Joanne Harris - W Tańcu

Здесь есть возможность читать онлайн «Joanne Harris - W Tańcu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

W Tańcu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «W Tańcu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Spójrz na świat oczami Joanne Harris, a życie stanie się ciekawsze. Może do buta przyklei ci się szczęśliwy los na loterię? Może znany od lat sąsiad zaskoczy cię swoim hobby? Harris przedstawiając znajomą, codzienną rzeczywistość, pokazuje równocześnie jej drugą stronę: magiczną, groteskową, paradoksalną, zachwycająco piękną i potwornie przerażającą.

W Tańcu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «W Tańcu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Usiadłam i poczułam, że skądś ciągnie. Wiało jednak nie zimnym, a gorącym powietrzem. Zajrzałam do kuchni, chcąc sprawdzić, czy zamknęłam piekarnik. Wszystko wyglądało jak należy. Wówczas zauważyłam, że okienko łączące kuchnię z jadalnią jest uchylone na kilka cali. Czerwone światło padało na blat. Drzwi do kuchni zamknęły się z cichym trzaskiem.

Nigdy nie należałam do histeryczek. Jest to cecha, którą Ernest lubi we mnie najbardziej: nie cierpię robić zamieszania. Lecz patrząc na zamknięte drzwi, zatrzęsłam się od stóp do głów. Odgłosy dobiegające zza ściany przybrały na sile: dzwon bił ogłuszająco, rozlegało się szuranie oraz coś, co przypominało głosy, mrukliwe głosy szepczące w jakimś niezrozumiałym języku. Światło padające na blat wcale nie przypominało elektrycznego, raczej dzienne, ale było jakoś bardziej czerwone i ciemniejsze, jakby pochodziło od słońca znacznie starszego niż nasze. Naszło mnie mimowolne podejrzenie, że za okienkiem znajduje się nie jadalnia, lecz zgoła odmienny krajobraz: stary, potwornie jałowy i pokryty pyłem, a z piasku wystają wyszczerbione mury niegdyś wspaniałych miast, natomiast na czerwonej linii horyzontu czai się coś nieokreślonego i (na szczęście) ponad wszelkie wyobrażenie. Powoli wyciągnęłam rękę, aby domknąć okienko, wówczas jednak ogarnęła mnie niezbita pewność, że po drugiej stronie ktoś (odrażająco, niewyobrażalnie inny) chyłkiem próbuje uczynić to samo i wnet poczuję dotyk jego palców; wtedy zaś będę krzyczeć i krzyczeć bez końca…

To musiało być wino. Cóż innego? Wiedziałam jednak, że jeśli zaraz nie wyjdę z kuchni, zhańbię się do reszty. Zrzuciłam fartuch, chwyciłam torebkę i błyskawicznie pobiegłam do drzwi wyjściowych, zamykając je za sobą na klucz. Oczywiście, kolację trzeba będzie spisać na straty, lecz nawet ta potworna myśl nie nakłoniłaby mnie do powrotu.

Dałabym głowę, że gdy przekręcałam klucz w zamku, z kuchni doleciał odgłos wzmożonego szurania oraz niepokojący brzęk naczyń, jakby coś ogromnego przepchnęło się przez okienko, rozrzucając filiżanki i spodki po linoleum. Niewątpliwie była to sprawka pobudzonej wyobraźni. Albo wina. Mimo to wolałam nie ryzykować. Nie w naszą rocznicę. Ernest zrozumie.

Spotkałam go, kiedy szedł podjazdem, jak zwykle punktualny.

– Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy, kochanie – powiedziałam bez tchu, całując go w policzek.

Zerknął przelotnie na okno kuchenne, gdzie za firanką czerwone światło rozgorzało na dobre.

– Gotowałaś coś, skarbie? – zapytał czujnie. – Masz rumieńce.

Posłałam mu swój najdzielniejszy uśmiech.

– Pomyślałam, że moglibyśmy to uczcić i skosztować dziś czegoś innego – odrzekłam.

Ernest okazał pewne zdenerwowanie i jego oczy znowu powędrowały do okna. Podążając za jego wzrokiem, odniosłam wrażenie, że za firanką przesuwa się jakiś cień, przerażająco bezkształtny i wielki.

– Czy coś się stało? – spytał Ernest.

– Skądże – odparłam zdecydowanie, ciągnąc go w przeciwnym kierunku. – Może przydałoby się nam trochę odmiany? Co powiesz na rybę z frytkami, a potem kino? W kinie Majestic grają coś z Clintem Eastwoodem. Po filmie wpadniemy do pubu.

– Hm… to byłoby miłe. – Ernest odetchnął z ulgą. Za naszymi plecami załomotały drzwi kuchenne, brzęknęło szkło. Szliśmy naprzód, nie oglądając się za siebie. – Jesteś pewna, że wszystko gra? – powtórzył Ernest.

– Naturalnie – odpowiedziałam. – Mały wypadek w kuchni, nic wielkiego. Wszystko będzie dobrze. Zresztą – dodałam wesoło, zatrzaskując furtkę ogrodową – nie mogę ciągle sterczeć przy garach, prawda?

Sprzątnę po powrocie, postanowiłam w duchu, kiedy szliśmy Acacia Drive, trzymając się za ręce. Przy odrobinie szczęścia może nawet uratuję jagnięcinę. Zjemy ją jutro na zimno, z młodymi ziemniakami i sałatką. Deser chyba też będzie dobry.

