– Kto?
– Głupi człowieczek nazwiskiem William Henry Ireland w osiemnastym wieku. Jego ojciec był uczonym i Willie chciał mu zaimponować, więc zaczął odnajdywać w starych kufrach dokumenty dotyczące Szekspira. Kompletny idiotyzm, ale przy ówczesnym stanie badań i nauki wielu ludzi dało się nabrać. Było mu mało, musiał znaleźć nieznaną sztukę Szekspira i znalazł potworka pod tytułem Vortigern, a Kemble wystawił go w teatrze Druty Lane. Oczywiście publiczność to wygwizdała. Tymczasem wielki uczony Malone określił wszystkie inne manuskrypty jako fałszerstwa i cała sprawa upadła. Ireland był durniem i zdemaskowanie go nie nastręczało trudności. Pascoe, ten, który nabrał Bulstrode'a, był znacznie sprytniejszy, ale to, o czym mówimy, jest całkiem inną sprawą. Nie mógłby to być zwykły pastisz, musiałby to być Szekspir, a on nie żyje.
– A więc twoim zdaniem to coś poważnego.
– Tego nie mogę powiedzieć, nie widząc oryginału. Na razie przepiszę ci listy Bracegirdle'a w Wordzie, więc nie będziesz musiał się uczyć pisma z epoki Jakuba i będziesz mógł przeczytać, co autor miał do powiedzenia. Sporządzę też inny dokument na podstawie tych rzekomo zaszyfrowanych listów, żebyś mógł przynajmniej zobaczyć, jak coś takiego wygląda. Jeśli nie masz nic przeciwko temu, chciałabym zatrzymać te listy i poddać je paru podstawowym testom. Gdyby się okazało, że nie pochodzą z siedemnastego wieku, moglibyśmy się tylko pośmiać i zapomnieć o wszystkim. Więc najpierw je sprawdzę i jeśli okażą się autentykami, prześlę ci dwa dokumenty e-mailem. Podam ci też nazwisko znajomego, który interesuje się szyframi i podobnymi rzeczami. Jeśli uda nam się to rozwiązać, uzyskamy pewną przewagę nad Bulstrode'em, bo on tego nie ma, a zaszyfrowane listy mogą zawierać informację o miejscu, w którym ukryty jest autograf sztuki, rozumiesz?
Crosetti rozumiał.
– Dziękuję, Fanny. Czuję się jak ostatni dureń.
– Wiem, ale, jak mówiłam, nie wszystko jeszcze stracone. Z przyjemnością spotkałabym się z tym profesorkiem i wygarnęła mu, co myślę o jego brudnych sztuczkach. Zacznę od przepisania zaszyfrowanego tekstu. Nie powinno mi to zabrać dużo czasu. Zaczekasz?
– Nie, muszę wracać do pracy. Nie wiem zbyt wiele o szyfrach, ale może w tym wypadku wystarczy dokonać prostego podstawienia. Nie mogli być w tamtych czasach aż tak wyrafinowani.
– Och, zdziwiłbyś się! Zachowały się stare szyfry francuskie sprzed rewolucji, których nigdy nie udało się złamać. Ale może dopisze nam szczęście.
– Co to za spec od szyfrów, o którym wspomniałaś?
– Klim? To też Polak, ale z nowszej emigracji. Był kryptoanalitykiem w WSW w Warszawie, to znaczy w kontrwywiadzie wojskowym. Teraz jeździ karawanem. Jeśli zostawisz mnie na chwilę, to zaraz się zajmę robotą. I nie myśl o sobie tak źle, Albercie. Ostatecznie chodzi tu o kobietę, a ty jesteś jeszcze młody.
Czując się jednak tak starym jak Fanny, Crosetti wyszedł zgarbiony z biblioteki i pojechał autobusem do antykwariatu. Pracowała w nim nowa dziewczyna, Pamela, prawdziwa absolwentka Barnarda. Niska, atrakcyjna, dobrze ubrana intelektualistka,
miała narzeczonego na Wall Street. Było tak, jakby Carolyn nigdy tu nie postawiła stopy, jeśli nie liczyć napomknień Glasera, że zniknęła, nie mówiąc mu, co się stało z rycinami z Podróży Churchilla. Tego dnia jednak, gdy Crosetti wszedł do księgarni, Glaser pozdrowił go i zaprosił do swojego maleńkiego gabinetu na zapleczu.
– Pewnie zainteresuje cię wiadomość, że Rolly się odezwała powiedział. Rzuć na to okiem.
Podał mu elegancką, miłą w dotyku kopertę, najwyraźniej zagraniczną. Były na niej brytyjskie znaczki i stempel londyńskiej poczty. W środku znajdował się list napisany piękną kaligrafią Rolly, czarnym atramentem na grubym, kremowym papierze. Krew uderzyła Crosettiemu do głowy, poczuł gorąco i bolesne ukłucie; z trudem się powstrzymał, by nie podnieść listu do nozdrzy i go nie powąchać.
