Charles Bukowski - Listonosz

Здесь есть возможность читать онлайн «Charles Bukowski - Listonosz» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Listonosz: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Listonosz»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Większość książek Bukowskiego zawiera wątki autobiograficzne. Tak jest też w powieści Listonosz, w której autor przedstawia dość długi epizod ze swojego życia, kiedy jako doręczyciel przemierzał codziennie ulice Los Angeles z torbą przewieszoną przez ramię. Choć szczerze nienawidził tej pracy, trzymał się jej, jak żadnej innej potem, przez wiele lat. Ta mieszanka niechęci i fascynacji zaowocowała książką pełną pasji, przypominającą reportaż. Z właściwym sobie dystansem i cierpkim humorem Bukowski – krytyczny obserwator rzeczywistości – przygląda się funkcjonowaniu instytucji poczty i panującym w niej stosunkom, z wrażliwością reagując na ludzką krzywdę.

Listonosz — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Listonosz», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Dywagując tak i bijąc pianę, tracili resztki zdrowego rozsądku i zazwyczaj przegrywali. Bo koń, który wygrał siedem razy jedną milę, nie startował w tym biegu.

– Obstawiamy ósemkę – powiedziałem do Vi.

– Za krótki dystans. Jego zryw na finiszu nic mu nie da – rzeczowo strzeliła Vi.

Ósemkę obstawiano 6:1, a teraz, w połowie dystansu, doszło do 9:1. Zainkasowałem wygraną z ostatniej gonitwy i postawiłem dziesięć dolarów na ósemkę. Przegrywa się zawsze, jak stawia się za wysoko albo wycofuje pieniądze, zanim bieg się skończy. Bo nagły strach i mokro w gaciach! Dziesięć dolarów było stawką bezpieczną i jakoś urokliwą. Faworyt walił do przodu. Pierwszy wyszedł ze startu, pierwszy doszedł do bandy i miał już dwie długości przewagi. Ósemka biegła za bardzo na zewnątrz na przedostatnim miejscu, wolno nabierając tempa. W ostatnią prostą faworyt wszedł pierwszy, ósemka na piątym miejscu wyszła na zewnątrz jeszcze bardziej i dopiero teraz dżokej zaczął okładać zady konia. Galop faworyta stawał się coraz krótszy, koń stracił siły, ale w połowie ostatniej prostej faworyt ciągle jeszcze miał dwie długości przewagi. Ósemka, niczym z podwójnym dopalaczem, przefrunęła obok faworyta, odbijając się od niego na dwie i pół długości na stumetrowym odcinku przed metą. Popatrzyłem na tablicę. Stawka nie zmieniała się 9:1. I znowu do baru. Vi zawiesiła się na mnie i przylgnęła. Wygrałem trzy z pięciu ostatnich biegów. Wtedy jeszcze przeprowadzano ich osiem, a nie dziewięć, jak to dziś ma miejsce. A zresztą osiem i tak było za dużo na tej jeden „pogrzebowy” dzień. Kupiłem sobie parę cygar i wsiedliśmy do samochodu. Vi nie miała auta, przyjeżdżała zawsze autobusem, ale nigdy nim nie odjeżdżała. Po drodze kupiliśmy butelczynę whisky i pojechaliśmy do mnie.

12

Vi rozejrzała się.

– I jak taki mężczyzna jak ty może mieszkać w takim „krajobrazie”?

– O to pytają mnie wszystkie.

– To jest gorsze niż skład złomu!

– Troszczę się o to, żeby żyć najskromniej.

– No to chodźmy do mnie.

– Okay.

Znowu umościliśmy się w samochodzie, a ona wskazywała mi drogę. Kupiliśmy jeszcze dwie buteleczki, steki, jarzyny, dodatki do sałaty, kartofle, chleb i parę jeszcze butelek.

Nad wejściem do czynszowej kamienicy, gdzie mieszkała Vi, wisiała pokaźnych rozmiarów tablica, pomalowana czerwoną farbą.

HAŁASY I WRZASKI, WSZELKIEGO RODZAJU, SĄ NIEDOZWOLONE. APARATY TELEWIZYJNE NALEŻY WYŁĄCZAĆ O GODZINIE 22. CIĘŻKO PRACUJĄCY MIESZKAŃCY TEGO DOMU POTRZEBUJĄ CISZY I NOCNEGO SPOKOJU.

– To o telewizorach bardzo mi się podoba – powiedziałem jej.

Wsiedliśmy do windy. Vi miała śliczne i małe mieszkanko. Zakupy zaniosłem do kuchni, znalazłem dwie szklanki, nalałem.

– Wypakuj to wszystko. Ja zaraz się pojawię.

Wypakowałem więc wszystko, położyłem na stole. Wypiłem. Nalałem sobie znowu. I wtedy pojawiła się ona. Odwaliła się w wcale gustowną kieckę. Klipsy. Wysokie obcasy. Bardzo mini. Była w porządku. Trochę może, no ciut, za nisko osadzona, ale „chrupiący” tyłek, kształtne uda i ostre piersi robiły wrażenie. Na pewno długodystansowa w łóżku.

– Witam panią serdecznie – powiedziałem. Jestem znajomym Vi. Ona zaraz się tu pojawi. Może coś do picia? Głośno śmiała się, a ja chwyciłem ją w pasie i przyciągnąłem to silne ciało do siebie. Całowaliśmy się. Jej usta były zimne jak diamenty, ale smakowały całkiem w porządku.

– Głodna jestem, pozwól, że coś ugotuję.

– Też jestem głodny. Pożarłbym ciebie. Natychmiast.

