Otrzymaliśmy zezwolenie na zdemolowanie samochodu DeLuny w wypadku groźby wykrycia pluskwy. Otrzymaliśmy zgodę na włamanie do domu krewnej Civelli, Josephine Marlo, aby zabrać z jej samochodu pilota do zdalnego otwierania drzwi garażowych. Dzięki temu mogliśmy umieścić w nim podsłuch, co okazało się decydujące dla śledztwa.
Musieliśmy również radzić sobie z tradycyjnym prawem do prywatności i dostosować się do prawnych niuansów. Obowiązujące reguły uniemożliwiały instalowanie pluskiew w sypialniach i łazienkach, ale podczas śledztwa odkryliśmy, że Allen Dorfman prowadził rozmowy w sypialni lub łazience. Musieliśmy poprosić o zgodę na obejście tego zakazu. No i oczywiście dostaliśmy się do kancelarii prawniczej Quinn & Peebles”.
Człowiekiem, którego rozmowy w Quinn & Peebles podsłuchiwało FBI, był Nick Civella. Został wypuszczony z więzienia 14 czerwca 1978 i zainstalował się w biurze swojego adwokata. Znano go tam jako „pana Nicholsa”. Civella i jego wspólnicy bez wątpienia znaleźli się w krytycznej sytuacji: hotel Tropicana, będący dla ludzi Civelli źródłem tysięcy dolarów w postaci zatajonych wpływów, miał trudności finansowe. W trakcie procedury przyznawania licencji nowemu właścicielowi Komisja ds. Gier Hazardowych odkryła, że mistrz skimmingu, Joe Agosto, nazywał się wcześniej Vincenzo Pianetti, a Urząd Imigracyjny od dziesięciu lat usiłował go deportować. Sam Agosto pogorszył tylko sprawę: natychmiast zwołał konferencję prasową i na oczach dziennikarzy wpadł w szał, wywrzaskując coś w sycylijskim dialekcie. Obawy Agosty, że problemy Franka Rosenthala w końcu uderzą rykoszetem w niego, okazały się uzasadnione: w lipcu Komisja ds. Nadzoru nad Grami Hazardowymi nakazała Rosenthalowi wystąpić o licencję pracownika na kluczowym stanowisku, mimo że oficjalnie pełnił funkcję dyrektora ds. rozrywki; Joe Agosto również otrzymał taki nakaz.
Choć Civella słynął z ostrożności, korzystając z telefonu w gabinecie swojego adwokata okazał się przypuszczalnie równie szczery jak zawsze, gdy usiłował rozwiązać nękające go problemy. Był przekonany, że nawet FBI nie odważyłoby się podsłuchiwać poufnych rozmów adwokata z klientem.
„Panowie, na tym polega ryzyko prowadzenia interesów.
Czasami nawet wy możecie paść ofiarą kradzieży”.
28 listopada 1978 roku Carl Thomas i Joe Agosto przybyli do Kansas City na spotkanie z Nickiem Civella. Thomasowi niedawno powierzono nadzór nad skimmingiem w hotelu Tropicana i powstał problem: Civella sądził, że jest okradany przez ludzi, których Carl Thomas obsadził na kierowniczych stanowiskach. Menedżer kasyna, Don Shepard – jeden z najsolidniejszych specjalistów od zagarniania pieniędzy z count roomów, znany pod pseudonimem Baa Baa – stracił przy karcianym stoliku czterdzieści tysięcy dolarów w gotówce. Gdy Civella usłyszał o tym, doszedł do wniosku, że Shepard nie mógł zgromadzić takiej ilości pieniędzy w uczciwy sposób. Civella ogłosił tajne moratorium na zatajanie wpływów. Miało to ujawnić źródło wycieku gotówki – gdyby wpływy kasyna nie wzrosły o kwotę, którą zwykle zagarniano, Civella i Agosto wiedzieliby, że ludzie Thomasa kradną zatajane dochody. Lecz po sześciu tygodniach okazało się, że moratorium nie dało odpowiedzi i Civella chciał je odwołać. Problemem był sposób kontrolowania skimmingu. Czy sprawdzili już wszystkie metody? Czy istniał sposób, który powstrzymałby ludzi Sheparda przed kradzieżą?
Był to, rzecz jasna, problem równie stary jak samo zatajanie wpływów.
„Na początku – powiedział Murray Ehrenberg, poprzedni menedżer kasyna Stardust, zaangażowany przez Mańkuta – to właściciele kasyn liczyli wpływy. Wkrótce jednak władze zdały sobie sprawę, że nie podają oni prawdziwych danych ze względów podatkowych, więc uchwaliły ustawę zakazującą im wstępu do swoich własnych count roomów. Nawet dzisiaj właściciel kasyna nie może wejść do count roomu.
