Czyli teraz Axel. Axel, u którego w mieszkaniu spędziłam przez ostatnie miesiące większość moich nocy z Detlefem. Który w tej cuchnącej narkomańskiej norze za każdym razem dawał mi świeżutką pościel. Któremu zawsze przynosiłam tuńczyka i który zawsze przygotowywał dla mnie jogurt. Jedyny, do którego mogłam przyjść ze wszystkimi problemami, jak się czasem poprztykałam z Detlefem. Jedyny, przy którym zawsze mogłam się wypłakać. Bo przynajmniej w obrębie naszej paczki nigdy nie był agresywny ani przykry. Zapytałam: – Jak to się stało?
Detlef powiedział: – Znaleźli go w jakimś szalecie z igłą w żyle. – Dla nich obu śmierć Axela była zupełnie jak zeszłoroczny śnieg. Miałam wrażenie, że nawet jest im jakoś nieprzyjemnie o tym mówić.
Cały czas myślałam o tym idiotycznym tuńczyku, którego dla niego kupowałam, i, że już nigdy nie będę tego robić. Nagle skojarzyłam, że może Detlef nie ma już przez to gdzie spać. Zapytałam: – Mieszkacie jeszcze w jego mieszkaniu?
Detlef odpowiedział: – Jego matka już zlikwidowała to mieszkanie. Mieszkam teraz u jednego klienta.
Powiedziałam: – Kurwa, niech to szlag. – Myślałam w tym momencie, że Detlef już na dobre puścił mnie dla swoich klientów. To, że mieszkał u jakiegoś klienta, trzepnęło mnie prawie tak samo, jak śmierć Axela.
Detlef powiedział: – Ten facet jest całkiem w porządku. Jest jeszcze młody, dwadzieścia parę lat i ani śladu brzucha. Już mu o tobie mówiłem. Możesz też tam spać.
Pojechaliśmy na „rynek”, bo Detlef chciał kupić hery. Spotkaliśmy po drodze paru znajomków i za każdym razem mówiłam: – Kurewska sprawa z tym Axelem. – Ale żaden z nich nie podjął gadki. No to powiedziałam jeszcze parę razy sama do siebie: – Kurewska sprawa z tym Axelem.
Potem poszliśmy do szaletu przy Bulowbogen. Detlef chciał od razu władować. Poszłam z nim dla towarzystwa. Czekałam, żeby mi zaproponował część swojej działki. Może dlatego, że chciałam wtedy powiedzieć nie, żeby mu pokazać, jaka jestem silna i, że potrafię. Ale Detlef nic mi nie zaproponował. Ta sprawa z Axelem tak we mnie ciągle siedziała, że myślałam, że tego nie wytrzymam. Jak Detlef podgotowywał działkę, złapała mnie straszna chcica na kopa Pomyślałam sobie, że taka maciupeńka działeczka wcale mnie nie uzależni, a przynajmniej wywietrzeje mi ze łba ta sprawa z Axelem i z tym facetem, u którego śpi Detlef. Zapytałam Detlefa, czyby mi nie dał trochę.
Detlef powiedział: – Dziewczyno, co ty, znowu chcesz ćpać? Wydawało mi się, że z tym skończyłaś.
Ja na to: – Jasne, stary, przecież skończyłam. Kto jak kto, ale ty sam wiesz najlepiej, jak to diabelnie łatwo z tym skończyć. Przecież sam skończyłeś jak cholera, kiedy ja wyjechałam i nie ćpałam ani tyle. Więc wiesz, poważnie, po tym całym syfie, jaki się tu na mnie zwalił, muszę dostać trochę hery.
Detlef: – Pewnie, że przestać to nic trudnego. W każdej chwili sam to mogę zrobić. Tyle, że mi się jeszcze nie chce. Ale wiesz, żebyś znowu w to nie wsiąkła.
Jeszcze w czasie tej gadki władował sobie w kanał i zostawił w strzykawce trochę dla mnie. Ponieważ tak długo kompletnie nic nie brałam, ta odrobinka starczyła, żeby mnie trochę nabuzować i, żebym prawie zapomniała o Axelu.
Tym razem o wiele szybciej się uzależniłam niż poprzednio. Mama nie miała o niczym pojęcia. Cieszyła się, że jestem taka tłuściutka, bo faktycznie długo nie zrzucałam wagi.
Żeby być z Detlefem, musiałam teraz często chodzić do Rolfa, tego jego klienta. Bo nigdzie nie mieliśmy już wspólnego łóżka. Od początku nie lubiłam tego Rolfa. Był w Detlefie kompletnie zakochany. No i oczywiście zazdrosny o mnie. Kiedy kłóciłam się z Detlefem, był cały szczęśliwy i stawał po jego stronie. Wtedy normalnie dostawałam kurwicy. Detlef traktował Rolfa jak jakąś kompletnie uległą żonę czy dziewczynę. Wysyłał go do sklepu, kazał mu gotować i zmywać. To też mnie wpieniało, bo sama bym dla niego chętnie robiła zakupy i gotowała.
