„Albo zgarniemy dzisiaj kupę forsy,
albo staniemy się sławni”.
W gazetach pojawiały się artykuły o Mańkucie i Geri, Tonym i Geri, o Mańkucie i Tonym oraz opinie anonimowych przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości, którzy obawiali się „mafijnej wojny pomiędzy Rosenthalem a Spilotrem”. FBI świadomie wykorzystywało szum wokół tej sprawy. William K. Lambie jr, dyrektor chicagowskiej Komisji ds. Przestępczości, otrzymał kopie wycinków z gazet traktujących o konflikcie Rosenthala ze Spilotrem od swego informatora z policji w Las Vegas, który pytał, czy Lambie mógłby rozgłosić je w Chicago „w celu zdenerwowania Joego Aiuppy”.
W swojej notatce przedstawionej członkom komisji Lambie stwierdzał, że jego informator z Vegas dostarczył kopie informacji prasowych dotyczących afery Spilotro – Rosenthal… Prosił, bym skontaktował się z miejscowym przedstawicielem prasy, tak aby w lokalnych gazetach i czasopismach pojawił się artykuł na ten temat wraz z informacją, że władze federalne od dawna zdawały sobie sprawę z konfliktu między Spilotrem i Rosenthalem dzięki inwigilacji SPILOTRA. Ta informacja ma jeszcze bardziej zaniepokoić AIUPPĘ.
W chicagowskich gazetach ukazały się artykuły o Rosenthalu i Tonym Spilotrze. Pisali o nich między innymi Art Petacque i Hugh Hough w swej kolumnie w „Chicago Sun – Time”. Tymczasem jednak Spilotro przysparzał Joemu Aiuppie zmartwień nie tylko z powodu swego flirtu.
*
„Nikt nie wiedział o naszych włamaniach, dopóki nie staliśmy się znani – wspomina Cullotta. – Gdy tylko otworzyłem tę cholerną pizzerię, Tony zaczął mnie zbyt często odwiedzać. Było lepiej, gdy wymykałem się z domu i spotykałem się z nim w różnych parkach. Tony całe życie spędził w knajpach i mój lokal bardzo mu się spodobał. Uwielbiał prowadzić interesy i chciał wejść w spółkę z każdym właścicielem restauracji, a zwłaszcza ze swym kumplem, proszę ja ciebie.
Nie było dla niego rzeczy niemożliwych. Mówił do mnie:
– Słuchaj, jeżeli potrzebujesz forsy, tylko mi powiedz. Włożę w ten lokal tyle, ile potrzebujemy.
To była moja knajpa, ale Tony lubił wpadać z nowymi przepisami i bez przerwy tam przesiadywał. Po prostu to lubił. A jednocześnie psuł, kurwa, interes. Dawniej przychodzili do nas, proszę ja ciebie, gwiazdorzy filmowi. Teraz gliny zatrzymywały ich na ulicy.
Zaczepiły, na przykład, Wayne'a Newtona. Przyjeżdżał do mnie coś zjeść. Zatrzymuje się, wysiada w towarzystwie paru osób. Gliny wyskakują z samochodów i pytają go:
– Wiesz, dokąd idziesz?
– Owszem – odpowiada. – Idę do Upper Crust.
– Ten lokal należy do gangsterów.
– Idę tam jeść, a nie gadać z nimi.
A wszystko przez to, że gliny zauważyły, iż Tony przesiaduje tam na okrągło. Wtedy właśnie wszystko zaczęło się walić. Dotąd mogłem poruszać się bez przeszkód. Gliny myślały, że jestem płotką, zwykłym zerem. Dopóki nie namierzyli mnie z nim w samochodzie. «Hej, kim jest ten człowiek?» Sprawdzili moje dane i zobaczyli, że znamy się z Tonym od dzieciństwa.
Wtedy właśnie wszystko się skończyło. Było już po herbacie. I wówczas powiedziałem, że to pierdolę. Dotąd zgrywałem skromnego. Żyłem jak hrabia, ale nie rzucałem się w oczy. Prowadzono śledztwo przeciwko mnie w rozmaitych sprawach, ale nie wiązano mojej osoby z Tonym ani ze zorganizowaną przestępczością.
Byłem upartym człowiekiem. Nie uważam, bym musiał się rejestrować, gdy przyjeżdżam do miasta, tylko dlatego, że jestem notowany lub odsiadywałem wyrok. Nigdy więc nie meldowałem się u szeryfa jako przestępca. I nikt mnie nie nachodził, dopóki nie zaczęli mnie na okrągło widywać z Tonym.
