Valérie Tasso - Dziennik Nimfomanki

Здесь есть возможность читать онлайн «Valérie Tasso - Dziennik Nimfomanki» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dziennik Nimfomanki: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dziennik Nimfomanki»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Tylko dla dorosłych – prawdziwa historia ekskluzywnej prostytutki z Madrytu. Valérie Tasso zaczęła żyć z prostytucji w Hiszpanii, gdy okradł ją ukochany chłopak. Tam – jako urodziwa i pełna wdzięku Francuzka – cieszyła się niezwykłym powodzeniem. Jej książka jest pełna bulwersujących scen, od seksu na cmentarzu po zabawy z butelką coca-coli. A jednak jest to także historia miłości…

Dziennik Nimfomanki — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dziennik Nimfomanki», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Jedziemy, ale już! – rozkazuję mu, już trochę zmęczona.

Obydwoje wsiadamy do samochodu i po wielokrotnym naciśnięciu pedału gazu udaje się nam ruszyć w dalszą drogę. Kiedy wjeżdżamy na malutkie wzgórze, roztacza się przed nami widok Limy, którego nie da się z niczym porównać. Tłum dzieci oblega samochód i biegnie za nami. Zatrzymujemy się na chwilę.

– Zrób zdjęcia miasta – proszę Rafę. – I dzieciaków, dobrze?

– Tak, szefowo. Ale uspokój się, proszę! Nie chcę mieć kłopotów z tymi ludźmi. Spójrz, jak na nas patrzą!

Coraz więcej ludzi wychodzi z bud skleconych z kartonów i drewna. Są zaciekawieni, kto odważył się wjechać na terytorium zarezerwowane tyko dla najbiedniejszych, dla tych którzy nie mają nic.

Na dachach chałup widzę anteny satelitarne.

– Jak mogą mieć anteny satelitarne? Nawet ja nie mam takiej w swoim domu w Hiszpanii! – pytam kompletnie zaskoczona.

– Rząd doprowadził im elektryczność i wodę. To wydaje się niewiarygodne, ale tak jest. Są nawet autobusy, które dojeżdżają aż tutaj. To prywatne linie. Za pół sola mogą pojechać do miasta. Wielu z nich handluje w dzień owocami w centrum miasta, a potem wraca do swoich domów – wyjaśnia mi Rafa, próbując zrobić zdjęcia dzieciom.

Te świetnie się bawią, robiąc różne miny i pokazując nam języki.

– Rafa, zrób zdjęcie.

– Właśnie usiłuję.

W tej samej chwili zdaję sobie sprawę z tego, że mam rozpięty rozporek, i chcę go zapiąć, ale uniemożliwiają mi to silne uderzenia w samochód. Kiedy unoszę głowę, widzę mało przyjaźnie nastawionych ludzi usiłujących przewrócić samochód.

– Trzymaj się, szefowo, zwiewamy stąd z piskiem opon – krzyczy do mnie Rafa.

Ciska aparat na moje kolana i bardzo nerwowo wrzuca pierwszy bieg.

Ludzie się powoli rozchodzą i jedyne, co udaje nam się dostrzec, to pył, który się za nami unosi.

– Udało ci się zrobić zdjęcia? – pytam dopiero, gdy stajemy przed hotelem.

– Tak, szefowo, ale powinnaś wiedzieć, że wycieczka w takie miejsce była szaleństwem. Mogło się to dla nas źle skończyć.

– Tak, Rafa, mogło.

Nieprzyjemności

19 kwietnia 1997

Pomimo ogromnego strachu, który przeżyliśmy wczoraj, dziś jestem ożywiona i w dobrym humorze… i mam skurcze żołądka. Telefon z jednej ze spółek, w której miałam umówione spotkanie, całkowicie zmienił mój plan dnia, a dyrektor do spraw marketingu czeka na mnie w Trujillo – mieście oddalonym o jakieś pięćset kilometrów od Limy. Żeby się tam dostać, muszę polecieć samolotem.

– Pan dyrektor przyjmie panią o piątej – powiedziała mi sekretarka.

Ledwie mam czas dojechać na lotnisko i wejść do samolotu, żeby punktualnie pojawić się na spotkaniu.

Chcę zabrać ze sobą Rafę, ale on bardzo nie lubi wcześnie wstawać. Po kilku kuksańcach zmuszających go, żeby się podniósł, i trwającym wieki prysznicu niemal lecimy taksówką na lotnisko. Taksówkarz jest przestraszony i chyba sądzi, że oszalałam, kiedy mówię mu, że bardzo się spieszę. Dla niego czas ma inną wartość.

– Nic mnie nie obchodzi, że przed nami są inne samochody. Niech pan jedzie po chodniku. Niech się pan nie martwi policją. Wszystko jest pod kontrolą. Tak więc… niech pan leci!

Na lotnisku musimy stać w kolejce i wpadam w panikę, że nie uda nam się wylecieć o czasie. W końcu łapiemy właściwy lot i się uspokajam.

Po starcie podchodzi do nas stewardesa i proponuje posiłek, którego ani Rafa, ani ja nie jesteśmy w stanie zjeść.