I znowu się głośno zaśmiała. Szybki, krótki pocałunek, moje ręce na jej jędrnych i małych pośladkach, a potem poszedłem do pokoju, usiadłem, wyrzuciłem przed siebie szeroko nogi i głośno westchnąłem.

Mógłbym tu już zostać na zawsze – pomyślałem – a na wyścigach zarabiać forsę. Ona by się mną chętnie opiekowała, masowałaby mnie, nacierała olejkami, gotowała, rozmawiałaby ze mną, kochała mnie i kochała się ze mną. Oczywiście, że kłótni nie dałoby się uniknąć. Taka to już jest ta kobieca natura! Trochę pokrzyczeć, teatralnie pogestykulować, zawsze wyciągać na wierzch to, co najbardziej brudne a nie najpotrzebniejsze, a później te kaskady przyrzeczeń i uroczystych zapewnień. W tym byłem najsłabszy. Wypite w kuchni drinki rozgrzały mnie na tyle, że myśl o wyprowadzeniu się stąd zaczynała się wydawać co najmniej niestosowna i tym bardziej nieprzyzwoita.

Vi nie miała takich problemów. Pojawiła się ze szklanką w dłoni, usadowiła się na moich dolnych kończynach, zaczęła całować, językiem dotykając tylną część mojego podniebienia. „Baczność” w rozporku zaskoczyło mnie samego. Chwyciłem jej pośladki i zacząłem je gnieść, ugniatać, masować i miesić jak ciasto.

– Chciałabym coś ci pokazać – powiedziała cicho.

– Ojej, ojej,… nie tak szybko… nie tak szybko… poczekajmy jeszcze trochę… tak może godzinę po jedzeniu, co?

– Nie o tym myślę.

Przytuliłem się do niej i pozwoliłem jej robić wszystko, na co tylko miała ochotę.

Nagle wstała.

– Chciałam ci pokazać zdjęcie mojej córki. Ona mieszka teraz w Detroit u mojej matki. Jesienią tu wraca. Musi iść do szkoły.

– Ile ma lat?

– Sześć.

– A co z ojcem?

– Rozwiodłam się. Bezwartościowy palant. Chlał na umór i przegrywał na wyścigach.

– Rzeczywiście?

Przyniosła zdjęcie i wcisnęła mi między palce. Długo się w nie wpatrywałem. Tło wydawało mi się za ciemne. I nie tylko tło.

– Słuchaj Vi – ona jest naprawdę czarna! Na miłość Boga, nie mogłaś zrobić tego zdjęcia na trochę jaśniejszym tle?

– To po ojcu. Czarny dominuje. I czarny charakter też!

– Mhmmm. To jednak się widzi!

– To zdjęcie zrobiła moja matka.

– Musi być całkiem miłym stworzeniem, ta twoja córka, prawda?

– Tak… tak!… ona jest bardzo miła… i bardzo słodka!

Vi położyła mi zdjęcie na kolanach i wyszła do kuchni. Te zdjęcia, te albumy, te matki ze zdjęciami własnych dzieci. Ciągle to samo, ciągle i wiecznie. Vi pojawiła się na krótko w drzwiach kuchni.

– Nie pij tyle! Wiesz, co nas jeszcze czeka!

– Tylko bez paniki, baby, dla ciebie coś się zawsze znajdzie. A i ja na tym też skorzystam! Wiesz, byłoby to bardzo wzruszające, gdybyś ty, własnymi rączkami, zmieszała wodę ze scotchem, dla kogoś, kto ma bardzo ciężki dzień za sobą.

– Zamieszaj sobie sam, blagierze i pyszałku!!!

Wykonałem więc zamaszysty obrót i włączyłem telewizor.

– Jeśli chcesz przeżyć raz jeszcze tak wspaniałe chwile, jak na wyścigach, to przynieś temu blagierowi i pyszałkowi coś do picia. I to natychmiast!

Vi postawiła na mojego konia w ostatniej gonitwie. Obstawiano go 5:1, mimo, że od dwóch lat nie wygrał żadnego biegu. Zdecydowałem się postawić na niego tylko dlatego, bo tak na zdrowy rozum zakłady powinny być zawierane 20:1, a nigdy 5:11. Koń wygrał sześcioma długościami, i to bez padania na pysk. Nie wiem, jak to się stało, czy jak to pokombinowano, ale zwierzak zaprezentował fantastyczną klasę, od pracy zadów po chrapy. Spojrzałem w górę, a nad moją głową wisiała szklanka ukochanej cieczy.

– Dziękuję ci, baby!

– Tak jest, mistrzu – zaśmiała się Vi.

13

W łóżku wszystko odbywało się niby normalnie. Organ osiągnął niebotyczne wysokości, a ja próbowałem tego nie lekceważyć, ale… mocowałem się i mocowałem, „dorzucałem polan do ognia i dorzucałem,” Vi cierpliwie wszystko znosiła. Dręczyłem więcej siebie niż ją, bez wątpienia dużo wypiłem.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Listonosz»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Listonosz» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Charles Bukowski - Post Office
Charles Bukowski
Charles Bukowski - Women
Charles Bukowski
libcat.ru: книга без обложки
Charles Bukowski
Charles Bukowski - Factotum
Charles Bukowski
Charles Bukowski - Szmira
Charles Bukowski
Charles Bukowski - Faktotum
Charles Bukowski
Charles Bukowski - Hollywood
Charles Bukowski
libcat.ru: книга без обложки
Charles Bukowski
Charles Bukowski - Essential Bukowski - Poetry
Charles Bukowski
Отзывы о книге «Listonosz»

Обсуждение, отзывы о книге «Listonosz» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x