Johannes nic nie odpowiedział. Siedział nieporuszony, choć na jego twarzy malowały się sprzeczne uczucia. Wyraźnie tracił pewność siebie. W końcu rzekł:
– Czas na lunch.
– Idź w takim razie! Ja posiedzę sobie tu jeszcze przez chwilę, żeby się uspokoić.
– O nie, pójdziesz razem ze mną. Odpowiadam za cie… – urwał i poprawił się: – Jeszcze nam tylko tego brakuje, żebyś uciekła. Lubisz karać innych i wprawiać ich w niepokój. Nie, nie, tym razem nie zabawisz się naszym kosztem.
– Ale ja wyglądam okropnie!
– Nikt nie zauważy – oznajmił z bezwzględną brutalnością. – Chodź już!
Wstała posłusznie, a przy wejściu zapytała: – Johannes, właściwie po co przyjechaliście na Islandię?
Po chwili milczenia odpowiedział:
– Nadal nie rozumiesz?
– Nie.
– Olaf chciał się spotkać z Ellinor, to oczywiste. Ciągle nie możesz tego pojąć?
– Dlaczego? Doskonale rozumiem. Po co jednak przyjechałeś razem z nim?
– W charakterze przyzwoitki. Miałem się zająć tobą, żeby oni mogli być sami.
Ellen była zbyt załamana i przygnębiona, by odkryć nieścisłość w jego słowach. Ellinor i Olaf nie znali się wcześniej, spotkali się dopiero na Islandii.
Do damskiej toalety była jak zwykle kolejka, więc Ellen musiała siąść do stołu z oczami spuchniętymi od płaczu. Pochyliła twarz nad talerzem, by nikt nie zauważył.
Miała zatkany nos i wyśmienity islandzki łosoś smakował jej jak wióry. Całe szczęście, że towarzystwo zajęte było rozmową na temat wcześniejszych erupcji wulkanu Hekla. Tylko Johannes rzucał dziewczynie od czasu do czasu badawcze, acz nie wolne od agresji spojrzenie. Nie podziałało to na nią bynajmniej uspokajająco. Do reszty straciła pewność siebie.
Wśród gwaru panującego w restauracji wyłowiła krótką wymianę zdań pomiędzy policjantami:
– Jak ty go pilnujesz? – pytał Johannes.
– Wszystko mam pod kontrolą – zapewnił Olaf.
– Nie widzę go teraz!
– Wiem, dokąd poszedł.
– To dobrze. Pamiętaj, najpierw obowiązki, a potem przyjemności!
Ellen nie pojmowała, o czym rozmawiają.
Po południu wrócili do Rejkiawiku. Kiedy Ellinor późnym wieczorem pojawiła się w pokoju hotelowym, Ellen udawała, że już śpi. Nie wiedziała, jakie tajemnice łączą Olafa i Johannesa, zorientowała się jednak, że Ellinor została do nich dopuszczona.
Ellen znalazła się, na uboczu.
Następnego dnia mieli polecieć samolotem na północ do Akureyri i Mývatn, jednak nieoczekiwane zdarzenia pokrzyżowały im plany.
Ellen, obserwując swoich znajomych, którzy szeptali z boku i spoglądali na siebie niepewnie, najwyraźniej czymś poruszeni, tym dotkliwiej odczuwała swoją samotność.
W końcu podeszła do niej Ellinor i wyraźnie zakłopotana, jakby nie mówiła prawdy, oznajmiła:
– Ellen, kiepsko się czuję. Nie mogę lecieć.
– Szkoda! – Ellen westchnęła ciężko, kompletnie rozbita tą grą niedomówień. – W takim razie ja także zostaję.
– Ależ nie musisz! – wtrącił Olaf, który usłyszał jej słowa. – Poświęcę się i zostanę z Ellinor, a wy z Johannesem możecie lecieć.
Wszystko w Ellen protestowało przeciwko takiej perspektywie.
– Ale ja nie chcę! Nie zależy mi na tej wycieczce.
– Szkoda stracić taką okazję, no i zmarnować bilety – oświadczyła Ellinor stanowczo. – Johannes weźmie mój. Tak będzie najlepiej.
Ellen wpatrywała się nieruchomym wzrokiem w swych przyjaciół.
– O co tu tak naprawdę chodzi? – zapytała po chwili. – Jeśli Olaf chce zostać z tobą, Ellinor, to chyba możecie mi to powiedzieć wprost, zamiast owijać w bawełnę? Bardzo się cieszę, że się polubiliście, proszę więc, skończcie z wykrętami i przestańcie mnie izolować. Chyba sobie na to nie zasłużyłam?
Olaf zrobił nieszczęśliwą minę.
– Ellen, najmilsza, nie wyciągaj fałszywych wniosków. Ellinor naprawdę źle się czuje!
