– Od twojej szczerości zaczyna mnie mdlić.
– W porządku, już się zamykam. Myślałem tylko, że możemy porozmawiać szczerze, jak kumple, nie bać się prawdy.
– Już podzieliłeś się ze mną prawdą, teraz zostaw mnie w spokoju. Pójdziemy do centrali i poprosimy Interpol, żeby ściągnęli nam z Turcji jakieś informacje o bratanku Turguta. Przedtem jednak musimy porozmawiać z tym księdzem Yvesem.
– Po co? On nie pochodzi z Urfy. – Giuseppe wzruszył ramionami.
– Bardzo zabawne.
– Teraz postanowiłeś prześwietlić wszystkich księży?
– Nie bądź głupi. Musimy z nim pogadać.
Ojciec Yves przyjął ich od razu. Pisał właśnie przemówienie dla kardynała na jutrzejsze spotkanie z przeorami zamkniętych zakonów. Rutyna, jak sam stwierdził.
Zapytał ich o postępy w śledztwie, bardziej z uprzejmości niż z zainteresowania, i zapewnił, że po zainstalowaniu nowych zabezpieczeń przeciwpożarowych wydaje się mało prawdopodobne, by wybuchł kolejny pożar.
Gawędzili około kwadransa, ale nie dowiedzieli się niczego ciekawego. Pożegnali się więc grzecznie i poszli.
***
Rycerz Joao de Tomar spiął konia. W oddali lśniła już Gwadiana i rysowały się baszty twierdzy Castro Marim. Galopował bez odpoczynku od samego Paryża, gdzie był bezradnym świadkiem męczeństwa wielkiego mistrza.
W uszach pobrzmiewało mu jeszcze echo głębokiego głosu Jakuba de Molaya, oddającego Filipa Pięknego i papieża Klemensa pod osąd Boży.
Nie miał najmniejszych wątpliwości co do tego, że Pan będzie sprawiedliwy i nie pozwoli, by zbrodnia, jakiej z papieską aprobatą dopuścił się król Francji, uszła mu bezkarnie.
Jakub de Molay stracił życie, lecz do końca zachował godność, albowiem nie było na świecie człowieka przewyższającego go męstwem.
Rycerz umówił się z przewoźnikiem co do zapłaty, a kiedy znalazł się na portugalskim brzegu, pospieszył w stronę posiadłości, która przez ostatnie trzy lata była mu domem, po powrocie z Egiptu i obronie Cypru.
Mistrz Jose Sa Beiro nie kazał rycerzowi czekać na audiencję, tylko przyjął go od razu, zapraszając, by usiadł i napił się wody. Sam usadowił się naprzeciwko, gotów wysłuchać wieści od rycerza, którego wysłał do Paryża na przeszpiegi.
Przez dwie godziny Joao de Tomar opowiadał z przejęciem o ostatnich dniach zakonu rycerzy świątyni, kiedy to Jakub de Molay i ostatni templariusze spłonęli na oczach bezlitosnych, żądnych krwi mieszkańców Paryża.
Mistrz był głęboko poruszony, z trudem powstrzymywał łzy.
Filip Piękny skazał zakon na śmierć. Właśnie teraz jego wyrok, podpisany przez papieża, wykonywany jest jak Europa długa i szeroka. Rycerze mieli zostać oddani pod sąd w różnych krajach chrześcijańskich. W niektórych królestwach mogli liczyć na uniewinnienie, w niektórych zaś, zgodnie z papieskim rozporządzeniem, zostaną przyjęci do innych zgromadzeń.
Jose Sa Beiro wiedział, że król Portugalii, Dionizy, ma uczciwe zamiary, tylko czy potrafi sprzeciwić się rozkazom papieża? Powinien jednak dowiedzieć się o wszystkim. Pośle rycerza, by w jego imieniu pertraktował z królem.
– Wiem, że jesteś zmęczony podróżą, muszę cię jednak prosić, byś podjął się nowej misji. Udasz się do Lizbony z listem do króla. Opowiesz mu o tym, czego byłeś świadkiem, nie pominąwszy żadnego szczegółu. Potem czekaj na odpowiedź. Teraz odpocznij, a ja napiszę list do króla. Wyruszysz jutro…
***
Lizbona ukazała mu się w całym swym pięknie, oświetlona blaskiem poranka. Joao de Tomar od wielu dni był w drodze, postanowił więc nieco odpocząć, zwłaszcza że jego koń zranił się w nogę.
Nie chciał wymieniać konia w gospodzie, wolał sam opatrzyć zwierzę i zaczekać, aż rana się zagoi, nawet jeśli miałoby to sprawić, że nieco później dotrze do królewskiego pałacu.