– Czy mógłbyś zrobić kilka zdjęć w samolocie? – pytam Rafę.

– Pan jest fotografem? – pyta go stewardesa, podjeżdżając do nas z wózkiem, żeby zabrać tacki, których zawartości nawet nie tknęliśmy.

– Tak.

Stewardesa uśmiecha się do niego nieśmiało.

– Podobasz się jej – szepcę Rafie na ucho.

– Skąd wiesz?

Ma minę, jakby mu to przeszkadzało. To normalne, że Rafa podoba się kobietom. Jest bardzo przystojnym mężczyzną, choć trochę nieśmiałym.

– Kobieca intuicja.

– Nie przeszkadza ci to?

A dlaczego miałoby przeszkadzać? Nie należę do zazdrosnych kobiet. Wprost przeciwnie. Uważam za pochwałę fakt, że inną kobietę pociąga mężczyzna, który jest ze mną. A poza tym, jak mogę wymagać od mężczyzny, żeby był mi wierny, jeśli sama sypiam z każdym, na którego mam ochotę? Korci mnie, żeby opowiedzieć mu o tym, do czego doszło pomiędzy mną a Roberto w dniu mojego przyjazdu do Limy. Ale nie robię tego, z szacunku. Nie wiem, jak by to przyjął, i boję się jego reakcji. Rozumiem też, że nie wszyscy są przygotowani na wysłuchiwanie wykładu z mojej własnej filozofii życiowej.

– Wcale! Nie jestem zazdrosna, przecież wiesz. – To jedyne wyjaśnienie jakiego mu udzielam.

Do Trujillo docieramy po trwającym ponad godzinę locie. Rafa i stewardesa wymienili się w końcu telefonami, ponieważ ona, jak twierdziła, poszukuje zawodowego fotografa na komunię swojego siostrzeńca.

Pierwsze, co odczytujemy na afiszach umieszczonych na lotnisku, to informacja, że panuje epidemia cholery. Ten wirus prześladuje mnie wszędzie, gdzie się udaję, ale, według mojego lekarza – specjalisty od chorób tropikalnych – nie może on zaatakować Europejczyków, ponieważ jesteśmy dobrze odżywieni, a nasze soki żołądkowe zabijają bakterie cholery. Lepiej jednak unikać picia wody z kranu czy napojów z lodem.

Udajemy się bezpośrednio na moje spotkanie, które nie wypada tak dobrze, jak się tego spodziewałam. Później, żeby spróbować uspokoić nerwy, zwiedzamy miasto. Odkrywam, że okolice Trujillo to pustynia pełna pól szparagów. Większość z nich eksportuje się do Hiszpanii. Przyglądając się tym żyznym wydmom, czuję złość i smutek Wiem, że spotkanie z dyrektorem do spraw marketingu Prinsy skróci mój pobyt w Peru. Te rozmowy były dla mojej agencji najważniejsze i dłuższy pobyt tutaj nie ma teraz najmniejszego sensu. Rafa jednak ciągle nic o tym nie wie. Boję się mu powiedzieć. Zawsze bierze górę moja straszna wada – odkładam na później sprawy ważne. Oczywiście nie jestem zakochana w Rafie, ale mam dla niego dużo czułości.

Noc 21 kwietnia 1997

– Jest tam kto? Proszę, niech ktoś mnie stąd wyciągnie! Duszę się. W całkowitych ciemnościach, zdesperowana, poszukuję jakiegoś źródła światła, żeby się zorientować gdzie jestem. Boli mnie całe ciało, a zwłaszcza nogi. Nie mogę wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Mam szeroko rozwarte i sparaliżowane szczęki.

– Niech ktoś mi pomoże!

Nie mogę się ruszyć. Teraz nie czuję własnych członków. Wydaje się, że zakopali mnie w grobie, ale nie jestem martwa.

A może to porwanie i wsadzili mnie do jakiejś skrzyni, jak ci z ETA? Dlaczego? To nie może być prawda. Nie mam nic wspólnego z problemem baskijskim. Co za cholera! Jestem w Peru, nie w Hiszpanii. Właśnie miałam spotkanie z dyrektorem do spraw marketingu spółki Prinsa S.A. Co się więc stało? A może to Sendero Luminoso?

– Jestem francuską obywatelką i mieszkam w Hiszpanii.

Przypominam sobie: Guzman siedzi w więzieniu, inni liderzy organizacji też wpadli, od jakiegoś czasu nie było żadnych zamachów. Zatem to niemożliwe. Bez sensu. A może to te dzieci ze wzgórza trzymają mnie jako zakładnika? Ale przecież, jeśli pamięć mnie nie zawodzi, wyszliśmy stamtąd cało. Tak więc z pewnością jest to kara boska za wszystkie grzechy, które popełniłam w życiu. Tylko że ja nie zrobiłam nikomu nic złego. Po prostu poszukiwałam przyjemności.

– Wyciągnijcie mnie stąd! Zrobicie to, jeśli się uspokoję? Niech mi ktoś odpowie, ja już nie mogę.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dziennik Nimfomanki»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dziennik Nimfomanki» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Dziennik Nimfomanki»

Обсуждение, отзывы о книге «Dziennik Nimfomanki» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x