Julia Navarro - Bractwo Świętego Całunu

Здесь есть возможность читать онлайн «Julia Navarro - Bractwo Świętego Całunu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Bractwo Świętego Całunu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Bractwo Świętego Całunu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

W pożarze, który wybucha w słynnej katedrze turyńskiej, ginie mężczyzna pozbawiony języka i linii papilarnych, prawdopodobnie rabuś. Podobne próby włamania, a nawet pożary, miały wielokrotnie miejsce w przeszłości, na przestrzeni wieków. Sprawcy pozostawali zawsze anonimowi, nie dawało się ustalić ich tożsamości. Sprawą zajmuje się policyjny wydział do spraw dzieł sztuki. Okazuje się, że rozwiązania zagadki należy szukać w historii. Śledztwo, które prowadzi komisarz Marco Valoni, historyk sztuki Sofia Galloni oraz dociekliwa dziennikarka Ana Jimenez ujawnia, że włamywacze pochodzą z tego samego środowiska, wspólnoty chrześcijańskiej z miasta Urfa, antycznej Eddessy.Obiektem ich zainteresowania jest najcenniejsza relikwia chrześcijaństwa: Syndon, pośmiertna szata Chrystusa.

Bractwo Świętego Całunu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Bractwo Świętego Całunu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Nie wahał się, czy powinien towarzyszyć Ismetowi do domu Turguta. Kiedy kościelny im otworzył, krzyknął ze strachu.

– Milcz, człowieku, dlaczego tak krzyczysz? Chcesz zaalarmować całą kurię? – syknął Bakkalbasi.

Weszli do mieszkania. Turgut, już spokojniejszy, przekazał im najnowsze wieści. Wiedział, że policja depcze mu po piętach, spodziewał się tego od dnia, w którym wybuchł pożar.

A ten ksiądz Yves patrzy na niego w taki sposób… Owszem, jest miły, ale coś w jego wzroku ostrzega, by Turgut miał się na baczności, inaczej umrze, tak, czuje to…

Wypili kawę, pasterz polecił Ismetowi, by nie odstępował wuja na krok. Ten zaś powinien przedstawić go w biskupstwie i oznajmić, że siostrzeniec z nim zamieszka. Pouczył też Turguta, by pokazał Ismetowi ukryte wejście do podziemi, bo może się zdarzyć, że niektórzy przybysze z Urfy będą musieli skorzystać z kryjówki i trzeba im będzie dostarczać wodę i prowiant.

Potem pasterz zostawił ich samych. Miał w planie jeszcze wiele spotkań z innymi członkami wspólnoty, rozsianymi po całym mieście.

***

– Co teraz? – zapytał Pietro. – Być może powinniśmy za nim pójść.

– Nie wiemy, kim jest – odparł Giuseppe.

– To Turek, widać z daleka.

– Jeśli chcesz, mogę go śledzić.

– Sam nie wiem… Dobra, chodźmy do kościelnego, zapytamy go jak gdyby nigdy nic, kim był jego gość.

Ismet otworzył drzwi, sądząc, że to pasterz Bakkalbasi zapomniał czegoś zabrać i postanowił wrócić. Zmarszczył brwi na widok dwóch rosłych mężczyzn. Policja, przemknęło mu przez myśl. Gliny zawsze wyglądają jak gliny.

– Dzień dobry, chcielibyśmy porozmawiać z Francesco Turgutem.

Chłopak pokazał na migi, że nie rozumie i po turecku zawołał wuja. Ten stanął w drzwiach, nie mogąc opanować drżenia ust.

– Dzień dobry, panie Turgut. Widzi pan, jeszcze nie zamknęliśmy tego śledztwa w sprawie pożaru. Chcielibyśmy zapytać, czy przypomniał pan sobie może jakieś szczegóły, coś, co zwróciło pana uwagę.

Do Turguta nie docierały słowa Giuseppego. Z całej siły powstrzymywał się, by nie wybuchnąć płaczem.

Ismet podszedł do wuja i obejmując go ramieniem, wydukał trochę po włosku, trochę po angielsku:

– Mój wuj jest starszym człowiekiem, bardzo przeżył ten pożar. Obawia się, że ze względu na jego wiek ktoś w katedrze uzna, że nie nadaje się już do pracy i zostanie zwolniony, bo nie zauważył w porę niczego podejrzanego. Nie mogliby go panowie zostawić w spokoju? Chyba już zeznawał w tej sprawie.

– A pan kim jest? – zapytał Pietro.

– Nazywam się Ismet Turgut, jestem jego bratankiem.

Dopiero dzisiaj przyjechałem. Chciałbym zostać w Turynie, rozejrzeć się za jakąś pracą.

– Skąd pan pochodzi?

– Z Urfy.

– A tam nie ma pracy? – wtrącił się Giuseppe.

– Owszem, na polach naftowych. Wolałbym nauczyć się jakiegoś dobrego fachu, wrócić do Urfy i założyć własną firmę.

Mam narzeczoną.

Wyglądał na spokojnego chłopaka. Być może mówił prawdę.

– W porządku, rozumiem. A czy pański wuj zna innych ludzi, którzy przyjechali tu z Urfy? – dopytywał się Giuseppe.

Turgut zadrżał. Teraz zyskał pewność, że policja wie o wszystkim. Ismet postanowił ratować sytuację.

