Irwin Shaw - Lucy Crown

Здесь есть возможность читать онлайн «Irwin Shaw - Lucy Crown» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Lucy Crown: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Lucy Crown»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Analiza następstw zdrady małżeńskiej w słynnej psychologiczno-obyczajowej powieści autora Pogody dla bogaczy. Lucy i Oliver Crown są wzorowym szczęśliwym małżeństwem, dbającym o dobro trzynastoletniego jedynaka, któremu starają się zapewnić jak najlepsze warunki rekonwalescencji po ciężkiej chorobie. Podczas wakacji Lucy, zdominowana przez władczego męża, nawiązuje przelotny romans z korepetytorem syna. Następstwa tego kroku odczują wszyscy, a rodzina Crownów odtąd istnieć będzie tylko formalnie. Najboleśniej wszakże dotknie to samą Lucy…

Lucy Crown — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Lucy Crown», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Sam jesteś? – zapytała.

– No.

– Ta miejscowość to istny cmentarz, prawda?

Tony wzruszył ramionami, odwrócił się od lustra i zaczął wpychać drugą rękę w rękawicę.

– Czyja wiem? – odpowiedział. – Może dla dziewczyn, tak.

– Gdzie jest Jeff? – rzuciła znienacka.

– Pojechał do Rutland. Ząb go bolał.

– Aha, do Rutland… – Głos Susan brzmiał teraz tak, jakby prowadziła śledztwo. Przyciszyła trochę adapter. – A gdzie twoja mama? – zapytała tonem uprzejmej pani domu, która podtrzymuje rozmowę na temat dla niej bynajmniej nie interesujący, wyłącznie ze względu na mało wyrobionego towarzysko gościa.

– Wybrała się do kina. Za jakiś miesiąc ja także będę mógł chodzić do kina.

– Ach, więc wybrała się do kina – powtórzyła Susan stawiając jakby cień znaku zapytania po tych słowach.

– Tak.

– A co dziś wyświetlają?

– Nie mam pojęcia.

– To zapytaj swoją mamę, jak wróci. – Jeszcze bardziej przyciszyła adapter.

– Po co mam ją pytać?

– Tak sobie, z ciekawości. Może poproszę moją mamę, żeby mnie wzięła dziś na ten film. Skąd masz adapter?

– To Jeffa – odparł Tony. – Dostał w prezencie od swojej ciotki, kiedy wyjeżdżał na uniwerek. Ta ciotka jest bogata i ciągle mu daje jakieś prezenty. Jeff ma już osiemset czterdzieści pięć płyt. Zna się wspaniale na swingu.

– Zdaje mu się, że jest nie wiadomo kim.

– Bo on jest Kimś – powiedział Tony z naciskiem.

– Gada tak, jakby miał już z pięćdziesiąt lat. – Z tonu Susan wynikało niezbicie, że uważała to za jedno z najcięższych oskarżeń, jakie można wytoczyć przeciwko mężczyźnie.

– Takiego równego chłopa jak Jeff pewno nigdy nie spotkasz – oświadczył Tony bojowo.

– To tylko ty tak uważasz.

Tony miał ochotę powiedzieć jej coś miażdżącego i ostatecznego, ale jak na złość nic miażdżącego nie przychodziło mu na myśl.

– Tak, ja tak uważam – odparł nieporadnie, zdając sobie sprawę z tej nieporadności.

Susan podeszła do adaptera i zatrzymała go. Muzyka urwała się z przykrym, oślizłym skrzypnięciem.

– Dlaczego zatrzymałaś? – zapytał Tony.

– Nienawidzę jazzu. Słucham tylko klasycznej muzyki. Gram sama na trzech instrumentach.

Tony zbliżył się i znowu puścił adapter.

– Ale ja lubię jazz – oświadczył stanowczo. – I to jest mój dom.

– Nie twój, tylko twojego ojca – poprawiła go ze ścisłością godną prawnika. – Twój ojciec za niego płaci.

– To, co należy do mojego ojca, należy i do mnie.

– Niekoniecznie. Ale jeżeli tak uważasz, to sobie pójdę.

– Szczęśliwej drogi! – burknął opryskliwie, ale w jego głosie można było wyczuć niepewność.

– Okej. Wstąpiłam tylko dlatego, że ta dziura jest taka beznadziejna.

Zaczęła powoli schodzić ze schodów poruszając tyłeczkiem, którego wypukłości przypominały dwa baloniki plażowe. Tony patrzył za nią z ukosa chmurnym wzrokiem. Wtem podniósł gwałtownym ruchem igłę i zatrzymał adapter.

– Zresztą, co mi zależy! – powiedział nonszalancko. – Nie zachwycam się specjalnie tą płytą.

Szybki, chłodny uśmiech przemknął po twarzy dziewczynki. Tak się uśmiecha policjantka, kiedy się jej uda wycisnąć w śledztwie wyznanie winy.

– No, teraz to co innego – oświadczyła łaskawie i weszła z powrotem na ganek.

– Na jakich grasz instrumentach? – zapytał Tony uprzejmie.

– Na fortepianie, na puzonie i na wiolonczeli.

