To dlatego absolwenci tych szkół tak łatwo dostają się do Harvardu, Yale czy Princeton. Miałem z nimi do czynienia. Chryste, te młokosy to cholerne lenie, nie chce im się pracować i migają się od roboty, jak tylko mogą. I wszyscy oni są neurotykami… Mają miliony dolarów na walkę z antysemityzmem. Tak więc antysemityzm zszedł do podziemia. Ci kretyni z KuKlux-Klanu i neonaziści wyrośli dzięki Żydom. Jeden mój kumpel poszedł kiedyś na zebranie takiej organizacji. Pokazywali adeptom zdjęcia z holocaustu, no wiecie, wszystkie te zwłoki, masowe groby i nagle jeden koleś zaczął się drzeć… okazał się Żydem w nazistowskim mundurze. Czy potraficie wyobrazić sobie nazistę w żydowskim stroju rytualnym? Niektórzy nie boją się ostro gadać o Żydach.
Powiadają, że Żydzi kontrolują wszystko… Że lepiej już kupować płyty Kenny’ego Rogersa czy Willie Nelsona od tych nagranych przez Streisand. Streisand… Ona to dopiero wygląda. Mój znajomy z Kalifornii obraca się w branży filmowej… Raczej nie przepada za Żydami. Wiecie, w Hollywood pozostało już niewielu gojów. Takich, co to lubili Disneya. Już się wykruszają. Żydzi wchodzą wszędzie i wszystko przejmują, jak nie za pomocą forsy, to brudnymi sztuczkami. Potem zatrudniają swoich przygłupich szwagrów i kuzynów. Dlaczego? Bo teść zainwestował w interes, a poza tym nie można wylać na bruk nikogo z rodzinki. Więc taki gamoń siedzi sobie w pracy przy biurku i jeszcze pół biedy jak nie robi nic. Ponieważ jak się już weźmie za coś, to wszystko pieprzy. Żydzi zakładają sobie prywatne trusty… Zajmowałem się takimi sprawami, znam je. Jezu Chryste, tyle razy zadawałem się z Żydami. Każda semicka szycha ma własnego adwokata, własnego menedżera i tak dalej… Mój szef wiedział, jak z nimi postępować. Mówił, że trzeba ich pieprzyć. Traktować jak gówno… I rzeczywiście, zawsze się z nimi tak obchodzi. Dziwiłem się dlaczego. Wyjaśnił, że dawniej próbował być dla nich miły, ale się nie dało. Zmusił ich to tego, żeby kontaktować się listownie, a oni tego nie lubią. Za to uwielbiają cholerne telefony. Umawiasz się z nimi na jakąś sumę, powiedzmy trzysta czterdzieści tysięcy, a potem przychodzi taki i wmawia, że chodziło o trzysta tysięcy, i zaczyna pieprzyć, i robi sobie z ciebie wroga. Oni wiedzą, że się ich nie lubi. Czemu? Za ich postępowanie!
Jednak nadal nie wolno powiedzieć złego słowa o Ivanie Boeskym albo kimś tego rodzaju. Bo jak się już coś chlapnie, to zaraz zrobią z człowieka antysemitę. Nic dziwnego, że antysemici zeszli do podziemia; musieli to zrobić. Ale jak tu nie być antysemitą? Ciągle mącą przez te cholerne telefony, kombinują. Chcą lepszej pracy. Chcą pomóc swoim ziomkom. Jezus Maria, jest w nich coś agresywnego. To po prostu zdumiewające.
Spróbujcie tylko zwolnić z pracy któregoś z nich… albo doprowadzić do tego, żeby Żyd wylał Żyda.
Zrobi się piekło… Co to za pokręceni, dziwni ludzie. Jeśli czegoś naprawdę nie lubię w Żydach, to przede wszystkim tego, że oni nie rozumieją psychiki gojów. Jak przyjdziesz do Niemca i powiesz mu: „Potrzebuję wsparcia”, to Niemiec da ci szansę. Udokumentujesz, że masz majątek, i pod ten zastaw władze w Bonn udzielą ci kredytu. Uzgodnicie szczegóły i ludzie mogą już korzystać z tej pożyczki. Sam możesz na tym zyskać całkiem niewiele. Żyd tego nie zrozumie. Czy przeczytaliście kiedyś o Żydzie, który nie cierpiał z powodu swej wiary? „Ocaleni”… Każdy z nich to „ocalony”. Tylu „ocalonych” z Oświęcimia. Naturalnie, nikt ich nie pyta, czy przetrwali kosztem swoich przyjaciół Wszyscy „ocaleni” piszą książki. Zauważyliście, że te książki właściwie się nie różnią? Bo oni ściągająjedni od drugich. Są takie same, bo ich centrala rozkazuje: piszcie o Oświęcimiu! Och, cholerne, przebiegłe diabły. Kute na cztery nogi!
