Największym zagrożeniem ze strony Żydów są dla naszego kraju ich rozległe prawa własności i wpływy w naszym przemyśle filmowym, w naszej prasie, w naszym radio i w naszym rządzie.
Nie atakuję tutaj ani narodu żydowskiego, ani brytyjskiego. Obie te rasy podziwiam. Twierdzę jedynie, że przywódcy zarówno rasy brytyjskiej, jak i żydowskiej, z przyczyn, które są tyleż zrozumiałe z ich punktu widzenia, ile niepożądane z naszego, z przyczyn, które nie są amerykańskie, pragną zaangażować nas w tę wojnę.
Nie możemy ich winić za dbałość o to, co uważają za własne interesy, lecz musimy zarazem pilnować swoich. Nie możemy pozwolić, aby naturalne emocje i uprzedzenia innych nacji przywiodły nasz kraj do zguby.
Administracja Roosevelta to trzecia potężna grupa sterująca tym krajem w kierunku wojny. Jej członkowie wykorzystali stan wyjątkowy, aby uzyskać trzecią kadencję prezydencką, po raz pierwszy w historii Ameryki. Wykorzystali wojnę, aby dodać niezliczone miliardy do długu, który już był najwyższy z dotychczasowych. A ostatnio wykorzystali wojnę dla usprawiedliwienia ograniczeń władzy Kongresu i przyjęcia metod dyktatorskich przez prezydenta i jego nominałów.
Władza administracji Roosevelta bazuje na podtrzymywaniu stanu wyjątkowego. Prestiż administracji Roosevelta bazuje na sukcesie Wielkiej Brytanii, z którą prezydent związał swoją przyszłość polityczną w czasie, gdy większość ludzi uważała, że Anglia i Francja z łatwością wygrają tę wojnę. Niebezpieczeństwo administracji Roosevelta leży w jej podstępnym działaniu. Obiecując nam pokój, jej członkowie prowadzili nas ku wojnie, nie bacząc na platformę [ideową], na mocy której zostali wybrani.
Wyszczególniając te trzy grupy jako głównych agitatorów wojennych, brałem pod uwagę tylko te, których poparcie ma zasadnicze znaczenie dla stronnictwa prowojennego. Jeśli którakolwiek z tych trzech grup – czy to Brytyjczycy, czy Żydzi, czy administracja – przestanie agitować na rzecz wojny, niebezpieczeństwo naszego zaangażowania będzie, moim zdaniem, znikome.
Nie sądzę, aby którekolwiek dwie z nich miały wystarczającą siłę do wciągnięcia naszego kraju w wojnę bez poparcia trzeciej. A wobec tych trzech grup, jak już wspomniałem, wszystkie inne ugrupowania prowo-jenne mają znaczenie wtórne.
Gdy w Europie zaczynały się działania wojenne, w roku 1939, grupy te zdawały sobie sprawę, że naród amerykański nie ma zamiaru angażować się w tę wojnę. Wiedziały, że co najmniej bezcelowe byłoby wówczas żądanie od nas deklaracji wypowiedzenia wojny. Ufały jednak, że nasz kraj da się wciągnąć w wojnę tym samym dokładnie sposobem, jakim wciągnięty został w wojnę poprzednią.
Zaplanowały: po pierwsze, przygotowanie Stanów Zjednoczonych do obcej wojny pod pozorem [umacniania] amerykańskiej obrony; po drugie, angażowanie nas w wojnę stopniowo, tak abyśmy nie byli tego świadomi; po trzecie, zaaranżowanie serii incydentów, które nas zmuszą do włączenia się w konflikt zbrojny. Plany te miała, oczywiście, maskować i wspierać cała potęga ich propagandy.
Nasze teatry wkrótce zaczęły masowo wystawiać sztuki obrazujące chwałę wojenną. Kroniki filmowe utraciły wszelkie znamiona obiektywizmu. Gazety i czasopisma zaczęły tracić reklamy, jeśli drukowały artykuły antywojenne. Rozpętano oszczerczą kampanię przeciwko osobom niechętnym interwencji. Epitetami w rodzaju „członek piątej kolumny”, „zdrajca”, „nazista” czy „antysemita” obrzucano bezustannie każdego, kto ośmielił się napomknąć, że przystąpienie do wojny nie leży w interesie Stanów Zjednoczonych. Ludzie tracili posady, jeśli otwarcie opowiadali się przeciwko wojnie. Wielu nie miało już odwagi zabrać głosu.
