Jednym z miejsc, które technicy musieli często sprawdzać, był pokój z monitorami. Wchodzili tam, a gdy w środku nikogo nie zastali – szefowie byli tak skąpi, że nie obsadzali tego stanowiska przez całą dobę – schodzili na salę z niebieską kartą w kieszeni. Jeżeli ktoś czuwał przy monitorach, karta w kieszeni technika miała kolor czerwony. Niebieska karta była sygnałem do kradzieży. Technik dostawał swoją działkę od wszystkiego, co ukradli wtajemniczeni krupierzy.
Obecnie oszustwa w kasynach uważane są za poważne przestępstwa i karane pozbawieniem wolności od pięciu do dwudziestu lat. Wtedy jednak przyłapani na oszustwie dostawali tylko po gębie i musieli wynieść się z miasta”.
*
Agosto i Thomas spotkali się z Civellą, jego bratem Carlem i Carlem DeLuną w domu szwagierki Carla Civelli, Josephine Marlo. Dom Marlo znajdował się we włoskiej dzielnicy, niedaleko domu Civelli, i miał jedną poważną zaletę: można było wjechać do garażu, zamknąć drzwi i wejść stamtąd do środka, unikając w ten sposób ciekawskich spojrzeń sąsiadów i wszystkich, którzy mogli go obserwować. FBI wiedziało jednak, że Civella wykorzystuje dom szwagierki jako miejsce spotkań, i zdołało uzyskać zgodę na założenie podsłuchu w jadalni w suterenie.
Nikt nie wiedział, do czego to doprowadzi. Spotkanie rozpoczęło się o dziesiątej rano i skończyło o szóstej wieczorem. Gdy dobiegło końca, agenci FBI dysponowali nagraniem na ośmiu szpulach taśmy, które stało się punktem zwrotnym w walce z mafią: bracia Nick i Carlo Civellowie, DeLuna, Agosto i Thomas jedli spaghetti, pili wino i rozmawiając, określili elementarne zasady skimmingu. Nagranie rozmowy u Marlo było niezwykłym, pouczającym, zabawnym i szokująco szczerym dokumentem; to dzięki niemu mafia zeszła ze sceny w Las Vegas.
Carl Thomas opisał w nagranej rozmowie, jak ukrywano wpływy w Tropicanie i jak robiono to w Argent Corporation. Wyłożył ludziom z Kansas City zalety i wady rozmaitych postaci skimmingu, od swojej ulubionej metody – kradzieży gotówki – po najmniej przezeń polecaną, polegającą na sporządzaniu formularzy w trzech egzemplarzach, a następnie usuwaniu pieniędzy. Mówił o niedoważaniu monet i dodatkowych bankach. Opisał metodę, którą stosował w Slots O'Fun, małym kasynie przy Las Vegas Boulevard, którym kierował, i wyjaśnił, dlaczego nie zdałaby egzaminu w większym kasynie. Filozofował na temat: jak ludzie, którym w zaufaniu zlecasz kradzież, muszą przy okazji ukraść trochę dla siebie: „Panowie, na tym polega ryzyko prowadzenia interesów. Czasami nawet wy możecie paść ofiarą kradzieży… Każdego dnia [w Slots O'Fun] dwaj ludzie liczą moje pieniądze. Zabieramy tylko sto dolarów dziennie. Ale to mimo wszystko jest sto dolarów – trzydzieści tysięcy dolarów rocznie; dla nas kupa forsy. To mała spelunka. Wiem, że ci ludzie biorą setkę dziennie. Mogliby brać sto trzydzieści. Ale myśl o tym, czy zabierają następne czterdzieści dolarów, doprowadzi nas do obłędu. Zdajesz sobie sprawę, co się stanie, jeżeli ich przyskrzynią, Nick? Wiesz, co tracą? Już nigdy nie dostaną pracy w kasynie… Oczekujemy od tych ludzi, że narażą się na utratę źródła utrzymania. Ale choć bardzo cię lubię i choć jesteśmy sobie bliscy, wiesz lepiej niż ktokolwiek inny, że ilekroć przychodzę tu spotkać się z tobą, narażam wszystko, co mam… Tak samo jest z tymi ludźmi. Zabierają tę forsę, ponieważ to są nasi ludzie. Musisz dać im trochę swobody działania” – mówił Carl Thomas jak nakręcony. – „Musiałem stracić rozum” – zauważył wiele lat później – po otrzymaniu wyroku skazującego na piętnaście lat więzienia w bezpośredniej konsekwencji wydarzeń tamtego popołudnia.
*
Niespełna trzy miesiące po spotkaniu u Josephine Marlo agent FBI, Shea Airey, oraz Gary Jenkins z policyjnych służb wywiadowczych zapukali do drzwi domu Carla DeLuny i wręczyli mu nakaz rewizji umożliwiający szukanie notatek i dokumentów. FBI od wielu miesięcy obserwowało, jak DeLuna korzysta z automatów telefonicznych w hotelu Breckinridge; słuchali, jak mówi o dostawach „paczek” oraz „kanapek” i widzieli, jak notuje coś na opakowaniach rulonów z ćwierćdolarówkami.