Tuż przed ósmą rano zadzwonił telefon. Spałem na krześle od chwili, kiedy o piątej trzydzieści sprawdziłem, czy młody Demianiuk jest u siebie. Śniło mi się, że popadłem w długi na 128 milionów dolarów. Takie właśnie rzeczy roiły się w mojej głowie po tym wszystkim, co przeszedłem.
Budząc się poczułem przykry swąd zgnilizny. Odór odchodów i wydzielin. Smród starego komina.
Mdlący zapach spermy. Czułem jej zapach w swoich spodniach… ten oleisty, rzeżniczy fetor. I charakterystyczny, przyjemny i niemiły zarazem, słonawy zapach na dłoni, która podjęła słuchawkę dzwoniącego telefonu. Także moja nie umyta twarz cuchnęła kobietą Pipika. Cuchnęła nimi wszystkimi. Czułem zapachy ich wszystkich. Srającego taksówkarza. Tłustego adwokata. Pipika. On śmierdział zboczeniami i zakrzepłą krwią. Czułem zapach każdej minuty z minionych dwudziestu czterech godzin i był to swąd starej konserwy, która od trzech tygodni wietrzała otwarta w lodówce.
Pomyślałem, że tak straszliwie będę znowu śmierdział dopiero w trumnie.
Dzwonił telefon w hotelowym pokoju. Sądziłem, że nikt nie wie o mojej obecności tutaj.
Męski głos zapytał:
– Roth?-a potem ponownie, z twardym akcentem-Roth? Jesteś tam?
– Kto…?
– Biuro rabbiego Meira Kahane.
– Chcesz rozmawiać z Rothem?
– Czy to ten sam Roth? Jestem rzecznikiem prasowym. Po co dzwoniłeś do rabbiego?
– Pipik! – krzyknąłem.
– Halo? Czy to ten Roth? Nienawidzący siebie żydowski zwolennik asymilacji?
– Pipik, gdzie jesteś?
– Pieprzę cię. Biorę kąpiel. Dwa słowa.
Zakładam świeże ubranie. Trzy słowa.
Już nie cuchnę.
Trzy słowa.
Razem osiem słów. I teraz już nie wiedziałem, czy naprawdę śmierdziałem wcześniej jak umrzyk.
Przyszło mi wówczas do głowy, że uczyniłem z własnym umysłem to samo co Demianiuk. Postarałem się usunąć zeń to z przeszłości, co wstrętne i parszywe. Demianiuk pozostawił w pamięci tylko to, co przeżył w Ameryce. Tylko swoje dzieci i znajomych, tylko swój ogródek i pracę. Oskarżenia? Cóż, równie dobrze mogli go oskarżyć o zdefraudowanie 128 milionów dolarów. Mógł dostać rachunek za zużycie wody na 128 milionów dolarów. Dałoby się nawet przedstawić odpowiednie kwity, ale jaki człowiek o zdrowym umyśle uwierzy, że spokojny mieszczuch zdołał zużyć tyle wody? No tak, jasne, kąpał się, podlewał trawnik i drzewa w ogrodzie, mył samochód, mył naczynia, gotował zupy, podlewał kwiatki w doniczkach, mył w domu podłogi raz na tydzień, z wody korzystały także pozostałe cztery osoby z jego rodziny – ale czy potrafiliby zużyć wodę wartą 128 milionów dolarów?
Czy tyle wody zdołałoby zużyć całe Cleveland, wszyscy mieszkańcy stanu Ohio? Podliczono go za wodę zmarnowaną na całym cholernym globie! Popatrzcie na niego, siedzącego na ławie oskarżonych i sączącego wodę ze szklanki. Dziennie wypija jej może litr. Och tak, zdarzało się, że latem, kiedy schwyciło go pragnienie podczas pielenia grządek, wypijał więcej. Ale czy wygląda on na kogoś, kto mógłby zużyć wodę za 128 milionów? Czy wygląda na człowieka, który przez dwadzieścia cztery godziny na dobę, przez trzydzieści dni w miesiącu, przez dwanaście miesięcy w roku i rok w rok myśli o wodzie i o niczym innym? Czy woda wycieka mu z ust i nosa? Czy ma przemoczone ubranie? Czy brodzi po kałużach?
Nie, złapaliście niewłaściwą osobę. Jakiś Żyd zapewne dopisał do jego rachunku za wodę sześć zer tylko dlatego, że Demianiuk to Ukrainiec i wygląda na przygłupa On jednak nie taki głupi i wie, ile wody zużytkował.
Powinien zapłacić sto dwadzieścia osiem dolarów – jedynka, dwójka, ósemka. Zaszła jakaś pomyłka.
Demianiuk to przeciętny człeczyna z przedmieść i nie powinno się go sądzić za coś, czego nie zrobił!
Читать дальше