– No cóż, jak chcecie, życzę ci powrotu do zdrowia, Ellinor – rzekła Ellen i niechętnie ruszyła w stronę kolejki do odprawy. Johannes podążył za nią.
Ellen nie miała pojęcia, że całe zamieszanie spowodował ciemnowłosy biznesmen, który odwołał lot do Mývatn i z tego powodu Olaf musiał pozostać na miejscu, by go śledzić. Ellinor zaś postanowiła zostać, na wypadek gdyby potrzebna mu była jakaś pomoc. Nie mieli wątpliwości, że Svarten nie żartuje.
Zupełnie niepotrzebnie jednak za wszelką cenę usiłowali zachować to w tajemnicy przed Ellen. Co prawda kierowały nimi szlachetne pobudki: tak bardzo nie chcieli zepsuć dziewczynie wymarzonej wycieczki – jednak nie zauważyli, że Ellen już dawno opuściła wszelka radość, ustępując miejsca bezradności.
Samolotem, w którym trzęsło niemiłosiernie, dotarli do Akureyri, skąd autokarem ruszyli do odległego Mývatn. Przez cały czas Ellen siedziała obok Johannesa Hallara. Z głośników sączył się monotonnie głos pilota wycieczki. Ellen z zainteresowaniem słuchała informacji na temat mijanych okolic. Kiedy przejeżdżali obok Gudafoss, Wodospadu Bogów, do którego pierwszy chrześcijański biskup wyrzucił posążki pogańskich bożków, dziewczyna spontanicznie zwróciła się do Johannesa:
– Tyle pamiątek przeszłości utraciliśmy bezpowrotnie!
Drgnął zaskoczony, bo przez całą drogę, poza niezbędnymi uwagami, prawie się do siebie nie odzywali. Przez zaciśnięte usta burknął niechętnie: „Tak”, ale sądząc po minie, nie miał ochoty na konwersację na tak błahe tematy.
Przejechali przez most łączący brzegi wartkiej rzeki obfitującej w łososie. Przewodnik zażartował, że na połowy w niej stać wyłącznie królów i dyrektorów potężnych koncernów. Ellen uśmiechnęła się rozbawiona, ale napotkawszy kamienne spojrzenie Johannesa, spoważniała natychmiast w poczuciu winy.
Wreszcie dotarli do Mývatn, stanowiącego ogromną atrakcję turystyczną. Autokar zatrzymał się przed hotelem.
I tu powstał nieprzewidziany problem. Nie pomyśleli wcześniej o zakwaterowaniu. Ellen miała dzielić pokój z Ellinor, ale skoro bilet przyjaciółki przejął Johannes, wyglądało na to, że przyjdzie jej zamieszkać razem z nim. Dziewczyna zdecydowanie zaprotestowała.
– Nie bądź idiotką! – warknął Hallar. – Sądzisz, że chciałbym cię tknąć?
– Bynajmniej, nic takiego sobie nie wyobrażam. Ale nie ukrywam, że mam tego dość. Jestem kłębkiem nerwów, niewiele trzeba, bym eksplodowała. Chyba mam prawo odpocząć trochę od twej pogardy, którą demonstrujesz na każdym kroku.
Popatrzył na nią przeciągle swymi zielonymi jak u kota oczyma i zapytał krótko:
– Czy nie odpłacasz mi tym samym?
– Tak, a czego oczekujesz? Że będę cię kochać? Nienawiść rodzi nienawiść!
– Właśnie – skwitował, a jego głos zabrzmiał jakoś dziwnie. Ellen spojrzała na niego zaskoczona, lecz on odwrócił się gwałtownie.
Na szczęście pilot pomógł im rozwiązać problem, dokonując karkołomnej roszady wśród uczestników wycieczki, co bynajmniej nie spotkało się ze zrozumieniem z ich strony.
Na popołudnie zaplanowano zwiedzanie.
Najbardziej zafascynowały Ellen siarkowe źródła Námaskardh położone wśród wzgórz pokrytych złotym nalotem. Pilot surowo uprzedził turystów, by stąpali wyłącznie po brązowej powierzchni, bo kto postawi nogę na podłożu zabarwionym na złoto, biało, pomarańczowo, czerwono czy seledynowo, może się zapaść pod cienką warstwę gruntu, gdzie temperatura wody dochodzi nawet do stu stopni. Ellen podniosła do oczu aparat, żeby sfotografować błotnistą kipiel, przy której na niewielkim wzniesieniu tłoczyła się gromada turystów. Nagle poczuła, że ziemia umyka jej spod stóp. Cofnęła się gwałtownie i wpadła w ramiona Johannesa, stojącego tuż za nią. Podtrzymał ją, ale niechęć, jaka odmalowała się na jego twarzy, sprawiła dziewczynie kolejną przykrość.
Читать дальше