkiem zebrała siłę woli. -Wiesz, chybabym zmieściła następny twój specjał czekoladowy. Nalejesz mi?

To była brawura, ale podziwiałam ją bardziej, niż wypadało mi powiedzieć. Ona jeszcze potrafi w swojej niedoli udawać bunt. Prawie nonszalancko oparła się łokciami o ladę i zaczęła siorbać czekoladę.

– Sodoma i Gomora przez słomkę. Mniam… mniam… Aż mi się wydaje, że umarłam, poszłam do nieba. Pójdę już niedługo, tak czy owak.

– Może ja bym się dowiedziała o Luca dla pani. Gdyby pani chciała.

Rozważała to w milczeniu. Czułam, że spod spuszczonych powiek patrzy na mnie. Ocenia.

W końcu się odezwała.

– Wszyscy chłopcy lubią słodycze, prawda? – I kiedy odpowiedziałam, że większość chłopców na pewno, zapytała: – Jego koledzy chyba tu przychodzą?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czekolada»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czekolada» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Joanne Harris - Blackberry Wine
Joanne Harris
Joanne Harris - W Tańcu
Joanne Harris
Joanne Harris - Runas
Joanne Harris
Joanne Harris - Zapatos de caramelo
Joanne Harris
Joanne Harris - Chocolat
Joanne Harris
Joanne Harris - Jeżynowe Wino
Joanne Harris
Joanne Harris - Runemarks
Joanne Harris
Joanne Harris - Holy Fools
Joanne Harris
Joanne Harris - Sleep, Pale Sister
Joanne Harris
Joanne Sefton - Joanne Sefton Book 2
Joanne Sefton
Отзывы о книге «Czekolada»

Обсуждение, отзывы о книге «Czekolada» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x