Julia Navarro - Bractwo Świętego Całunu

Здесь есть возможность читать онлайн «Julia Navarro - Bractwo Świętego Całunu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Bractwo Świętego Całunu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Bractwo Świętego Całunu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

W pożarze, który wybucha w słynnej katedrze turyńskiej, ginie mężczyzna pozbawiony języka i linii papilarnych, prawdopodobnie rabuś. Podobne próby włamania, a nawet pożary, miały wielokrotnie miejsce w przeszłości, na przestrzeni wieków. Sprawcy pozostawali zawsze anonimowi, nie dawało się ustalić ich tożsamości. Sprawą zajmuje się policyjny wydział do spraw dzieł sztuki. Okazuje się, że rozwiązania zagadki należy szukać w historii. Śledztwo, które prowadzi komisarz Marco Valoni, historyk sztuki Sofia Galloni oraz dociekliwa dziennikarka Ana Jimenez ujawnia, że włamywacze pochodzą z tego samego środowiska, wspólnoty chrześcijańskiej z miasta Urfa, antycznej Eddessy.Obiektem ich zainteresowania jest najcenniejsza relikwia chrześcijaństwa: Syndon, pośmiertna szata Chrystusa.

Bractwo Świętego Całunu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Bractwo Świętego Całunu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– A czy templariusze, czyli zakon rycerzy świątyni, zwany także ubogimi rycerzami Chrystusa, przetrwali?

– Oczywiście. Istnieją organizacje, które, jak już powiedziałam, zapewniają, że są ich spadkobiercami. Proszę sobie przypomnieć, że w Szkocji nigdy nie doszło do rozwiązania tego zgromadzenia. Dla mnie zakon zniknął dziewiętnastego marca tysiąc trzysta czternastego roku, gdy Filip Piękny kazał spalić na stosie wielkiego mistrza Jakuba de Molaya.

– Byłam w Londynie, znalazłam nawet ośrodek studiów prowadzony przez templariuszy.

– Już pani wyjaśniałam, że pewne kluby i organizacje twierdzą, że się od nich wywodzą. Ale to nie leży w sferze moich zainteresowań.

– Dlaczego?

– Pani Jimenez, jestem historykiem…

– Owszem, ale…

– Nie ma „ale”. Jeszcze jakieś pytania?

– Tak. Chciałabym wiedzieć, czy ród de Charny przetrwał do naszych czasów.

– O to musi pani zapytać eksperta.

– Proszę wybaczyć, że nalegam, skąd jednak Gotfryd de Charny miał to płótno?

– Nie wiem. Już pani wyjaśniałam, że on sam nigdy tego nie zdradził, podobnie jak wdowa po nim ani potomkowie, którzy dysponowali całunem, dopóki nie stał się własnością dynastii sabaudzkiej. Relikwia mogła być zwyczajnie kupiona, mogli ją dostać w darze, któż to może wiedzieć? W tamtych czasach w Europie krążyło sporo relikwii zdobytych podczas krucjat. Przeważnie były fałszywe, stąd takie zatrzęsienie świętych Graali, całunów, szczątków różnych świętych…

– Czy można gdzieś sprawdzić, czy rodzina de Charny miała coś wspólnego z krucjatami?

– Powtarzam, musi się pani udać do specjalisty. Oczywiście…

Profesor Marchais zamyśliła się, stukając długopisem o stół.

Ana milczała wyczekująco.

– Przyszło mi do głowy, że może Gotfryd de Charny miał jakiś związek z Gotfrydem de Charneyem, wizytariuszem zakonu templariuszy normandzkich, który zginął na stosie wraz z Jakubem de Molayem. Zresztą on również walczył w Ziemi Świętej. To kwestia pisowni i…

– Tak, tak, na pewno! Z pewnością chodzi o tę samą rodzinę!

– Na pani miejscu byłabym ostrożna. To, że dwa fakty do siebie pasują, jeszcze nic nie znaczy. Powiedziałam, że niewykluczone, iż byli spokrewnieni, więc Gotfryd de Charny, który posiadał całun…

– …mógł nim dysponować, ponieważ lata wcześniej inny Gotfryd przywiózł go z Ziemi Świętej i ukrył w domu rodzinnym. Nie jest to zupełnie niedorzeczne.

– Owszem, jest, bo wizytariusz Normandii był templariuszem. Gdyby rzeczywiście miał relikwię, należałaby ona do zakonu, nie trzymałby jej w domu. Mamy dość bogatą dokumentację na jego temat, wiemy, że był lojalny wobec Jakuba de Molaya i templariuszy…

– Mógł jednak istnieć powód, dla którego nie przekazał płótna templariuszom.

– Wątpię. Co do Gotfryda de Charneya, spekulacje nie wchodzą w grę. Przykro mi, że wprowadziłam panią w błąd.

Moim zdaniem po prostu chodzi o dwie różne rodziny.

– Pojadę do Lirey – oznajmiła Ana.

– Słusznie. Czy coś jeszcze?

– Nie, bardzo dziękuję. Nawet pani nie wie, jak bardzo mi pani pomogła. Kto wie, może ta zagadka da się jednak rozwiązać?