Zrobiło to na nim wrażenie, ale nie chciał się przyznać i dla wzmocnienia w jej oczach własnej pozycji wziął teleskop i zaczął się wpatrywać w niebo z bardzo fachową miną.

– Pełno kumulusowych obłoków na niebie, zwanych cirrus - stwierdził z powagą. – Pułap około tysiąca stóp, widoczność poniżej mili.

– Komu to wszystko potrzebne?

– W Mount Wilson, wiesz, to jest w Kalifornii, mają taki silny teleskop, że można przez niego obserwować gwiazdy w biały dzień. Założę się, że tego nie wiedziałaś.

– No dobrze, ale komu to jest potrzebne?

Z uczuciem delikatnego triumfu Tony zatrzasnął pułapkę:

– A komu jest potrzebne granie na wiolonczeli?

– Mnie. Bo kiedyś będę wybitną artystką.

– Kto ci to powiedział? – zapytał z powątpiewaniem.

Zrobił odkrycie, że ta mieszanina wrogości i sceptycyzmu stwarzała pomiędzy nimi most wyrównujący różnicę wieku i płci i pozwalający mu, przynajmniej w danej chwili, rozmawiać z nią mniej więcej jak równy z równym.

– Pan Bradley mi powiedział – odparła Susan. – To nasz nauczyciel muzyki. Dyryguje szkolną orkiestrą. Na meczach piłki nożnej gram w orkiestrze na puzonie, bo przecież nie mogę ciągnąć za sobą wiolonczeli. Pan Bradley mówi, że mam wybitne wrodzone zdolności. Zeszłej zimy, w szkole, chciał mnie pocałować. On próbuje z wszystkimi dziewczynkami. Zeszłego roku całował się z trzema pierwszymi skrzypaczkami po kolei.

– Co mu na tym zależy? – zapytał Tony starając się nie pokazać po sobie, jak bardzo go interesuje ta rozmowa.

Susan wzruszyła ramionami.

– On to lubi.

– A coś ty zrobiła, kiedy cię chciał pocałować?

– Pozwoliłam mu – odpowiedziała zwięźle.

– Dlaczego?

– A dlaczego miałam mu nie pozwolić? Ale kiedy mnie zaczął obmacywać, to powiedziałam, że pójdę do dyrektorki, i dał mi spokój. On jest prawdziwym artystą, ten Bradley. Jak gra na skrzypcach, to zamyka oczy. A w kinie, jak się całują, to także zawsze zamykają oczy. Twoja mama jest teraz w kinie? – zapytała go nagle.

– Mówiłem ci przecież.

– Ja tylko tak, chciałam się upewnić.

Przeszła powoli dookoła ganku stąpając na czubkach palców, jak baletnica ćwicząca pas.

– Całowałeś się już z jakąś dziewczyną?

– Ja… ja… no pewnie, że tak – odparł Tony.

– Ile razy?

Zawahał się szukając w myśli jakiejś rozsądnej liczby.

– Siedemnaście – zdecydował się w końcu.

Susan podeszła do niego blisko i zatrzymała się. Zauważył z przykrością, że jest co najmniej o dwa cale wyższa od niego.

– Zobaczymy – powiedziała chłodno.

– Co to ma znaczyć? – zapytał Tony grubym i szorstkim głosem, usiłując zyskać w ten sposób na czasie.

– Zobaczymy – powtórzyła z nikłym uśmieszkiem, który przesunął się po jej twarzy nie dotykając wcale chłodnych, nieufnych oczu, podobnych do stalowych pieniążków. – Mogę się założyć, że jeszcze nigdy nie pocałowałeś żadnej dziewczynki.

– A właśnie że tak – upierał się przyciśnięty do muru. Bardzo pragnął w tej chwili być wyższy przynajmniej o dwa cale.

– No, to pokaż – rzuciła wyzywająco.

– Okej.

Tony’emu wydało się nagle, że ma gorączkę. Westchnął z głębi serca, żeby ktoś prędko nadszedł i przeszkodził im. Ale nikt nie nadchodził. Postąpił więc ostrożnie krok naprzód i pocałował Susan. Pierwszy pocałunek spudłował, wylądował bowiem mniej więcej na brodzie. Susan ugięła lekko kolana i tym razem Tony odnalazł jej usta. Pocałował ją spiesznie, żeby tylko pokazać, że się nie boi.

– No, widzisz – rzekł obejmując ją ramieniem.

– Zdejmij okulary.

Tony zdjął okulary i położył je ostrożnie na adapterze. Pocałował ją jeszcze raz. Usta Susan miały miętowy smak gumy do żucia i zaczęło mu to sprawiać przyjemność.

Zadowolona ze swojego eksperymentu Susan odsunęła się od niego.

– Strasznie wymarła dziura – powiedziała niechętnie. Wyciągnęła z kieszeni niebieskich spodni lusterko i pomadkę do ust i zaczęła sobie poprawiać wargi. Tony żałował, że nie jest co najmniej o pięć lat starszy, bo wtedy nie czułby się może tak bardzo zgorączkowany.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Lucy Crown»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Lucy Crown» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Lucy Crown»

Обсуждение, отзывы о книге «Lucy Crown» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x