Marc Levy - A Gdyby To Była Prawda…

Здесь есть возможность читать онлайн «Marc Levy - A Gdyby To Była Prawda…» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

A Gdyby To Była Prawda…: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «A Gdyby To Była Prawda…»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Co można zrobić z siedzącą w waszej szafie nieznajomą kobietą? Poprosić, żeby sobie poszła? Ale to nie takie proste, zwłaszcza dla przystojnego architekta, Arthura. Bo, po pierwsze, ta kobieta jest młoda i czarująca, po drugie, twierdzi, że jej ciało znajduje się zupełnie gdzie indziej – leży pogrążone w głębokiej śpiączce w szpitalu. Lauren uważa, że tylko Arthur może jej pomóc, jako jedyna osoba, która ją słyszy i widzi w cielesnej postaci. Chociaż zaintrygowany mężczyzna ma mnóstwo podejrzeń i wątpliwości, ostatecznie poddaje się urokowi ślicznego "ducha" i przyjmuje wyzwanie. Tymczasem lekarze, zniechęceni długą, daremną walką o życie pacjentki, planują eutanazję. Przerażony Arthur wykrada ze szpitala ciało ukochanej. Następuje seria nieoczekiwanych zdarzeń…

A Gdyby To Była Prawda… — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «A Gdyby To Była Prawda…», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Arthurze, musisz być rozsądny. To zbyt niebezpieczne, potem będziesz się ukrywał przez całe życie. Odwrócił się do niej plecami i powtórzył: „Dziś w nocy wypłyniemy w morze”. A później wypakował zakupy z bagażnika. Reszta dnia upłynęła w ciężkiej atmosferze. Niewiele ze sobą rozmawiali, tylko od czasu do czasu wymieniali spojrzenia. Późnym popołudniem stanęła przed nim i objęła ramionami. Delikatnie ją pocałował: „Nie mogę pozwolić cię zabrać. Możesz to zrozumieć?” Rozumiała, ale nie mogła pozwolić, żeby zmarnował sobie życie. Czekał na zapadnięcie zmierzchu, potem wyszedł bocznymi drzwiami, które wychodziły na dolną część ogrodu. Zbliżył się do skał i zobaczył, że ocean także sprzeciwia się jego planom: wielkie fale wściekle waliły w brzeg, uniemożliwiając spuszczenie łodzi na wodę. Rozbiłaby się natychmiast o przybrzeżne skały. Morze szalało, zerwał się silny wiatr, jeszcze potęgując przerażający i niesamowity taniec fal. Przykucnął i ukrył twarz w dłoniach.

Podeszła do niego bezszelestnie, pogłaskała po ramieniu i uklękła.

– Wracajmy do domu – wyszeptała – bo się jeszcze przeziębisz.

– Ja…

– Nic nie mów, potraktuj to jako znak. Spędzimy spokojnie noc, a jutro coś wymyślisz. Poza tym może o świcie ocean będzie spokojniejszy.

Ale Arthur dobrze wiedział, że wiatr od morza przynosi ze sobą burzę i sztorm, które potrwają co najmniej trzy dni. Rozszalałe, wzburzone morze nigdy nie uspokajało się w ciągu jednej nocy. Zjedli kolację w kuchni i rozpalili ogień w kominku w salonie. Prawie nie rozmawiali. Arthur rozmyślał, ale żaden inny pomysł nie przychodził mu do głowy. Na zewnątrz wiatr szalał ze zdwojoną siłą, pochylając drzewa do ziemi, deszcz dudnił o szyby w oknach, a ocean bezlitośnie atakował skalną zaporę, usiłując wedrzeć się w głąb lądu.

– Kiedyś bardzo uwielbiałem patrzeć, jak natura, wyzwala swój gniew. Dzisiejszy wieczór przypomina mi początek Twistera. – Dzisiejszego wieczoru jesteś smutny, Arthurze, a nie powinieneś. Przecież się nie rozstajemy. Przez cały czas powtarzasz mi, że nie należy myśleć o przyszłości. Korzystajmy więc z czasu, który nam jeszcze pozostał. – Ale ja już nie potrafię, nie umiem żyć obecną chwilą i nie myśleć o jutrze. Jak ty to robisz? – Myślę o obecnych minutach, one są wieczne. I postanowiła opowiedzieć mu pewną historię, rodzaj gry, aby, jak powiedziała, trochę go rozerwać. Poprosiła, by wyobraził sobie, że wygrał pewien konkurs, a nagroda jest następująca: co rano bank otwiera mu konto kredytowe na sumę osiemdziesięciu sześciu tysięcy czterystu dolarów. W grze należy przestrzegać dwóch zasad.

– Pierwsza reguła jest taka: wszystko, czego nie wydałeś w ciągu dnia, będzie ci zabrane wieczorem; nie wolno ci oszukiwać i przelewać tych pieniędzy na inny rachunek, możesz je tylko wydać. Ale bank następnego ranka otwiera ci kolejne konto na taką samą sumę dolarów, które musisz wydać w ciągu dnia. Po drugie: bank może przerwać tę zabawę bez żadnego uprzedzenia, w każdej dowolnej chwili, i może ci powiedzieć, że gra skończona, zamyka konto, a innego już nie będzie. Co byś zrobił?

Nie bardzo zrozumiał.

