Bardzo się zmienił od czasu, gdy widziała go po raz ostatni. Teraz przybrał ugodową pozę, był niemal pokorny. Nie żądał spotkania z Marise. Powiedział natomiast Tony’emu, że bardzo mu przykro z powodu tego wszystkiego, co się wydarzyło, że poważnie chorował i że dopiero teraz zdał sobie ze wszystkiego sprawę. Marise słuchała jego słów, siedząc na piętrze. Patrice przywiózł ze sobą pieniądze – 20 000 franków. Stwierdził, że oczywiście taka suma nie jest w stanie zadośćuczynić za wszystkie krzywdy, które wyrządził, ale może wystarczy, by założyć fundusz powierniczy dla dziecka.
– Wyszli z domu razem z Tonym. Nie było ich przez długi czas. Tony powrócił po zmierzchu sam. Powiedział mi, że wszystko załatwił, że Patrice już nigdy więcej nie będzie nas nachodził. Był tak kochający, jak nigdy dotąd. Nagle nabrałam wiary, że jeszcze wszystko może się ułożyć.
Przez kilka następnych tygodni czuli się bardzo szczęśliwi. Marise doglądała Rosy. Mireille trzymała się od nich z daleka. Tony przestał wreszcie czuwać nocami. A potem, pewnego dnia, gdy Marise poszła po jakieś zioła rosnące koło domu, zobaczyła, że drzwi do stodoły są uchylone. Gdy chciała je zamknąć dostrzegła w środku samochód Patrice’a, nieudolnie ukryty za kilkoma belami siana.
– Z początku wszystkiego się wypierał – powiedziała. – Był jak mały chłopiec. Nie przyjmował do wiadomości, że ja cokolwiek mogłam w tej stodole zobaczyć. Potem wpadł w jedną z tych swoich furii. Nazwał mnie dziwką. Oskarżył o spotykania z Patrice’em za jego plecami. W końcu przyznał się do tego, co zrobił. Owego dnia zabrał Patrice’a do stodoły i zabił łopatą.
Nie wykazywał najmniejszych oznak żalu czy skruchy. Stwierdził, że nie miał innego wyjścia. Jeżeli ktoś ponosił winę za to, co się stało, to tylko Marise. Uśmiechając się chytrze, niczym psotny uczniak, opowiedział jej, jak ukrył samochód w stodole, a potem zakopał zwłoki Patrice’a gdzieś na terenie posiadłości.
– Gdzie? – dopytywała się Marise.
Tony jednak tylko wciąż się uśmiechał i potrząsał przebiegle głową.
– Nigdy się nie dowiesz – oznajmił jej w końcu.
Po tych wydarzeniach stan Tony’ego gwałtownie się pogorszył. Teraz całymi godzinami przesiadywał tylko w towarzystwie matki, a potem zamykał się na klucz w pokoju i rozkręcał telewizor na cały regulator. Nie chciał patrzeć nawet na Rosę. Marise dostrzegała u niego wszelkie symptomy schizofrenii i próbowała nakłonić, by na nowo zaczął brać leki, ale on nie miał już do niej zaufania. Mireille skrzętnie się o to postarała. W niedługi czas później Tony popełnił samobójstwo, a Marise odczuła jedynie ulgę zabarwioną poczuciem winy.
– Zaraz potem chciałam wyjechać – oznajmiła bez barwnym głosem. – Z Lansquenet nie wiązało mnie już nic prócz koszmarnych wspomnień. Spakowałam wszyst kie swoje rzeczy. Nawet zarezerwowałam miejsca w pocią gu do Paryża dla siebie i dla Rosy. Ale Mireille nie dała mi wyjechać. Oznajmiła, że Tony zostawił dla niej list, w którym wszystko dokładnie opisał. Patrice został pogrzebany gdzieś na ziemi Foudouinów. Albo na tej posiadłości, albo na drugiej – za rzeką. Teraz już tylko ona wiedziała gdzie.
„Będziesz musiała już tu pozostać na zawsze, eh – oświadczyła Mireille triumfującym głosem. – Nigdy nie pozwolę, byś wywiozła stąd moją Rosę. Jeżeli tylko spróbujesz, zadzwonię na policję i powiem, że to ty zabiłaś tego człowieka z Marsylii, że mój syn powiedział mi o tym przed śmiercią i że zabił się dlatego, bo już nie mógł dłużej znosić konieczności osłaniania morderczyni”.
– Była nad wyraz przekonująca – przyznała Marise gorzkim głosem. – Nie pozostawiła mi żadnych wątpliwości, że trzyma język za zębami tylko ze względu na Rosę. By nie pozbawiać dziecka matki.
