Irwin Shaw - Lucy Crown

Здесь есть возможность читать онлайн «Irwin Shaw - Lucy Crown» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Lucy Crown: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Lucy Crown»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Analiza następstw zdrady małżeńskiej w słynnej psychologiczno-obyczajowej powieści autora Pogody dla bogaczy. Lucy i Oliver Crown są wzorowym szczęśliwym małżeństwem, dbającym o dobro trzynastoletniego jedynaka, któremu starają się zapewnić jak najlepsze warunki rekonwalescencji po ciężkiej chorobie. Podczas wakacji Lucy, zdominowana przez władczego męża, nawiązuje przelotny romans z korepetytorem syna. Następstwa tego kroku odczują wszyscy, a rodzina Crownów odtąd istnieć będzie tylko formalnie. Najboleśniej wszakże dotknie to samą Lucy…

Lucy Crown — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Lucy Crown», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Mamo! – zawołał szeptem, bo przecież była noc i tak ciemno.

Mimo że przemówił tak cicho, wzdrygnęła się całym ciałem. Podeszła do niego i nachyliwszy się pocałowała go w czoło.

– Dlaczego nie śpisz? – spytała.

– Słuchałem, jak hukają puszczyki. A gdzie ty byłaś?

– Ot tak, poszłam się trochę przejść.

– Wiesz, kim ja będę, jak dorosnę?

– No kim, kochanie?

– Doktorem. I będę robił doświadczenia z małpami. Roześmiała się, pogładziła go palcami po włosach.

– Kiedy się na to zdecydowałeś?

– Dzisiaj w nocy – odparł, ale nie wyjaśnił jej przyczyn tej decyzji. Przyczyny mogły jeszcze poczekać.

– To bardzo ważna noc w takim razie, prawda?

– Tak, bardzo ważna.

Nachyliła się jeszcze raz i pocałowała go. Owiał go ciepły zapach. Płaszcz matki pachniał igliwiem, jak gdyby szła przez las i ocierała się o gałęzie młodych chojaków.

– A teraz już dobranoc, panie doktorze – powiedziała. – Śpij dobrze.

Weszła do wnętrza domu, a on zamknął oczy. Słyszał, jak się porusza ostrożnie, a potem światło zgasło i zrobiła się cisza. „Szczęście, że nie poszedłem do jej pokoju, kiedy się obudziłem – pomyślał Tony. – Pokój byłby pusty i tylko bym się wystraszył.”

Puszczyki już nie hukały, było niedaleko do świtu. Tony zasnął.

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Tony wrócił do domu po południu, o wiele wcześniej, niż się spodziewał. Wycieczka była zaplanowana na cały dzień, mieli bowiem zjeść obiad przy skale zwanej Strażnicą, na drugim końcu jeziora, i potem zwiedzić tamtejsze groty. Obiad zjedli na trawie, jak należy, i trochę rzucili okiem na groty, ale zaraz zaczęło popadywać. Tony był rad, że Bert, który miał pod swoją opieką konie i wóz, zagonił wszystkich z powrotem. Już o godzinie drugiej wyruszyli w drogę do domu. Wszystkie dzieci na tej wycieczce były o wiele młodsze od niego, poza tym były jakieś mamy i nianie, toteż Tony czuł się przez cały czas albo osamotniony, albo wyższy ponad to. Byłby się wcale nie wybrał, gdyby nie to, że Jeff zwolnił się na ten dzień, żeby pojechać do Rutland, do dentysty. Mama powiedziała, że będzie zajęta, a Tony zrozumiał, że chciała, aby pojechał. Teraz było dopiero koło czwartej, w domu ani żywej duszy. Zajrzał do wszystkich pokoi, ale matki nigdzie nie znalazł. W kuchni leżała na stole kartka z wiadomością, że pojechała do miasta na film i będzie z powrotem o piątej.

Wziął jabłko i wyszedłszy na ganek chrupał je i patrzył na jezioro. Dzień był chłodny, jezioro wydawało się szare i nieżyczliwe. Żeby tak słońce chciało się pokazać, mógłby trochę popływać. Dokończył jabłka, zamachnął się prawidłowo i cisnął ogryzkiem w drzewo. Nie trafił. „Ogryzek jest za lekki, wiatr go znosi” – zadecydował. Pomyślał, że warto by może spróbować zabrać się autobusem hotelowym do miasta i poszukać matki. Ale rozmyślił się. Ile razy udało mu się ją odszukać, w pierwszej chwili uśmiechała się i wydawała się bardzo zadowolona, ale zaraz mówiła: „Słuchaj, Tony, nie możesz mi przecież ciągle deptać po piętach.”

Poszedł do saloniku i spojrzał na zegar. Właściwie nie opłacało się jechać do miasta i szukać jej w kinie, jeżeli miała wrócić o piątej. Zresztą nie miał pieniędzy i nie wiadomo, czy mógłby się dostać do sali kinowej. Nigdy nie był w kinie. Najpierw ojciec mówił, że jest jeszcze za mały, a potem miało mu to podobno szkodzić na oczy. Ojciec nie uznawał kina. Nie uznawał całej masy rzeczy. Powtarzał ciągle Tony’emu: „Jak będziesz starszy, synku. Jak będziesz starszy.” Tony miał wrażenie, że kiedy dojdzie wreszcie do dwudziestu lat, będzie tak zapracowany odrabianiem i doganianiem tego wszystkiego, na co mu ojciec teraz nie pozwalał, że nie wystarczy mu nawet czasu na spanie.

