W trzecim Carolyn jedzie do Nowego Jorku i… nie, nie wolno ci tego zrobić, główna postać męska powinna się pojawić wcześniej, trzeba więc pokazać przeszłość w retrospekcjach. Skromny urzędnik, też po przejściach, może były glina, spotykają się przypadkiem, zakochują się w sobie, ona znika i…
Dlaczego znika? Crosetti nie wiedział i stwierdził, że nie potrafi wymyślić przekonującego motywu ani powodu. Czy ktoś ją uprowadza? Nie, to zbyt melodramatyczne. Czy dostrzega szansę zarobienia większych pieniędzy, co umożliwiłoby jej odebranie dzieci złemu ojcu? To już bardziej sensowne. Razem z Bulstrode'em wyrusza na poszukiwanie manuskryptu Szekspira. W listach Bracegirdle'a jest wskazówka, profesor znajduje ją i jadą do Anglii, gdzie rękopis spoczywa w pewnym miejscu. Setki milionów, mówiła Fanny. Tak, to musiała być prawda, i teraz z kolei główna postać męska powinna rozwikłać zagadkę ich wyjazdu i spotkać się z nimi w Anglii – to też można nakręcić w Kanadzie. I musi być jeszcze wątek poboczny, ktoś inny, kto szuka rękopisu, i okrutny mąż policjant gdzieś w tle. Wszyscy się spotykają w starym zamczysku, w ciemnościach, i wzajemnie wykradają sobie aktówkę z rękopisem tu zamęt z imitacjami aktówek, oczywiście dyskretne odwołanie do Sokoła maltańskiego; i jedyny problem z ostatnim aktem to mężczyzna i Rolly, czy on ocali ją, czy ona jego, czy znajdą rękopis, czy skarb przepadnie na zawsze. A może okrutny mąż zostanie zabity i ona zrezygnuje z bogactwa, żeby pozostać z ukochanym i z dziećmi… Nie wiedział, jak zakończyć film, ale im więcej myślał o przenikaniu się fikcji i rzeczywistości, tym bardziej był przekonany, że powinien zyskać pewną przewagę nad Bulstrode'em, ekspertem od Szekspira,
a najlepszą metodą było tu złamanie szyfru, gdyż Bulstrode, pomimo całej swojej erudycji, tego jednego nie potrafił zrobić. A zatem, oprócz zdobycia większej wiedzy o Szekspirze, Crosetti musiał rozszyfrować szpiegowskie listy Bracegirdle'a.
Takie myśli krążyły mu w głowie podczas długiej podróży powrotnej do Nowego Jorku, myśli przyprawione typowymi fantazjami: oto stawia czoło rozwścieczonemu mężowi Rolly, walczą, on, Crosetti, zwycięża, odnajduje Carolyn, działa nonszalancko, spokojnie i wyrafinowanie, przejrzał jej grę i wybacza, za sprawą manuskryptu zdobywa fortunę i wywołuje sensację w świecie filmu, tworząc dzieło, które nie ma nic wspólnego z kinem komercyjnym, ale trafia do serc masowej widowni, dzięki czemu on nie musi terminować w zawodzie, robić tanich etiud studenckich, wysługiwać się jakiemuś hollywoodzkiemu dupkowi…
Dotarł do Queens koło ósmej wieczorem i od razu poszedł spać. Spał bite dwanaście godzin i obudził się, dosłownie wibrując energią, jakiej nie odczuwał od dłuższego czasu, a jednocześnie sfrustrowany, że jest niedziela i że musi poczekać z podjęciem zaplanowanej akcji. Poszedł zatem z matką na mszę, czym sprawił jej wielką przyjemność, a po powrocie z kościoła spałaszował z wdzięcznością solidne śniadanie, które mu zrobiła. Rozmyślając o wychudzonych dzieciach w tamtym domu, dziękował w duchu Bogu za swoją rodzinę, choć wiedział, że takie myśli są absolutnie nie w porządku. Podczas posiłku zrelacjonował matce, czego się dowiedział.
– A więc wszystko okazało się kłamstwem – oznajmiła.
– Niekoniecznie odparł, wciąż pozostając pod urokiem fikcyjnej wersji, którą opracował po drodze. – Faktycznie uciekła z domu, od tego koszmaru. To, co mówiła, było po części prawdą. Zmieniła miejsce akcji i pewne szczegóły, ale ten facet, jak wynika ze słów chłopca, rzeczywiście zamykał ją w piwnicy. Mogła być molestowana jako dziecko i znalazła się w sytuacji bez wyjścia.
– Ale jest mężatką, o czym nie raczyła wspomnieć, i odeszła od dzieci. Przykro mi, Allie, ale to nie najlepiej o niej świadczy. Mogła zwrócić się o pomoc do władz.
