Widział kątem oka, że matka siedzi koło niego z zamkniętymi oczami, a wiatr targa końcami jej szalika. Zastanawiał się, jak by to było, jak by się wszystko mogło odmienić, gdyby ona tamtego wieczoru była w domu, gdyby podeszła do telefonu, gdyby usłyszał jej głos wtedy, kiedy ojciec powiedział: „No, widzisz. Fajny z ciebie facet!”
Na wpół drzemiąc Lucy siedziała wciśnięta w wąskie siedzenie, wiatr świszczał jej w uszach, pędziła w stronę mogiły, której nie widziała jeszcze i której istotnego sensu dotychczas nie rozumiała. Ona także myślała o swoim ostatnim spotkaniu z 01iverem. Była prawie trzecia nad ranem, wiedziała, że 01iver spotkał się przedtem z Tony’m i próbował do niej telefonować, bo powiedział jej o tym później. Weszła do zimnego, pustego domu, w którym każdy dźwięk budził echo. Była znużona i zniechęcona, odprawiła spod drzwi młodego oficerka.
– Nie – powiedziała porucznikowi zagradzając mu wejście
i nie przekręcając klucza w zamku. – Nie wejdziesz. Jest już za późno. I nie odsyłaj taksówki. Bądź grzecznym chłopcem, wracaj do domu. Mamy przed sobą jutro.
– Kocham cię – wyszeptał chłopak żarliwie. „O Boże! – pomyślała. – On to mówi poważnie. To ta wojna. Przez parę godzin pocieszam rannych w odrapanym budynku przy szosie, przez parę smutnych godzin, od których serce się ściska, a oni zaraz: Kocham cię! Dlaczego to robię?” Czuła się wyczerpana, przypomniała sobie, że nazajutrz rano musi być o dziewiątej w laboratorium. „Trzeba mieć litość także i dla siebie” – zdecydowała.
– Nie opowiadaj takich rzeczy – powiedziała do porucznika.
– Dlaczego? – Objął ją i chciał pocałować.
– Bo to za bardzo komplikuje wszystko.
Pozwoliła mu na przelotny pocałunek, po czym odepchnęła go lekko.
– Jutro wieczór? – zapytał.
– Zadzwoń po południu.
– Już tylko trzy dni zostały do zaokrętowania – żalił się błagalnym tonem. – Proszę cię…
– No, dobrze.
– To było cudowne – wyszeptał.
„Piękna zapłata – uśmiechnęła się w duchu sarkastycznie. – Uprzejmy, dobrze wychowany młodzieniec nie rozstaje się ze swymi manierami nawet w czasie wojny.”
Naprawdę nie chcesz, żebym wszedł z tobą do mieszkania?
Roześmiała się i odprawiła go ruchem ręki, on zaś uśmiechnął się smutnie i zszedł po schodach do taksówki czekającej na niego przy krawężniku. Wydawał się rozżalony, samotny i mimo oficerskiego płaszcza bardzo wiotki, za młody i za uprzejmy na to, co go czekało. Patrząc za nim Lucy poczuła zamęt w myślach, zwątpiła w wartość tego, co uczyniła tej nocy, a co aż do tej chwili uważała za akt wspaniałomyślności i miłosierdzia. Może na dłuższą metę będzie mu z tym jeszcze gorzej?
Zapaliła światło w hallu i chciała pójść prędko na górę, do łóżka. Zatrzymała się jednak i zaczęła węszyć. Z saloniku wyraźnie dolatywał zapach dymu. „Muszę powiedzieć sprzątaczce, żeby nie paliła papierosów w czasie roboty” – pomyślała zirytowana. Ale przypomniała sobie, że sprzątaczka przychodzi tylko dwa razy w tygodniu, w poniedziałki i czwartki, a tego dnia nie był ani poniedziałek, ani czwartek.
Zawahała się, weszła do saloniku. Od progu zobaczyła żarzący się punkcik i ciemną postać zanurzoną w fotelu wysuniętym na sam środek dywanu. Przekręciła światło.
Przed nią siedział skulony w fotelu 01iver. Miał na sobie płaszcz i palił papierosa. Nie widziała go od pięciu miesięcy. Zauważyła, że wyszczuplał od tego czasu, a przy tym wyglądał o wiele starzej. Oczy zapadły się w oczodołach, usta miały grymas zmęczenia.
– 01iver! – powiedziała.
– Halo, Lucy.
Nie wstał z fotela. Głowa mu się chwiała, oblizywał wargi. Poznała, że musiał pić.
