Medyk, który podobnie jak oni był chrześcijaninem, popatrzył na nich zdumiony.
– Nasz Pan, Jezus Chrystus, nie godziłby się na to… zaczął.
– Musimy poświęcić języki, bo to jedyny sposób, by Maanu nie zmusił nas do mówienia – wyjaśnił Josar. – Będzie nas torturował, by dowiedzieć się, gdzie ukryty jest całun Jezusa. My tego nie wiemy, ale moglibyśmy zdradzić coś, co narazi na niebezpieczeństwo człowieka, który wie wszystko. Nie chcemy uciekać, pragniemy zostać z naszymi braćmi, bo musisz wiedzieć, że ofiarą gniewu Maanu padną wszyscy chrześcijanie.
– Pomóż nam, proszę – nalegał Tadeusz. – Nie mamy tyle odwagi, co Marcjusz…
– Wasze prośby sprzeciwiają się prawom boskim. Moim obowiązkiem jest przywracanie zdrowia chorym, nie wolno mi okaleczyć żadnej ludzkiej istoty.
– Więc zrobimy to sami – oświadczył Josar.
Jego zdecydowanie przekonało medyka.
Najpierw udali się do domu Tadeusza, gdzie lekarz zmieszał z wodą zawartość małej buteleczki. Kiedy Tadeusz zasnął, lekarz poprosił Josara, by wyszedł z komnaty i udał się do swego domu. On wkrótce do niego przyjdzie.
Josar niecierpliwie oczekiwał na przybycie medyka. Ten wszedł do domu przygarbiony i smutny.
– Połóż się na łóżku i wypij to – polecił Josarowi. – Zaraz zaśniesz. Kiedy się obudzisz, nie będziesz mógł mówić.
Niech Bóg mi wybaczy.
– Już ci wybaczył – szepnął Josar.
***
Wiadomość o śmierci Abgara dotarła już do każdego zakątka pałacu. Królowa spodziewała się, że wkrótce w drzwiach królewskiej komnaty stanie jej syn.
Służący wraz z medykami przygotowali ciało Abgara do wystawienia na widok publiczny. Król poprosił ich, by zmówili modlitwę za jego duszę, zanim pochowają jego szczątki w królewskim grobowcu.
Nie wiedziała, czy Maanu pozwoli na chrześcijański pochówek, lecz była gotowa o to walczyć.
Przez wszystkie godziny, które spędziła w samotności, czuwając przy ciele męża, zastanawiała się, czym sobie zasłużyła na nienawiść syna. Znalazła odpowiedź. Tak naprawdę znała ją od dawna, chociaż nigdy, aż do dzisiejszej nocy, nie miała odwagi przyznać tego sama przed sobą.
Nie była dobrą matką. Nie, nie była nią. To Abgar dostał całą jej miłość, nie pozwoliła, by ktoś czy coś, nawet jej dzieci, odsunął ją choćby na chwilę od królewskiego boku.
Oprócz Maanu wydała na świat jeszcze czterech synów i trzy córki. Jeden z chłopców zmarł wkrótce po urodzeniu.
O córki nie musiała się martwić. Były spokojne, grzeczne, szybko wydali je za mąż, by wzmocnić sojusze z innymi królestwami. Nie tęskniła za nimi, najważniejsza była jej miłość do męża.
Dlatego cierpiała w milczeniu, choć rozdzierał ją ból, gdy król zakochał się w Ani, tancerce, która zaraziła go śmiertelną chorobą. Nie pozwoliła, by z jej ust wyrwało się choć słowo wyrzutu, by cokolwiek zepsuło jej związek z królem.
Nie miała czasu dla Maanu, tak pochłaniało ją uczucie do męża.
Teraz czekała ją śmierć, była pewna, że Maanu nie daruje jej życia. Była taka samolubna! Czy Bóg jej wybaczy?
Na korytarzu rozległy się energiczne kroki i gniewny głos Maanu:
– Chcę zobaczyć mojego ojca!
– Król umarł – odpowiedział strażnik.
– Więc zostałem władcą Edessy – stwierdził zimno. – Marwuz! Wyprowadź królową.
– Nie synu, jeszcze nie. Moje życie jest w twoich rękach, najpierw jednak pogrzebiemy Abgara jak króla. Pozwól mi wypełnić jego ostatnią wolę.
Do następcy tronu na uginających się nogach podszedł Tycjusz, wyciągając w jego stronę zwój pergaminu.
– Mój król, Abgar, podyktował mi swe ostatnie życzenia – powiedział cicho skryba.
