Charles Bukowski - Listonosz

Здесь есть возможность читать онлайн «Charles Bukowski - Listonosz» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Listonosz: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Listonosz»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Większość książek Bukowskiego zawiera wątki autobiograficzne. Tak jest też w powieści Listonosz, w której autor przedstawia dość długi epizod ze swojego życia, kiedy jako doręczyciel przemierzał codziennie ulice Los Angeles z torbą przewieszoną przez ramię. Choć szczerze nienawidził tej pracy, trzymał się jej, jak żadnej innej potem, przez wiele lat. Ta mieszanka niechęci i fascynacji zaowocowała książką pełną pasji, przypominającą reportaż. Z właściwym sobie dystansem i cierpkim humorem Bukowski – krytyczny obserwator rzeczywistości – przygląda się funkcjonowaniu instytucji poczty i panującym w niej stosunkom, z wrażliwością reagując na ludzką krzywdę.

Listonosz — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Listonosz», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

O BOŻE, O BOŻE, O BOŻE… LITOŚCI BOŻE ZMIŁUJ SIĘ… O BOŻE… O BOŻE!!!… POMOCY!… KURWA!!!

Słodkie i kolorowe żaróweczki wypalały mi już skórę. Żadna zmiana ułożenia ciała nie była możliwa. Każdy najmniejszy ruch oznaczał bolesne poparzenia w nowych miejscach.

– AUUUUUUU!!!

Nie pamiętam, jak to się stało, że udało mi się wyczołgać spod tego świątecznego monstrum. Pamiętam tylko, że Betty przebudziła się i bezradnie podskakiwała na jednej nodze.

– Co się stało! Co się stało! – darła się wniebogłosy.

– NIE WIDZISZ, CO SIĘ STAŁO! TO PIERDOLONE DRZEWKO CHCIAŁO MNIE UBIĆ!!!

– Co?

– TAK! POPATRZ NA MNIE!

Całe ciało pokryte było czerwonymi planikami.

– Ach, ty biedny chłoptasiu – zakwiliła.

Wyrwałem kable z kontaktu. Lampki zgasły.

– Ach, jakie to drzewko jest teraz biedne i smutne, prawie jak ty.

– Biedne i smutne?

– Tak, a było takie piękne!

– Włączymy je jutro rano. Teraz nie mam odwagi zbliżyć się do niego.

Betty skrzywiła się. Wiedziałem, że to się jej nie podoba. Czułem, że zaraz wybuchnie awantura. Chcąc jej zapobiec, ustawiłem wokół choinki wszystkie krzesła i dopiero wtedy zapaliłem świece. Tylko świece. Gdyby nadpalone były jej cycki albo jej tyłek, drzewko dawno leżałoby na chodniku przed domem.

Uznałem, że jestem dobroduszny i bardzo łaskawy.

Parę dni później odwiedziłem Betty w jej mieszkaniu. Siedziała pod ścianą urżnięta w trupa, mimo że była dopiero dziewiąta rano. Nie wyglądała dobrze. Ale i ja nie wyglądałem lepiej. Na podłodze stało kilkanaście flaszek. Wyglądało to tak, jakby wszyscy sąsiedzi zmówili się i każdy z nich podarował jej po jednej butelce każdego gatunku. Było tam wino i wódka, brandy, scotch i whisky, same najtańsze sikacze.

– Kupa parszywych morderców! Gzy oni nie zdają sobie sprawy z tego, że jeśli wlejesz to wszystko w siebie, to cię nie ma!

Betty wreszcie spojrzała na mnie. To jedno, krótkie spojrzenie wyjaśniło mi wszystko. Nie po raz pierwszy, zresztą! Betty miała dwoje dzieci, które nigdy jej nie odwiedzały, nigdy nie pisały do niej. Była sprzątaczką w tanim hotelu. Kiedy ją poznałem, nosiła drogie kiecki i bardzo drogie buty na małych i piekielnie zgrabnych stopach. Była prawie piękną dupą, śmiejącą się, z dzikimi oczami, smukłą i wyprostowaną. Odeszła od jakiegoś bogatego samca, potem rozwiodła się, a on wkrótce spalił się w wypadku samochodowym. Po dużej wódzie. W Connecticut.