Niebawem sale wykładowe otwarte dla adwokatów wojny zamknęły się dla mówców jej przeciwnych. Rozpętano kampanię strachu. Wmawiano nam, że lotnictwo, które broni flocie brytyjskiej dostępu do kontynentu europejskiego, bardziej niż kiedykolwiek zagraża Ameryce inwazją. Propaganda szalała.
Bez najmniejszego trudu pozyskano miliardy na zbrojenia pod pretekstem obrony Ameryki. Nasz naród zjednoczył się wokół programu obrony. Kongres asygnował wciąż nowe fundusze na działa, samoloty i okręty wojenne, przy poparciu przeważającej większości naszych obywateli. O tym, że znaczna część tych funduszy miała zostać przeznaczona na zbrojenie Europy, dowiedzieliśmy się z opóźnieniem. To był kolejny krok.
Posłużę się konkretnym przykładem: w roku 1939 oznajmiono nam, że powinniśmy rozbudować korpus powietrzny do pięciu tysięcy samolotów. Kongres wydał stosowną uchwałę. Parę miesięcy później rząd oznajmił nam, że Stany Zjednoczone powinny mieć co najmniej pięćdziesiąt tysięcy samolotów dla zapewnienia bezpieczeństwa narodowego. Jednak ledwo myśliwce opuszczały fabryki, wysyłano je za granicę, mimo że nasz własny korpus powietrzny pilnie domagał się nowego wyposażenia; w rezultacie dziś, dwa lata od rozpoczęcia wojny, armia amerykańska dysponuje kilkuset prawdziwie nowoczesnymi bombowcami i myśliwcami – jest to w istocie mniej, niż Niemcy zdolne są wyprodukować w ciągu miesiąca.
Od samego początku nasz program zbrojeń nastawiony był na potrzeby prowadzenia wojny w Europie, znacznie bardziej niż na budowanie stosownego systemu obrony Ameryki.
W tym samym czasie, gdy byliśmy przygotowywani do obcej wojny, trzeba było, jak już wspomniałem, zaangażować nas w tę wojnę. Dokonano tego pod słynnym już dziś hasłem „kroków dla umknięcia wojny”.
Anglia i Francja zwyciężą, zapewniano nas, jeśli tylko Stany Zjednoczone zniosą embargo na dostawy broni i zaczną sprzedawać amunicję i sprzęt bojowy za gotówkę. A potem zaczął się znany refren – refren towarzyszący przez wiele miesięcy wszystkim naszym krokom w kierunku wojny: „najlepszy sposób na obronę Ameryki i uniknięcie wojny”, wmawiano nam, „to pomoc aliantom”.
Najpierw zgodziliśmy się na sprzedaż broni do Europy; potem zgodziliśmy się na pożyczanie broni Europie; następnie zgodziliśmy się patrolować ocean dla Europy; w końcu zajęliśmy europejską wyspę w strefie wojennej. I tak oto stanęliśmy na krawędzi wojny.
Ugrupowania prowojenne odniosły sukces w dwóch pierwszych ze swoich trzech głównych przedsięwzięć zmierzających ku wojnie. Największy w naszej historii program zbrojeniowy jest już realizowany.
Zostaliśmy zaangażowani w wojnę na wszelkie możliwe sposoby – tyle tylko, że nie strzelamy. Pozostało jedynie zaaranżować stosowne „incydenty”, a pierwszy z nich już rozgrywa się na naszych oczach, zgodnie z planem – planem, którego nigdy nie przedłożono narodowi amerykańskiemu do akceptacji.
Mężczyźni i kobiety stanu Iowa! Tylko jedna rzecz powstrzymuje dziś ten kraj przed wojną. Jest nią rosnąca opozycja amerykańskiego społeczeństwa. Nasz system demokracji i rządów przedstawicielskich jest dziś poddany próbie, jakiej jeszcze nie zaznał. Stoimy na krawędzi wojny, w której jedynym zwycięzcą będzie chaos i upadek., Stoimy na krawędzi wojny, do której wciąż nie jesteśmy przygotowani, dla której nikt nie zaproponował jeszcze realistycznego planu zwycięstwa – wojny, której nie da się wygrać bez wysłania naszych żołnierzy za ocean, by forsowali brzeg wrogiego lądu przeciwko armiom silniejszym niż nasza.
Stoimy na krawędzi wojny, ale nie jest jeszcze za późno na wycofanie się. Nie jest za późno na zademonstrowanie, że żadne pieniądze, żadna propaganda i żaden mecenat nie popchną wolnego i niezawisłego narodu w wojnę wbrew jego woli. Nie jest jeszcze za późno na odzyskanie i zachowanie przeznaczenia amerykańskiej niepodległości, które ustanowili w nowym świecie nasi praojcowie.
Читать дальше