Crosetti wstał gwałtownie od stołu, zaniósł talerz i kubek do zlewu i umył je, trzaskając nimi ze złością.
– Tak, ale nam nie wolno jej osądzać. Nie każdy ma szczęśliwą rodzinę jak nasza, a władze czasem więcej szkodzą, niż pomagają.
– Okay, Albercie – powiedziała Mary Peg. – Nie musisz tłuc talerzy, żeby dowieść swojej racji. To prawda, nie wiemy, przez co przeszła. Niepokoi mnie tylko twoje emocjonalne zaangażowanie w przypadku mężatki, którą ledwie znasz. To mi wygląda na obsesję.
Crosetti zakręcił wodę i odwrócił się do matki.
– To jest obsesja, mamo. Chcę jej poszukać i pomóc, jeśli będę mógł. A żeby to zrobić, muszę rozszyfrować te listy. – Umilkł na chwilę – i chciałbym, abyś mi pomogła.
– Nie ma problemu, kochanie – zapewniła matka z uśmiechem. – To lepsze niż scrabble w długie wieczory.
Nazajutrz Mary Peg zaczęła wyszukiwać w sieci wszelkie materiały o kryptografii, a także korzystać z rozległych kontaktów w bibliotekach całego świata, telefonując i wysyłając e-maile. Crosetti zadzwonił do Fanny Dubrowicz i dowiedział się z zadowoleniem, że zdołała odczytać pismo z epoki i że wprowadziła tekst ostatniego listu Bracegirdle'a do swego komputera. Dokonała też transkrypcji zaszyfrowanych listów szpiegowskich i posłała próbki papieru i atramentu z oryginałów do laboratorium, a przeprowadzona tam analiza potwierdziła, że jest to XVII wieczny dokument.
– Nawiasem mówiąc, ten Bracegirdle opowiada niesamowitą historię – zauważyła. Jego listy, o ile nie są stekiem kłamstw, wywołają rewolucję w świecie nauki. Gdybyś tylko nie był taki głupi, żeby sprzedawać oryginał!
– Wiem, ale nic już nie mogę zrobić – odparł Crosetti, siląc się na grzeczność. – Gdybym mógł znaleźć Carolyn, mógłbym te listy odzyskać. A czy coś się pojawiło w świecie bibliotecznym? Znalazł się jakiś sensacyjny manuskrypt?
– Ani śladu, a obdzwoniłam wszystkie ośrodki zajmujące się manuskryptami. Jeśli profesor Bulstrode bada jego autentyczność, to czyni to bardzo dyskretnie.
– Czy to nie dziwne? Wyobrażałem sobie, że zwoła konferencję prasową.
– No tak, ale przecież to człowiek, który się boleśnie sparzył. Nie chce się publicznie chwalić znalezieniem rękopisu, dopóki nie będzie pewny jego autentyczności.
Jest tylko kilku uczonych na świecie, którzy mogą wydać w tej sprawie miarodajną opinię, i rozmawiałam już ze wszystkimi. Śmiali się, kiedy wymieniłam nazwisko Bulstrode'a, żaden nie słyszał o nim ostatnio.
– No tak, może zaszył się w jakimś zamku i napawa swoją zdobyczą. A czy mogłabyś mi, ciociu, przysłać te dokumenty e-mailem? Chciałbym się wziąć do łamania szyfru.
– Dobrze, już wysyłam. I podam ci też numer telefonu mojego przyjaciela Klima. Myślę, że będziesz potrzebował pomocy. Przyjrzałam się temu trochę i mam wrażenie, że z tym szyfrem nie pójdzie tak łatwo.
Kiedy przyszedł e-mail, Crosetti wydrukował transkrybowany tekst listu Bracegirdle'a, zamiast czytać go bezpośrednio z ekranu. Przebiegł go kilkakrotnie wzrokiem, zwłaszcza ostatnią część o misji szpiegowskiej, i usiłował stłumić w sobie gniew z powodu pozbycia się oryginału. Niemal współczuł temu sukinsynowi Bulstrode'owi odkrycie było tak doniosłe, że mógł odgadnąć, co działo się w głowie faceta, kiedy to zobaczył. Nie dopuszczał do siebie myśli o innym, większym trofeum, z pewnością w przeciwieństwie do Bulstrode'a, a przede wszystkim starał się nie myśleć o Carolyn i jej roli w tej sprawie. Crosetti był raczej biernym studentem, lecz potrafił się skoncentrować, kiedy coś go zainteresowało. Jak na przykład historia kina, czyli dziedzina, w której jego wiedza była iście encyklopedyczna. Teraz skupił całą swą uwagę na szyfrze Bracegirdle'a i na stercie książek o kryptografii, które matka przyniosła tego wieczoru z różnych bibliotek.
Читать дальше