– Tej nigdy nie oswoisz, nigdy – mówili często do mnie.

– Betty – powiedziałem – wezmę ten cały skład do siebie, od czasu do czasu będę ci wydzielać z tych zapasów po jednej butelce. Ja czegoś takiego nie używam!

– Nie dotykaj tego – odpowiedziała, nawet nie patrząc na mnie.

Jej pokój znajdował się na najwyższym piętrze hotelu, w którym pracowała. Siedziała teraz na krześle, wpatrzona w okno, obserwując poranny ruch uliczny. Podszedłem do niej.

– Padam na pysk ze zmęczenia. Muszę iść do domu. Spróbuj, na Boga, nie wypić tego wszystkiego naraz, co?

– Bądź spokojny – mruknęła.

Pochyliłem się nad nią i pocałowałem. Po dziesięciu chyba dniach postanowiłem ją odwiedzić. Moje pukanie do drzwi pozostawało długo bez odpowiedzi.

– Betty! Betty! Czy wszystko w porządku?

Przekręciłem gałkę. Drzwi nie były zamknięte. Łóżko nie było pościelone, a na prześcieradle widniała duża krwawa plama. O kurwa – pomyślałem. Rozejrzałem się dokoła. Butelek nie było. Chciałem wyjść, a wtedy w drzwiach pojawiła się ta Francuzka w średnim wieku, właścicielka hotelu.

– Ona jest w szpitalu. Była bardzo chora. Odwieziono ją wczoraj.

– Czy ona to wszystko wypiła sama?

– Nie zawsze sama.

Wybiegłem z hotelu. Pojechałem samochodem do szpitala. W recepcji siedziała znajoma mi osoba, więc szybko i bez ceregieli dowiedziałem się, gdzie Betty leży. W ciasnej i małej przestrzeni stały trzy czy cztery łóżka. Jakaś kobieta jedząca jabłko śmiała się do dwóch odwiedzających ją osób. Zasunąłem zasłony wiszące wokół łóżka Betty, usiadłem na krześle i pochyliłem się nad nią.

– Betty? Betty!

Położyłem rękę na jej ramieniu.

– Betty?

Otworzyła oczy. I znowu były piękne, spokojne, bardzo niebieskie i lśniące.

– Wiedziałam, że przyjdziesz.

Wolno zamknęła oczy. Wysuszone wargi nie dawały znaku życia. Żółta ślina kleiła się w kącikach ust. Małą ściereczką wytarłem jej spoconą twarz, ręce i szyję. Z gąbki wycisnąłem parę kropel wody. Zwilżyłem jej wargi. Odrzuciłem z twarzy włosy. Pogładziłem ją. Przez cały ten czas dochodziły mnie śmiechy tych trzech bab za zasłoną.

– Betty! Betty! Betty! Bardzo byłoby dobrze, gdybyś napiła się trochę wody. Nie za dużo. Mały łyczek. Mały.

Nie reagowała. Próbowałem jeszcze przez dziesięć minut. Nic. Tylko w kącikach ust pojawiła się ślina. Ja ją wycierałem, a orni pojawiała się znowu. Rozsunąłem szybko zasłony, popatrzyłem na te trzy wiedźmy, wyskoczyłem z pokoju i zwróciłem się do pełniącej dyżur siostry.

– Proszę mi powiedzieć, dlaczego nikt nie troszczy się o pacjentkę z pokoju 45, panią Betty Wiliams?

– To robimy, co możemy.

– Przy niej nie ma nikogo?

– Obchody w naszym szpitalu odbywają się w regularnych odstępach czasu.

– A gdzie są lekarze? Dlaczego nie widzę ani jednego lekarza!

– Lekarz już tam był dzisiaj.

– To dlaczego każecie jej leżeć jak kłoda, co?

– To, co trzeba robić, jest robione.

– ALE TO NIE WYSTARCZA!!! Zakładam się, że gdyby to był prezydent albo jakiś gubernator, albo burmistrz, albo srający pieniędzmi gangster, to cały pokój zapchany byłby lekarzami i sprzętem, pielęgniarkami i wszystkim, co trzeba. Oni by coś robili!!! Dlaczego każecie ludziom umierać? Czy to już jest grzech, że się jest biednym?

