– Cześć, Angeliko – mówię chrapliwym głosem.
Właśnie robi sobie paznokcie.
– Cześć! Co jest? Nie śpisz? Jak było dzisiaj? – pyta, unosząc głowę na parę sekund, żeby następnie znowu zająć się paznokciami.
– Jak dotąd nic – odpowiadam. – Nic a nic!
– Nie przejmuj się. Gdy tylko wrócisz do łóżka, telefon znowu zadzwoni. Zawsze tak jest. Praca przychodzi wtedy, kiedy najmniej się jej spodziewasz. To praca nieprzewidywalna – mówi ze zdegustowaną miną.
W drzwiach pojawia się kompletnie przygotowana Isa, a taksówkarz dzwoni przez domofon.
– Tu masz adres. Hotel Królowej Sofii. Pokój numer dwieście trzydzieści siedem. Pan Peter. Zadzwoń do mnie jak dojedziesz.
Isa bierze od Angeliki kartkę i wychodzi bez słowa komentarza.
– Dziwna jest ta dziewczyna, nie wydaje ci się? – pyta mnie Angelika.
– Tak, zdążyłam się już z nią dzisiaj pokłócić.
– Wiem, Susana mi opowiadała. W sumie to biedna dziewczyna, ma dwoje dzieci w Ekwadorze, wiesz?
– Ach tak? – stwierdzam ze zdziwieniem.
– Tak. Ale ich nie widuje. Nie rozumiem tego. To dziewczyna, która pracuje najwięcej w całym burdelu i bardzo dużo zarabia, a nie chce ściągnąć własnych dzieci do Hiszpanii. Jako matka mogę ci powiedzieć, że jej nie rozumiem!
– Ty też masz dzieci?
Jej twarz nagle się rozpromienia.
– Ślicznego syna – odpowiada. – A ty?
– Nie, jeszcze nie.
– Czyli nie wykonujesz tej pracy dlatego, że musisz utrzymać dziecko? To lepiej!
Jestem zaskoczona, że nie wypytuje mnie, dlaczego się w to wrąbałam. Czuję się niemal zobowiązana do udzielenia jej jakiegoś wyjaśnienia, kiedy pojawia się Estefania z rozmazanym tuszem do rzęs i potwornie zaspana.
– Płaci za następną godzinę. Masz tu pieniądze – mówi do Angeliki.
– To świetnie! Ależ masz noc, dziewczyno!
– Tak. Ale zaczynam być zmęczona.
I wychodzi, nie mówiąc nic więcej.
– Ależ to pracowita dziewczyna! – wykrzykuję.
– Ona i Isa pracują najwięcej. Przychodzi od wtorku do piątku i przez cały czas tu siedzi, nocami i dniami. Straszne, prawda? – wyjaśnia mi Angelika, widocznie przejęta sytuacją. I nagle pyta: – A wiesz, co jest najgorsze ze wszystkiego?
– Nie.
– Robi to wszystko, żeby utrzymać faceta, który próżnuje po całych dniach, wyobrażasz to sobie?
– Nie rozumiem. Jest alfonsem?
– Skoro ona pracuje w tej branży, a on z niej żyje, można powiedzieć, że jest jej alfonsem – odpowiada oburzona Angelika.
– Wiesz, każda z nas utrzymywała jakiegoś mężczyznę w pewnym okresie swojego życia – dodaję, przypominając sobie mój osobisty dramat.
– Ja nigdy! Kiedy widzę te biedne dziewczyny, które pracują jak szalone, sprzedając swoje ciała, uważam, że przynajmniej pieniądze, które zarabiają, powinny być tylko dla nich. Nie sądzisz? – Jest zaskoczona tym, że podniosła głos. – Muszę ciszej mówić, tu ściany mają uszy.
– Co masz na myśli? – pytam bardzo zaintrygowana.
– Właścicieli – odpowiada Angelika, tym razem niemal szeptem.
– Właścicieli? A co się dzieje? Mają mikrofony i nas nagrywają, czy co? – pytam niemal ze śmiechem.
Jestem przekonana, że sobie ze mnie żartuje.
Angelika boi się i kładzie mi palec na ustach.
– Ciii! Mogą cię usłyszeć. Właśnie tak – nadal mówi szeptem – w pokojach są mikrofony, tylko w kuchni ich nie ma, poza tym rejestrują wszystkie rozmowy telefoniczne.
– Co? – Podskakuję przerażona.
– Tak. Dziewczyny ci jeszcze o tym nie powiedziały? To służy kontrolowaniu was, żebyście nie dawały swoich telefonów klientom. A telefon jest na podsłuchu, żeby było wiadomo, czy my, służące, dobrze wykonujemy swoją pracę. Zupełnie jak w filmie, prawda?
– Gorzej! – stwierdzam z naciskiem. – Uważam to za barbarzyństwo i gwałcenie osobistej wolności człowieka! Jak można tak kontrolować innych? Poza tym, jeśli dziewczyna chce dać swój telefon klientowi, kto jej może zabronić?