Nie byłam tylko pewna, czy przetrwa kurczak.

Łut szczęścia

Liceum w Leeds, gdzie spędziłam dziesięć owocnych lat, stało się źródłem inspiracji do napisania wielu opowiadań. Ich akcja jest zazwyczaj osadzona w liceum męskim imienia Świętego Oswalda, miejscu fikcyjnym, które z biegiem czasu zyskało w mym umyśle wszelkie pozory realności. Oto jedno z tych opowiadań. Przypuszczam, że nie ostatnie.

Ostatnia opowieść świata powstała między godziną siódmą pięćdziesiąt pięć a ósmą trzydzieści, w piątek, pierwszego grudnia 2002 roku. Lwia jej część zrodziła się zapewne podczas śniadania, lecz rozchybotane pismo w ostatnich dwóch akapitach i nonszalanckie potraktowanie wielkich liter oraz interpunkcji wskazywało na to, że końcówka została napisana w szkolnym autobusie. Była to dziewiętnasta praca na stercie złożonej z dwudziestu dwóch zeszytów, co oznaczało, że gdy pan Fisher przystąpił do jej sprawdzania, dochodziła godzina siedemnasta.

Pan Fisher wiódł samotny żywot w niedużym domu szeregowym w centrum miasta. Nie miał samochodu; z tego względu wolał spędzać piątkowe wieczory w szkole i sprawdzać prace, które musiał oddać w następnym tygodniu. A i tak potem zabierał do domu stertę nieprzeczytanych zeszytów. Od ponad czterdziestu lat nosił je w tej samej starej skórzanej teczce, wprawdzie wysłużonej i przetartej w szwach od ciężaru dziesiątek – setek – tysięcy wypracowań, lecz wciąż nadającej się do użytku. Akurat tego dnia odkrył w niej dziurę, przez którą długopisy, linijki, tudzież inne drobne przedmioty mogły wyślizgnąć się niepostrzeżenie i zaginąć. Na dworze zapadł zmrok i zaczął prószyć mokry, mało romantyczny śnieg. W trosce o stan teczki pan Fisher postanowił zostać trochę dłużej, zaparzyć sobie ostatnią filiżankę herbaty i sprawdzić resztę prac.

W liceum imienia Świętego Oswalda dobiegał końca niezbyt udany semestr. Dla większości chłopców z 3f pisanie wypracowań miało tę samą rangę, co nauka tańców ludowych oraz zajęcia z technologii żywienia. Perspektywa świąt Bożego Narodzenia oraz rychłych egzaminów powodowała jeszcze większy spadek kreatywności. Ależ tak, próbował zachęcić ich do nauki. Mimo to książki już nie budziły w uczniach takiego entuzjazmu jak dawniej. Pan Fisher pamiętał czasy – niezbyt odległe – gdy młodzież kipiała inwencją, książki były na wagę złota, świat zaś pełen opowieści, które mknęły jak gazele, atakowały jak tygrysy i eksplodowały jak fajerwerki, rozświetlając serca i umysły. Widział to wszystko; lubił patrzeć, jak klasę ogarnia gorączka. Były to czasy bohaterów, smoków i dinozaurów, odkrywców kosmosu, mężnych rycerzy oraz olbrzymich małp. W owych czasach, pomyślał pan Fisher, pomimo czarno-białych filmów snuliśmy marzenia w kolorze, dobro niezmiennie brało górę nad złem i tylko Amerykanie mówili po amerykańsku.

Teraz wszystko było czarno-białe i choć pan Fisher od lat nauczał z niezmienną pasją i poświęceniem, czuł, że jego głos nie brzmi tak przekonująco jak dawniej. Jego uczniom, zadufanym wyrostkom o wyżelowanych włosach i idealnym uzębieniu, wszystko wydawało się nudne. Szekspir był nudny. Dickens i Na całym świecie chyba nie było historii, której by nie słyszeli. Sam pan Fisher zaś (który niegdyś marzył o zostaniu pisarzem) stopniowo i mimowolnie dochodził do straszliwego wniosku. Zrozumiał mianowicie, że dotarli do kresu wszechrzeczy. Wszystko zostało już napisane. Magia ulotniła się bezpowrotnie.

Zaiste była to ponura refleksja. Pan Fisher porzucił tę myśl i na pocieszenie wyjął z teczki czekoladowe ciasteczka. Nie wszyscy chłopcy cierpieli na brak wyobraźni. Na przykład Alistair Tibbet. Pomińmy fakt, że część wypracowania napisał w autobusie. Sympatyczny chłopak, rozczulająco niechlujny i wiecznie roztargniony. Niezbyt błyskotliwy, to prawda, jednakże miał w sobie iskrę, która z całą pewnością zasługiwała na uwagę.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «W Tańcu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «W Tańcu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Joanne Harris - Blackberry Wine
Joanne Harris
Joanne Harris - Runas
Joanne Harris
Joanne Harris - Zapatos de caramelo
Joanne Harris
Joanne Harris - Chocolat
Joanne Harris
Joanne Harris - Jeżynowe Wino
Joanne Harris
Joanne Harris - Czekolada
Joanne Harris
Joanne Harris - Runemarks
Joanne Harris
Joanne Harris - Holy Fools
Joanne Harris
Joanne Harris - Sleep, Pale Sister
Joanne Harris
Joanne Sefton - Joanne Sefton Book 2
Joanne Sefton
Отзывы о книге «W Tańcu»

Обсуждение, отзывы о книге «W Tańcu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x