– Posłuchaj, Arthurze, przecież to prosta gra. Codziennie, na dzień dobry, bank daje ci osiemdziesiąt sześć tysięcy czterysta dolarów, a jedyny warunek polega na tym, że musisz je wydać do wieczora. Jeśli nie wydasz wszystkiego, pozostała z danego dnia suma zostanie ci odebrana. Ale ta gra – ten dar niebios – może w każdej chwili zostać zatrzymana, rozumiesz? A teraz moje pytanie: co byś zrobił z takim darem niebios? Odpowiedział bez namysłu, że wydawałby każdego dolara na przyjemności, że obsypałby prezentami wszystkich, których kocha. Wydałby ostatni grosz tego „magicznego banku”, aby nieść szczęście sobie i innym ludziom, nawet tym, których tak naprawdę nie zna, bo nie uważa, by zdołał wydać taką sumę dziennie tylko na siebie i swoich bliskich. „Ale do czego zmierzasz?” – zapytał. „My wszyscy mamy ten magiczny bank! Konto w tym banku to czas! To róg obfitości sekund, które mijają w ciągu dnia!”

Każdego ranka, po przebudzeniu, otrzymujemy kredyt w wysokości osiemdziesięciu sześciu tysięcy czterystu sekund życia na dany dzień. Kiedy wieczorem kładziemy się spać, niewykorzystana reszta sekund nie przejdzie na następny dzień; to, czego nie przeżyliśmy w ciągu dnia, jest na zawsze stracone, pochłonięte przez wczoraj. Każdego następnego ranka rozpoczyna się ta sama magia, znowu otrzymujemy taką liczbę sekund życia i wszyscy zaczynamy grać w tę nieodwracalną grę: bank może zamknąć nam konto w najbardziej nieoczekiwanym momencie, bez żadnego ostrzeżenia – w każdej chwili może zatrzymać się nasze życie. Co więc robimy z tymi osiemdziesięcioma sześcioma tysiącami czterystu sekundami, które codziennie dostajemy w prezencie? „Czy te sekundy życia nie są ważniejsze od pieniędzy?”

Od wypadku coraz wyraźniej zdawała sobie sprawę, że niewielu ludzi pojmuje, jaką wartością jest czas i jak trzeba go cenić. Ujawniła mu wnioski, jakie nasunęła jej własna opowieść: „Wyobraź sobie, że chcesz zrozumieć, czym naprawdę jest rok życia; zapytaj o to studenta, który oblał roczny egzamin. A miesiąc życia? Porozmawiaj o tym z matką, która urodziła wcześniaka i czeka, aby wyjęto go z inkubatora, bo dopiero wtedy będzie mogła przytulić swoje maleństwo, całe i zdrowe. A tydzień? Zapytaj człowieka, który pracuje w fabryce czy kopalni, żeby wyżywić rodzinę. Dzień? O tym powiedzą ci zakochani, rozdzieleni przez los i czekający na następne spotkanie. Czym jest godzina? O to trzeba zapytać osobę cierpiącą na klaustrofobię, którą awaria uwięziła na godzinę w windzie. Sekunda: popatrz w oczy człowiekowi, któremu udało się uniknąć wypadku samochodowego. O ułamek sekundy możesz zapytać sportowca, który na Igrzyskach Olimpijskich zdobywa srebrny medal, nie ten złoty, dla zdobycia którego trenował całe życie. Życie jest magią, Arthurze, mówię ci o tym, bo sama przez to przeszłam; po wypadku poznałam smak każdej sekundy i dobrze znam jej wartość. Dlatego, proszę cię, korzystajmy z tych wszystkich sekund, które nam jeszcze zostały”.

Arthur przytulił ją do siebie i szepnął do ucha: „Każda sekunda z tobą liczy się bardziej niż wszystkie inne bez ciebie”. Pozostali tak, przytuleni do siebie, przez resztę nocy. Zasnęli dopiero nad ranem; burza nie uspokoiła się, a nawet się wzmogła. Około dziesiątej obudził ich dzwonek telefonu komórkowego. Był to Pilguez. Spytał, czy architekt go przyjmie. Musiał z nim porozmawiać. I przepraszał za wczorajsze zachowanie. Arthur wahał się; nie wiedział, czy policjant mówi szczerze, czy też chce nim manipulować. Pomyślał o ulewnym deszczu, który nie pozwoli mu przyjąć inspektora na zewnątrz, i o tym, że Pilguez zechce wykorzystać złą pogodę i pomyszkować w domu. Bez zastanowienia zaprosił go na obiad do kuchni. Może chciał w ten sposób okazać się silniejszy psychicznie od niego, bardziej przebiegły. Lauren nie skomentowała tego ani słowem, uśmiechnęła się tylko smutno, ale Arthur tego nie zauważył.

Inspektor zajechał pod dom dwie godziny później. Kiedy Arthur otworzył drzwi, do korytarza wtargnął tak gwałtowny podmuch wiatru, że musiał je zamykać przy pomocy Pilgueza.

– To prawdziwy huragan! – zawołał policjant.

– Nie przyjechał pan chyba po to, żeby porozmawiać o pogodzie.

Lauren poszła za nimi do kuchni. Inspektor rzucił nieprzemakalny płaszcz na krzesło i usiadł przy stole. Stały na nim przygotowane dwa nakrycia i sałatka z kurczakiem z grilla.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «A Gdyby To Była Prawda…»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «A Gdyby To Była Prawda…» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «A Gdyby To Była Prawda…»

Обсуждение, отзывы о книге «A Gdyby To Była Prawda…» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x