Julia Navarro - Bractwo Świętego Całunu

Здесь есть возможность читать онлайн «Julia Navarro - Bractwo Świętego Całunu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Bractwo Świętego Całunu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Bractwo Świętego Całunu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

W pożarze, który wybucha w słynnej katedrze turyńskiej, ginie mężczyzna pozbawiony języka i linii papilarnych, prawdopodobnie rabuś. Podobne próby włamania, a nawet pożary, miały wielokrotnie miejsce w przeszłości, na przestrzeni wieków. Sprawcy pozostawali zawsze anonimowi, nie dawało się ustalić ich tożsamości. Sprawą zajmuje się policyjny wydział do spraw dzieł sztuki. Okazuje się, że rozwiązania zagadki należy szukać w historii. Śledztwo, które prowadzi komisarz Marco Valoni, historyk sztuki Sofia Galloni oraz dociekliwa dziennikarka Ana Jimenez ujawnia, że włamywacze pochodzą z tego samego środowiska, wspólnoty chrześcijańskiej z miasta Urfa, antycznej Eddessy.Obiektem ich zainteresowania jest najcenniejsza relikwia chrześcijaństwa: Syndon, pośmiertna szata Chrystusa.

Bractwo Świętego Całunu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Bractwo Świętego Całunu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Usłyszał wystarczająco dużo, by zrozumieć, że musi wzmóc czujność. Zdenerwowanie więziennej psycholog i kuratorki mówiły jasno, że za jego plecami toczy się jakaś gra i że najprawdopodobniej w tej grze on jest przynętą na grubszą zwierzynę.

Poddali go badaniom lekarskim, jeszcze raz zaprowadzili na konsultację do psychologa, nawet sam naczelnik więzienia wziął udział w jednej z tych męczących sesji, podczas których psycholog usilnie próbowała zmusić go do jakiejś reakcji.

W końcu komisja penitencjarna podpisała zgodę na zwolnienie, brakowało tylko podpisu sędziego. Za siedem dni, jako wolny człowiek, znajdzie się za więzienną bramą.

Wiedział, co ma robić. Będzie włóczył się po ulicach, dopóki nie upewni się, że nikt go nie śledzi, potem skieruje się do parku Carrara i będzie tam wracał przez wiele dni, obserwując z daleka Arslana. Nie upuści na ziemię kartki zdradzającej jego tożsamość, dopóki nie upewni się, że nikt nie zastawił na niego pułapki.

Bał się o swoje życie. Policjant, który odwiedził go w celi, nie wyglądał na naiwnego. Najpierw groził, że poruszy niebo i ziemię, by na całe życie zamknąć go w więzieniu, a teraz, nagle, z dnia na dzień, wszyscy mówią o tym wcześniejszym zwolnieniu. Coś się szykuje. Może wydaje im się, że kiedy wyjdzie na wolność, doprowadzi policję do swoich ludzi? To o to im chodzi, jest tylko narzędziem w ich rękach. Musi się mieć na baczności.

Chodził od muru do muru, nie zdając sobie sprawy, że przyglądają mu się dwie pary oczu. Wysocy, dobrze zbudowani młodzi mężczyźni, bracia Baherai, szeptem omawiali szczegóły zamachu na jego życie.

Tymczasem komisarz Valoni rozmawiał z naczelnikiem więzienia i z najwyższym rangą strażnikiem.

– Raczej mało prawdopodobne, by coś się nie powiodło, ale nie możemy zaniedbać żadnego szczegółu. Trzeba więc zapewnić niemowie ochronę na te kilkanaście dni, jakie zostały mu do końca wyroku – mówił Valoni.

– Ależ panie komisarzu, ten niemowa nikogo nie interesuje.

Jest, ale jakby go nie było. Nie ma kolegów, z nikim się nie kontaktuje. Nikt nie zrobi mu krzywdy, zapewniam pana – przekonywał strażnik.

– Nalegam! Nie możemy sobie pozwolić na najmniejsze ryzyko. Nie wiemy, z kim mamy do czynienia. Być może to tylko Bogu ducha winny złodziej nieudacznik, lecz niewykluczone, że jednak ktoś więcej. Staraliśmy się nie robić zamieszania, ale i tak nie ma pewności, jak dużo dotarło do niepowołanych uszu. Trzeba zadbać o jego bezpieczeństwo.

– Panie Valoni, w tym zakładzie nigdy nie było żadnych problemów – upierał się naczelnik. – Nikt nie wyrównywał rachunków, nie było zamachów na naszych aresztantów, dlatego wybaczy pan, ale nie podzielam pańskich obaw.

– Pan, panie Genari, jako przełożony służb więziennych, z pewnością orientuje się, kto tu rządzi. Chcę porozmawiać z tym więźniem.

Genari wykonał gest, jakby oganiał się od natrętnej muchy.

Nie było sposobu, by przekonać tego policjanta, by nie wtykał nosa w nie swoje sprawy. Spodziewa się, że on, Genari, wyśpiewa mu, kto tym wszystkim trzęsie. Nie ma mowy, jeszcze nie zwariował.

Valoni wyczuł rezerwę strażnika, zmienił więc taktykę.

– Spróbujmy inaczej, panie Genari. Wśród waszych podopiecznych, zwłaszcza tych, którzy siedzą już długo, musi być ktoś, przed kim inni więźniowie czują respekt. Proszę go do mnie przyprowadzić.