– Od dawna tu jesteś? – zapytała.
Zdjęła płaszcz i rzuciła go na krzesło. Czuła się nieswojo, bała się trochę. To nie było do niego podobne – przyjeżdżać bez uprzedzenia, przebrać miarę w piciu i wreszcie siedzieć w ten sposób, w płaszczu, po ciemku, w zamyśleniu tającym w sobie groźbę, na fotelu ustawionym chyba umyślnie na wprost drzwi wejściowych.
– Parę godzin – odpowiedział. – Nie wiem dokładnie. – Mówił powoli, z namysłem, głosem nieco schrypniętym. – Telefonowałem z Nowego Jorku, ale nie było cię w domu.
– Może ci co podać? Coś do wypicia albo kanapkę?
– Nie, nic nie chcę.
Dali ci urlop? – zapytała. – Na jak długo?
– Jutro wsiadam na statek. Do Europy.
– Oo…
„W tym tygodniu wszyscy odpływają – pomyślała. – Cała armia. Gdybym nie była tak okropnie zmęczona, na pewno przyszłoby mi na myśl jeszcze coś więcej poza tym.”
Wstrząsnął nią lekki dreszcz.
– Zimno tutaj – powiedziała. – Trzeba było odkręcić termostat.
– Nie zauważyłem.
Podeszła do termostatu zawieszonego na ścianie i przekręciła go na osiemdziesiąt stopni, do podziałki, przy której był napis: „Temperatura letnia”. Nie spodziewała się, aby ogrzewanie mogło zacząć działać szybko, ale chciała po prostu czymś się zająć, by uniknąć utkwionego w nią badawczego spojrzenia męża.
– Głodna jestem – powiedziała. – Pójdę chyba zobaczyć, czy jest coś w lodówce. Naprawdę nie chcesz, żebym ci coś przyniosła?
– Naprawdę.
Zdusił papieros w popielniczce umieszczonej na poręczy fotela i patrzył za nią, gdy odchodziła do kuchni.
W kuchni umyślnie marudziła. Zajrzała do lodówki, chociaż nie miała na nic ochoty. Nie chciała wracać do 01ivera i była zła na siebie, że po tylu latach ciągle jeszcze się go boi. Zastanawiała się, czy 01iver spędzi tę noc w domu i czy będzie nalegał, żeby spać z nią razem. Zanim wstąpił do wojska, mieli oddzielne sypialnie i bywało, że przez długie okresy wcale się do niej nie zbliżał. Ale nagle, bez specjalnego powodu, bez jakiejś podniety, której mogłaby się domyślać, przeprowadzał się do jej pokoju i nie opuszczał go przez kilka nocy pod rząd. Bywał wtedy prawie tak samo namiętny jak w pierwszych dniach po ślubie, tylko że obok głodu i rozkoszy zmysłów wyczuwała w nim tajoną melancholię i żal.
Gdy na koniec poszedł do wojska, zaofiarowała się, że będzie go odwiedzać, będzie dojeżdżać do obozu, do którego go przydzielą. On jednak nie chciał się na to zgodzić tłumacząc, że jej praca jest zanadto poważna, aby można ją było zaniedbywać. Pisywał do niej sumiennie raz w tygodniu, przy czym ton jego serdecznych listów bardziej przypominał uważającego i ufnego męża, jakim był w pierwszych latach małżeństwa, niż roztargnionego, zmęczonego businessmana, jakim się stał po opuszczeniu Hartford.
Od owego Dnia Dziękczynienia, kiedy Oliver przywiózł Tony’ego do domu, nawiedzała ją od czasu do czasu myśl o rozstaniu się z mężem. Gdyby wśród znanych jej mężczyzn był chociaż jeden, co do którego mogłaby sobie wmówić, że go kocha, zażądałaby rozwodu od OHvera.
Potem przyszła wojna, 01iver wyjechał z domu. Był naprawdę za stary na wojsko, toteż nie wątpiła ani przez chwilę, że zdecydował się na to, aby oddalić się od niej i od nierozwiązalnego problemu, jakim była dla niego. Pozwoliła, by ich stosunek rozluźnił się w ten sposób, postanawiając, że po wojnie trzeba będzie powziąć ostateczną decyzję.
Stała przed otwartą lodówką, przyglądała się pustym prawie półeczkom i wzdychała rozmyślając o tych wszystkich sprawach. „Dosyć podłe to nasze małżeństwo – mówiła sobie z gorzkim uśmiechem – ale zawsze małżeństwo. Prawdopodobnie nie gorsze od wielu innych.”
Читать дальше