Katarzyna Leżeńska - Z całego serca

Здесь есть возможность читать онлайн «Katarzyna Leżeńska - Z całego serca» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Z całego serca: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Z całego serca»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

To był maj, Warszawa, niedziela. Małgośka zbierała siły, by przetrwać rodzinną uroczystość i przełknąć kolejne kłamstwa męża. Alicja, bogata wdowa z Saskiej Kępy, umawiała się na mecz tenisa. Paweł, wzięty kardiolog, wprowadzał się do wynajętego mieszkania, a jego brat, Marcin, miał regularnego kaca. Ola schodziła właśnie z nocnego dyżuru. Na Okęciu lądował Aleksander Kranach, który… Co łączy tych ludzi? Niewiele, poza tym, że wszyscy z całego serca marzą o odmianie dotychczasowego życia. Kilka niedzielnych zdarzeń rozpoczyna serię zupełnie nieoczekiwanych, a jakże utęsknionych zmian…

Z całego serca — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Z całego serca», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Ale o co ci chodzi?

– O nic, po prostu moja nowa sąsiadka z Saskiej Kępy nazywa się Alicja Kranach. – Ola milczy, ale już nie odpoczywa. -Widziałaś ją wczoraj. Pojechała ze mną do Płońska, po tego idiotę, Marcina.

– Były dwie.

– Starsza.

Olka podrywa się i siada po przeciwnej stronie biurka.

– Paweł, czy ona jest wdową?

– Tak. Od niedawna.

– Bogatą?

Paweł wzrusza ramionami.

– Znam ją niecały miesiąc. Ma niezły dom i samochód. Nie wiem, nie widziałem jej zeznania podatkowego.

– Na co umarł mąż?

– Nie mam pojęcia, powiesz mi w końcu, o co chodzi?

– To nie może być zbieg okoliczności. Słuchaj mnie uważnie. Aleksander Kranach jakiś czas temu pochował ojca.To znaczy nie pochował, bo nie mógł przyjechać na jego pogrzeb. Ojciec umarł nagle. Rozmawiał z nim przez telefon, w trakcie rozmowy źle się poczuł, tak źle, że przerwał rozmowę, a następnego dnia Aleksander dowiedział się, że ojciec nie żyje. Wiesz, umarł nagle.

– To się zdarza – wtrąca Paweł.

– Wiem. Ale on, Aleksander, uważa, że żona ojca w jakiś sposób przyczyniła się do tego zgonu.

– To znaczy? – Paweł blednie. – Co zrobiła?

– Właśnie nic. Nie udzieliła pomocy.

– Ale skąd on to wie?

– Bo dotarł, nie wiem jak, do dokumentów karetki i okazało się, że ona wezwała tę karetkę dopiero trzy godziny po tej rozmowie. Ojciec już nie żył.

– Bez przesady. – Paweł wzrusza ramionami, ale czuje znajomy ból w karku, sygnał ogromnego napięcia.

– Ten człowiek, ojciec Aleksandra, był przyjacielem i pacjentem naszego starego. Profesor pokazywał mu papiery ojca, ale on nic nie umiał z nich wyczytać, a stary go zbył. – Ola postanawia iść za ciosem. – Wiesz, gdzie leżą teczki?

Paweł przygląda się Oli uważnie. Powoli kiwa głową, wstaje i wychodzi z pokoju z wielkim żółtym skoroszytem w ręce.

Ola zagryza wargi. Teraz, gdy już wszystko z siebie wyrzuciła, dotarło do niej, co ryzykuje. Co ryzykują…

Paweł wraca. Przekręca klucz w zamku. Wyjmuje teczkę ukrytą w żółtym skoroszycie i rzuca ją na biurko.

– Profesor jest na konsultacji na Banacha – mówi konspiracyjnym szeptem.

– A czemu tak szepczesz? – szepcze Ola.

– Nie wiem – odpowiada Paweł normalnym głosem, ale bez cienia uśmiechu. – Do roboty, Olka.

– Strasznie tego dużo.

Ola otwiera teczkę i studiuje ją w milczeniu kartka po kartce. Paweł patrzy przed siebie, tylko rytmiczne drganie nogi zdradza jego napięcie.

– No i? – pyta po dłuższej chwili.

– Jest grypa, potem zapalenie płuc, pewnie pogrypowe, skierowanie na RTG. Płyn w osierdziu…

– Niebezpieczne, ale nie śmiertelne – Paweł zagląda Oli przez ramię. – Tak nie ma sensu, weź karty z ostatnich dwóch, trzech lat.

Ola posłusznie odkłada gruby plik.

– Tutaj znowu RTG, potem USG i… nieważne, gdzie wyniki? O rany, potem jest guz w prawym przedsionku.

Paweł siada po tej samej stronie biurka.

– Operacja w Wiedniu, tylko informacja – sam przegląda szybko i podaje kartki Oli. – Chemioterapia… raz, dwa, trzy chemie… Dalej są kontrole, wszystko w porządku, kontrole… dalej… no tak… przerzut do płuc.

– Zaczekaj, bo zaraz się pomiesza. Paweł jest już mokry od stóp do głów.

– Tu już dostaje tlen… – Ola wraca parę kartek do tyłu, marszczy brwi w skupieniu. – No tak, to cud, że w ogóle był jeszcze w stanie przeprowadzić jakąkolwiek rozmowę.

– O Boże! – wzdycha Paweł. Ze współczuciem? Z ulgą?

– Co tam masz?

– Wiesz, co się w końcu stało?

– Udusił się?