Elianne Marchais pożegnała się z Aną Jimenez, jeszcze raz utwierdzając się w swojej opinii co do dziennikarzy: płytcy, niedouczeni, jak wbiją sobie coś do głowy, trudno im to wyperswadować. Nic dziwnego, że w gazetach czyta się tyle niestworzonych historii.

***

Ana wynajęła samochód i pojechała do Lirey następnego dnia. Z zaskoczeniem stwierdziła, że osada liczy teraz najwyżej pięćdziesięciu mieszkańców.

Przechadzała się wśród ruin starego dworu, gładząc kamienie, jakby mogła namacać ścieżkę do rozwiązania zagadki, jakby szorstki kamień mógł dać jej natchnienie. Ostatnio pozwalała się prowadzić intuicji, niczego nie planowała.

Na ścieżce wiodącej tam, gdzie dawno temu stała twierdza szlachcica Gotfryda, zobaczyła staruszkę z psem. Podeszła do niej.

– Dzień dobry…

Staruszka zlustrowała ją z zainteresowaniem od stóp do głów.

– Dzień dobry.

– Piękna okolica – zagadnęła Ana.

– Owszem. Szkoda, że nasza młodzież tego nie docenia i rwie się do miasta.

– W mieście mogą znaleźć pracę.

– Praca jest tam, gdzie się jej szuka, tu w Lirey gleba jest urodzajna. A pani skąd przyjechała?

– Z Hiszpanii.

– Tak też mi się wydawało po akcencie, ale całkiem dobrze mówi pani po francusku.

– Dziękuję.

– A co pani tu robi? Zabłądziła pani?

– Nie, skąd. Jestem dziennikarką, piszę o całunie turyńskim, a ponieważ tu właśnie został znaleziony…

– To prawda, ale to było wieki temu. Teraz znów mówią, że odbicie na całunie wcale nie jest prawdziwe, tylko ktoś je namalował.

– A pani komu wierzy?

– Wszystko mi jedno, jestem ateistką, a raczej agnostyczką, nigdy nie interesowałam się takimi rzeczami.

– To podobnie jak ja, ale zlecono mi w redakcji, bym napisała reportaż, w końcu praca to praca.

– Tu nie znajdzie pani zbyt wiele, wszystko, co pozostało po twierdzy to kamienie.

– Nie zachowały się jakieś kroniki albo dokumenty po rodzinie de Charny?

– Być może w Troyes, chociaż ich potomkowie mieszkają w Paryżu.

– Jeszcze żyją?

– Było wiele odgałęzień tego rodu, sama pani wie, możni byli płodni.

– Jak ich znaleźć?

– Nie wiem, nie utrzymuję z nimi stosunków, chociaż czasem któreś tu zagląda. Trzy czy cztery lata temu odwiedził nas młody dziedzic jednej z gałęzi rodu Charny. Piękny chłopak! Cała wieś wyszła na drogę, żeby go zobaczyć.

– Kto mógłby wiedzieć, gdzie ich szukać?

– Niech pani zapyta w tym domu na końcu doliny. Mieszka tam pan Didier, zarządca majątku tej rodziny.

Ana pożegnała się i szybkim krokiem powędrowała prosto do domu, który wskazała jej starsza pani. Nie wierzyła, że mogło jej się aż tak poszczęścić. Jeszcze chwila, a spotka potomków de Charny.

***

Pan Didier mógł mieć około sześćdziesiątki. Wysoki, krzepki i szpakowaty, o ponurej twarzy, patrzył na Anę nieufnie.

– Panie Didier, jestem dziennikarką, piszę historię całunu turyńskiego. Przyjechałam, żeby zobaczyć Lirey, gdyż tu właśnie została odkryta relikwia. Wiem, że te ziemie należały do rodu de Charny, podobno to oni pana zatrudnili.

Didier posłał jej udręczone spojrzenie. Właśnie ucinał sobie drzemkę w swoim ulubionym fotelu, gdy zadzwonił dzwonek.

Żona była na tyłach domu, w kuchni, więc nie usłyszała i Didier, chcąc nie chcąc, musiał wstać i otworzyć.

– Czego pani chce? – burknął, nie zapraszając jej do środka.

– Żeby mi pan opowiedział o miasteczku, o rodzinie Charny…

– Po co?

– Już powiedziałam, jestem dziennikarką, piszę artykuł.

– A mnie co do tego? Mam coś opowiadać, tylko dlatego że pani jest dziennikarką?

– Chyba nie proszę o nic złego. Wiem, że mieszkańcy tej osady są dumni, że to właśnie tutaj znaleziono całun…

– Zupełnie nas to nie wzrusza. Jeśli chce się pani czegoś dowiedzieć o tej rodzinie, lepiej poszukać ich w Paryżu. Tu proszę nie przychodzić, nie mamy czasu na plotki.

– Panie Didier, chyba źle mnie pan zrozumiał, nie przyszłam na plotki, piszę historię, w której ważną rolę odgrywa ta osada i miejscowi ludzie. Oni mieli całun, tu się odnalazł, to chyba powód do dumy?

– Owszem, dla niektórych z nas tak – odezwał się miły głos.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Bractwo Świętego Całunu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Bractwo Świętego Całunu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Bractwo Świętego Całunu»

Обсуждение, отзывы о книге «Bractwo Świętego Całunu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x