Charles Bukowski - Listonosz

Здесь есть возможность читать онлайн «Charles Bukowski - Listonosz» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Listonosz: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Listonosz»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Większość książek Bukowskiego zawiera wątki autobiograficzne. Tak jest też w powieści Listonosz, w której autor przedstawia dość długi epizod ze swojego życia, kiedy jako doręczyciel przemierzał codziennie ulice Los Angeles z torbą przewieszoną przez ramię. Choć szczerze nienawidził tej pracy, trzymał się jej, jak żadnej innej potem, przez wiele lat. Ta mieszanka niechęci i fascynacji zaowocowała książką pełną pasji, przypominającą reportaż. Z właściwym sobie dystansem i cierpkim humorem Bukowski – krytyczny obserwator rzeczywistości – przygląda się funkcjonowaniu instytucji poczty i panującym w niej stosunkom, z wrażliwością reagując na ludzką krzywdę.

Listonosz — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Listonosz», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

2

Zadzwoniłem do Joyce.

– No i jak leci ta afera z czerwoną szpilką do krawata?

– Nie rozumiem – odpowiedziała.

– Jak on zareagował, jak mu powiedziałaś, że rozwodzisz się ze mną?

– Siedzieliśmy w kantynie naprzeciwko siebie.

– I co dalej?

– Wypuścił widelce i nie mógł zamknąć ust. A potem zapytał: „co?”.

– To znaczy zrozumiał, że ty podchodzisz do sprawy poważnie.

– Ale ja tego wszystkiego nie rozumiem. On unika mnie teraz. Kiedy widzi mnie na korytarzu, ucieka. Nie spotykamy się już nawet i w kantynie. Wydaje mi się… no tak… on jest chłodny… nawet zimny.

– Baby, chłopów jest na kopy! Zapomnij tego palanta. Obierz kurs na innego!

– Nie jest tak łatwo wybić go sobie z głowy.

– Wiedział, że masz forsę?

– Nie. Nic mu nie opowiadałam. Nic nie wie.

– No więc, jeśli ty go jeszcze chcesz…

– O nie, nie. W ten sposób na pewno nie.

– No, to powodzenia, Joyce.

– Powodzenia tobie także, Hank.

Niedługo po tej rozmowie dostałem od niej list. Była znowu w Teksasie. Ciotka ciężko zachorowała i chyba będzie musiała umierać. Znajomi pytali o mnie. I tak dalej. Serdeczne pozdrowienia – Joyce. Rzuciłem ten list na stół. Przed moimi oczami stanął ten teksański karzeł, dziwiący się, jaki to błąd musiałem popełnić, skoro tyle forsy wyciekło mi między palcami. Ten złośliwy liliput uważał mnie za niekiepskiego cwaniaka. Nagle zrobiło mi się przykro, że musiałem go rozczarować w ten banalny sposób.

3

Poproszono mnie o złożenie wizyty w starym budynku przedstawicielstwa federacji.

Jak to zwykle bywało, kazano mi czekać trzy kwadranse albo i jeszcze dłużej. A potem.

– Mr Chinaski? – spytał ten głos.

– Tak – odpowiedziałem.

– Proszę wejść do środka.

Jakiś urzędas wprowadził mnie do pokoju i kazał usiąść przed zupełnie mi obcą kobietą. Nie była seksowna, miała 38 albo 39 lat. Odniosłem wrażenie, że jej seksualne ambicje albo zostały stłamszone przez nią samą, albo też były zupełnie przez nią samą ignorowane, czy też może zaniedbywane.

– Niech pan usiądzie, Mr Chinaski.

Oczywiście, że usiadłem.

Laleczko – pomyślałem – ciebie to ja mogę na wszystkie sposoby.

– Mr Chinaski – oznajmiła – mamy prawo przypuszczać, że pański kwestionariusz osobowy nie jest rzetelnie i uczciwie wypełniony.

– Co?

– Chodzi nam o dane dotyczące pańskiej karalności.

Podała mi ten kwestionariusz osobowy. W jej oczach nie stwierdziłem ani śladu, ani też cienia czegoś, co umownie określamy mianem seksapilu czy kokieterii, czy pożądania, czy też ochoty na wzajemne nawiązanie bliższego kontaktu.

Przyznałem się do ośmiu czy dziesięciu przypadków, kiedy to zostałem umieszczony w izbach wytrzeźwień wielu stanów. Były to oczywiście szacunki, a nie dokładne dane. Nie miałem już pojęcia, co kryło się za każdym pojedynczym przypadkiem mojego pijaństwa.

– No więc, czy wszystko pan wymienił w tym formularzu? – spytała.

– Hm, hm, hm – niech pani łaskawie pozwoli, że trochę pomyślę.

Wiedziałem, czego ode mnie chciała. Chciała, żebym powiedział tak, i wtedy by mnie już miała.

– Chwileczkę… Hm, hm…

– Tak? – zapytała.

– Aha! Rany boskie, o jednym zapomniałem!

– O czym pan zapomniał?

– Nie wiem już czy to było pijaństwo w trakcie jazdy samochodom, czy zamroczenie alkoholowe przy kierownicy. To coś miało miejsce przed czterema laty albo coś koło tego. Dokładnie już sobie nie przypominam.

– I to uszło panu z, pamięci?