– Oczywiście! – przyznaje Angelika. – Jeśli jedziesz do klienta do hotelu, możesz robić to, na co masz ochotę. Ale trzeba bardzo uważać na właściciela, Manola. Jego żona Cristina jest urocza, ale on…
– Jeszcze go nie poznałam.
– Jest straszny! Wygląda jak kierowca ciężarówki. Ja nazywam go „prymitywem”. Wiesz, co mam na myśli? Jest wulgarny i strasznie agresywny. Jeszcze go poznasz. Prowadzą podwójną grę, on robi awanturę, a ona pociesza. Ale kontrolują dziewczyny, jakby byli ich rodzicami.
Nareszcie! Pojawia się mój wymarzony alfons, kierowca ciężarówki! A do tego jeszcze „prymityw”! Brzmi obiecująco.
– Jeszcze będziesz miała czas sprawdzić, że to wszystko jest prawdą. Ale, proszę cię, nie mów nikomu, że ci o tym powiedziałam, dobrze? – prosi mnie Angelika. – Nie chcę stracić tej pracy. Kiepsko stoję finansowo i rano robię różne rzeczy. Ale łącznie z nocami tutaj jakoś sobie radzę, rozumiesz?
– Tak, oczywiście. Nie przejmuj się. Idę do łóżka, jestem strasznie zmęczona.
– A! I jeszcze jedno. – Angelika przyjmuje poważny wyraz twarzy. – Nie ufaj Susanie, dziennej służącej. To wariatka.
– Jasne. Dziękuję, że mnie uprzedziłaś – odpowiadam, ziewając i nie przykładając specjalnej uwagi do tego komentarza.
Wychodzę, żeby się położyć po raz drugi; zastanawiam się, dlaczego Angelika powiedziała mi to wszystko, nie znając mnie. Sytuacja wydaje mi się bardzo dziwna, jedno jednak jest pewne, coś tu się dzieje i muszę uważać. Manolo, mikrofony, Susana… To wszystko wydaje mi się rodem z telenoweli. Z drugiej strony, nie mogę zbyt wiele wymagać. W końcu jestem w burdelu. I w gruncie rzeczy już sam ten fakt podnosi mi poziom adrenaliny. Po raz pierwszy od dawna w moim życiu dzieje się coś, co sama wybrałam. A to jest najlepsze na świecie.
Otwieram drzwi do pokoju, uważając, żeby nie obudzić Cindy. Ale ona leży w tej samej pozycji, w jakiej się położyła, i śpi jak dziecko. Myślę, że nic nie jest w stanie jej obudzić. Ponownie się kładę i udaje mi się zasnąć, aż do chwili, kiedy Angelika wchodzi do pokoju, jak za pierwszym razem, zapala światło i budzi mnie.
– Słuchaj! Dobrze mówisz po angielsku? – pyta, potrząsając moim ramieniem.
– Tak. Bardzo dobrze.
– Więc wstawaj. Mam klienta w Juanie Carlosie, który chce Europejki mówiącej po angielsku.
Znowu wstawać! Umieram! Ale najgorsze ze wszystkiego jest przygotowanie. Jak mam się umalować, żeby zlikwidować te ślady snu pod oczami? To już wcale nie wydaje mi się zabawne. I to dopiero pierwsza noc, którą tu spędzam.
– Wezwę ci taksówkę, chodź, pospiesz się! – naciska Angelika. – Tu masz dane klienta.
Sam, pokój trzysta piętnaście. Płaci sześćdziesiąt tysięcy peset za godzinę.
Cindy lekko unosi głowę, słysząc cenę, a kiedy widzi, że się przygotowuję, rzuca mi „powodzenia!” i znów zasypia. Już odkryłam, co wyrywa Cindy z letargu – pieniądze. Koło niej leży Estefania. Nie słyszałam nawet, jak weszła do pokoju. Już zasnęła i się nie rusza. Ile nas mieści się na tym łóżku? Spało w nim pięć dziewczyn! Prawdziwy rekord!
Jest piąta rano i myślę, że klient, który przypadł mi tej nocy, musi być w wielkiej potrzebie, skoro dzwoni o tej porze.
Schodzę po schodach bez hałasu i ze złością stwierdzam, że taksówki jeszcze nie ma. Na dole obok jacyś pijani faceci wychodzą z lokalu ze striptisem. Próbują zwrócić na siebie moją uwagę, ale to nie robi na mnie wrażenia. Żyjemy w odmiennych światach. Czuję się ważna. Będę uprawiać seks z mężczyzną, który płaci sześćdziesiąt tysięcy peset w luksusowym hotelu. Pięciogwiazdkowym. I jeśli będę miała trochę szczęścia, przyjemnie spędzę czas. Zaskakuje mnie, że tak myślę, czuję się śmieszna. To tylko kwestia ceny.
Читать дальше