Powiedziałam Detlefowi: – Słuchaj, nasza trójka po prostu do siebie nie pasuje. – Ale Detlef stwierdził, że nie miałby gdzie spać. i, że Rolf tak właściwie jest całkiem w porządku. W każdym razie nie zna drugiego klienta, który by się tak mało czepiał, jak Rolf.
Detlef mógł robić z Rolfem, co mu się podobało. Wrzeszczał na niego i mówił: – Ciesz się, że w ogóle u ciebie mieszkam. – Detlef szedł z nim do łóżka tylko wtedy, jak gwałtownie potrzebował forsy. Nasze stało w tym samym pokoju co Rolfa. Kiedy kochaliśmy się ze sobą, Rolf oglądał telewizję albo po prostu się odwracał. Był kompletnym pedałem i nie chciał patrzeć, jak kocham się z Detlefem. W tym czasie wszyscy troje byliśmy już zdrowo porypani.
Bez przerwy się bałam, że przez to wszystko Detlef sam zostanie pedałem. Jednej nocy to nawet myślałam, że już koniec. Detlef musiał iść z Rolfem do łóżka, bo nie miał forsy. Ja leżałam w naszym. Detlef zgasił światło. Zawsze tak robił, kiedy musiał zaspokoić Rolfa. Cała sprawa trwała mi podejrzanie długo. i wydawało mi się, że słyszę pojękiwanie Detlefa. Wstałam i zapaliłam świecę. Obaj byli schowani pod kocem. Wydawało mi się, że obrabiają się nawzajem. A to było złamanie mojej umowy z Detlefem, jeśli pozwalał się dotykać. Niesamowicie mnie to zabulgotało. Byłam taka zła, że nie potrafiłam powiedzieć, żeby może Detlef wreszcie już do mnie przyszedł. Zamiast tego powiedziałam – Ale radocha, co? – Detlef w ogóle się nie odezwał, ale Rolf się wpienił. Zgasił świecę. Detlef został na całą noc z Rolfem. A ja płakałam w poduszkę. Szlochałam po cichu, bo nie chciałam, żeby oni słyszeli, jak mnie to wzięło. Następnego dnia byłam taka zła i smutna, że poważnie się zastanawiałam, czy nie zostawić Detlefa. Nie zdawaliśmy sobie w pełni sprawy, jak bardzo heroina zdążyła już opanować same podstawy naszej miłości.
W każdym razie uświadomiłam sobie bardzo wyraźnie, że dopóki ćpamy, Detlef nie jest tylko mój. Że muszę go dzielić z jego klientami, zwłaszcza z Rolfem. Nie inaczej było ze mną. Znowu musiałam codziennie łazić na dworzec Zoo, a, że najczęściej czas mnie naglił, to już nie mogłam tak przebierać w klientach i nie zawsze udało mi się przepchnąć swoje warunki.
Żeby nie bywać tak często u tego Rolfa, znowu zaczęłam więcej czasu spędzać z resztą ludzi z paczki, przede wszystkim ze Stellą i Babsi. Ale z nimi też coraz trudniej było się dogadać. Każdy chciał godzinami mówić tylko o sobie, a, żeby chociaż dwie minutki posłuchać, to nie. Stellą i ja chciałyśmy na przykład opowiedzieć, jak to wyrolował nas jakiś handlarz i zamiast hery wcisnął nam mąkę, a Babsi dziamgała o znaczeniu myślnika na jakimś szyldzie. Wtedy obie darłyśmy się na nią: – Stul mordę!- Potem ja i Stellą zaczynałyśmy mówić jedna przez drugą i darłyśmy się na siebie, bo każda z nas chciała sama opowiedzieć tę historię. Prawie każda próba rozmowy kończyła się prędzej czy później tym „stul mordę”. Każda z nas gwałtownie potrzebowała kogoś, kto by słuchał. Ale takiego kogoś w naszej paczce już nie dało się znaleźć. Po prostu nie było prawdziwego zrozumienia. Na słuchaczy można było jeszcze liczyć tylko wtedy, jak się opowiadało o przeżyciach z gliniarzami. Wtedy wszyscy byliśmy zgodnie przeciwko glinom. W tych sprawach zresztą byłam najlepsza. Na początku lata 1977 capnęli mnie już bądź co bądź trzeci raz.
To było na dworcu metra Kurfürstendamm. Właśnie wróciliśmy od klienta. Musieliśmy tylko odstawić przy nim numerek – za 150 marek. Dlatego byliśmy cali szczęśliwi, każde z nas miało w kieszeni ćwiartkę hery i w dodatku kupę forsy ekstra. Pierwsza zobaczyłam, że na peron wysypuje się kupa tajniaków. Obława. Właśnie wjeżdżała kolejka i kompletnie spanikowana zaczęłam zasuwać wzdłuż peronu. Detlef, dokumentnie w tym momencie skołowany, poleciał za mną. Kiedy wpadłam do wagonu przy końcu pociągu, potrąciłam jakiegoś zgreda. A on do mnie – Co robisz, trupie. – Autentycznie tak powiedział. Przez te wszystkie artykuły w gazetach wszyscy już od dawna wiedzieli, co się wyprawia na dworcu Kurfürstendamm. Kołtuny z kolejki od razu pokapowały, że to obława na narkomanów.
Читать дальше