Marwuz szepnął coś do ucha Maanu, ten omiótł wzrokiem komnatę i zobaczył, że służący, skrybowie, medyk, straże i dworzanie przyglądają się tej scenie w pełnym napięcia oczekiwaniu. Nie może pozwolić, by poniosła go nienawiść, nie może zrazić do siebie przyszłych poddanych, bo zaczną szemrać i knuć przeciwko niemu. W tej chwili dotarło do niego, że matka znów nad nim góruje. Zapragnął ją zabić, tu, na miejscu, własnymi rękami, musiał jednak zaczekać i pochować swojego ojca, jak przystało na króla.
– Czytaj więc, Tycjuszu – rozkazał.
Skryba drżącym z przejęcia głosem powoli odczytał ostatnią wolę Abgara. Maanu przełykał ślinę, czerwony z gniewu i bezsilności.
Abgar rozkazał, by urządzono mu chrześcijański pochówek i by cały dwór modlił się za jego duszę. Na nabożeństwo powinien stawić się Maanu, towarzysząc matce.
Przez trzy dni i trzy noce jego ciało ma spoczywać w pierwszej świątyni. Następnie orszak, prowadzony przez Maanu i królową, uda się do królewskiego grobowca.
Tycjusz czuł, że głos więźnie mu w gardle. Popatrzył na królową, potem na Maanu. Z fałd szaty wyjął kolejny pergamin.
– Jeśli pozwolisz, panie, przeczytam również, jakie dyspozycje zostawił Abgar swemu następcy.
Przez pełną ludzi komnatę przebiegł szmer zaskoczenia.
Maanu zazgrzytał zębami, myśląc, że ojciec nawet po śmierci nie daje mu spokoju.
Ja, Abgar, król Edessy, rozkazuję memu synowi, Maanu, następcy tronu, by szanował chrześcijan, zezwalając im na trwanie przy ich praktykach religijnych. Czynię go również odpowiedzialnym za bezpieczeństwo jego matki, królowej, której życie jest mi tak drogie. Królowa może wybrać miejsce, w którym zechce zamieszkać, będzie traktowana z szacunkiem, niczego jej nie zabraknie.
Ty, mój synu, będziesz gwarantem mej woli. Jeśli nie spełnisz mych ostatnich rozkazów, Bóg cię ukarze i nie zaznasz pokoju ani za życia, ani po śmierci.
Wszystkie spojrzenia powędrowały ku nowemu władcy.
Maanu trząsł się z wściekłości. Zamiast niego przemówił Marwuz:
– Pożegnamy Abgara zgodnie z jego wolą – oświadczył spokojnie. – Teraz zaś niech każdy wróci do swych obowiązków.
Dworzanie zaczęli się rozchodzić. Królowa, blada i opanowana, czekała, aż syn zadecyduje o jej losie.
Gdy komnata opustoszała, Maanu wycedził:
– Nie wyjdziesz stąd, matko, dopóki cię nie wezwę. Nie będziesz z nikim rozmawiała. Ani z dworzanami, ani z posłami. Zostaną przy tobie dwie służące. A ty, Marwuzie, będziesz odpowiedzialny za wypełnienie moich rozkazów.
Maanu szybko wyszedł z komnaty. Dowódca gwardii zbliżył się do królowej.
– Pani, lepiej będzie, jeśli posłuchasz rozkazów króla.
– Nie sprzeciwiam im się, Marwuzie.
Królowa wpatrywała się w niego tak intensywnie, że zawstydzony mężczyzna spuścił wzrok i czym prędzej opuścił komnatę.
Maanu wydał bardzo dokładne polecenia: Abgar zostanie pochowany tak, jak sam zadysponował, w chwilę po zamurowaniu jego grobu zaś straż zatrzyma najważniejszych chrześcijańskich przywódców i prowodyrów, znienawidzonych Josara i Tadeusza. Zostaną też zburzone wszystkie świątynie, w których gromadzą się chrześcijanie na modlitwy. Ponadto – i tym miał zająć się Marwuz – święta tkanina trafi do pałacu.
Królowej nie pozwolono wyjść z komnaty aż do trzeciego dnia po śmierci Abgara. Zwłoki jej męża spoczywały przez ten czas na katafalku, ustawionym pośrodku pierwszej świątyni, którą Abgar kazał zbudować ku chwale nowego Boga.
Straże czuwały przy królu, lud Edessy zaś złożył mu ostatni hołd, przybywając wspominać człowieka, który przez dziesięciolecia zapewniał im pokój i dostatek.
– Jesteś gotowa, pani?
Marwuz przybył, by zaprowadzić królową do świątyni.
Читать дальше