Teraz zaczęli przeszukiwać jego dom. Znaleźli paczki z gotówką – cztery tysiące dolarów w bieliźniarce Sandry DeLuny, osiem tysięcy ukryte pod bielizną DeLuny i piętnaście tysięcy w ozdobnej szafie. W domu były również cztery pistolety, podręcznik dla trucicieli, policyjne radio z anteną przeszukującą, czarna peruka, tokarka do robienia kluczy, sto trzydzieści nie dorobionych kluczy i książka o tym, jak robić tłumiki. Przeróżne rzeczy, lecz żadnych zapisków ani dokumentów. I wtedy zeszli do sutereny.
„Wiesz jak to jest, gdy przychodzisz do domu krewnych i widzisz, że od lat niczego nie wyrzucali? – zapytał pewien oficer policji z Kansas City. – Tak właśnie wyglądała suterena. De – Luna był przypuszczalnie jednym z tych, co mówią: «Nigdy nie wiadomo, kiedy to się przyda»„.
W zamkniętym na klucz pokoju agenci znaleźli notesy, bloki listowe, karty katologowe wypełnione starannymi zapiskami czerwonym lub czarnym tuszem, opatrzone datami i zgrabnie wyszczególniające wszystkie wydatki DeLuny. „Wiadomości pisane były wprawdzie szyfrem, ale z chwilą zestawienia ich z podsłuchanymi rozmowami szyfr bez trudu złamano. Notatki DeLuny pokazywały rozdział zagarniętych wpływów – dla 22, czyli Joego Aiuppy z Chicago; dla Łowcy Jeleni, czyli Maishe'a Rockmana z Cleveland; dla Barmana, czyli Franka Balistrieriego z Milwaukee; dla ON, czyli Nicka Civelli z Kansas City.
„Jeśli chodzi o rewizję, DeLuna zachowywał się jak skończony dżentelmen – wspominał agent FBI, William Ouseley. – Jego żona zrobiła kawę i przyniosła ciasteczka”.
Gdy Airey i Jenkins zagłębili się w lekturze notatek, agenci FBI aresztowali Carla Carusa – pseudonim Śpiewak – gdy wysiadał z samolotu z Las Vegas na lotnisku w Kansas City. Caruso oficjalnie trudnił się oprowadzaniem grupowych wycieczek po Las Vegas. Jednocześnie przewoził zagarnięte pieniądze od Joego Agosta w Tropicanie do bandy Civelli. Tamtej nocy wiózł w kieszeniach marynarki osiemdziesiąt tysięcy dolarów – pieniądze, które otrzymał od Agosta, który z kolei dostał je od Dona Sheparda.
W Las Vegas nakazy rewizji wręczono również Joemu Agostowi, akcjonariuszowi Tropicany, Deilowi Gustafsonowi i Donowi Shepardowi, a w Kansas City Nickowi i Carlowi Civellom.
„Nick Civella wiedział, że mamy nakaz i nie przeszkadzał – wspomina Ouseley. – Nie sądzę, by wcześniej ktokolwiek przeszukiwał jego dom. Nie natrafiliśmy na nic, co miałoby związek z naszą sprawą. Znaleźliśmy jedynie torby pełne szlifowanych diamentów. Być może w nich właśnie ulokował swoje pieniądze. Znaleźliśmy też wycinek z nieznanej publikacji, którego nigdy nie zapomnę. Civella najwyraźniej wyciął go – był nie podpisany i bez daty – i zachował ze względu na sentyment. Gdy przeczytaliśmy go, zmroziło nam krew. Zrozumieliśmy, jak poważnie potraktował ów kodeks Starego Świata i swoją profesję. W wycinku było napisane: Ów potwór – potwór, którego we mnie obudzili - powróci, by dręczyć swego stwórcę, z grobu, z piekła, piekła predestynacji. Wrzuci mnie w otchłań następnej egzystencji. Zejście do piekieł nie przeobrazi mnie. Wypełznę z powrotem, by wiecznie iść jego tropem. Nigdy nie udaremnią mojej zemsty. Przenigdy.
Dwa dni po rewizji DeLuna spotkał się z trzema członkami swojego gangu w Wimpy's, restauracji w Kansas City. Aparatura podsłuchowa FBI umieszczona w restauracji zarejestrowała całą rozmowę, w której DeLuna przyznał się, że oczekuje, iż sąd pośle go na parę lat do mamra. „Ale sądzę, że z biegiem czasu – to może potrwać rok do półtora – wszyscy skończymy z wyrokami trzech, czterech lat więzienia. Wiem, że muszę tak skończyć. Zacząłem już robić Sandy pranie mózgu”. Zachęcał pozostałych, by także przygotowali swoje żony.
Читать дальше