Uważałem, że to bzdura. Pierdolę to. Pierdolę to uprzywilejowane miasto. Mówiłem im, żeby się odpieprzyli. Nie chciałem im powiedzieć, gdzie mieszkam. I zatrzymywali mnie za to. Walczyłem z nimi. Było mi wszystko jedno. Sędzia oddalał zarzuty, ale policja stale mnie aresztowała. Ciągle z nimi walczyłem. Nie miałem zamiaru powiedzieć im, gdzie mieszkam. Wiedzieli gdzie. A ja po prostu nie chciałem im powiedzieć.
Cały czas wkurwiałem ich maksymalnie.
No a Tony stale u mnie przesiadywał, sprowadzał syna i drużynę baseballową. Wszyscy siedzieli u mnie na okrągło. Nie mam nic przeciwko temu. Podoba mi się to. Sęk w tym, że podobało się także wszystkim innym, z glinami włącznie.
Mieli zwyczaj zatrzymywać się na parkingu i obserwować. Tam właśnie zrobili wszystkie swoje zdjęcia. Widziałeś fotografie Tony'ego wychodzącego z restauracji? Wszystkie pochodzą z mojej knajpy.
Przyjemnie spędzaliśmy tam czas, aż do nocy, której policjanci zabili Frankiego Blue. Siedzieliśmy z Tonym na patio przed restauracją. Przy krawężniku zatrzymał się samochód Frankiego. Frankie był szefem sali w Haciendzie. Jego ojciec, Stevie Blue – Stevie Bluestein – reprezentował Związek Zawodowy Kucharzy.
Frankie był porządnym chłopcem. Powiedziałem mu:
– Zdejmij te pieprzone tablice rejestracyjne z Illinois.
– Jazda z takimi tablicami to kiepski pomysł, Frankie – dorzucił Tony.
– Zmienię je – obiecuje chłopak, a potem dodaje: – Siedzi mnie paru pieprzonych gości.
– To pewnie gliny.
Wyjaśniliśmy mu, że tablice z Illinois kojarzą się policjantom z Vegas wyłącznie z Chicago.
– Nie wiem. Zbyt długo mnie śledzą – mówi Frankie. – Jakiś bonneville przyjechał za mną aż tutaj.
Całuje się z Tonym i ze mną na pożegnanie i wychodzi. Porządny, grzeczny chłopak.
Teraz myślę, że bał się, iż jacyś ludzie chcą go obrabować. Jak się okazuje, po okolicy kręciło się paru speców od okradania szefów sal. Wiadomo było bowiem, że noszą w kieszeniach pełno dwudziestodolarowych banknotów. Frankie nie zdawał sobie sprawy, że to policjanci, bo inaczej nigdy nie zrobiłby tego, co zrobił. Nie był przecież głupi. Całe życie spędził w towarzystwie mafiosów. I gliny go zabiły. Jechali nieoznakowanym samochodem.
Pół godziny później zadzwonił Herbie Blitzstein. Herbie mieszkał tuż obok miejsca, w którym to się stało.
– Właśnie zabili Frankiego – powiedział.
– Przecież dopiero co stąd wyjechał?! – zdziwiłem się.
– Wpakowali w niego dwa magazynki – wyjaśnił.
– Musimy dopaść tych skurwysynów – powiedziałem.
– Właśnie wypowiedzieli nam wojnę.
– Jesteśmy przygotowani – odparłem, dodając, że z pewnością załatwił go Gene Smith. Wiedziałem bowiem, że Smith, pieprzony nadgorliwiec, usiłował dopaść Frankiego.
Oto co się stało: Frankie odjechał stąd, a gliny za nim. W samochodzie miał broń. Nie powiedział nam o tym. Mówił, że nie wie, kto go śledzi. Policjanci twierdzą, że gdy próbowali go zatrzymać, wyciągnął spluwę. Wyskoczyli z samochodów i wypalili z dziewiątki i trzydziestki ósemki w drzwi wozu Frankiego. No i zabili go. Na miejscu. Znaleźli ponoć broń w samochodzie. «W jego ręku». Tak twierdzą.
Frankie mógł zachować się nierozważnie, gdy znalazł się przy bramie wjazdowej. Mieszkał na terenie strzeżonym, na który wjeżdża się przez bramę. Policjanci zabili go tuż przed taką bramą.
Tak więc Tony i reszta jadą na miejsce wypadku. Tony kazał mi zostać w restauracji.
– Czekaj na telefon – powiedział. – Zaraz wrócę.
Wsiedli do samochodów i pojechali. To było straszne. Gliny wpadły w panikę. Atmosfera zrobiła się bardzo napięta. Policjanci w tym mieście szybko sięgają po spluwy. Są zestrachani. Zawsze się trzęsą. Trzęsidupy.
Читать дальше