Wyszedł znowu na ganek i założył płytę na adapter pożyczony od Jeffa. Była to płyta z piosenką „Dajesz mi kosza, moja miła”. Przez chwilę przysłuchiwał się krytycznie słowom piosenki, po czym puścił adapter na cały regulator, jakby na ganku odbywała się prawdziwa zabawa. Następnie poszedł do pokoju matki, wziął wysokie lustro ustawione na toalecie pod ścianą i wyniósł je na ganek. Kiedy był młodszy, a matki nie było w domu, szedł do jej sypialni, siadał na łóżku i tak czekał aż do jej przyjścia. Nie chciał się stamtąd ruszyć, dopóki nie usłyszał, że już wróciła. Ale teraz był na to za stary.

Na ganku stał oparty o ścianę kij baseballowy. Tony wziął go i przesunął wzdłuż niego rękę. Potem stanął przed lustrem w pozycji, lewą nogę wysunął naprzód zachowując dobrą odległość między obu stopami, tak jak mu Jeff pokazywał. Zamachnął się kijem łagodnie, ostrzegawczo, wyczekując właściwej chwili do uderzenia i wpatrując się chłodnym, czujnym wzrokiem w swoje odbicie w lustrze. Zręcznym, opanowanym ruchem przełożył ciężar ciała na lewą nogę i trzasnął kijem w piłkę na wysokości pasa, uginając lekko kolana i obserwując siebie uważnie w lustrze. Przepuścił dwie piłki zaciskając tylko palce na kiju, bo szły zbyt dużym łukiem. Potem machnął jeszcze z pięć razy, pamiętając dociskać do siebie napięstki, cofać się ramionami przed piłką i nie ruszać stóp z miejsca. A kiedy miał już dosyć ćwiczenia z kijem, przeszedł do drugiej drużyny, wziął rękawice i piłkę. Wymyślił sobie z Jeffem specjalną grę. Rzucali do siebie niskie i lewe piłki, a ten, kto dziesięć razy nie złapał przegrywał. Zapisywali punkty ołówkiem na drewnianym goncie na ganku. Jeff wygrał dwadzieścia dwa razy, a Tony tylko dwa. Tony ćwiczył teraz przed lustrem niskie i lewe piłki, a także taki chwyt, kiedy piłka leci balonem i trzeba przycisnąć rękawicę do brzucha. Jeff mówił, że to się nazywa chwyt koszykarski i że celuje w nim pewien obrońca z drużyny bostońskiej, Rabbit Maranville. Nie było to wcale takie łatwe, jak by się mogło wydawać, zwłaszcza jeżeli człowiek musiał równocześnie śledzić swoje odbicie w lustrze. Właśnie wykonywał ten chwyt, kiedy usłyszał, że ktoś za jego plecami wchodzi na ganek. Nie odwrócił się i dopiero po chwili zobaczył, że była to Susan Nickerson. Miała na sobie te same niebieskie spodnie i sweter, jakby to był jej mundur. Widział ją rano w hotelu, przed samym wyjazdem na wycieczkę. Zapytał, czy się także wybiera, ale ona odpowiedziała:

– Nie. Takie wycieczki są przecież tylko dla maluchów.

Jeszcze parę razy podrzucił piłkę w górę, nie za wysoko, tak, żeby ją na pewno złapać, bo czuł, że Susan mu się przygląda. Ostatecznie, to ona powinna się pierwsza odezwać.

– Serwus – powiedziała, a jemu wydało się, że odniósł małe zwycięstwo.

– Serwus – odparł swobodnie, nie przestając podrzucać i chwytać piłki.

Podeszła bliżej i przyglądała mu się z podejrzliwym wyrazem twarzy.

– Co ty tu robisz? – zapytała.

– Ćwiczenia rąk. Gracz spod bramki musi mieć przede wszystkim murowane ręce.

– A po co ci to lustro?

Spojrzała w nie ponad ramieniem Tony’ego i poprawiła sobie nieznacznie włosy. Jak na dziewczynkę w jej wieku, miała włosy za długie i obcięte w ten sposób, że wydawała się o wiele starsza.

– Żeby poprawić sobie formę – wyjaśnił Tony. – Wszyscy najwięksi gracze ćwiczą przed lustrem.

Susan westchnęła, jak gdyby ten temat, podobnie jak wszystkie inne tematy, okazał się natychmiast po bliższym zbadaniu beznadziejnie nudny. Przez chwilę wpatrywała się uważnie w Tony’ego tym swoim spojrzeniem pogromczyni zwierząt. Mogło się wydawać, że zastanawia się nad sposobem, w jaki ma sobie poradzić z tym właśnie okazem zwierzęcia i właśnie w tej chwili. Potem zaczęła krążyć powoli po ganku, wzięła do ręki jakąś książkę, przyjrzała się jej z zimnym wyrazem i odłożyła niedbale, dotknęła końcami palców jakiegoś pisma na stole, przystanęła przy adapterze i bez najmniejszej przyjemności przysłuchiwała się rozkrzyczanej melodii.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Lucy Crown»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Lucy Crown» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Lucy Crown»

Обсуждение, отзывы о книге «Lucy Crown» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x