– Nie. Wylew. Dajmy temu spokój. – Paweł w pośpiechu porządkuje i pakuje papiery. – Facet męczył się prawie rok, a strzeliło go, skąd się nie spodziewał. Koszmar, ale na pewno nie kryminał.

Wychodzi, nie zwlekając, znowu z żółtym skoroszytem. Ola kładzie się z powrotem na kanapie. Na krótko, bo właśnie rozdzwania się telefon.

– Kardiologia, słucham.

– Dzień dobry, Olu, tu Aleksander. Wreszcie mam szczęście…

– Możesz tu przyjechać? – przerywa mu Ola takim tonem, że z drugiej strony pada tylko szybkie:

– Za piętnaście minut.

Elżbieta przysiada na brzegu krzesła. Jest zdenerwowana, co w najmniejszym stopniu nie szkodzi jej urodzie. Wygląda świetnie. Nie da się tego powiedzieć o zmęczonym i chyba niewyspanym Arturze we wczorajszej koszuli.

„Brama", ich ulubione miejsce w tej części miasta, świeci o tej porze pustkami. Pojedynczy studenci siedzą z nosami w notatkach. Dwie starsze panie w milczeniu piją cappuccino. Jacyś dwaj urzędnicy, a może raczej akwizytorzy, sądząc po tandetnej elegancji ciemnych garniturów, w milczeniu przeżuwają frytki. Młoda kelnerka w twarzowej czapce z daszkiem podchodzi do nich z uśmiechem.

– To co zawsze?

– Tak – odpowiada Elżbieta machinalnie. – Sama nie wiem, dlaczego zgodziłam się na to spotkanie – zwraca się do Artura.

– Na przykład dlatego, że lubisz tu przychodzić. – Artur próbuje położyć dłoń na jej dłoni.

Elżbieta szybko zabiera rękę.

– Co chciałeś mi powiedzieć?

– Przede wszystkim chciałem cię przeprosić za całą tę idiotyczną historię.

– Mówisz o spektakularnej akcji szanownej małżonki czy o naszej znajomości?

Artur milknie, dotknięty i mimo wszystko zaskoczony tą lodowatą ironią.

Kelnerka przynosi ulubioną lazanię Artura i sałatkę Elżbiety. Oboje zaczynają jeść bez specjalnej przyjemności.

– Słuchaj, Elu – próbuje znowu Artur. – Przykro mi, że naraziłem cię na takie przeżycia.

– Ja myślę – Elżbieta wzrusza ramionami.

– Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Moje małżeństwo rozpadło się definitywnie na szosie do Płońska -Artur dramatycznie zawiesza głos, ale Elżbieta milczy, apatycznie dziobiąc kawałki awokado i pomidora. – Rozwodzę się. Dla ciebie, Elu.

Elżbieta sięga po bułkę. Odrywa kawałek, wyciera nim resztkę sosu z sałatki. Żuje długo z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Sięga po wino. Wypija je duszkiem i odstawia kieliszek trochę zbyt mocno. Przygląda się chwilę ukruszonej podstawce. Bierze głęboki wdech.

– W porządku, Artur. Teraz ty posłuchaj.

– Zaczynam się bać tego, co chcesz mi powiedzieć, ale wal. – Artur próbuje się uśmiechnąć.

– Bardzo mi przykro, ale rozwodzisz się na własny rachunek. Nie ma żadnego „dla ciebie, Elu". Nie przypominam sobie, żebyśmy kiedykolwiek rozważali stały związek – oświadcza Elżbieta, patrząc śmiało w oczy kochankowi, któremu z wrażenia sztućce wypadają z rąk.

– Nie było co rozważać. Po pół roku to chyba po prostu jest stały związek.

– Związek? Dwa, trzy popołudnia tygodniowo i jakieś kradzione wieczory nazywasz związkiem? Czy ty w ogóle masz pojęcie, na czym polega związek z kobietą?

– Zdaje mi się, że w łóżku nigdy nie miałaś co do tego wątpliwości.

– W łóżku! Oboje jesteśmy dorośli. Wiedzieliśmy, czego nam brakuje i co możemy sobie dać. Przyznaję, w łóżku było super. Jesteś wspaniałym kochankiem, Artur, ale łóżko to nie wszystko.

– Sama powiedziałaś, że tego ci brakowało.

– Tak. I tylko tego od ciebie chciałam, o czym doskonale wiesz. Proste jak drut: przysługa za przysługę z obopólną przyjemnością, czyż nie?

– Elka, kto tu zwariował?

– Nie ja, Artur. – Zdenerwowanie Elżbiety minęło bez śladu. Mówi spokojnie, pewnie, bez wahania. – Jeszcze nie zwariowałam, żeby rzucać wszystko dla kogoś, kto nie umie nawet zorganizować dyskretnego wyjazdu we dwoje.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Z całego serca»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Z całego serca» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Juliette Benzoni
libcat.ru: книга без обложки
Juliette Benzoni
libcat.ru: книга без обложки
Juliette Benzoni
libcat.ru: книга без обложки
Juliette Benzoni
libcat.ru: книга без обложки
Juliette Benzoni
Katarzyna Leżeńska - Kamień W Sercu
Katarzyna Leżeńska
libcat.ru: книга без обложки
Katarzyna Grochola
Katarzyna Grochola - Ja wam pokażę!
Katarzyna Grochola
Katarzyna Grochola - Podanie O Miłość
Katarzyna Grochola
Katarzyna Grochola - Serce na temblaku
Katarzyna Grochola
Redik Kuluev - Ego. What is ego
Redik Kuluev
Отзывы о книге «Z całego serca»

Обсуждение, отзывы о книге «Z całego serca» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x