– Powiedziałam panu, że to, co trzeba, zostało wykonane.

– Pojawię się tu znowu, za dwie godziny.

– Czy pan jest mężem?

– Mieszkaliśmy razem, w luźnym związku, ale prawie jak mąż z żoną.

– Proszę zostawić adres i numer telefonu.

Wszystko to jej zapisałem i wyszedłem ze szpitala.

10

Uroczystości pogrzebowe wyznaczono na godzinę wpół do jedenastej, a z nieba lał się już żar. W największym pośpiechu kupiłem najtańszy czarny garnitur. Był to mój pierwszy, nowy garnitur od bardzo wielu lat. Udało mi się odszukać syna Betty Jechaliśmy właśnie jego nowym mercedesem benz. Przypadkowo wpadła mi w ręce kartka papieru z adresem jego teścia. Wykonałem chyba dwa telefony i już go miałem namierzonego. Jak przyjechał do szpitala, matka już nie żyła. Umierała, kiedy ja kłóciłem się z telefonistkami, szukając jej syna. Chłopak miał na imię Larry, nie mógł jakoś znaleźć sobie nigdzie miejsca. Nagminnie kradł samochody. I to nie jakieś tam samochody, lecz wyłącznie samochody swoich przyjaciół. A inni przyjaciele pomagali mu zawsze wyjść z sądowych tarapatów. Po tym zwinęli go do woja, tam zrobił jakieś kursy, a po ukończeniu służby załapał się do wcale dobrej roboty. I wtedy przestał odwiedzać matkę.

– A gdzie jest pańska siostra – zapytałem go.

– Nie wiem.

– Niezły samochodzik, nie? Wcale nie słychać pracy silnika.

Larry śmiał się. Lubił rozmowy o dobrych samochodach.

Trzy osoby odprowadzały Betty: syn, kochanek i mocno upośledzona na umyśle siostra właścicielki hotelu, Marcia. Marcia uporczywie milczała. Nigdy nie słyszałem, żeby powiedziała choć jedno słowo. Na ustach ciągle ten sam kretyński uśmieszek. Na głowie kępka suchych, żółtych włosów i kapelusz, zawsze krzywo spadający jej na czoło. Reprezentowała właścicielkę hotelu, pracodawcę Betty. Francuzka musiała pilnować interesów. Ja oczywiście, na niezłym kacu. Musiałem napić się kawy. Uroczystość jeszcze się nie zaczęła, ale za to pojawiły się pierwsze kłopoty. Larry odbył pokazową pyskówkę z katolickim księdzem. Pojawiły się wątpliwości, czy Betty rzeczywiście była prawdziwą katoliczką. Ksiądz zagroził odmową wykonania ostatniej posługi. Po długich, głośnych, kupieckich zmaganiach zawarto kompromis. Ksiądz zaproponował skróconą wersję obrządku. Lepsza skrócona niż żadna. Nawet z kwiatami mieliśmy niezły burdel. Zamówiłem krzyż, z różnych rodzajów róż. Kwiaciarka pracowała nad zamówieniem całe popołudnie. Ekspedientka znała Betty bardzo dobrze. Przed paru laty, jak mieszkałem z Betty i z psem w tej okolicy, obie panie spotykały się często i obalały po niejednej butelczynie. To była Delsie. Zawsze miałem na nią ochotę, ale jakoś nic z tego nie wyszło.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Listonosz»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Listonosz» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Charles Bukowski - Post Office
Charles Bukowski
Charles Bukowski - Women
Charles Bukowski
libcat.ru: книга без обложки
Charles Bukowski
Charles Bukowski - Factotum
Charles Bukowski
Charles Bukowski - Szmira
Charles Bukowski
Charles Bukowski - Faktotum
Charles Bukowski
Charles Bukowski - Hollywood
Charles Bukowski
libcat.ru: книга без обложки
Charles Bukowski
Charles Bukowski - Essential Bukowski - Poetry
Charles Bukowski
Отзывы о книге «Listonosz»

Обсуждение, отзывы о книге «Listonosz» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x