Jednak wkrótce Mireille rozpętała kampanię na rzecz poróżnienia Marise z innymi mieszkańcami wioski. Nie było to trudne; w ciągu tego roku Marise rzadko wymieniała z kimś kilka słów, bo większość czasu spędzała na farmie, całkowicie odizolowana od świata. Natomiast Mireille dała teraz upust całej swojej, do tej pory trzymanej w ryzach, nienawiści. Rozpuszczała po wsi dziwaczne plotki, dawała do zrozumienia, że Marise kryje mroczne sekrety. Tony był bardzo lubiany w Lansquenet. A Marise nie należała do społeczności – pochodziła z wielkiego miasta. Na rezultaty działań Mireille nie trzeba było długo czekać.
– Och, tak naprawdę nie działo się nic poważnego – po wiedziała Marise. – Petardy odpalane pod moimi oknami. Anonimowe listy. Ogólna niechęć. Z Patrice’em przeszłam o wiele gorsze rzeczy.
Wkrótce jednak stało się jasne, że batalia Mireille nie jest jedynie wynikiem czystej nienawiści.
– Chciała odebrać mi Rosę – wyjaśniła Marise. – Wymyśliła sobie, że jeżeli uda jej się zmusić mnie do opuszczenia Lansquenet, będzie miała dziecko dla siebie. Widzisz, ja przecież wówczas musiałabym się na to zgodzić. Bo ona wszystko wiedziała. A gdyby mnie aresztowali za zamordowanie Patrice’a, Rosa i tak przeszłaby pod opiekę Mireille, bo to przecież jej jedyna bliska krewna.
Marise wstrząsnął dreszcz.
Ostatecznie postanowiła odciąć się do wszystkich. Od wszystkich bez wyjątku. Zaszyła się na swojej farmie i celowo nie utrzymywała kontaktów z nikim z Lansquenet. Wykorzystując zaś czasową głuchotę Rosy, odizolowała ją całkowicie od Mireille. Samochód Patrice’a porzuciła na bagnach i na własne oczy widziała, jak zapadł się w szuwarach poniżej poziomu stojącej wody. Rozumiała, że obecność samochód obciążała ją jeszcze bardziej. Nie mogła jednak opuścić tej ziemi. Musiała być blisko tego miejsca. Mieć na nie oko. A do tego jeszcze pozostawała kwestia zakopanych zwłok.
– Z początku próbowałam je znaleźć – powiedziała. – Metodycznie przeszukałam wszystkie budynki, sprawdziłam pod podłogami. Ale na dłuższą metę to nie miało sensu. Do tej posiadłości należą wszystkie grunty aż do linii bagien. Nie byłabym przecież w stanie sprawdzić każdego metra.
A do tego wówczas żył jeszcze stary Emile. Nie można było wykluczyć, że Tony zakopał ciało gdzieś na jego ziemi. Prawdę powiedziawszy, Mireille nawet sugerowała coś podobnego, ze zjadliwą radością dając Marise do zrozumienia, jaką ma nad nią przewagę. Dlatego Marise tak bardzo zależało na nabyciu Chateau Foudouin. Jay usiłował sobie wyobrazić, co musiała czuć, gdy obserwowała, jak przekopywał grządki, okopywał drzewa w sadzie. Każdego dnia zastanawiała się zapewne, czy to przypadkiem już nie dziś…
Impulsywnie chwycił ją za rękę. Miała lodowatą dłoń. Czuł, jak przez jej palce przebiega ledwo wyczuwalne drżenie. Fala podziwu dla tej kobiety, dla jej niesłychanej odwagi, przyprawiła go o lekki zawrót głowy.
– A więc dlatego nie pozwoliłaś nigdy, by ktoś zajmował się twoją ziemią – wywnioskował. – Dlatego nie zgodziłaś się na sprzedaż bagien pod budowę nowego hipermarketu. Dlatego musisz tutaj pozostać.
Pokiwała głową.
– Nie mogłam dopuścić, by ktoś kiedykolwiek odnalazł to, co ukrył Tony – oznajmiła. – Po upływie tak długiego czasu od tamtych wydarzeń, nikt by już nie uwierzył, że nie miałam z tym nic wspólnego. A do tego przecież wiedziałam, że Mireille nigdy nie udzieliłaby mi wsparcia. Nigdy nie przyznałaby, że jej cudowny Tony… – urwała i gwałtownie wciągnęła powietrze.
– A więc teraz już wiesz – wykrztusiła po chwili. – Teraz poza mną i Mireille ktoś jeszcze się w końcu o tym dowiedział.
Читать дальше