– Oczywiście, utrzymuje kontakty z sąsiadami, ja też mam nadzieję, że odnajdę tu znajomych z kraju. Wuj jest w połowie Włochem, ale my, Turcy, nie zapominamy o naszych korzeniach, prawda wuju?

Pietro wyczuł, że chłopak stara się nie dopuścić starego do głosu.

– Panie Turgut, zna pan rodzinę Baherai? – zapytał.

– Baherai! – wykrzyknął Ismet, jak gdyby usłyszał jakąś radosną nowinę. – Chodziłem do szkoły z jednym Baherai, zdaje się, że mają tu jakichś krewnych…

– Wolałbym, żeby to pański wuj mi odpowiedział – nalegał Pietro.

Francesco Turgut przełknął ślinę i szykował się do wygłoszenia wielokrotnie przećwiczonej kwestii.

– Oczywiście, że ich znam, to poważana rodzina, dotknięta ogromnym nieszczęściem. Ich synowie… cóż, popełnili błąd, teraz ponoszą zasłużoną karę, ale zapewniam pana, to zacna rodzina, może pan pytać kogo chce, wszyscy za nich poręczą.

– Odwiedzał pan ostatnio młodych Baherai?

– Nie, ostatnio nie czuję się najlepiej, prawie nie wychodzę z domu.

– Przepraszam – wtrącił się Ismet z niewinną miną – co takiego zrobili ci Baherai?

– A dlaczego sądzi pan, że zrobili coś złego? – przerwał Giuseppe.

– Bo skoro pyta o nich policja, to znaczy, że musieli coś przeskrobać.

Chłopak uśmiechnął się swobodnie, a policjanci patrzyli na niego, niepewni, czy mają do czynienia z bezczelnym kłamcą, czy chłopak jest tak naiwny, na jakiego wygląda.

– Wróćmy do dnia pożaru – nalegał Giuseppe.

– Powiedziałem wam już wszystko, co pamiętam. Gdybym przypomniał sobie coś więcej, skontaktowałbym się z wami – poskarżył się żałośnie staruszek.

– Dopiero przyjechałem – wyjaśnił Ismet – nawet nie zdążyłem zapytać wuja, gdzie będę spał, nie mogliby panowie wrócić za jakiś czas?

Pietro dał znak Giuseppemu. Pożegnali się i wyszli.

– Co sądzisz o bratanku kościelnego? – zapytał Pietro, kiedy znaleźli się na ulicy.

– Sam nie wiem, wygląda na spokojnego chłopaka – mruknął Giuseppe zamyślony.

– Prawdopodobnie przysłali go, żeby miał oko na wuja.

– Czy ja wiem? Nie dajmy się wciągnąć w to polowanie na czarownice. Co do jednego się z tobą zgadzam, Sofia i Valoni coś sobie wymyślili, choć przyznaję, że Marco ma nosa. Ale w tym przypadku to już obsesja.,;

– Wczoraj, kiedy wyraziłem takie samo zdanie, nie poparłeś mnie – przypomniał kwaśno Pietro.

– Po co się kłócić? Wypełniamy rozkazy. Jeśli okaże się, że mają rację, bardzo dobrze, jest sprawa. Jeśli nie, przynajmniej staraliśmy się jakoś wytłumaczyć te podejrzane pożary.

– Podziwiam twój stoicyzm. Jakbym rozmawiał z Anglikiem, a nie z Włochem.

– Za bardzo bierzesz sobie to wszystko do serca, a ostatnio w dodatku zebrało ci się na dyskusje.

– Mam wrażenie, że nasz zespół się rozpada, że już nie jesteśmy tak zgrani jak dawniej – westchnął Pietro.

– Owszem, co do tego nie mam złudzeń, ale jeszcze wrócimy do poprzedniej formy. Ale to również wina twoja i Sofii. Gdy jesteście razem, wszyscy są spięci, można odnieść wrażenie, że nic wam nie sprawia takiej przyjemności jak robienie sobie na przekór. Jak ona „a”, to ty „b”. Szef ma rację, kto miesza pracę z łóżkiem, popełnia błąd.

– Nie prosiłem cię o taką szczerość.

– Racja, ale już od dawna chciałem ci to powiedzieć.

– Zgoda, to nasza wina, moja i Sofii, ale co ja na to poradzę?

– Nic. Podejrzewam, że wam przejdzie, w każdym razie ona wkrótce zmieni pracę. Kiedy uporamy się z tą sprawą, pójdzie w swoją stronę, zaczyna się tu dusić. Za dużo jest warta, żeby się uganiać za złodziejami.

– To nadzwyczajna kobieta – przyznał Pietro.

– Dziwne, że chciała się z tobą zadawać.

– Jesteś przemiły, dołóż mi jeszcze.

– No cóż, trzeba pogodzić się z tym, czym się jest. Zresztą to dotyczy nas obydwu – jesteśmy tylko gliniarzami. Brak nam klasy i wykształcenia. Daleko nam do niej i do Valoniego. Szefunio pobierał nauki, to widać. Ale ja jestem zadowolony z siebie, uważam, że zaszedłem całkiem daleko. W końcu praca w wydziale do spraw sztuki to przyjemna fucha, w dodatku prestiżowa.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Bractwo Świętego Całunu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Bractwo Świętego Całunu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Bractwo Świętego Całunu»

Обсуждение, отзывы о книге «Bractwo Świętego Całunu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x