Nowe przepisy oznaczały, że właściciele musieli wybrać pośredników do liczenia wpływów, którzy po pewnym czasie zaczęli się zastanawiać: «Dlaczego liczę akurat w taki sposób?» Niebawem deklarowane sumy przestały odpowiadać rzeczywistym wpływom.
Tacy pośrednicy jak Charlie Kostka Rich, który był bliskim przyjacielem Cary'ego Granta, miał skrzynkę tak szczelnie wypełnioną plikami studolarówek w banderolach, że gdy raz otworzył ją na moich oczach, wieko dosłownie odskoczyło. W skrzynce musiały znajdować się trzy lub cztery miliony dolarów.
Dawniej, w czasach gdy nie udzielano kredytów grającym, w latach pięćdziesiątych, sześćdziesiątych, a nawet na początku siedemdziesiątych, ludzie przyjeżdżali do Las Vegas z gotówką. Wszyscy grali za gotówkę. W skrzynkach było tyle studolarówek, że przy stole do gry w kości nie można było wsunąć w nie łopatki.
Właśnie dlatego pośrednicy, którzy mieli układy w mieście, doprowadzili do uchwalenia ustawy, która broniła wstępu do count roomów mafiosom, będącym wówczas faktycznymi właścicielami kasyn. Zmowa pośredników, polityków i policji sprawiła, że gangsterzy nie mogli wkraczać na teren Vegas.
Tacy pośrednicy jak brat Meyera Lansky'ego, Jake, liczyli wpływy dla nowojorczyków. Moe Dalitz robił to dla Środkowego Zachodu i Cleveland. A bossowie, ludzie figurujący w Czarnej Księdze Newady, musieli siedzieć w domu i wierzyć swym pośrednikom na słowo.
Toczyła się gra. Pierwsze zliczenie oznaczało dwadzieścia tysięcy dla Dużego Tony'ego, a trzydzieści znikało w ich kieszeniach. Po pewnym czasie zaczęli pytać: «A po co mówić Tony'emu, że jest dwadzieścia?”
Mafiosi mogli być twardzi na własnych śmieciach, ale tutaj dawali się wykorzystywać. Zaczęło się już w czasach Bugsy Siegela. Del Webb kazał Bugsy'emu płacić pięćdziesiąt dolarów za klamki warte pięć dolarów i sześć, siedem razy sprzedawał mu te same palmy. Zatrudnił również grupę greckich krupierów z Kuby, którzy mieli wielu krewnych i w ciągu roku wynieśli z Flamingo dość forsy, by otworzyć kasyna na wszystkich greckich wyspach. Mafiosi nigdy się nie zorientowali.
Ale nawet jeśli się wie, co może się zdarzyć, zapobieżenie wypływowi gotówki z kasyna jest prawie niemożliwe. W Starduście, na przykład, krupier wyciąga pięćdziesiąt dolarów dziennie, a człowiek przy monitorach sto. A w sali gier leżą miliony dolarów. Sądzisz, że ci ludzie chodzą do pracy i nie kombinują, jak się do nich dobrać? Mafiosi mieli tysiące oczu, a mimo to nikogo nie przyłapali na gorącym uczynku.
We Fremoncie count room znajdował się na pierwszym piętrze. Strażnicy wyjmowali skrzynki z pieniędzmi spod stołów, umieszczali je na wózkach i zawozili na górę do liczenia. Ale po drodze, w windzie, za zamkniętymi drzwiami, dorobionym kluczem otwierali skrzynki i wybierali pełne garście banknotów. Nigdy nie wyjmowali za dużo i dzielili się łupem.
Nie brakowało im sprytu. Gdy mieli okazję, obchodzili salę gier i sprawdzali, przy których stołach jest najwięcej grających, a potem wybierali gotówkę ze skrzynek spod tych stołów.
Nikt ich nigdy nie przyłapał. Raz tylko przypadkiem zabrali formularz (kwit dokumentujący liczbę żetonów odebranych przez stoły z kasy). Gdy rewidenci zauważyli brak formularza w skrzynce, zorientowali się, że ktoś ma dostęp do skrzynek, i to wszystko.
Mieliśmy w Starduście techników, którzy zbili majątek. Mogli chodzić po całym kasynie, nie wzbudzając podejrzeń. Kto by ich tam pytał o cokolwiek. Sprawdzają rury. Sprawdzają obwody elektryczne. Klimatyzatory. Chcesz się upiec z gorąca? Kto ich tam wie? Kogo to obchodzi?
Читать дальше