– Tak, dokładnie tak – gdyby mi nie uszło, byłoby to wymienione w kwestionariuszu osobowym.

– Proszę więc to wpisać teraz!

Nic innego mi nie pozostawało, jak to wpisać w te rubryki.

– Mr Chinaski – to jest przerażająca lista. Bardzo bym chciała, żeby pan opisał każdy przypadek z osobna, a dodatkowo prosiłabym pana o pisemne wytłumaczenie powodów, dla jakich pan chce dalej pracować w naszej instytucji.

– W porządku.

– Ma pan na to dziesięć dni.

Tu trochę przesadziła. Tak bardzo to mi nie zależało na tej pracy. Nie, nie – ona mnie irytuje jednak.

Kupiwszy ryzę poliniowanego i ponumerowanego papieru, zadzwoniłem wieczorem do pracy i zakomunikowałem suchym i rzeczowym głosem o mojej przedłużającej się chorobie. Wrzuciłem do torby także butelkę whisky, niebieską niezwykle urzędowo wyglądającą okładkę do akt, sześć puszek piwa. Mając to wszystko przed sobą, zasiadłem do maszyny i zacząłem pisać. Słownik z wyrazami obcymi trzymałem na kolanach. Od czasu do czasu przerzucałem w nim strony, odnajdywałem jakieś kompletnie niezrozumiałe i długie słowo, i budowałem na nim zdanie, a niekiedy nawet cały fragment moich dodatkowych wyjaśnień. Koniec końców wypichciłem około 42 stron. Na samym końcu podpisałem: „Nie wyraża się zgody na publikowanie nawet zdania z załączonego dzieła ani w prasie, ani tym bardziej w telewizji”.

Moja głowa pękała, a mózg przyjął już płynną formę istnienia, którą można było nazwać rozwodnionym pierdem przeforsowanego intelektu członka klasy robotniczej.

Ona stała przed swoim biurkiem i przyjęła moje pismo osobiście.

– Mr Chinaski?

– Tak.

Była godzina dziesiąta rano. Dwanaście godzin temu żądała ode mnie złożenia tych papierów dopiero za dziesięć dni.

– Chwileczkę, proszę.

Z moim dziełem w rękach zasiadła za swoim biurkiem. Czytała, czytała i czytała. Jakiś typ pojawił się za jej plecami i rzucał spojrzenia nad jej ramieniem na poliniowane kartki. Potem ich przybywało.

Przez moment ośmiu takich stało za nią i gapiło się w te moje wypociny.

Co tu jest grane – myślałem coraz częściej.

Nagle dotarł do mnie okrzyk: – No jasne, wszyscy geniusze to opoje i moczymordy!!!

No i wtedy wszystko stało się dla mnie jasne. Oni musieli w swoich tych urzędniczych żyćkach oglądać za dużo filmów.

Nagle ona wstała, trzymając w rękach te 42 strony.

– Mr. Chinaski?

– Tak?

– Zajmiemy się jeszcze pańskim przypadkiem. O ostatecznych wnioskach powiadomimy pana. – Czy do tego czasu mam kontynuować swoje zadania?

– Do tego czasu będzie pan wykonywać swoje obowiązki.

– No to życzę przyjemnego przedpołudnia – tylko na to było stać mnie.

4

Tego dnia przydzielono mi miejsce obok Butchnera. On nie zajmował się sortowaniem poczty. On siedział i gadał. Młoda panienka usiadła przy stole w samym jego końcu. Też sortowała. I wtedy usłyszałem Butchnera:

– Ty jebana ruro! Ty chcesz, żebym swojego kutasa wkręcił w twoją mufkę. Nie! Ty chciałabyś, żebym ją sfryzował, nie!

Nie zareagowałem na to. Sortowałem dalej. Jakiś kontrolujący nas kapo mignął w oddali. Butchner nie przepuścił jemu także:

– Ty też stoisz na mojej liście, ty pedale jeden! Ja już cię dopadnę, ty obesrany palancie! Kutasina pierdolona! Liż, liż te pokrzywione wały!

Nikt nie zwracał na to uwagi. Nawet przełożeni udawali, że nic nie słyszą. Ale Butchner nie miał zamiaru kończyć:

– No, no ty uważaj, baby! Wyraz twojej twarzy przestaje mi się podobać. Uważaj, bo cię umieszczę na mojej liście – i to na samej górze! Tak! Tak! Do ciebie mówię! Co, a może mnie nie słyszysz!

Tego było już dla mnie za dużo. Rzuciłem przesyłki na stół.

– Ty słuchaj – powiedziałem do niego – biorę cię za słowo. Zobaczymy, ile prawdy jest w tym, co ty gadasz! Robimy to tu, czy też chcesz gdzie indziej?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Listonosz»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Listonosz» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Charles Bukowski - Post Office
Charles Bukowski
Charles Bukowski - Women
Charles Bukowski
libcat.ru: книга без обложки
Charles Bukowski
Charles Bukowski - Factotum
Charles Bukowski
Charles Bukowski - Szmira
Charles Bukowski
Charles Bukowski - Faktotum
Charles Bukowski
Charles Bukowski - Hollywood
Charles Bukowski
libcat.ru: книга без обложки
Charles Bukowski
Charles Bukowski - Essential Bukowski - Poetry
Charles Bukowski
Отзывы о книге «Listonosz»

Обсуждение, отзывы о книге «Listonosz» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x