Naczelnik wiercił się na fotelu, tymczasem Genari uparcie milczał.

– Genari, zna pan to więzienie jak nikt – powiedział w końcu – ktoś musi pełnić rolę, o jakiej mówi pan Valoni. Proszę go tu przyprowadzić.

Genari wstał. Wiedział, że jeśli przeciągnie strunę, zacznie wzbudzać podejrzenia przełożonego i tego wścibskiego policjanta z Rzymu. Zakład działał bez zarzutu, wszyscy przestrzegali pewnych niepisanych reguł, a teraz Valoni uparł się, by on mu zdradził, kto pociąga za sznurki.

Posłał podwładnego po Frasquella. O tej porze pewnie wisi na telefonie. Udziela instrukcji swoim synom, na odległość pomaga im prowadzić rodzinny narkobiznes. Fakt, że brudne interesy zaprowadziły go do więzienia, kiedy sypnął go jeden z pionków gangu, nie skłonił go do rezygnacji z tak dochodowej działalności.

Frasquello wszedł do ciasnego gabinetu szefa strażników, z grymasem niezadowolenia.

– Czego chcecie? – warknął.

– Jest tu pewien policjant, uparł się, by z panem porozmawiać.

– Nie gadam z gliniarzami.

– Z tym jednak powinien pan porozmawiać, w przeciwnym razie przewróci do góry nogami całe więzienie.

– Nic nie zyskam, gadając z psami. Macie problemy, to je rozwiązujcie sami, mnie zostawcie w spokoju.

– Nie ma mowy! – wykrzyknął Genari. – Pójdzie pan ze mną i porozmawia z panem komisarzem. Im wcześniej skończycie, tym szybciej da nam spokój.

– Czego chce ten glina? Do czego mu jestem potrzebny? Nie mam kumpli w policji i nie szukam ich przyjaźni. Zostawcie mnie w spokoju.

Więzień zrobił krok w kierunku drzwi, ale zanim zdążył sięgnąć do klamki, Genari rzucił się na niego i wykręcił mu ręce.

– Puszczaj! Odbiło ci?! Jesteś martwy! – zawył Frasquello.

W tej chwili otworzyły się drzwi. Na progu stał Valoni i przyglądał się mężczyznom. Z oczu obydwu biła wściekłość.

– Puść go! – rozkazał Genariemu.

Ten puścił ramię Frasquella, który stał bez ruchu, uważnie przyglądając się komisarzowi.

– Wolałem przyjść tu sam, niż wzywać pana do gabinetu naczelnika – wyjaśnił Valoni Genariemu. – Zdaje się, że rozmawiał pan przez telefon, poprosiłem więc, by zamiast panu przerywać, wskazano mi drogę do tego pokoju. Zdaje się, że zjawiłem się w samą porę, bo udało się panu zlokalizować naszego człowieka. A pan niech usiądzie – zwrócił się do Frasquella, który stał nieporuszony.

Genari posłał więźniowi spojrzenie pełne nienawiści.

– Siadać! – powtórzył Valoni.

– Nie znam pana, ale znam swoje prawa i wiem, że nie mam obowiązku rozmawiać z policją. Muszę zadzwonić do adwokata.

– Do nikogo pan nie zadzwoni, tylko posłucha, co mam do powiedzenia i zrobi to, co każę. W przeciwnym razie przeniosą pana do innego zakładu, gdzie nie będzie pod ręką dobrego wujaszka Genariego i skończą się te fanaberie.

– Nie boję się waszych gróźb.

– Nikt tu nikomu nie grozi.

– Dość tego! Czego pan chce?

– Widzę, że wrócił panu zdrowy rozsądek. Dobrze, powiem wprost: zależy mi, by nic złego nie przydarzyło się pewnej osobie siedzącej w tym więzieniu.

– To chyba informacja dla Genariego. On jest klawiszem, ja tylko więźniem.

– Ale to pan się postara, by włos nie spadł z głowy tej osobie.

– Ach tak! A niby jak mam to zrobić?

– Nie wiem. To pańska sprawa.

– Załóżmy, że się zgodzę. Co zyskam?

– Pewne udogodnienia.

– Cha, cha, cha… O to już się troszczy wujaszek Genari. Za kogo mnie pan bierze?

– Zgoda, zajrzę do pańskich akt, zobaczymy, czy za współpracę z wymiarem sprawiedliwości można skrócić wyrok.

– Nie wystarczy, że pan zajrzy do akt, muszę mieć gwarancję.

– Nie udzielam gwarancji. Porozmawiam z naczelnikiem więzienia, zasugeruję, by komisja penitencjarna wzięła pod uwagę pańskie dobre sprawowanie, wyniki testów psychologicznych, stopień przygotowania do powrotu na łono społeczeństwa. Nic więcej nie zrobię, tylko tyle.

– Więc nie ma umowy.

– Skoro tak, zaczynamy tracić te małe przywileje, do których przywykliśmy pod okiem Genariego. Cela zostanie gruntownie przeszukana, będzie się pan musiał ściśle stosować do więziennego regulaminu. Genari zostanie przeniesiony do innej placówki.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Bractwo Świętego Całunu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Bractwo Świętego Całunu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Bractwo Świętego Całunu»

Обсуждение, отзывы о книге «Bractwo Świętego Całunu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x