Drogi Sidneyu!
Wybacz, że zostawiłam Cię w tak krytycznej sytuacji i że nie skontaktowałam się z Tobą, żeby poinformować, co się ze mną dzieje. Nie wiedziałam, kiedy znów otworzysz antykwariat, więc uznałam, że nie sprawię Ci kłopotu swoim zniknięciem i że będziesz miał czas poszukać kogoś na moje miejsce. Mimo to zachowałam się niezbyt grzecznie, nie dzwoniąc, za co przepraszam. Tak się złożyło, że miałam pilny telefon z Londynu; wezwano mnie w ważnych sprawach rodzinnych, co potem okazało się dla mnie szansą kariery, więc chyba już tu zostanę. Dobra wiadomość dla Ciebie: udało mi się sprzedać mapy i ryciny ze zniszczonego Churchilla za cenę znacznie, moim zdaniem, wyższą, niż uzyskałabym na rynku amerykańskim 3200 funtów! Wydaje mi się, że mają tu nienasycony apetyt na ryciny dobrej jakości z okresu ich wielkiej chwały. Załączam przekaz pieniężny na 5712,85 dolarów. Wszystkie koszty pokryłam z własnej kieszeni, żeby zrekompensować Ci straty, jakie mogłeś ponieść.
Pożegnaj ode mnie swoją małżonkę i Alberta. Byliście dla mnie wszyscy mili, bardziej, niż na to zasłużyłam.
Serdecznie pozdrawiam Carolyn Rolly
Crosetti oddał list Glaserowi, czując ucisk w żołądku. Musiał głośno odchrząknąć, zanim wydobył z siebie głos.
– No cóż. Dobrze, że się jej powiodło. Nie wiedziałem, że ma rodzinę w Anglii.
– A tak odparł Glaser. Wspomniała kiedyś, że jej nazwisko brzmiało pierwotnie Raleigh, jak u sir Waltera Raleigh, i sugerowała, że ma z nim jakieś rodzinne związki. Może odziedziczyła rodowy zamek. Zresztą nieźle sprzedała te ryciny. Zawsze uważałem, że nasza Carolyn mierzy wyżej i nie będzie wiecznie pracować w antykwariacie. Czy wydrukowałeś te zawiadomienia o aukcji, o które cię prosiłem?
– Rano. Powinny być w pana skrzynce odbiorczej.
Glaser skinął głową, wymamrotał podziękowanie i wyszedł, a Crosetti powlókł się do swojej jaskini. Była teraz przyjemniejszym miejscem pracy niż przed pożarem, bo firma ubezpieczeniowa zapłaciła za gruntowną renowację, w tym zamontowanie stalowych półek i zakup nowego komputera marki Dell z najnowszymi urządzeniami peryferyjnymi. W piwnicy pachniało teraz farbą i klejem do płytek, a nie kurzem i fryturą, ale te korzystne zmiany nie wpłynęły na poprawę nastroju Crosettiego. Za każdym razem, kiedy w jego mentalnym teatrze padało pytanie: „Jak mogła?”, natychmiast pojawiała się odpowiedź: „Frajerze! Miałeś jedną randkę. Czego oczekiwałeś? Dozgonnej miłości? Trafiła się jej lepsza okazja i zwiała”. Z drugiej strony głęboko wierzył, że ciało nigdy nie kłamie, i nie mógł się pogodzić z faktem, że Rolly okłamała go w ten sposób tamtej nocy. Była kłamczucha, pewnie, ale nie mógł pojąć takiego oszustwa. Dlaczego to zrobiła? Żeby się odwdzięczyć za miły wieczór? Nie widział w tym sensu.
A skoro już mowa o kłamstwach, ciągnął wewnętrzny głos, to ten list jest jedną wielką lipą. Wiemy, że nie porozdzielała tych woluminów, a zatem nie sprzedała rycin. Był tego tak pewien jak teorii o uczciwości ciała. A więc skąd wzięła prawie sześć tysięcy, żeby zapłacić Glaserowi? Odpowiedź: ktoś dał jej te pieniądze i opłacił podróż do Anglii, a jedynym podejrzanym był tu profesor Bulstrode, bo nie brał w tym udziału nikt inny, kto miałby takie pieniądze i kto byłby w Anglii. Pojechała tam z profesorem. Ale dlaczego? Uprowadził ją? Nie, to absurd: angielscy profesorowie
nie uprowadzają ludzi, chyba że w tych bezsensownych filmach, którymi Crosetti gardził. A więc dlaczego się tam udała?
Читать дальше