Wierzchowiec był jego najwierniejszym przyjacielem, wyniósł go z niejednej bitwy, ratując mu życie. Kiedy koń wydobrzał, rycerz nie osiodłał go, pozwalając mu biec swobodnie.
Dosiadł innego rumaka, którego dostał w gospodzie za złotą monetę.
Za czasów króla Dionizego Portugalia stała się zasobnym krajem. To on założył uniwersytet i przeprowadził reformy rolne, sprawiając, że po raz pierwszy w historii Portugalia mogła sprzedawać zboże, oliwę i wyśmienite wino.
Król przyjął de Tomara po dwóch dniach od jego przyjazdu.
Rycerz po raz kolejny opowiedział o wydarzeniach, których był świadkiem w Paryżu. Wpierw jednak wręczył monarsze list od Josego Sa Beiro.
Król zapewnił, że nie będzie zwlekał z odpowiedzią, gdyż dotarły już do niego wieści o rozporządzeniu papieża.
Joao de Tomar wiedział, że król Dionizy jest w bardzo dobrych stosunkach z klerem, zaledwie parę lat temu podpisał konkordat. Czy odważy się przeciwstawić papieżowi?
Templariusz czekał trzy dni, aż został ponownie wezwany przed oblicze króla. Dionizy podjął mądrą decyzję: nie przeciwstawi się papieżowi ani nie będzie prześladował templariuszy.
Postanowił powołać nowy zakon, Zgromadzenie Rycerzy Chrystusa, do którego wstąpią wszyscy templariusze, przestrzegając reguły własnego zgromadzenia, tyle tylko, że nowe będzie podlegać królowi, nie papieżowi.
W ten sposób bogactwo templariuszy pozostanie w Portugalii, nie zawładnie nim Kościół ani inne zgromadzenia.
W zamian za to król liczy na wdzięczność rycerzy i ich poparcie dla królewskich planów.
Decyzja króla miała zostać ogłoszona zwierzchnikom wszystkich zgromadzeń i domów zakonnych. Portugalscy templariusze przeszli pod królewską jurysdykcję.
Kiedy mistrz Jose Sa Beiro usłyszał o królewskim postanowieniu, że w Portugalii templariusze nie będą prześladowani ani nie spłoną na stosie, lecz ich dobra przejdą na własność króla, zamyślił się głęboko. Musiał podjąć pewną ważną decyzję, możliwe bowiem, że Lizbona zażąda inwentaryzacji majątku zakonu…
Beltran de Santillana starannie złożył święte płótno i schował je do sakwy, z którą od tej pory miał się nie rozstawać.
Zaczekał na przypływ, który zakołysze jego statkiem, a potem poniesie ku wybrzeżom Szkocji.
Na królu Szkocji, Robercie Brusie, ciążyła ekskomunika, więc Szkocja stała się enklawą, w której ma szansę przetrwać władza i potęga zakonu rycerzy świątyni.
Jose Sa Beiro wiedział, że tylko ten kraj może zapewnić bezpieczeństwo skarbowi, wypełniając więc ostatnią wolę Jakuba de Molaya, zamierzał wysłać rycerza Beltrana de Santillanę wraz z Joao de Tomarem, Wilfredem de Payensem i kilkoma innymi dzielnymi mężami, z misją przewiezienia relikwii do siedziby zakonu w Arbroath.
To mistrz zakonu w Szkocji powinien zdecydować, gdzie ukryć całun. To on ma zadbać, by relikwia nigdy nie dostała się w obce ręce.
Mistrz Castro Marim wręczył Beltranowi de Santillanie list do mistrza w Szkocji, wraz z pismem Jakuba de Molaya, w którym ten wykładał powody, dla których mają zachowywać w tajemnicy fakt posiadania Chrystusowego całunu.
Łódź płynęła zakolem Gwadiany, tuż przed miejscem, w którym rzeka uchodzi do morza. Tam czekał okręt, mający zawieźć skarb do zielonych wybrzeży Szkocji. Rycerze nie oglądali się za siebie. Nie chcieli poddać się wzruszeniu, gdyż na zawsze opuszczali portugalską ziemię.
Wreszcie ukazały się klify szkockiego wybrzeża. Rycerze w Szkocji wiedzieli o tym, co spotkało ich braci w całej Europie. Oni ocaleli tylko dzięki dobrym układom ze swoim królem.
Mistrz wezwał wszystkich do kapitularza. Tam, na oczach oniemiałych rycerzy, rozłożył na długim stole święte płótno.
Читать дальше